Rozdział Ósmy
Przez chwilę wpatruje się w niego bez słowa, bo najzwyczajniej w świecie nie wie, co powiedzieć. Jego oczy są szeroko otwarte i nie wątpi, że wygląda bardzo głupio w tym momencie.
- Słucham? - pyta w końcu po trwającej, zdawałoby się wieczność krótkiej ciszy. - Jak to nie należy?
- Nie - Liam wzrusza ramionami i wzdycha cicho. - Słuchaj, Harry, on... on jest kimś innym, niż myśleliśmy. Okazał się kimś zupełnie innym. Tak jest lepiej.
- Odszedł?
- Nie, podjęliśmy wspólną decyzję, aby po prostu go wyrzucić. O dziwo, nie próbował nawet nas przekonać, abyśmy zmienili decyzję. Wiedział, że mamy podstawy, aby to zrobić.
O co chodzi? Na samą myśl jego serce zaczyna bić szybciej.
- Jakie podstawy?
Liam posyła Zaynowi kolejne, zagadkowe spojrzenie, którego Harry nie rozumie. Chociaż wyczekuje odpowiedzi ze zniecierpliwieniem, nie otrzymuje jej.
- Powiedzcie mu, przecież zasługuje na prawdę - Niall pojawia się nagle obok niego, wciskając dłonie w kieszenie swoich spodni. Liam posyła mu za to ostrzegawcze spojrzenie. - No co?
- Temat Louisa jest ostatnią rzeczą, która powinna go teraz obchodzić.
- No przepraszam, że byli razem przez jakieś kilka miesięcy i chodzili za rączkę pod twoim nosem, a Ty byłeś zbyt ślepy, aby to dostrzec - parska blondyn i krzyżuje ręce na piersi. - To ja jestem kapitanem tego shipu.
- Twój ship jest martwy.
- Niall ma rację - odzywa się Zayn a Liam jemu również posyła spojrzenie. Jest pełne niedowierzania i szoku. - No co?
- Lepiej dla niego, aby nie wiedział.
- Dlaczego rozmawiacie o mnie, jakby mnie tutaj nie było?
Wszyscy z powrotem zwracają na niego całą swoją uwagę, prawdopodobnie zapominając o jego obecności tutaj. Harry czuje się bardzo niepewnie, słuchając ich rozmowy o sobie, o Louisie i nie wie, co ma myśleć.
- Bo słuchaj, nie ma, nas wszystkich tutaj nie ma - Niall zakłada rękę na jego ramieniu. - Życie to iluzja, która-
- Dlaczego po prostu mu tego nie powiesz? Liam, do cholery, przecież wiesz, że wszystko i wyłącznie jest przez Ciebie. Sprowadziłeś tutaj Harry'ego i pozwoliłeś, aby zbliżył się do Louisa. Dobrze wiesz, jakim chujem potrafi być.
- Co? - Harry marszczy brwi, nic już nie rozumiejąc. - Jak to przez Liama?
- Nieważne, Harry, wracamy do środka, jest chłodno.
- Nie, dlaczego ja nic nie wiem?
Zayn i Niall niezauważenie zostawiają ich samych. Liam wygląda na kogoś, kto walczy sam ze sobą i właśnie podejmuje jakąś ważną decyzję w swojej głowie.
- Spójrz, nie uważasz, że zasługuję naprawdę? Nie wiem w ogóle, co się dzieje, czuje się jak w kiepskim filmie. Louis pojawił się i... i nagle coś się stało, byliśmy razem, ale nagle zniknął a teraz okazuje się, że ja nic o niem nie wiem. Nie wiem, dlaczego pojawił się, dlaczego zniknął. Nie wiem, czy był w ogóle tym, za kogo go uważałem. - ostatnie zdanie wypowiada bardzo cicho, bo nie chce przejść mu to przez gardło, a tym bardziej przez myśl.
- Nie uważam, że nie powinieneś wiedzieć, Harry - kuzyn kręci głową, wzdychając ponownie. - Z początku sądziłem, że Louis nie będzie takim tchórzem i Ci to powie. On jednak... on po prostu z Tobą zerwał, prawda? A ty nie wiesz nic i wciąż jesteś naiwny. Gdybyś wiedział, nie chciałbyś go znać.
