Rozdział 15.
Keller
W skali od jednego do dziesięciu, moja ekscytacja plasowała się mniej więcej pomiędzy dziesięć, a dziesięć i pół. Moja żona, która uparcie twierdziła, że nigdy się ze mną nie zakumpluje, właśnie siedziała przy swojej toaletce i robiła makijaż na naszą randkę. Co było w tym ekscytującego? Otóż była w samych majtkach i jadła burgera z frytkami, którego kupiliśmy w drodze do jej mieszkania. Nic nie mówiła, ja też siedziałem cicho. Ale atmosfera pomiędzy nami była czysta, żadnego niepotrzebnego napięcia, złości, czy czegokolwiek negatywnego. Tylko my, jedzący fast foody w jej sypialni. Kurwa, to było zajebiste. Autentycznie zajebiste.
— Chcesz frytki? — zapytała, malując na powiece czerwoną kreskę. — Ja nie dam rady.
— Czyli to już ten etap związku, gdzie za ciebie dojadam? — zakpiłem, choć wcale nie złośliwie. — Rzuć mi je — dodałem, zapychając usta ostatnim gryzem hamburgera.
Veira przewróciła oczami, ale nie odgryzła się w żaden sposób. Rzuciła mi frytki, które zręcznie złapałem. Nie było ich wiele, więc uwinąłem się z nimi w mgnieniu oka. Byłem najedzony, zadowolony i podekscytowany. Mieszanka iście zajebista.
— Byłam u Caela — powiedziała niespodziewanie Veira. — Dałam mu informacje na temat tej nowej terapeutki Cadenzy a on dał mi mapę z wskazaniem lokali należących do Stevena.
— Burdeli? — zapytałem. Na samą myśl o tym kutasie robiłem się niespokojny.
— Tak, jest ich dwadzieścia osiem, a ja nie mogę się pogodzić z tym, że to Cael je odnalazł a nie my — rzuciła ze złością. Odłożyła to coś czym robiła na powiece kreskę i spojrzała mi prosto w oczy. — Jak on to, kurwa, robi, co?
Wzruszyłem ramionami. Cael był... Cóż, no był dobry. Skupił się na karaniu tych, którzy zdecydowanie na to zasługiwali. Każdy, kto dotkną kobiety bez jej woli, kto skrzywdził dziecko... Kurwa, we mnie to również budziło potwora. Byłem jaki byłem, miałem swoje odchyły i lubowałem się w naprawdę pojebanych rzeczach. Ale żeby dotknąć dziecka? Zmusić kobietę do seksu? Nie, kurwa. To było godne kary. A raczej mordu i Cael miał moje stuprocentowe poparcie w zabijaniu gwałcicieli i pedofilów. Na stos z tymi kurwami.
— Myślę, że to przez jego ojca i siostrę — gdybałem. — Jego stary to zwyrol, więc może widział, jak robi krzywdę jego matce i przez to tak się zajawił na mordownie tych pojebańców? Do tego Cadenza i ten stary fiut, którego miała poślubić. Gwałcił ją przez dwa lata trwania ich narzeczeństwa.
— Zabiła go, prawda?
— Kurwa, no! — podniosłem się z miejsca. — Poleciałem wtedy z Zeną i Rin do Włoch, w teorii na ślub Cadenzy a w praktyce miałem zabić tego skurwiela. Gdyby Cael go zabił, jego stary szybko by się go pozbył i skazał Cadenzę na jeszcze gorszy los. A ja... Ja mogłem sobie zrobić co chciałem i nigdy by mnie nie znaleźli. Cadenza podziurawiła go nożem, tuż po weselu a potem chciała się zastrzelić, ale Cael zdążył ją odepchnąć. Od tamtego wydarzenia jego ojciec chciał ich oboje powiesić. — Położyłem się z powrotem na materacu. — Cael zabił ojca a potem zwiali do Miami, bo mieli z Zeną sojusz. Cael zapewnia im bezpieczeństwo, Zena go kryje. Mamy przez to na pieńku z Włochami, ale cóż zrobić. Czasem tak bywa.
