Różowe wino


UWAGA!!! Opowiadanie zawiera wzmianki o użyciu substancji psychoaktywnych oraz modele małżeństwa, które mnóstwo osób może uznać za niekonwencjonalne i/lub kontrowersyjne.




– Ahmed, czy mógłbyś nie zostawiać otwartych butelek z winem po mieszkaniu, gdy ja nie mogę go pić? – zapytała Elissa pełnym irytacji głosem.

Mąż oderwał się na moment od pakowania sobie lunchu.

– Przecież nawet nie lubisz różowego wina – powiedział, skonsternowany. – I przez ostatnie tygodnie jakoś ci nie przeszkadzało...

– Teraz mi przeszkadza – ucięła.

– Dobra, dobra, już to biorę – mruknął, zabierając butelkę ze stołu i chowając ją do szafki.

Kobieta skrzyżowała ramiona i odwróciła się w stronę okna, nerwowo okręcając na palcu kosmyk jasnorudych włosów. Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy. Oczywiście, nie mogła pić wina z powodu ciąży, ale rzeczywiście, nie lubiła większości rodzajów różowego i nie przeszkadzało jej szczególnie, że pił je przez ostatni miesiąc, gdy ona nie powinna. Po prostu nie mogła patrzeć na TĘ butelkę, bo dawno temu to, z tej konkretne firmy, bardzo jej posmakowało.

To wyjątkowe różowe wino, które Jason przyniósł jej na ich drugą rocznicę, mówiąc z pewnym siebie uśmiechem: „Jestem pewien, że przypadnie ci do gustu". Miał rację.

Wtedy sądziła, że odtąd będą je zawsze pili w ich święto. Wyjątkowy napój dla uczczenia wyjątkowej miłości. Mieli tylko osiemnaście lat, gdy się pobrali, ale Elissa wierzyła, że spędzą razem resztę życia. Nie obchodziło jej zdanie otoczenia, rodziców czy siostry. Wtedy sądziła, iż wspólnie się zestarzeją.

Teraz patrząc na wino, które kupił jej osiem lat temu, pamiętała tylko chwilę, w której przekreśliła wszystkie te plany. Chwilę, w której podpisała akt unieważnienia ich małżeństwa. 

To, co miała z Ahmedem miało być przygodą na jedną noc. No, może parę nocy. Ale spotykali się coraz częściej, zbliżali się do siebie, wreszcie przestała zupełnie wracać do swojego mieszkania. Sprzedała je, potem pojechali razem do Peru. I tam pewnego wieczoru wypili za dużo herbatki z koką (a przynajmniej powiedziano im, że to koka), potem ten miejscowy szaman udzielił im ślubu. (Czy określenie „szaman" pasuje do gościa, który ubiera się jak amerykański diżej, mieszka w willi i jeszcze ma na czym wydrukować certyfikat ślubu?) Po tym zdarzeniu Elissa i Ahmed postanowili wtedy nigdy więcej nie pić herbatek z niewiadomego źródła. Zwłaszcza tych z koką. Ale zostali ze sobą.

Pomijając ślubną przysięgę, Ahmed nigdy nie powiedział jej, że ją kocha, ani ona nie powiedziała tego jemu. Czuła się jednak szczęśliwa ze swojego życia – i szczęśliwa z nim. Licząc czas przed ślubem, spędzili razem siedem lat i Elissa uważała ten okres za intensywny, pełen pasji i satysfakcjonujący.

Nie umiała jednak rozmawiać z Ahmedem o uczuciach. To im nigdy nie wychodziło. Seks, suto zakrapiane przyjęcia, dzikie przejażdżki na motocyklach – to tak! Rozmowy o uczuciach – w żadnym wypadku. A już na pewno nie o Jasonie. Zresztą Elissa nie chciała rozmawiać o Jasonie. Ten temat był dla niej zbyt bolesny.


Koniec końców została jednak zmuszona do rozmowy jeszcze tego samego dnia. Godzinę potem, kiedy Ahmed wyszedł na spotkanie służbowe, a Elissa relaksowała się przy białej herbacie i maślanym rogaliku, rozległ się dzwonek do drzwi. Z głośnym westchnieniem poszła do drzwi i wpuściła do środka młodą czarnowłosą kobietę.