- Więc dlaczego mi po prostu nie powiesz?
- Bo temat Louisa jest ostatnią rzeczą, o której powinieneś teraz myśleć - powtarza. - Zapomnij, że był ktoś taki. Proszę, zrozum to, Harry. Od początku chodziło mi tylko o twoje dobro.
- Skoro już z nim nie jestem, to-
- Koniec tematu - przerywa mu, wchodząc powoli do środka. Harry opiera się zrezygnowany o balustradę, wpatrując się w ciemniejące niebo, które daje znać, że chyba zacznie padać. Pociera swoje drżące i chłodnie dłonie, myśląc o radzie Liama, która wydaje się być niemal niemożliwa do spełnienia. Nie da się tak po prostu zapomnieć o kimś, w kim jest się zakochanym. Harry jest w nim zakochany, ale... czy to jest prawdziwy on?
Nie umie tak po prostu zapomnieć o Louisie. Kocha go i jedyne, czego chce, to prawdy. Nie chodzi już nawet o to, czy są razem czy nie, Harry chce znać prawdę i pragnie odkryć wszystkie tajemnice, które Louis przed nim miał. Nie są już razem i nie wie, czy przyzwoicie jest się o to wypytywać, ale to wszystko nie daje mu spokoju. Zasługuje na prawdę.
Czy Louis naprawdę nic do niego nie czuje?
Nawet, jeśli każdy inny na jego miejscu by go znienawidził, teraz Harry odczuwa swoje uczucia względem niego dwa razy intensywniej, niż kiedyś. Czuje ogarniającą go nostalgię, smutek, pustkę w sercu a przynajmniej w miejscu, gdzie serce powinno się znajdować. Ma wrażenie, jakby wraz z Louisem odeszło jego serce, jakby on sam odszedł i zabrał je ze sobą.
- Harry, chodź do środka - Niall woła z wnętrza domu, więc niechętnie to robi. Przed zasunięciem drzwi zerka jeszcze raz w niebo, bo pozostaje mu ono jedynym błękitem, w który mógłby się wpatrywać godzinami.
Pociera swoje ramiona, kierując się w stronę kuchni, w której nikogo nie zastaje. Słyszy za to głośny śmiech Nialla z salonu, jednak ma ochotę zostać teraz sam ze swoimi myślami. Naprawdę cieszy się, że Liam zarosił go do siebie na weekend, aby zająć go czymś i umilić mu czas, ale mimo to... Harry wciąż czuje się nieszczęśliwy. Doncaster i dom kuzyna jeszcze bardziej przypominają mu Louisa, zmuszają go do wrócenia myślami do jego byłego chłopaka. Harry przed wakacjami nigdy nie sądził, że będzie miał byłego chłopaka. Nigdy nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał chłopaka.
Niepewnie dotyka palcami swoich ust, bo do jego wspomnień wraca obraz Louisa całującego go na blacie, o który właśnie się opiera. Liam wciąż nie zdaje sobie z tego sprawy i to wywołuje na jego twarzy mały, złośliwy uśmiech. Ponownie czuje uścisk w sercu, bo wie, że ma szansę nigdy nie zobaczyć już Louisa. Że mimo wyznania miłości i podarowania mu swojego serca, został odrzucony i utwierdzony w przekonaniu, że Louis nie kocha jego.
Szybko otrząsa się, zanim jego myśli mogą zabrnąć gdzieś dalej i podąża do salonu. Miał zacząć się uśmiechać.
- Harry, Ty pijesz? - Niall klepie miejsce obok siebie, popijając piwo ze swojej butelki. Harry zajmuje miejsce obok niego i kręci przecząco głową. - Chcesz trochę?
- Niall - Liam karci go spojrzeniem. - On ma szesnaście lat, mógłbyś łaskawie nie proponować mu takich rzeczy?
- Pomyśl sobie, co Ty robiłeś w jego wieku - wywraca oczami blondyn.