— No cóż — mruknęła Veira. — Dobrze, że jest po stronie Zeny. Jest dobry w tym co robi. Nie doceniłam go na początku.
— A co dowiedziałaś się o tej jego lasce?
Uniosłem głowę, by spojrzeć na moją żonę. Malowała rzęsy. Gdy skończyła prawe oko, spojrzała na mnie z kpiącym uśmiechem. Miała ładny kpiący uśmiech.
— Pani Maleia Atwood jest prokuratorem — oznajmiła. — Mówią na nią Czarna Wdowa. Ale na sali sądowej posługuje się innym nazwiskiem i ma perukę. Czaisz to? Ona wsadza ludzi do pudła i zawsze wygrywa wyroki dla gwałcicieli i pedofilów. Gdy ona stoi na sali sądowej nie ma żadnej litości dla tych skurwieli.
— To się dobrali — parsknąłem śmiechem. — Cael i Maleia. Ale będzie jazda, jak Nightingale się wokół niej zakręci. — Poczułem się jak swatka i na samą myśl o zakochanym Caelu zachciało mi się śmiać. Zakochany Cael. To nawet brzmiało śmiesznie. — Muszę brać czynny udział w tej sprawie. To będzie dojebane.
— Zdecydowanie trzeba będzie się przyjrzeć tej relacji.
— Projekt zakochany Cael, wchodzisz w to?
Podniosłem się do siadu, patrząc na nią z ekscytacją. Gdy jej przyciemnione oczy wylądowały na mojej twarzy, wyglądała jakby chciała się roześmiać. Cóż, wiem, że byłem mistrzem komedii, ale tym razem byłem poważny.
— Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Wyobrażasz sobie Caela w związku?
— A wyobrażałaś sobie zakochanego Zenę?
Zacisnęła wargi.
— Racja, to kolejna abstrakcja. Ale na jego obronę powiem, że sama mogłabym się zakochać w Verinie.
— Ja chyba nie — przyznałem. — Zakochują się tylko miękkie pizdy — dodałem z uśmiechem.
— Ależ jesteś miękką pizdą wiec w czym problem?
Na ustach mojej żony uformował się złośliwy uśmiech. Kurwa, czy ona zawsze z uśmiechem wyglądała tak obłędnie?
— Z rozkoszą pokażę ci jaka ze mnie miękka pizda, gdy wejdziemy do loży w Hollywood.
Podniosłem się z łóżka i powolnym krokiem, pełnym gracji i seksapilu, podszedłem do mojej małżonki. Nim zdążyła zareagować chwyciłem jej brodę i odchyliłem jej głowę, by spojrzała na mnie z dołu. Zmrużyła złowrogo oczy.
— Ty, ja, alkohol i dziwki — szepnąłem. Pochyliłem się do jej twarzy, patrząc jej prosto w te dwukolorowe, pojebane oczy. — Randka z Kellerem więc będą świece.
Veira prychnęła, po czym odepchnęła mnie od siebie z zaciśniętymi ustami. Zgrywała cwaniarę, ale ja wiedziałem, że nikt nie mógłby się oprzeć randce z Kellerem. Byłem spełnieniem jej fantazji.
***
Rzadko odwiedzałem Hollywood, bo było moim zdaniem przereklamowane. Ta cała fancy otoczka, gwiazdeczki i inne gówno nie były dla mnie. Jednak dzisiaj... dzisiaj była specjalna wycieczka. Dzisiaj zabierałem moją żonę na randkę. W burdelu. Czy ja nie byłem przypadkiem mistrzem oryginalności? Oczywiście, że byłem.
Ubrany w czarną koszulę, czarne jeansy z dziurami na kolanach i wysokie glany z ćwiekami, czułem się jak młody bóg. Każdy, kto otrze się o moje buty, rozwali sobie skórę, bo zamieniłem ćwieki na gwoździe. Wystylizowałem włosy na artystyczny rozpierdol za pomocą dłoni, która była najlepszym narzędziem pracy. W wielu dziedzinach. W czasie, w którym moja żona się szykowała, zdążyłem też pomalować swoje paznokcie na czarno. Prezentowały się zajebiście, bo zdążyłem je nawet obciąć.
