8# Atak
Wstałem, jak zwykle się nie wysypiając i ostrożnie się podniosłem, by nie obudzić Connie. Miałem zamiar napisać jakąś wymówkę, zjeść śniadanie na mieście i się gdzieś zaszyć. Może i ukochana nie będzie zachwycona, ale nie wiem czy starczy mi sił, by ją odpychać. A muszę, jeśli nie chcę ją martwić.
Jednak kiedy wstawałem, Connie mimo wszystko się obudziła.
- Cześć kochanie, możesz zrobić mi proszę kawę. - Zapytała sennie.
Nie mogłem jej odmówić. Przywitałem ją, pocałowałem w czółko i poszedłem robić kawy oraz przy okazji jakieś śniadanie.
Gdy skończyłem, ona już się przebrała.
- Dziękuję. - Odpowiedziała i zaczęła jeść tosty.
Dołączyłem do niej.
Po chwili, gdy talerze i kubki były już puste, Connie się odezwała.
- Idziemy dzisiaj do klejnotów. - Postanowiła.
Powiedziałem, że nie mogę, bo mam dużo spraw na głowie, ale nie chciała tego słuchać.
Najwidoczniej nie mam wyboru.
Jedno spotkanie chyba przeżyję, nie?
Connie
Godzinę później cała nasza rodzinka znalazła się pod domem klejnotów.
Jako pierwsza, zapukałam do drzwi i po chwili weszłam, a reszta rodziny powlekła się za mną.
- Cześć Perło! Witaj Granat! Hejka Ametyst! - Przywitałam się radośnie.
- O! Connie! Witaj! Tak się cieszę, że już jesteś! - Odpowiedziała równie wesoła Perła, po czym mnie objęła.
- Hej - Odparły mniej entuzjastycznie Granat i Ametyst.
- Cześć. - Wymamrotali jednocześnie Steven i Nick, podczas gdy Jessica również dołączyła do mnie obejmować wszystkich.
Gdy już przywitanie się zakończyło, wszyscy usiedli wokół stołu.
Część na kanapie, a reszta na ziemi.
Na początku pojawiały się łagodne i normalne tematy, prawie wszyscy ze sobą rozmawiali. Steven się raczej nie odzywał, ale słuchał.
Steven
Wszyscy ze sobą żywo rozmawiali.
Było spoko, dopóki nie zaczął się bardziej poważny temat.
- A...jak stoi sprawa z Diamentami? - Zapytała Connie klejnoty.
Diamenty... Przed oczami stanęły mi ich wspomnienia. Niebieska, która była sobą, a po dźwięku nie było z nią kontaktu. Żółta, która widziała stan po dzwonku Niebieskiej i widziała tajemniczą postać o barwach czerwono-niebieskich i Biała, pokonana we własnym pokoju przez ten sam dziwny klejnot i jakąś zieloną osobę.
- Steven?! Czy ty nas w ogóle słuchasz? - Zwróciła się niespodziewanie do mnie Connie.
- Tak. Słucham. - Odpowiedziałem zmieszany modląc się w duchu, żeby o nic nie zapytała i nie drążyła tematu.
-To skoro tak, to powiedz, gdzie według klejnotów zostały prawdopodobnie porwane Diamenty. - Zapytała Connie.
To oni o tym już wiedzą?
- Yhm... Biała w domu, w jej pokoju, a Żółta i Niebieska w najbliższym do nich starym przedszkolu? - Odpowiedziałem niepewnie.
- Co? Nie mówiliśmy gdzie dokładnie była Biała. Tylko, że w domu. A Żółtą i Niebieską sugerowaliśmy, że przed domem. Więc skąd ty o tym wszystkim wiesz? - Zapytała Perła.
F*ck. Teraz mi nie dadzą spokoju. Czułem jak się pocę.
- Yhm...Ja...yyy... Zgadywałem? - Odpowiedziałem niepewnie.
- Zgadnąć pokój w przypadku Białej jeszcze zrozumiem. Ale Ci drudzy? - Stwierdziła Ametyst.
Connie
- Co? Nie mówiliśmy gdzie dokładnie była Biała. Tylko, że w domu. A Żółtą i Niebieską sugerowaliśmy, że przed domem. Więc skąd ty o tym wszystkim wiesz? - Zapytała Perła.
Wtedy mnie olśniło. Nie raz widziałam, jak budzi się w nocy z rozszalałym sercem. Na pewno wie co się z nimi stało, bo się mu to przyśniło.
