II

Obudziłam się o za dziesięć szósta. Pobiegłam na peron i wsiadłam do stojącego już na stacji mojego pociągu. Znalazłam wolne miejsce w przedziale i usiadłam przy oknie tłumiąc łzy, które mi się pchały w oczy. Dwie minuty później do tego samego przedziału wszedł wysoki, przystojny blondyn o zielonych oczach. Mruknął do mnie "cześć" i usiadł naprzeciwko. Miał przy sobie dość dużą walizkę, która zajmowała 1/4 pomieszczenia. Chłopak zaśmiał się na widok mojej zdziwionej miny, po co mu taka walizka.
-Dokąd jedziesz?- spytał
-Jak najdalej stąd- odburknęłam.
-Uciekłaś z domu?
Trochę zdziwiło mnie jego pytanie. Za kogo on sie uważa żeby sie mnie o to pytać???
-A ty?
-Haha, nie. Jadę do mojego przyjaciela i jego żony w odwiedziny do LA. To ucieklas z domu czy nie?
-Może...
-A gdzie jedziesz?
-Też do LA.
-Znasz tam kogoś?
-Niestety nikogo...
-Więc jeśli chcesz mogę cię oprowadzić.
Spojrzałam na niego niepewnie i z lekkim niepokojem. A co jeśli on mnie zgwałci?
Chłopak, jakby czytał mi w myślach, od razu dodał:
-Nie bój się, nie jestem gwałcicielem.
-A czym się na co dzien zajmujesz?
-Jestem architektem.
-A twój kolega, do któreg jedziesz?
-Carlos? Pracuje razem z żoną w banku.
-A ty jak sie w ogole nazywasz?
-A tak, zapomniałem się przedstawić. Jestem Kendall Schmidt. A sądząc po naszywce na twoim plecaku ty jesteś Phoebe Grace?
-Blisko. To plecak mojej siostry. Mam na imię Alison.
-Miło mi cię poznać :)
Rozmawiałam z Kendallem prawie całą drogę do Los Angeles. Dowiedziałam się, że ma 21 lat, że za niedługo przeprowadzi sie do LA i mnóstwo innych rzeczy np. Że w Californii ma trzechp najlepszych przyjaciół: Logana Hendersona, który studiuje geografię, Jamesa Maslowa, który gra w teatrze i Carlosa PenaVegę- do niego właśnie jedzie.
Około szóstej wieczorem byliśmy u celu. Gdy wysiedliśmy z pociągu, mój towarzysz wziął mnie za rękę i powiedział:
-A teraz idziemy pozwiedzać to piękne miasto.
Zaśmiałam się i poszliśmy. Chodziliśmy po ulicach i miło spędzaliśmy czas. Kendall pokazał mi najpiękniejsze miejsca, które w wiosennym zachodzie słońca wyglądały niebiańsko! Gdy zmęczyliśmy sie zwiedzaniem, chłopak zaprowadził mnie do kawiarni i zamówiłam tam szarlotkę z lodami oraz mrożoną kawę. Chciałam zapłacić za to wszystko, ale Kendall mnie powstrzymał:
-Daj spokój, ja zapłacę.
-Nie musisz!
-Ale chcę.
Zarumieniłam się. "Kendizzle jest super!"- pomyślałam. "Jest idealny, mógłby być moim chłopakiem."
W tym momencie podeszła do nas jakaś dziewczyna i przywitała sie z Kendallem, całując go. Moje rozmyślania od razu wyparowały.
-Cześć Katelyn!- Kendall uśmiechnął sie do niej. Miała długie, blond włosy i była bardzo ładna.
-Hejka KFS! A to kto?
Wskazała na mnie z uśmiechem.
-To jest Alison, koleżanka z pociągu.
-Powinieneś ją przedstawić Jamesowi. Wiesz, że on lubi takie dziewczyny.
-Czyli jakie?- Zapytałam
-Z gęstymi brązowymi włosami, gładką cerą i ogólnie taka idealna jesteś!
-Dziekuje :D
Polubiłam Katelyn. Jest strasznie miła i bardziej pasuje do Kendalla niż ja. Jestem ciekawa, jaki jest ten James...
-A może pójdziemy do Maslowa?- zaproponował blondyn.
-Spoko. Przedstawimy mu Ali.- powiedziała Katelyn.
No i poszliśmy. Nie uszliśmy 200 metrów, a już znaleźliśmy sie naprzeciwko ogromnej willi! "Ale piękny dom! Chcę zobaczyć już właściciela."