Moja żona natomiast założyła czerwoną sukienkę, która opinała jej seksowne ciało w sposób mocno działający na wyobraźnię. Przyglądałem się jej, gdy staliśmy w krótkiej kolejce przed wejściem do lokalu. Kiecka była krótka, ledwo zakrywała jej pośladki i ledwo trzymała cycki. Miała dekolt w kształcie serca, którego koniec był poniżej jej cycków. Do tego miała na sobie te rajstopy z siatki, które bardzo kojarzyły mi się z prostytutkami. No i na zwieńczenie tego wyglądu założyła glany na wysokim podbiciu, na których widziałem trochę zaschniętej krwi. Buty miała tak wysokie, że sięgała mi czoła. Podobało mi się to. Zadziwiająco bardzo.
Gdy przyszła nasza kolej na wejście, wysoki łysy typ przybił nam pieczątki na rękach a kolejny, niższy i z włosami założył nam fluorescencyjne opaski w ramach wejścia VIP. Podekscytowany pociągnąłem Veirę do środka i prosto do baru, gdzie siedziała masa ludzi w różnym stanie upojenia. Wcisnąłem się pomiędzy dwójkę frajerów w garniturach i zrobiłem miejsce dla mojej towarzyszki, tuż przy moim boku. Spojrzała na mnie jak na idiotę, ale nie skomentowała. Nachyliłem się do jej twarzy i na moment, dosłownie jebany ułamek sekundy, zapatrzyłem się w jej oczy. Czułem, jak dziwny, nieznany prąd przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa. Jak przetacza się przeze mnie mieszanka podekscytowania, adrenaliny i czegoś jeszcze. Czegoś przerażającego. Ona wydawała się czuć coś podobnego, bo na moment odnalazłem w jej oczach dezorientację. Nachyliłem się bardziej, w dziwnej potrzebie na pocałunek, ale powstrzymałem się. Dałaby mi w mordę na wstępie i cała zabawa poszłaby z dymem.
— Czego się napijesz, modliszko? — zapytałam, dotykając wargami płatka jej ucha.
— Wódki z sokiem malinowym. Najlepiej zabierz dwie butelki wódki i sok, sami sobie poradzimy. — Odchyliła się, żeby na mnie spojrzeć. — Nie zapomnij o lodzie.
W odpowiedzi posłałem jej uśmiech.
A ona go odwzajemniła.
Kurwa, jej uśmiech był jak afrodyzjak. Podobał mi się bardziej niż powinien. Ona mi się podobała.
Odwróciłem od niej wzrok, bo to, co się ze mną działo było dziwne i niepokojące i podniosłem rękę na kelnerkę w skąpej spódniczce. Olała frajera po mojej lewej i od razu podeszła.
— Co mogę dla ciebie zrobić?
— Przynieś mi dwie butelki wódki, lód i sok malinowy do loży na samej górze.
— Oczywiście.
Zatrzepotała rzęsami, odwróciła się i pognała po moje zamówienie. A ja odbiłem się od blatu i odwróciłem się w poszukiwaniu mojej modliszki. Stała przy filarze, tuż obok schodów prowadzących na górę. Miała pewną siebie minę, która wyrażała znudzenie. Jej długie włosy były upięte w koński ogon, przez co jej szyja wyglądała na o wiele dłuższą. Miałem ochotę ugryźć ją pomiędzy skrzydłami nietoperza, które miała na szyi. Miałem ochotę pogryźć ją wszędzie.
Ruszyłem w jej kierunku i zrobiłem może dwa lub trzy kroki, gdy podszedł do niej jakiś wypłosz w za ciasnych spodniach i białej koszuli włożonej w nie. Włosy ulizane do tyłu, gładko ogolony. Jakaś typowa mała pizda. Oparł rękę na filarze, przez co znalazł się o wiele za blisko mojej kobiety.
Zaraz, co?