– O, tak się cieszę, że cię zastałam! – zaszczebiotała przybyła. – Dawno się nie widziałyśmy... Pomyślałam, że skoro jestem w okolicy to wpadnę... i podrzucę pewną rzecz.

– Kori – powitała ją chłodno Elissa. – Mam nadzieję, że tą „rzeczą" są pieniądze, które jesteś winna Ahmedowi.

Dziewczyna się speszyła.

– Ja... tego... pracuję nad tym – zapewniła i podniosła do góry paczuszkę. – Chciałam, żebyś mu przekazała... Taki lekko spóźniony prezent na urodziny. Przepraszam, że nie dotarłam na przyjęcie. No, ale... znak, że pamiętam o pożyczce!

Elissa wyjęła ze środka paczki bury sweter z wyszytą na przodzie zieloną liczbą „30", wyglądający, jakby został kupiony na straganie z tanimi rzeczami. Bardzo tanimi.

– Jestem pewna, że doceni ten gest – powiedziała kwaśno.

Kori uśmiechnęła się przepraszająco.

– Mój biznes wkrótce się rozkręci...

– Trzy poprzednie też miały – zauważyła Elissa.

Nie miała jednak ochoty na kłótnie o finanse, więc tylko machnęła ręką.

– Zrobić ci herbaty?

– Poproszę.

Elissa podeszła do aneksu kuchennego, a Kori przyglądała jej się uważnie.

– Wydajesz się blada – oceniła.

– To przez mdłości. Jestem w ciąży – odparła Elissa, choć poprawniej byłoby powiedzieć „odburknęła"

Kori zamrugała i wyprostowała.

– To... gratulacje? – Zawahała się. – Zawsze o tym marzyłaś...

Twarz Elissy złagodniała.

– Owszem – przyznała miękko.

– Więc dlaczego wyglądasz, jakby ktoś ci umarł?

Elissa poczuła gulę w gardle. Przez chwilę stała nieruchomo. A potem obróciła się gwałtownie w stronę przyjaciółki.

– Może dlatego, że COŚ umarło, Kori? Umarło marzenie, które miałam z twoim bratem! – wykrzyczała.

Bezsilnie rzuciła łyżką o blat. Kori wzdrygnęła się.

– Umarła ta wizja przyszłości, w której mieliśmy mieć wspólne dziecko. Dziecko, którego zawsze tak pragnęliśmy... – wyszeptała Elissa i nagle roześmiała się histerycznie. – Wiesz, że dzień... dzień przed tym, kiedy TO się stało.... zaczęliśmy nawet wybierać imię? I wiem, co powiesz: że lata minęły, że już dawno wiedziałam, iż ta wizja nigdy się nie spełni. Tak, to prawda. Unieważniłam małżeństwo, wzięłam ślub z Ahmedem, wiedziałam, że chcę mieć dzieci... Ale... jakaś część mnie łudziła się, że to może wszystko jest snem, a kiedy się obudzę... ja i Jason znów będziemy razem. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży... To wszystko nagle stało się REALNE. Już nie mogę się dłużej łudzić...!

Kori podeszła i dotknęła lekko jej ramienia.

– Myślę, że wielu ludzi ma podobne myśli – powiedziała ostrożnie. – Sama wiele razy widziałam siebie i kolejnego chłopaka, jak zakładamy razem rodzinę, a potem kolejny związek nie wypalał i ta perspektywa znikała... Gdy ludzie się rozstają...

– Tylko, że ja i Jason się nie rozstaliśmy! – krzyknęła histerycznie Elissa. – Wylądował w stanie wegetatywnym po tym, jak w nasz samochód rąbnął jeleń! Jak możesz to w ogóle porównywać?!

Czarnowłosa podniosła ręce do góry w geście poddania.

– Elisso, przepraszam.... Wiem, że to coś innego, ale... PÓBUJĘ się jakoś utożsamić z tym, co czujesz. Pamiętaj, że był twoim mężem, ale JEST też moim bratem. Ja TEŻ go straciłam.