- Anne by mnie zabiła.
- Właściwie uwierzyła nawet, że potknąłem się i stąd mam tego siniaka - odzywa się cicho Harry i wzrusza ramionami. - Myślę, że dla niej ważne są takie rzeczy tylko dla zasady.
- Daj spokój, jest trochę surowa, ale bardzo się o Ciebie troszczy - mimo słów Liama, Harry wciąż pozostaje nieprzekonany, wiedząc, jaka jest prawda. Kocha swoją mamę i wierzy, że Anne kocha jego, ale nie zna go tak, jak on by tego chciał. Nie wie o nim praktycznie nic i to nie tak, że Harry jest zamknięty w sobie, on po prostu lubi siedzieć w swoim pokoju i cicho sobie żyć, aby nikomu nie zawadzać. Ma czasami wrażenie, że jest bardzo irytujący.
Louis zawsze uważał go za irytującego. Czy miał powód? Harry zawsze starał się być jak najciszej i narobić jak najmniej szkód, chociaż i tak nie wychodziło mu to do końca tak, jak chciał. Mimo wszystko musiało być w nim coś, co nie mogło dać oprzeć się Louisowi... i być może rzeczywiście była to jego naiwność i niewinność. Nastolatek poddał się temu uczuciu, poddał się błękitnookiemu chłopakowi, który skradł jego serce jednym spojrzeniem. Wziął je i roztrzaskał o ścianę, nie czując nawet wyrzutów sumienia. Zakończył to tak po prostu, bez żadnego powodu.
- Muszę Wam coś powiedzieć - odzywa się nagle, korzystając z okazji, która nadarza się w trakcie jego przemyśleń. Czuje wibracje w swojej kieszeni a łzy automatycznie napływają do jego oczu, bo ma nadzieję, że to Louis. Gdy odblokowuje jednak telefon a jego oczom ukazuje się wiadomość, wie już, że to nie jest przypadek. To dzieje się właśnie w tym momencie.
Cała trójka odwraca wzrok od telewizora i wbija go w Harry'ego, który czuje nagłą falę wątpliwości. Bawi się swoim telefonem a jego ręce drżą ze zdenerwowania.
To chyba czas, aby im również powiedzieć prawdę...
- Muszę Wam coś powiedzieć - powtarza po raz kolejny, przygryzając wnętrze swojego policzka, który jest już mocno poraniony. - Mówiłem o tym tylko Louisowi.
Następuje przełom. Krótko, ale treściwie opowiada trójce chłopaków o incydentach z wiadomościami od nieznanego numeru, pomijając jeden, bardzo istotny aspekt.
- Słucham? - Liam wstaje po wszystkim rozjuszony, jednak natychmiast siada z powrotem, bo Zayn łapie go za ramię. - Jak to usunąłeś?
- Cóż... tak wyszło. Stwierdziłem, że to nic ważnego, bez znaczenia... Wtedy, Louisowi, wcisnąłem kłamstwo.
- Dobra, ale nie przychodziły już później po zerwaniu z Louisem, prawda? - pyta niepewnie Niall, ale Harry kręci głową. - Kiedy?
- Przed chwilą.
Na kilka chwil zapada cisza. Oddech Harry'ego staje się płytszy, jego niespokojne spojrzenie błądzi po Niallu, Liamie, Zaynie, po podłodze i suficie, po wszystkich ścianach, aż w końcu z powrotem ląduje na ekranie jego telefonu. Wpatruje się wiadomość jeszcze kilka sekund i w końcu nie wytrzymuje.
- P-Powinienem się pożegnać.
Liam marszczy brwi w niezrozumieniu, a Niall zerka mu przez ramię i on również się domyśla. Otwiera szerzej swoje oczy i patrzy na Harry'ego.
- Chyba nie myślisz...
Nie dokańcza, prawdopodobnie również nie mogąc wypowiedzieć tego na głos. Odstawia swoją butelkę na stolik i czyta wiadomość na głos.
- Kto to pisze?