Veira westchnęła, co wiedziałem przez ruch jej ramion i spojrzała mu w twarz. Nachylił się ku niej i wyciągnął brudną łapę, by dotknąć jej policzka. Był blisko, o wiele za blisko. Veira zwinnym ruchem złapała go za rękę i wykręciła mu ją, zmieniając ich pozycje. Zrobiła to tak szybko i umiejętnie, że typ chyba nie zajarzył, że właśnie przycisnęła jego mordę do chropowatego filara. Powiedziała mu coś na ucho, po czym zrobiła krok w tył i jej oczy spoczęły na mnie. A typ spierdolił jakby go poparzyła. Podszedłem do niej z uniesioną brwią, bo nie do końca wiedziałem, jak skomentować ostatnią minutę mojego życia.
— Co ty mu zrobiłaś?
— Obiecałam grzeszny seks, po którym wyrwę mu serce — powiedziała, uśmiechają się sztucznie. — No i może wbiłam mu paznokcie w pachwinę.
Parsknąłem śmiechem, bo była jedyna w swoim rodzaju. Objąłem ją ramieniem i nie czując jej protestów pokierowałem nas na schody. Musieliśmy wyjść dwa piętra w górę, ale było warto. Wynająłem na nazwisko Zeny największą lożę, w której były dwie rury, małe jacuzzi, czerwone skórzane kanapy i czerwone światło. Na stoliku pod szklanym kloszem przygotowali dla nas powitalne shoty z Bloody Mary.
— No, no — mruknęła Veira, opierając głowę na moim barku. — Postarałeś się.
— Pierwszy raz zabieram laskę na randkę, musiałem się wysilić, nie?
Parsknęła prześmiewczo, spoglądają na mnie kątem oka. Wyglądała na zrelaksowaną i w jakiś dziwny sposób zadowoloną. Albo mi się wydawało. A może nie?
— Wyrwiesz mi serce, jeśli cię teraz pocałuję? — wypaliłem, zbliżając się ostrożnie do jej twarzy.
— Zdecydowanie — prychnęła. Odepchnęła mnie od siebie tak niespodziewanie i mocno, że zatoczyłem się i upadłem na kanapę.
Kurwa, no jak jej nie pragnąć?
Veira minęła mnie i podeszła do szklanego stolika, podniosła paterę i podniosła szoty. Wycofała się na sofę tuż obok mnie, usiadła i podała mi alkohol z kamienną miną. Potem stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy, rozkoszując się ostrym smakiem na języku.
— Niezły, co? — rzuciłem, odkładając kieliszek.
Moja żona zamiast odpowiedzieć, przysunęła się do mnie, ułożyła lewą rękę na moim udzie i nachyliła się, by spojrzeć mi w oczy. Jej piękna twarz znajdowała się kilka milimetrów od mojej. Czułem jej gorący oddech na ustach. I robiłem się niecierpliwie spragniony. Mój kutas również.
— Jak skończy się ten wieczór? — wyszeptała, patrząc na mnie z naciskiem. — Będziesz mój?
Przełknąłem ślinę, czując jak całe moje pierdolone ciało mrowi.
— Jestem.
Uśmiechnęła się. Veira się uśmiechnęła. Tak szczerze.
Ja pierdole nie doceniałem mocy burdeli.
— Grzeczny chłopiec — mruknęła.
A potem przywarła do moich ust. Całowała mnie mocno, bezlitośnie i z ujmującym pragnieniem. Mój kutas rozpychał się w spodniach, całe ciało miałem spięte. Prowokowała mnie, nakręcała i sprawiała, że chciałem jej więcej. Chciałem jej całej. Była taka inna, taka zepsuta i jednocześnie idealna. Niezniszczalna i równolegle tak cholernie krucha.
— Pragnę cię — przyznałem bez cienia wstydu. — Tak potwornie cię pragnę, modliszko.
Objąłem ją w pasie i jednym, wyważonym ruchem pociągnąłem ją na siebie. Usiadła okrakiem na moich udach i pogłębiła pocałunek, wplatając palce w moje zmierzwione włosy. Nie mogłem się jej oprzeć. Nie mogłem się nasycić. Każda cząstka mnie krzyczała pragnieniem tej wariatki. Była jak najlepsze dragi. Najdroższy, najczystszy towar, który przepływa przez żyły zamieniając krew w tęczę. Miałem ochotę jęczeć z jebanej przyjemności.