Elissa oddychała ciężko, w jej oczach błyszczały łzy.

– Ale ty go nie zawiodłaś – powiedziała w końcu bólem w głosie. – A ja... ja postanowiłam, że będę żyć. Żyć, gdy on nie wie, co się dzieje wokół niego... gdy nie może spełnić żadnego ze swoich marzeń. Gdy go odwiedzam... Ledwie jestem w stanie spojrzeć na niego ze świadomością, że moje marzenia się spełniają, podczas gdy on nie jest w stanie wcielić w życie własnych. A te, które wiązał ze mną zupełnie przepadły...

Kori westchnęła.

– Nie zawiodłaś go. On chciałby, żebyś była szczęśliwa. Jeśli się obudzi...

– Kiedy się obudzi – poprawiła ostro Elissa.

– Tak, rzeczywiście... KIEDY się obudzi, na pewno powie ci, że cieszy się twoim szczęściem.

– Być może... ale wiem, że na dnie jego oczu zobaczę ból – powiedziała cicho Elissa.

– Ludzie są stworzeni, by odczuwać ból – stwierdziła Kori filozoficznie. – Nie jesteśmy bogami. Nie możemy oczekiwać, że dostaniemy wszystko, czego chcemy. On cię stracił, ty straciłaś jego... to było tym bardziej smutne, że niezależne od was, ale musicie dalej żyć. Ja bym żyła.

– Oczywiście, że tak... ty nie kochasz swojego chłopaka.

Czarnowłosa machnęła ręką.

– Drobny, nieznaczący szczegół.

Przez chwilę milczały

– Powiedz, jesteś szczęśliwa z Ahmedem, prawda?

Elissa uśmiechnęła się, patrząc gdzieś na ścianę.

– Tak. Nigdy mu tego nie powiedziałam, ale... naprawdę go kocham... na swój pokręcony sposób. I kocham moje dziecko. Nie żałuję, że ich mam. Po prostu... – jej głos się załamał – ...cały czas mam z tylu głowy pytanie, „co by było gdyby"...? Gdybym miała wybrać, cofnąć czas i ocalić Jasona... nie mam pojęcia, co bym zrobiła. Zawsze był miłością mojego życia... Ale nie mogę powiedzieć, że poświęciłabym te wszystkie lata z Ahmedem bez mrugnięcia okiem... No i dziecko. Gdybym była dalej z Jasonem... pewnie nigdy by nie istniało. Bo wiem, że ja i Jason nigdy byśmy się nie rozstali, po prostu wiem! Mielibyśmy własne dzieci... inne dzieci. Zawsze będę żałowała, że... ale nie sądzę, że byłabym w stanie zamienić to, co mam. Nic nie dzieje się bez powodu... Bóg czy jakaś inna siła, ktokolwiek... najwyraźniej chcieli bym miała to dziecko. Muszę wierzyć, że dla Jasona też będzie jakiś plan... kiedy się obudzi.

Spojrzała przyjaciółce w oczy i dodała:

– Wiesz, co jest najgorsze? Nawet gdyby Ahmed zniknął, a twój brat się ocknął... nie sądzę, by nam wyszło. Nadal kocham go cały moim sercem, ale... wiem, że jestem inną osobą. Nie jestem tą samą dziewczyną, z którą się ożenił. Gdybyśmy do siebie wrócili... byłby rozczarowany. Może tylko „trochę", ale zawsze... Nigdy nie byłoby tak samo, jak było przez te dwa wspaniałe lata. Jestem zbyt INNA...

Westchnęła i zalała w końcu herbatę Kori, po czym obie usiadły na kanapie w salonie.

– Planujecie już może chrzciny? – zapytała czarnowłosa, uznając, że zmiana tematu będzie dobrym rozwiązaniem.

– Wiemy, że będą, ale nigdy nie byłam z tych osób, co planują studia, zanim zdadzą egzamin gimnazjalny. I Ahmed też nie jest. Więc jeszcze poczekamy z rezerwacją miejsc i jedzenia – odparła Elissa z lekką ironią.

