Oneshot

Napisane z nudów. Nie ma dalszej części...

---

- ...jako ostanie skoczył poczwórnego flipa! Proszę państwa czy wy też to widzicie?! Yuuri Katsuki dokonał niemożliwego!

Komentator wrzeszczał do mikrofonu, ale Yuuri nie zwracał na to uwagi. Starał się po prostu utrzymać równowagę, Czuł kropelki potu na twarzy i drżenie mięśni, gdy próbował utrzymać się w pionie. Słyszał wrzask tłumu, ale jakby zza szyby, wytłumiony i nierealny. Adrenalina nadal krążyła w jego organizmie, nie pozwalając mu się opanować. Dyszał, a jego niewyraźny wzrok jakoś był w stanie uchwycić parę ulatniającą się z jego ust. Nigdy nie czuł się tak słaby, a jednocześnie tak żywy. Udało mu się ukończyć program bez ani jednego błędu. Każdy skok, każda najmniejsza figura została doprowadzona do perfekcji.

Gdy pierwszy szok go opuścił, zaczął powoli sunąć do zejścia z lodowiska. Łyżwy wydawały charakterystyczny zgrzyt, uspokajając go. Nadal czuł, jak serce wali mu w klatce piersiowej, ale powoli zaczęła docierać do niego rzeczywistość. Słyszał aplauz i ludzi krzyczących jego imię. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy o tym myślał. Było prawie jak na zeszłorocznych zawodach Grand prix, gdy skończył swój występ o miłości. Wtedy nie był pewien swoich możliwości, ale od tego czasu rozkwitł. Nie bał się wejść na lodowisko, nie bał się tłumu, zaczął nad nim panować, uwodzić własnymi ruchami. Dostał wtedy srebro, ale chciał więcej. Victor zadbał o to, by zawsze był dumny i miał wysokie ambicje. A jeśli o Nikiforovie mowa... Yuuri dojechał do bramki i rozejrzał się lekko zdziwiony. Nigdzie nie mógł dostrzec srebrnych włosów swojego trenera. Coś niebezpiecznie zacisnęło się w piersi bruneta, ale starł się odgonić złe myśli. Może po prostu zaciągnęli Victora do jakiegoś wywiadu na ostatnią chwilę.

Na szczęście podszedł do niego Yurio, który podał mu ochraniacze na płozy. Udało mu się założyć mimo drżących rąk i niezbyt stabilnej postawy. Gdy w końcu był w stanie chodzić poza lodowiskiem, zaczął rozglądać się po tłumie osób. Widział reporterów, próbujących złapać łyżwiarzy na wywiad, ludzi z ekipy przygotowawczej, innych trenerów, ale nigdzie Nikiforova. To tak jakby zapadł się pod ziemię. Denerwując się coraz bardziej, Japończyk zaczął pytać innych zawodników i ludzi z obsługi. Nikt nic nie wiedział. Sfrustrowany i zestresowany, musiał przerwać swoje poszukiwania, ponieważ został wezwany do ogłoszenia wyników. Usiadł sam na ławce, a wokół niego ustawiono wazony z kwiatami, które fani rzucili na lodowisko. Nie przejmując się kamerami ani tym, co mówią ludzie, Japończyk rozglądał się dalej. Stres coraz bardziej go zalewał, kreując coraz to nowe, okropniejsze scenariusze. Właśnie wstał, aby wyjść, gdy Phichit nagle pojawił się przed nim i mocno przytulił, prawie powalając na ziemię.

- Yu! Wygrałeś! Masz złoto! - Tajlandczyk wrzeszczał podekscytowany.

W uszach Katsukiego zabrzmiał pisk. Przestał słyszeć swojego przyjaciela. Wszyscy wokół byli szczęśliwi i gratulowali mu. To musiał być jakiś rodzaj szoku, ponieważ później nie był w stanie powiedzieć, co się dokładnie stało. Jak przez mgłę pamiętał uściski, sunięcie przez lud, czy wejście na podium. Dopiero gdy dostał do rąk kwiaty, zaczął lekko kontaktować. Obsługa techniczna pokazała mu, że ma się schylić przy nałożeniu medalu. Zrobił to i poczuł chłód metalu na skórze i dziwnie nieprzyjemny ciężar. Za nim, gdzieś w tle rozbrzmiał hymn Japonii, ale nawet przyniesienie dumy swojemu narodowi nie było w stanie oderwać go od zmartwień. Wyprostował się powoli z zamkniętymi oczami i nadzieją, że gdy je otworzy, ujrzy Victora. Powoli uniósł powieki, ukazując swoje brązowe tęczówki. Rozglądał się gorączkowo, ale nikogo nie dostrzegł. Victor nie było.

---

Mocno rzucił telefonem o ścianę, najpewniej kończąc jego żywot, ale nie przejmował się tym. Starał się powstrzymać łzy, które próbowały opuścić jego oczy. W jego przełyku powstał guzek, którego nie był w stanie przełknąć, a z gardła wydobyło się coś podobnego do skowytu ranionego zwierza. Tak więc oto wyglądała rzeczywistość. Yuuri chciał móc cofnąć czas i jeszcze raz spojrzeć na to jedno zdjęcie, które spowodowało jego rozpaczliwe zachowanie. Trzy miesiące, dziewięćdziesiąt dni czekał na jakikolwiek znak od Victora. Śledził jego media, ale to tak jakby nagle postanowił zniknąć. Nie dodał ani jednego zdjęcia, nie napisał żadnego posta, gdy normą było trzy aktualizacje na profilu na dzień, Próbował też dzwonić, ale po tygodniu odrzucanie połączeń zmieniło się na nie ma takiego numeru. Ani Yurio, ani Yakov nie byli w stanie odpowiedzieć na żadne z jego pytań. Spodziewał się najgorszego. I choć myślał, że najgorszą opcją będzie zapomnienie lub śmierć starszego łyżwiarza, przeliczył się. Dokładnie dziesięć minut temu Plisetsky wstawił na swojego Instagrama zdjęcie. Przedstawiało ono Victora, który z uśmiechem na ustach patrzył w oczy jakieś brunetce, jednocześnie trzymając ją za talię. Na żadnym z jego palców nie było widać obrączki.