Nasz moment załamania przerwały chichoty. Odsunęliśmy się od siebie z przyspieszonymi oddechami. Moje źrenice na pewno były rozszerzone, ciało mnie mrowiło, a kutas pulsował w spodniach, domagając się uwagi. Byłem podniecony jak skurwysyn. I nie mogłem się już doczekać, aż zerżnę moją żonę, bo mnie o to poprosi. Na samą myśl... miałem dreszcze.
Dwie laski w skórzanych majtkach przeszły tuż obok nas. Jedna trzymała w rękach wódkę, druga sok i wiaderko z lodem, w którym były również wysokie szklanki. Odłożyły to na stolik i skierowały się na podwyższenie, na którym była rura.
— No cóż, koniec zabawy — mruknęła Veira. Zeszła z moich kolan, specjalnie zahaczając kolanem o mojego fiuta. — Wybacz — rzuciła z chamskim uśmiechem, gdy gwałtownie się wyprostowałem. Moje biedne, cenne klejnoty zapłonęły żywym ogniem.
— Złośliwa franca — wycedziłem, masując obolałą część ciała.
— Słaby frajer — odgryzła się.
Poklepała mnie po udzie i zajęła się przygotowaniem naszych drinków. Ja w tym czasie skupiłem uwagę na dziewczynach, które zaczęły swój pokaz. Na początek jedynie kręciły się wokół rury, uśmiechając się do siebie lubieżnie. Obie były dość wysokie i miały duże, sztuczce cycki. Jedna była blondynką a druga miała ciemnobrązowe włosy zawiązane w warkocz. Ruszały się naprawdę nieźle.
Veira zrobiła nam po drinku, wręczyła mi jeden i oparła się na sofie tuż obok mnie. Zarzuciłem rękę za jej głową, a ona nie zareagowała, co wziąłem za dobry znak. Oboje wyciągnęliśmy przed siebie nogi, prosto na szklany stolik, a potem stuknęliśmy się drinkiem i zaczęliśmy pić. Wódkę z lodem zabarwioną syropem malinowym. Kurwa, dobre.
— Która lepsza? — zapytała w pewnym momencie moja żona.
Kobiety na środku przeszły z trybu chodzenia wokół rury na tryb całowania, dotykania i wicia się wokół metalowego drągala. Miałem wrażenie, że z każdym ich pocałunkiem, atmosfera gęstnieje.
— Blondynka ma lepszą dupę — stwierdziłem. — Ale obie są ładne.
— Prawda, obie mają potencjał.
— Jaki macie plan na klub z Veriną?
— Chcę podzielić burdel na część z facetami i część z kobietami, musimy znaleźć facetów, którzy będą chętnie pieprzyć napalone babki. Rin chce też mieć w tym coś legalnego, na przykład organizowanie wieczorów kawalerskich i panieńskich. — Veira przechyliła drinka do połowy. — Myślisz, że to przejdzie? Wydaje mi się, że ludzie lubią takie gówno. Można by było wynajmować klub raz czy tam dwa razy w tygodniu.
— Myślę, że to dobry pomysł — przyznałem. Ostrożnie poruszyłem ręką i jakbym miał do czynienia z tykającą bombą, położyłem ją na nagim ramieniu Veiry. Wzdrygnęła się, ale nie zaczęła się drzeć. — Mamy niezłą siłę rażenia, co? Broń, burdele, walki na śmierć i życie... Brakuje nam już tylko dragów do zdominowania tego miasta.
— Kropnij Geoffa i będziesz miał dragi.
— Zabicie tego śmiecia byłoby za proste. Wolałbym zacząć wytwarzać dragi a potem go wygryźć, to by było satysfakcjonujące.
— Więc bierz się do roboty — mruknęła pod nosem.