- N-Nie wiem, ale co, jeśli pisze prawdę? - nastolatek z trudem przełyka ślinę. Stara się udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż jego serce bije jak oszalałe. Ma złe przeczucia, ale boi się wypowiedzieć je na głos. - Boję się.
- Harry, Harry nie panikuj - interweniuje szybko Liam, siadając na oparciu kanapy i dotyka ramienia Harry'ego, aby chociaż trochę go uspokoić. - Z Louisem jest wszystko w porządku. On Cię zranił, nie pamiętasz?
- Do cholery, przestań ciągle pieprzyć o tym - spluwa Zayn, również nie wytrzymując i gwałtownie wstaje. - To jest mój przyjaciel i nie wiem jak Ty, ale ja zamierzam sprawdzić, czy wszystko w porządku.
- Żartujesz sobie? Wypieprzyliśmy go, on nie zasługuje na nic za to wszystko, jest zwykłym sukinsynem i tyle.
- Nieważne - mulat kręci głową, podążając w stronę korytarza, a Harry chcąc nie chcąc podąża za nim, zanim Liam ma okazję go zatrzymać. To jest silniejsze od niego.
- Zayn, zaczekaj.
- Harry, kurwa mać - Liam również za nimi idzie a za nim Niall, który jest wszędzie tam, gdzie się coś dzieje. - Nigdzie nie jedziesz.
- Liam ma rację, zostajesz - zgadza się Zayn, zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Nie, ja jadę - Harry kręci głową i zakłada swoje buty. Nie myśli racjonalnie, nie zdążył tego przemyśleć, ale świadomość, że Louisowi może się coś stać a on może temu zapobiec daje mu jasne sygnały, że powinien jechać z Zaynem. Chce zobaczyć go po tym wszystkim jeszcze raz, jest głupi i naiwny, ale wciąż go kocha i nie rozumie, dlaczego tak nagle to wszystko między nimi się skończyło.
- Mam okazję przypomnieć Ci to, co widnieje pod twoim okiem i dlaczego? A teraz taki wierny przyjaciel z Ciebie, Zayn, a czy to ja wpieprzyłem mu-
- Dlaczego toczycie spory - jęczy marudnie Niall. - Czy to coś zmieni?
- Nie, ja idę - z tym nastolatek wychodzi z domu za Zaynem, który idzie bardzo szybko do swojego samochodu. W rezultacie wybiegają z domu wszyscy bez wyjątku.
- Przemyśl to jeszcze. To jest dorosły facet, umie o siebie zadbać.
- Po prostu mnie to niepokoi, okej? - mówi stanowczo, stając przed samochodem. - Nieważne, że w ogóle nie obchodzę Louisa. Mam naprawdę gdzieś to, czy robię z siebie pajaca i jak Louis to odbierze, nie zamierzam udawać, że nic już do niego nie czuję. Wolę pogrążać się, ale nie kłamać i nawet Wy, jako jego przyjaciele powinniście wiedzieć, że są ludzie, o których się dba wiecznie.
To chyba ostatecznie przekonuje Liama i sprawia, że nie ma nic więcej do powiedzenia. Wpatruje się w Harry'ego bez słowa, w końcu odpuszczając i z cichym westchnięciem odblokowuje swój samochód.
- Wsiadaj.
- Co?
- Pojedziemy wszyscy.
***
- Możemy jeszcze zawrócić.
- Nie.
Liam cicho wzdycha. Jest to ostatnimi czasy jego najczęstsza czynność, poza odsuwaniem Harry'ego od Louisa i nadmiernym troszczeniem się o wszystko i wszystkich. Oprócz Louisa.
Harry denerwuje się nawet bardziej niż wtedy, gdy dostał anonimową wiadomość dziś w domu kuzyna. Kolejną. Dopiero teraz na poważnie bierze sobie do serca wszystkie wiadomości (i żałuje, że je usunął) i bierze pod uwagę fakt, że mogą być prawdziwymi groźbami. Ktoś naprawdę pragnie jego cierpienia, albo cierpienia jego bliskich i to doprowadza go do szaleństwa.