- Yhm...Ja...yyy... Zgadywałem? - Odpowiedział.
- Zgadnąć pokój w przypadku Białej jeszcze zrozumiem. Ale Ci drudzy? - Stwierdziła Ametyst.
On nie chce, żeby klejnoty się martwiły, ja też tego nie chcę. Pogadam z nim o tym w domu, a na razie...
- Ja... - Zaczął Steven, ale mu przerwałam.
- Przecież same mówiłyście, że nie wiecie, gdzie dokładnie zostały porwane Żółta i Niebieska Diament. Steven tylko strzelił, więc pewnie ma źle. - Powiedziałam.
Potem nastąpiła zmiana tematu.
Steven
Zrobiło się późno, więc wracaliśmy do domu. Ja szedłem zamyślony tym co usłyszałem. To było kolejne potwierdzenie, że te wspomnienia były prawdziwe i chociaż już od dawna to wiedziałem, to jednak na samą myśl przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz.
Byłem tak zamyślony, że przez przypadek wpadłem na zielony klejnot.
Przez pierwsze skojarzenie, aż podskoczyłem, ale potem okazało się, że to nie ona. Tamta ze snów miała ciemnozielone oczy i długie włosy. Ta miała jasne, zielone oczy i włosy do ucha. Na sobie miała szorty i bluzkę odsłaniającą brzuch.
Przeprosiłem ją za moją nie uwagę i podbiegłem do rodzinki.
Kiedy byliśmy w domu, zjedliśmy kolację i po przygotowaniu się do snu, wszyscy się położyli.
Ja miałem dziwne przeczucie, więc w nocy wymsknąłem się i położyłem się w moim aucie.
- Co za nuudy... Niby mam tu pomocników, ale coś rozmowni to oni nie są... - Powiedziałem po czym się popatrzyłem na nieobecną stojącą przede mną Białą Diament.
- Jak ci się w ogóle mogła podobać taka samotność. Te towarzystwo pustych lalek - Zwróciłem się do wysokiego klejnotu zdając sobie sprawę, że mnie nie słyszy, a nawet jeśli by słyszała, to nie odpowie.
- I gdzie te twoje przyjaciółki. Miały mi coś przynieść. Jeszcze ich nie ma? - Ględziłem dalej do pustych ścian i pustego umysłu.
Cisza mi doskwierała. Mimo, że plan się spełniał, to i tak był to długi i nudny proces. Mam już trójkę Diamentów, jednak wciąż brakowało jednego. A to przecież na nim mi bardziej zależało. Chwytając Diamenty, mogłam nagadać o ich zdradzie, a potem sprawić, że okrzykną mnie bohaterką za pojmanie najpodlejszych istot. Co nie byłoby trudne, gdyż diamenty kiedyś dla wielu nie były dobre. Ludzie i klejnoty by mnie uszanowali, ja zdobyłabym popularność i miałabym wpływy. Ale mimo to, to jest tylko dodatek. Bo najbardziej zależy mi na zemście. Jednak pomimo moich starań, nie udało się zdobyć Stevena. Może już czas na inny sposób?
Wstałam, po czym wyszłam z pomieszczenia. Pobiegłam tak szybko, że tło mi się rozlewało.
Zaraz wykonam mój plan B.
Po jakiejś chwili stanęłam przed jego domem. Już miałam wchodzić, gdy ujrzałam go śpiącego w aucie. Uśmiechnęłam się. To będzie bułka z masłem.
Wyczarowałam miecz i podeszłam do auta...
___________________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
Gruba czcionka to był przypadek, ale w sumie nawet ładnie wygląda. Może tak zostawię i będę tak robić? Raczej w późniejszych częściach się to nie przyjęło tak jak w sumie wiele innych rzeczy (chcę oddzielić napisy końcowe od historyjki, a jednocześnie zlikwidować te kreski, bo o ile na telefonie to spoko wygląda, o tyle na kompie już niezbyt. Podobnie jest z tymi napisami, z którego punktu widzenia jest tekst. Jest przycisk do umieszczenia na środku, ale Wattpad zawsze ma swoje widzi mi się i to usuwa. Dlatego raczej robię spacje, jednak na kompie często tego nie ma na środku, w porównaniu do tekstu na telefonie (bo na nim raczej tworzę)).
A tak bez dalszego przedłużania - klasyka:
Słów: 1075
Next: dzisiaj, ze względu na to, że w środę nie było.
Bye! Do za chwilę XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top