Veira westchnęła ze znużeniem, dopiła swojego drinka i zaskakując mnie, wstała ze swojego miejsca. Odwróciła się przodem w moim kierunku z pełnym wyzwania uśmiechem. Jej oczy lekko się szkliły. Jak bardzo niezniszczalna by nie była... wypicie niemal duszkiem szklanki wódki zabarwionej syropem było mocnym doświadczeniem. Widziałem, że alkohol zaczął przejmować nad nią kontrolę.
— Czas przejąć tę stypę, Hartley — wyszeptała.
A potem chwyciła materiał swojej sukienki i jednym zwinnym ruchem przeciągnęła ją przez ciało. Szczęka upadła mi na kolana, gdy prześlizgnąłem wzrokiem po jej niesamowitym ciele odzianym w bardzo skąpą, czerwoną bieliznę. Miała na sobie stringi z drobną siatką i dokładnie taki sam stanik. Widziałem jej napięte sutki z kolczykami w kształcie strzał. Było mi kurewsko gorąco. I ciasno. Cholernie ciasno.
Veira odwróciła się do mnie plecami, dając doskonały widok na jej seksowny tyłek, którym kołysała podczas powolnego marszu w kierunku naszych dziwek. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyszła na podwyższenie i bez ostrzeżenia chwyciła blondynę za szyję i pocałowała. Do tej drugiej przywarła plecami. Krew uderzyła do mojego kutasa z prędkością torpedy. Wyprostowałem się, odpinając kilka guzików koszuli, to było zbyt seksowne. Zdecydowanie zbyt, kurwa, seksowne.
Dziewczyny w końcu zaczęły prawdziwy pokaz, angażując całe ciała do zabawy z moją żoną. Gdy Veira całowała blondynę, szatynka dotykała jej po ciele i lizała jej szyję. Kiedy całowała się z szatynką, blondyna zaczęła się o nią ocierać, ssąc skórę na jej ramieniu. Miałem wrażenie, że zaraz eksplodują mi jaja. Drżały mi ręce, a wzrok przysłoniła mgła potwornie silnego pożądania. Jakby mnie miało zaraz rozjebać.
Byłem słaby. Za słaby. Dlatego nie mogąc tego dłużej znieść, rozpiąłem spodnie i wyjąłem sztywnego członka na powietrze. Żeby chociaż pooddychał tym naelektryzowanym powietrzem. Wystarczyło, że lekko go ścisnąłem, a strużka preejakulatu popłynęła po żołędzi. Ja pierdole, chyba nigdy nie byłem taki podniecony.
Prostytutki zaczęły chichotać. Zauważyły mojego kutasa i obie szeroko się uśmiechały, jakby zdobyły los na loterii. A moja żona... Ona po prostu stała z miną mówiącą „co za słaby frajer". Dla niej mogłem być najsłabszą wersją samego siebie.
— Dziewczyny pokażcie panu, jak wygląda seks napalonych kobiet — rzuciła.
Prostytutki znów zaczęły chichotać, ale tym razem bez zastanowienia doskoczyły do siebie, by połączyć swoje usta w chciwym pocałunku. Zanim Veira do mnie podeszła, te dwie były nagie. Całowały się zażarcie i jedna drugiej pchała ręce między nogi. Byłem zaskoczony ich zaangażowaniem, chyba się lubiły.
— Widzę, że wymiękłeś, co? — mruknęła Veira, podchodząc do mnie leniwym krokiem.
— Spróbuj wytrzymać, gdy patrzysz na swoją seksowną żonę otoczoną dwoma napalonymi laskami — prychnąłem. — Cios poniżej pasa, pani Hartley.
Veira przewróciła oczami i pochyliła się, jedną rękę układając na moim udzie. Byłem pewny, że mnie pocałuje, ale ona jedynie wyciągnęła z mojej dłoni szklankę z większą połową drinka. A potem go wyzerowała. Duszkiem, bez skrzywienia.
— Strasznie powoli pijesz. To chyba przez tego sztywnego kutasa, co? — zakpiła.
Chciałem się odgryźć. Powiedzieć coś głupiego. Albo zabawnego. Naprawdę chciałem jakoś podtrzymać konwersację. Ale ona rozszerzyła moje nogi i uklękła pomiędzy nimi z uśmiechem godnym Oscarowego psychopaty. Moje serce przyspieszyło, waląc o żebra z mocą mogącą, kurwa, przebić się na zewnątrz. Mój oddech był płytki.