Z tego co sie dowiedziałam od Schmidta, James jest singlem, ma 21 lat tak samo jak KFS i jest zabawny, romantyczny i (wg większości dziewczyn) nieziemsko przystojny! ❤️❤️❤️ I tak na serio było!
Gdy zadzwoniliśmy na dzwonek do jego drzwi, otworzył nam on. Myslalam ze zaraz zemdleję. On wyglądał jak bóg! Od razu się zakochałam.
-Cześć James!- powiedział Kendizzle
-Hejka! Co tam?
-A przyszliśmy do cb, aby przedstawić ci moją koleżankę z pociągu. To jest Alison Grace.
Lekko popchnął mnie w kierunku Maslowa co sprawiło, że wpadłam w jego ramiona. Chłopak popatrzył się na mnie kusząco.
-Cześć Alison. Jak się masz?
-Dobrze. Ładny masz dom.
-Dzięki. Zasługa Kendalla oraz mojej siostry, Ali.
-Twoja siostra ma na imię Ali???
-Tak, a co?
-To jest zdrobnienie mojego imienia!
-Serio? To super! Może chcecie wejść do środka?- zaproponował James mi, KFS oraz Katelyn.
-Niestety, ja muszę jechać do Losa- powiedział Kendall.
-...Ale Alison może z tobą zostać ;) - dopowiedziała z uśmiechem Tarver. -Co ty na to?
-Byłoby mi bardzo miło.
Nie wiem czy to z powodu zmieszania czy przez hipnotyzujące oczy bruneta, ale zgodziłam się. Chociaż przez cały czas myślałam co się ze mną stanie, gdy dzień dobiegnie końca. Dręczona tą myślą, zapytałam się Kendalla:
-A co się ze mną stanie wieczorem?
-A co się ma stać?
-Gdzie ja będę spała? Znacie tu jakiś dobry hotel? Zapłacę sobie za wszystko.
-Nie ma mowy o żadnym hotelu! Podczas gdy ty przespałaś godzinę w pociągu, zadzwoniłem do Carlosa. Bedziesz razem ze mną jego gościem.
-Żartujesz?!?!?! Przecież mnie nie znałeś wtedy za dobrze! Skąd wiesz czy nie jestem seryjnym mordercą?
-Seryjny morderca nie ucieka z domu z Brooklynu do LA.
-Uciekłaś z domu?- wtrącił James
-Tak, ale to długa historia. Niech Ali ci ją opowie. Ja lecę do Carlexy, będę po nią o dziesiątej. Narka!-odpowiedział szybko Kendizzle i poszedł szybkim krokiem z Katelyn.
Zostałam sama z Jamesem. Za jego namową opowiedziałam mu całą moją historię. Gdy skończyłam, James mnie przytulił.
-Teraz będziesz pod moją opieką. Już nikt cię nie skrzywdzi.
Byłam wzruszona jego słowami. Odwzajemniłam przytulenie i popłakałam się.
-Czemu płaczesz?
-Bo po raz pierwszy w życiu czuję się całkowicie bezpieczna...
Chłopak uśmiechnął się i zapytał:
-Zagrać ci coś na pianinie?
-No jasne! Uwielbiam jak ktoś gra na pianinie!
Moja przyjaciółka z dzieciństwa zawsze grała mi różne piosenki na tym instrumencie, gdy byłam smutna i to mnie zawsze pocieszało.
-To chodź ze mną na piętro.
Weszliśmy po drewnianych, krętych schodach na górę i na pierwszym planie zobaczyłam w kącie pianino i dwa krzesła obok niego. "James jest też strasznym podrywaczem, niestety"- zabrzęczały mi w uszach słowa Schmidta. "Najczęściej podrywa sposobem 'na pianino'". Czy James Maslow chce mnie poderwać? MNIE?!?!
Usiedliśmy przy instrumencie i piwnooki zaczął grać nieznaną mi piosenkę. To było przepiękne! Czułam że mogłabym się w nim zakochać. Ale gdy kolejny raz przypomniałam sobie słowa blondyna, czar prysł. Natychmiast naszła mnie myśl, że byłam tylko kolejną dziewczyną podrywaną i nic nieznaczącą dla niego.
-To było bardzo ładne- rzekłam oschle do mojego towarzysza.
-Co ci się tak nagle zmienił humor?
-Jestem zmienna. I zmęczona. Może obejrzymy coś w tv?
