Epilog
Parędziesiąt lat później
Jessica
- Kocham cię, skarbie. Baw się dobrze! - Powiedział mąż i pocałował mnie w policzek.
- Też cię kocham, kotku. - Odpowiedziałam.
Mąż i nasze dzieci jechali wspólnie do lasu urządzić sobie biwak, a ja miałam się spotkać z Klejnotami, rodzicami, bratem i dziadkiem.
Popatrzyłam się w lustro. Moje oczy już dawno nie były piwne, tylko różowe, co trochę mnie wyróżniało spośród innych.
Włosy pozostały ciemne, jednak gdzieniegdzie pojawiały się różowe pasemka. ("Skutki uboczne" długowieczności)
Jedyne co się nie zmieniło w wyglądzie to to, że dalej byłam mulatką.
Pomimo tego, że już miałam swoje lata, wciąż wyglądałam młodo, a mojej cery nie zdobiły żadne zmarszczki. Mimo, że miałam ponad czterdzieści lat, wyglądałam na dwadzieścia pięć i tak się też trochę czułam.
Gdy dotarłam na miejsce, byli już prawie wszyscy z wyjątkiem brata, rodziców i dziadka. Nick zjawił się jako pierwszy z nieobecnych. On również przez te wszystkie lata się zmienił. Tak samo jak u mnie, jego skóra nie uległa zmianie, jednak jego jedno oko stało się jasnoróżowe (ja mam bardziej intensywne), a jedno pozostało niebieskie. Włosy również uległy zmianie stając się całkowicie różowe.
Podszedł do Ametyst, która akurat już z nami była i ją pocałował. Ich związek pojawił się już dawno i przetrwał do dzisiaj. Nawet się pobrali, co było zaskakujące, ponieważ sądziłam, że Ametyst nie jest fanką takich uroczystości.
Od wielu lat mieszkają razem i opiekują się owczarkiem niemieckim i ich dziećmi. Adoptowanymi oczywiście, ponieważ Ametyst niestety nie może urodzić nie tracąc przy tym fizycznej formy, a Nick nie chciał jej stracić. Wychowywali te dzieci od maleńkiego i traktują jak własne, co jest słodkie.
Po chwili zjawili się rodzice trzymając się za ręce. Ojciec wciąż wyglądał tak samo i młodo, mimo, że miał już z sześćdziesiąt lat.
Pewnie dzięki temu, że jest pół klejnotem, był długowieczny. Prawdopodobnie nie był jednak nieśmiertelny jak na przykład Granat, Perła czy Ametyst (oczywiście mogły umrzeć poprzez roztrzaskanie, ale tu chodzi pod względem starzenia, ogólnie wieku), jednak byłam pewna, że jeszcze długo będzie żył. Mama wciąż była różowa i nie wyglądała staro, ponieważ przestała się starzec, gdy ojciec ją wskrzesił.
Jako ostatni zjawił się dziadek. Wiek najbardziej się na nim odcisnął z naszego towarzystwa, ponieważ, gdy tata go uratował i zrobił go różowego miał już prawie osiemdziesiąt lat.
Co prawda wyleczenie sprawiło, że i on trochę odmłodniał, jednak wciąż posiadał zmarszczki i wyglądał mniej więcej jak pięćdziesięcio latek.
Steven
Siedziałem koło mojej ukochanej, słuchając moje dzieci i Ametyst, które opowiadały o różnych ciekawych wydarzeniach, które odbyły się ostatnio w ich życiu. Tak wiele się zmieniło, jednak pewne rzeczy pozostały bez zmian. To, że my wszyscy (ja, Connie, Nick, Jessica, tata, Granat, Perła, Ametyst, Bizmut, Perydot, Lapis i czasem Biks, Spinel i Diamenty) często się spotykamy i, że zawsze pomagamy ludziom i Klejnotom, gdy tego potrzebują.
Gdy Nick już skończył opowiadać, głos ponownie zabrała Jessica.
- Co u Akwamaryn i Rubin? - Zapytała.
Po tej akcji z porywaniem i z diamentami, postanowiliśmy im pomóc dostrzec dobro, więc posłaliśmy ich do szkoły ,,Mały Homeworld"
- Bez zmian. Już nie są takie mściwe jak były i brutalne, ale do aniołków sporo im brakuje - Odpowiedziała Ametyst.
Po chwili musieliśmy już wracać.
- Chcesz zobaczyć pewne piękne miejsce? - Zapytałem ukochaną, a gdy ona przytaknęła, wziąłem ją na ręce, stałem się różowy i użyłem mocy szybkości, by już po chwili znaleźć się w miejscu docelowym, jakim był tunel miłości w Ukrainie.
W czasie bitwy z fuzją Diamentów i Bluebird, zrozumiałem, że moje różowe ulepszenie ani emocje wcale nie są złe, jeśli nie używa się ich do złych celów i nie powinienem ich powstrzymywać czy ukrywać, bo to emocje sprawiają, że jestem ludzki, a różowe moce - że wyjątkowy. Poza tym przecież czasem się przydają.
W tunelu byliśmy parę godzin, jednak niestety trzeba było już wracać.
Już miałem wziąć Connie na ręce, by ponownie aktywować swoją moc (Ukraina niestety nie leży bardzo blisko nas), gdy Connie się cofnęła.
- O co chodzi? Wiesz, że musimy wracać. - Powiedziałem.
- Tak wiem. Ale to na pewno nie jest dla ciebie wygodne biec tak ze mną tyle kilometrów. - Odpowiedziała.
- A co proponujesz? To najszybszy sposób. Innymi sposobami nie dotrzemy tego samego dnia. - Stwierdziłem.
- Połączmy się. - Odpowiedziała, a ja się zgodziłem, wiedząc, że nie odpuściłaby mi i jednocześnie pragnąłem z nią fuzji.
Stevonnie
Uśmiechnęłam się i po chwili stałam się różowa, po czym użyłam przyśpieszenia i zaczęłam biec.
___________________________________________
Koniec!
Podobało wam się?
Oby!
Trochę długo pisałam te książkę, wiem i sorki 😅
Ale już skończona!
Cieszę się, że przeczytaliście tę książkę i mam nadzieję, że inne (przyszłe lub przeszłe książki) również się spodobają.
Słów: 841
Kiedy to piszę (04.03) to minęło parę dni od rozpoczęcia przez Putina wojny w Ukrainie. Oczywiście jest mi z tego powodu bardzo przykro, a na dodatek niestety nie mam za bardzo jak pomóc (jestem niepełnoletnia jeszcze i nie zarabiam)
Martwię się o bliskich (tak, mam tam część rodziny (jestem w połowie Ukrainką, chociaż czuję, jakbym była nią bardziej niż Polką)) i mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
I dlatego właśnie Steven i Connie pojawili się w tym miejscu, a nie w innym.
Kiedy to wstawiam jest 13.04 i moja pozycja nie uległa zmianie jak coś. Już tyle minęło, a wojna trwa nadal...
Слава Україні!
Chwała Ukrainie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top