— Wiesz, strasznie mnie irytujesz — powiedziała, lekko pijanym tonem. Jej dłonie masowały moje uda, niespiesznie zbliżając się do stojącego na baczność penisa. — Byłam pewna, że uduszę cię zanim znajdziemy Stevena. Ale teraz wiem, że nie potrafiłabym tego zrobić — dodała szeptem. Jej prawa dłoń musnęła moje jądra. Oczy odjechały mi w głąb czaszki. — Nie chciałabym. Bo w jakiś niewytłumaczalny sposób zaczęłam cię tolerować. Traktować jak swojego. To mnie wkurwia. Ale też trochę satysfakcjonuje.
Moja żona owinęła drobne palce wokół trzonu mojego fiuta i ścisnęła go, prowokując mój głośny, bezwstydny jęk. Byłem w nią tak zapatrzony, że przestały docierać do mnie inne bodźce z pomieszczenia. Na przykład ocierające się o siebie kobiety. Ich jęki zlewały się z szumem pożądania w mojej głowie.
— Jestem twój modliszko — wyszeptałem.
— To dobrze — mruknęła. — Bardzo dobrze.
Na ustach Veiry uformował się swobodny, pijany uśmiech, od którego zrobiło mi się ciemnej przed oczami. Jej uśmiechy były na wagę złota. Unikatowe. Niesamowite.
— Patrz na mnie — dodała.
A potem wystawiła swój przebity kolczykami język i dotknęła nim mojego fiuta. Oblizała całą długość. Okrążyła główkę. Szturchnęła końcówką języka wędzidełko. A potem wzięła go do ust i zassała, fundując mi przed oczami wybuch jebanej supernowej. Nie wiem, co się działo z moim mózgiem, gdy moja żona, Veira Ventura-Hartley robiła mi loda... Ale coś bardzo niedobrego. Bo gdy poczułem jak główka mojego fiuta ociera się o jej gardło, odleciałem. Czułem, jak potężny orgazm opanowuje moje ciało, jak blisko jestem. Ale nie skończyłem. Bo moja żona mi nie pozwoliła.
— Nie sądziłam, że kiedykolwiek wezmę czyjegoś kutasa do ust z własnej woli, ale proszę bardzo, stało się. Teraz pobawimy się razem, żeby dziewczyny nie czuły się nieswojo.
Otrzeźwiałem, patrząc na nią z niedowierzaniem. Wstała na równe nogi i zrobiła krok w moim kierunku. Patrzyła na mnie z góry z pożądaniem. Pragnieniem.
— Rozbierz mnie, Keller.
— Dla ciebie wszystko, modliszko — jęknąłem z ekscytacją.
Wyprostowałem się i lewą ręką objąłem jej talię, a prawą szarpnąłem za majtki, które rozerwałem. Ups. Moje wargi chciwie przywarły do jej rozgrzanej skóry, całując, ile tylko byłem w stanie. Dotykałem jej bioder, żeber, pośladków i ud. Dotykałem jej całej. Mojej żony. A gdy z jej ust wyrwało się krótkie, seksowne jęknięcie oznaczające zniecierpliwienie, puściłem ją, zsunąłem z siebie spodnie i uniosłem wzrok, by zderzyć się z jej rozpalonymi oczami.
— Weź mnie — powiedziałem z uśmiechem. — Cały jestem twój.
Veira parsknęła śmiechem, okraczyła moje uda i chwyciła sztywnego członka w pięść. A potem na nim usiadła, oboje nas przenosząc w jakieś odległe, wyimaginowane miejsce, po którym hasają jednorożce.
Ujeżdżała mnie, całowała moje usta, ciągnęła mnie za włosy i w kółko powtarzała, że mnie zrujnuje. A ja brałem to z nieopisaną przyjemnością.
Bo jeśli ktoś miałby mnie zniszczyć, to tylko moja modliszka.
_____________
Twitter: #BloodyValentinepl
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top