Robi mu się słabo, więc prosi Liama o otwarcie okna, chociaż jest bardzo chłodno na zewnątrz, bo jest już początek listopada. Zdążyło się już ściemnić i gdy zerka za okno, chcąc zlokalizować, gdzie już są i ile zostało im jeszcze do domu Louisa, nie widzi nic poza migającymi w oddali światłami latarni. Jedynie droga przed nim, oświetlona światłami samochodu i zostające z tyłu drzewa, sprawiające wrażenie zamkniętego ogrodzenia, które tworzy gęsty las.
Czy to możliwe, aby adresatem wiadomości był ktoś z otoczenia Harry'ego, bądź Louisa? Może to któryś ich bliski, ktoś, kto bardzo dobrze ich zna. Kto jest na bieżąco wszystkimi informacjami, kto ma z nimi bardzo częsty kontakt...
Zerka przelotnie na kuzyna, ale szybko odrzuca myśl, która natychmiast wpada mu do głowy. To nie może być Liam. Liam jest jego kuzynem, jest uprzejmy, lojalny, troskliwy i przede wszystkim jest przyjacielem Louisa i kuzynem Harry'ego, to nie może być on. To nie może być również Zayn ani Niall. Zayn jest najlepszym przyjacielem Louisa i jedynym, który troszczy się o niego mimo wszystko, a Niall... Niall jest Niallem. Jest również przyjacielem jego i Louisa, zawsze stara się pomóc i jest bardzo serdeczny. To żaden z nich.
Chyba popada w paranoję...
- Ja pierdolę.
Zapatrzony w swoje dłonie podnosi wzrok dopiero po kilku sekundach, marszcząc brwi na przekleństwo, które wyszło z ust kuzyna. Stara się dostrzec coś za linią lasu, unosi się na swoim siedzeniu i wtedy to widzi. Czuje, jak zasycha mu w ustach, jego serce zatrzymuje się na chwilę a jego umysł automatycznie włącza tryb paniki.
- Przyśpiesz - szepcze przez zaciśnięte gardło, odpinając swój pas zanim w ogóle dojeżdżają na miejsce.
- Harry zapnij-
- Wypuść mnie - przerywa mu, szarpiąc za klamkę, ale drzwi nie chcą ustąpić. Chmura dymu unosi się ponad niebo, barwiąc je na siwy kolor i przepuszczając marne światło księżyca. Sam widok wzbudza strach i tak właśnie czuje się Harry, próbujący bezskutecznie wysiąść z samochodu na środku drogi.
- Zaraz będziemy - z tym przyśpiesza, ale wszyscy prawdopodobnie już wiedzą, co zastaną.
Łzy zamazują Harry'emu obraz, który widnieje przed nim. Podczas, gdy Liam wysiada na zewnątrz, razem z Zaynem i Niallem, którzy jechali drugim samochodem, Harry zaczyna płakać, gryząc swoją górną wargę aż do krwi. Chociaż rwał się do wyjścia jako pierwszy, nie może się poruszyć nawet na chwilę, sparaliżowany. Może tylko płakać i obserwować, jak resztki domu Louisa uchodzą wraz z płomieniami ognia, pozostawiając po sobie popiół i dym oraz wspomnienia, które istniały tutaj kiedyś.
Dopiero po chwili odważa się wysiąść z samochodu i od razu zakrywa usta dłonią, tłumiąc jednocześnie swój szloch i kaszel, który dopada go od razu, gdy czuje drażniący jego płuca i gardło dym. Zayn wplata palce w swoje włosy i pociąga za nie, wyglądając na kompletnie bezradnego i zdezorientowanego. Prawdopodobnie nie dociera do niego, co się dzieje.
Niall stoi z boku i przypatruje się temu z szeroko otwartymi oczami, a Liam marszczy brwi w konsternacji i wygląda, jakby się nad czymś zastanawiał. Jako jedyny nie wygląda na wystraszonego.