– Rozumiem... pytam, bo... chciałabym wiedzieć, czy... wciąż widzisz mnie w roli matki chrzestnej dziecka? Wiesz... jak przed laty – powiedziała ostrożnie Kori.

Elissa uśmiechnęła się z nostalgią. Lata temu chciała swoją szwagierkę na matkę chrzestną, gdy już będzie miała dziecko z Jasonem. Ale potem był wypadek i stało się jasne, że żadnego dziecka z Jasonem nigdy nie będzie...

– A wiesz, że tak? Nie wyobrażam sobie nikogo innego. Tylko... oddaj Ahmedowi choć jedną pożyczkę. Może być niezręcznie, jeśli zjawisz się, nadal tonąc w długach wobec niego.

Kori ze wstydem spuściła wzrok.

– Postaram się – obiecała.

Elissa skinęła głową. Potem wzięła głęboki oddech.

– Kori? Przepraszam, za mój wcześniejszy wybuch. Dużo się ostatnio dzieje w moim życiu... i w mojej głowie. Przepraszam, że to na tobie wyładowałam. Wiem, że dla ciebie to też jest ciężkie...

Kori położyła jej dłoń na nadgarstku.

– W porządku. Wiem, jak bardzo kochałaś... jak bardzo kochasz mojego brata.



– Wydajesz się zamyślona. Wszystko w porządku? – spytał Ahmed z wyraźnie ściągniętym czołem, lustrując ją uważnie wzrokiem, gdy nalewała sobie soku.

Elissa skinęła głową, a potem odłożyła szklankę i nieoczekiwanie go objęła. Lekko zaskoczony, odwzajemnił uścisk.

– W najlepszym. Przepraszam, że ostatnio byłam nerwowa. – Zadarła do góry głowę i spojrzała mu w oczy. Widziała w nich troskę. – Ahmed, wiem, że nigdy ci tego nie mówię, ale... ty wiesz, że ja... – Urwała gwałtownie i zarumieniła się.

Chciała, by wiedział, jak wiele dla niej znaczy. Nie była w stanie jednak tego powiedzieć na głos. Romantyczne wyznania były czymś, co dzieliła z Jasonem. Ona i Ahmed po prostu nie rozmawiali o takich rzeczach. Wiedziała, że ją kocha, i ona też kochała jego, ale nigdy sobie tego nie mówili. Po prostu płynęli z prądem.

Ahmed najwyraźniej uważał podobnie, bo zmarszczył czoło jeszcze mocniej, choć wydawało się to niemożliwe.

– Na PEWNO wszystko w porządku?

Uśmiechnęła się lekko i przytaknęła.

– Na pewno. Pytałeś mnie ostatnio, kiedy chciałabym się wybrać kupić ubranka dla dziecka... Może być jutro wieczorem? Możemy przy okazji pójść do tej wietnamskiej restauracji, którą tak lubisz. I możesz zamówić tam sobie różowe wino...

Mężczyzna wciąż był lekko skonfundowany zmianą w jej zachowaniu, ale po chwili wahania skinął głową.

– Jasne. Zarezerwuję miejsca.

Ujęła jego twarz w dłonie i połączyła ich wargi. Otoczył ją ramieniem i odwzajemnił pocałunek.



Hej, mam nadzieję, że shot się podobał!

Tropem wyjaśnienia - Elissa wspomina o "egzaminie gimnazjalnym" - akcja toczy się w Stanach, i mają tam gimnazja, więc wszystko się zgadza, to nie wynik mojego nieogarnięcia ;D

NIE uważam brania ślubów pod wpływem substancji psychoaktywnych ani w ogóle brania tego typu substancji za rozsądne - Elissie i Ahmedowi wyszło, bo zwyczajnie mieli szczęście; nie powielajcie ich postepowania!!!


Chciałbym kiedyś rozszerzyć ten one shot i napisać dłuższą opowieść, ale chwilowo brak mi czasu - liczę jednak, że kiedyś wrócę do historii Elissy.

Napiszcie, co sądzicie o tej mini-opowieści! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top