-Z chęcią.
James włączył "Walentynki". Cały czas komentowaliśmy film i gadaliśmy ze sobą. Dzięki temu dowiedziałam się wiele o panie Maslow.
Chłopak wychował się w NYC razem z rodzicami, bratem i siostrą. Chodził do kilku szkół teatralnych. Zrezygnował z nauki, gdy dowiedział się, że dostał rolę w pewnym przedstawieniu na Broadwayu. Później jego kariera nabrała tempa. Wiele teatrów z całej Ameryki dosłownie biły się o niego, ale on wybrał ten w LA. Wraz z rodziną przeprowadził się tutaj w wieku 18 lat.
"Czyli że już od trzech lat mieszka w tym pałacu..."- pomyślałam.
Dwa lata później jego rodzice zamieszkali z jego siostrą i jej mężem. On został sam. Ale nie na długo.
-W ciągu tych kilku lat od kiedy zostałem sam, miałem 13 dziewczyn.- dopowiedział.
-To strasznie dużo!
-Wiem, ale szukam cały czas tej jedynej. Mam nadzieję, że w końcu znajdę moją drugą połówkę...
Popatrzył na mnie tymi pięknymi piwnymi oczami, jakby chciał mi coś powiedzieć. Czy on...?!!!
Szybko odwróciłam wzrok i znów zaczęłam oglądać film. Jeśli James chce, żebym była jego dziewczyną, to z chęcią to uczynię, ale nie teraz! Przeciez znamy sie dopiero od niecałych dwóch godzin! Około dziesiątej, tak jak obiecał, przyjechał po mnie Kendizzle. Wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się z Maslowem i pobiegłam do samochodu.
-Hej, jak spędziłaś czas z Jamesem?- zapytał od razu jak wsiadłam.
-Miło. A co?
-Może coś więcej? Wiesz, według mnie pasujecie do siebie i...
-Dzięki, ale nie szukam jak narazie chłopaka. Koniec tematu.
-Coś ty taka opryskliwa?
-Cały dzień głowa mnie boli, nie wiem co ze mną będzie i boję sie że rodzice mnie odnajdą!
-O nic sie nie martw! Przeciez ustaliliśmy ze bedziesz gościem Carlexy, tak?
-No tak, ale co dalej?
-Znajdziemy ci mieszkanie. A jeśli chodzi o rodziców, to przecież za niedługo bedziesz miała 18 lat i wtedy bedziesz mogła robic co ci sie tylko podoba. A do tego czasu możesz przedstawiać sie pod innym imieniem i nazwiskiem.
-Wszystko już mi zaplanowałeś, prawda Kendall?
-To źle?
-Nie, fantastycznie! Dziękuje ci! Ale dlaczego mi tak pomagasz?
-Ehh... Bo kilka lat temu sam uciekłem z domu.
-TYYY?!?! Czemu?
-Zbyt długa historia zeby opowiadać. Ale niestety policja mnie znalazła i oddała do rodziców. Teraz gdy widzę, że ktoś ucieka z domu a nie wie co ze sobą zrobić zawsze mu pomagam.
-Ile osobom juz tak pomogłeś?
-W taki sposób jak tobie? Żadnej. Ale tak ogólnie to czterem osobom.
-Jesteś aniołem na ziemi! Nic dziwnego ze Katelyn cię kocha!
-Nie przesadzaj, nie jestem aniołem. Heh, ja kocham Katelyn, ona kocha mnie.
To jest prawdziwa miłość! Oni są idealni dla siebie!
Zatrzymaliśmy sie przed skromnym domem na wzgórzu. Był to żółty, mały domek z dwoma piętrami i balkonem. Koło niego rosły ogromne drzewa czereśni i jabłoni oraz krzewy magnolii. Między drzewami wiła się rzeczka.
-Oto dom Carlexy. Ładny c'nie?
-Jest cudowny!
Wyszliśmy po drewnianych schodach na werandę. Od razu przywitał nas duży owczarek niemiecki.
-Hej Sidney!- Kendall pogłaskał pieska i przeszedł razem z nim w głąb domu. Pobiegłam za nim.
Tak, wiem, że to opowiadanie wygląda jakby było napisane przez zjebaną gimbusiarę, która nie wie jakie jest życie. (Bo w sumie pisałam to dwa lata temu), ale obiecuję że następne rozdziały będą ciekawsze. Mam nadzieje, że chociaż niektórym spodoba się "Runaway"
~Izzy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top