Mimo łez, spływających po jego twarzy i nóg, które uginają się pod nim z każdym krokiem, dociera do Liama, który patrzy mu w oczy. W jego brązowych tęczówkach odbija się ognista czerwień, płomienie rzucają odbicie w jego oczach i Harry przez chwile się go boi, ale wtedy Liam kręci głową, wypuszczając długo wstrzymywane powietrze.
- M-Musimy tam wejść, on tam jest - płacze, wymachując rękoma w kierunku domu, a raczej tego, co z niego pozostało. - Z-Zadzwoń, Liam, p-proszę Cię.
- Nie było go tam - odzywa się cicho Liam. - wracamy.
- C-Co? - Harry ścisza głos do szeptu a po chwili znowu dopada go kaszel. Liam kładzie dłoń na jego plecach i lekko je poklepuje.
- Musimy szybko stąd iść, jego tam nie było - powtarza kuzyn i kiwa głową do Zayna, który również wygląda na zdezorientowanego, jednak chwyta Nialla za zgięcie w łokciu i ciągnie w ich stronę. =- Wezwijcie policję i straż, a my... wracamy do domu.
- Słucham?! - Harry wyrywa się mu, odchodząc na bok i patrzy na nich wszystkich z niedowierzaniem. Rękawem kurtki wyciera swoje mokre od łez policzki.
- Nie.Było.Go.Tam.Do.Cholery.
- S-Skąd to wiesz? Liam, czy Ty to widzisz?! - pokazuje mu ponownie płonący budynek, nie będąc jednak sam odważnym na tyle, aby spojrzeć w tamtym kierunku. - O co tutaj w ogóle chodzi?!
- Wytłumaczę CI wszystko w domu, okej?
- Dobrze wiemy, że nie wytłumaczysz - kręci głową, ale Liam łapie go za nadgarstek, zmuszając go, aby spojrzał mu w oczu. Robi to, trochę niepewnie i tym razem widzi całkowitą szczerość.
- Cokolwiek zapytasz. Opowiem Ci wszystko. Wszystko.
Wpatruje się w niego przez chwilę, starając się podjąć bardzo szybką decyzję, która jest jednak trudna do podjęcia. targa nim wiele emocji, od złości po strach i smutek, anonimowe wiadomości, zerwanie z Louisem, płonący dom Louisa, tajemnice, kłamstwa... Nie ma na to wszystko siły...
- Okej - szepcze w końcu, zbyt wykończony, aby się kłócić. Nie wie dlaczego, ale wierzy kuzynowi, że Louis jest bezpieczny. I mimo jego zapewnień, nie jest pewien, czy jest gotowy, aby poznać prawdę.
***
Noc była koszmarem. Spędzona w domu Liama, w towarzystwie jego dwóch przyjaciół, którzy nie spali do późna, a Harry słyszał ich z góry, bo sam nie mógł zasnąć. Nie miał już łez, które mógłby przelać na swoją poduszkę i nie miał już sił, aby miotać się po łóżku i błagać, aby to wszystko się już skończyło. Wymiotował z nerwów o drugiej nad ranem i zasnął dopiero po czwartej. Wciąż było ciemno, a głosy na dole ucichły już dawno.
Gdy otwiera swoje oczy rano, musi być bardzo wcześnie, bo słońce dopiero wschodzi, a jego głowa pulsuje tępym bólem. Przekręca się na bok z cichym jękiem, krzywiąc się, bo jego kręgosłup bardzo boli. Prawdopodobnie źle spał.
Nie ma nawet czasu, aby pomyśleć o tym, co się działo wczoraj. Na chwilę o tym zapomina, ale przerywa mu ciche skrzypienie drzwi. Staje w nich on, jego spojrzenie jest łagodne, jak gdyby trochę współczujące.
- Musimy porozmawiać - mówi Niall.
Od autora: Przepraszam za taką beznadzieję, mi się kooompleeeetnie nie podoba. Następny będzie lepszy, ale niestety nie wiem, kiedy go napiszę a co dopiero dodam, bo w przyszłych tygodniach czeka mnie wiele sprawdzianów i egzaminy sumatywne. Przepraszam za błędy, nie wiem, co mogłabym jeszcze tutaj poprawić:/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top