Yuuri zerwał się z podłogi i nie przejmując się swoim stanem, wybiegł z pokoju. Nie zwracając uwagi na to, że potrąca gości, dalej zmierzał w stronę wyjścia z ośrodka gościnnego swoich rodziców. Wypadł przez drzwi i wbiegł na chodnik. Dysząc, starał się dotrzeć do jedynego miejsca, gdzie do tej pory czuł się bezpiecznie. Nie zrezygnował z jazdy w trudnych chwilach tak jak kiedyś, zamiast tego trenował nawet więcej, tylko że sam. Teraz więc jego nogi prawie automatycznie prowadziły go do tego miejsca. Lodowisko nic się nie zmieniło, a o tak późnej porze mało kto tu zaglądał. Patrząc na tę całą pustkę i unoszącą się nad lodem parę, nagle poczuł się strasznie nierealnie. Jakby coś go dusiło i nie było w stanie puścić. Upadł na kolana i po prostu patrzył przed siebie tempo, wprost w wypolerowany lud.

To miejsce przywoływało zbyt wiele wspomnień. Yuuri pamiętał, jak bardzo niepewny był na lodzie. Bał się własnego ciała, nie znał swoich możliwości, ale za to wszędzie krok po kroku widział ograniczenia i przeszkody. Victor... to właśnie on pokazał, że Japończyka stać na więcej. Krok po kroku budował i tworzył całkiem nowego łyżwiarza. Były wzloty i upadki, ciężkie i dobre chwile. Nikiforov wrósł w Katsukiego bardziej niż ktokolwiek inny zdołał. Przebywanie z nim było magią, spełnieniem dziecięcych snów, choć wtedy rzeczywistość wydawała się wtedy o niebo lepsza od marzeń. Miał kogoś, kto podziela jego pasje, z kim mógł spędzać czas, gdzie uśmiechał się całkowicie beztrosko i nie pamiętał o zmartwieniach. Pustaka tych kilku miesięcy była okropnym przeżyciem. Tęsknił strasznie, ale się nie poddawał, miał nadzieję, że sytuacja sama się poprawi, ale niestety. Był całkowitym głupcem, przez tak długi okres.

Zakochał się w Victorze i stracił szansę.

Teraz przyszedł w to samo miejsce, gdzie rozwinęło się to uczucie. Wyszlifowany lód zdawał się śmiać z niego. Każda rysa była świadectwem spędzonego tam czasu, opryski pokazywały jego upadki, gdy łyżwa weszła zbyt głęboko. Teraz nie było nic, poza Japończykiem klęczącym w pustym budynku.

Chyba... nie miał ochoty tu być.

Wstał powoli i nie oglądając się za siebie, wyszedł z budynku. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie mógł wrócić do pokoju, mając przeczucie, że zaraz spróbuje się z niego uwolnić. Wszystkie inne miejsca, które do tej pory służyły mu za jego oazę, wiązały się ze wspomnieniami o pewnym siwowłosym, więc odpadały. Westchnął w rozpaczy, znów mając ochotę płakać. Szedł więc tak, wlekąc się noga za nogą i nie przejmując się swoim otoczeniem. Dopiero gdy jego uszu doszła głośna muzyka, zorientował się, jak daleko zaszedł. Właśnie miał zawrócić i dalej użalać się nad sobą, gdy jasny czerwony neon przykuł jego uwagę. Właśnie stanął przed klubem bokserskim i najwyraźniej jego obecnie roztrzaskana psychika, chciała odwiedzić to miejsce. Wzdychając, podszedł do drzwi i otworzył je. W środku było niewielu ludzi. Dwóch walczyło ze sobą na środku pomieszczenia, w specjalnym ringu. Była to bardziej przyjacielska walka, ponieważ w trakcie rozmawiali ze sobą i od czasu do czasu się śmiali. Oprócz nich w pomieszczeniu były jeszcze trzy osoby; kobieta i mężczyzna, którzy ćwiczyli uderzenia w worki i jeden mężczyzna, najpewniej trener lub właściciel klubu, który przyglądał się gościa. W chwili, gdy Japończyk wszedł, wzrok trenera spoczął na nim i wiedział, że dzisiaj dostanie najgorszy wycisk w życiu.

---

Yurio miał w końcu dość. Dość zarówno Prosiakowi, jak i tego siwego dziada. Kitajec wydzwaniał do niego codziennie przez prawie trzy miesiące, od kiedy wydarzyła się ta afera na zawodach. I to nie tak, że blondyn nie chciał pomóc, po prostu nie miał żadnych informacji. I, mimo że gdzieś w głębi serca rozumiał bruneta, jego ciągłe zaczepki były irytujące. Dlatego postanowił wstawić na swój profil zdjęcia Victora z jego byłą narzeczoną. To była cicha sprawa. Victor bardzo ją kochał i planował się z nią ożenić, ale ona go oszukała, ponieważ była już w jednym związku małżeńskim. Nawet miała dwójkę dzieci. Miał to zdjęcie, ponieważ Mila uwielbia plotkować i wysłała mu je kiedyś jako perełkę w jej poszukiwaniach. Kobieta była zbyt wścibska dla własnego dobra, ale teraz to się przydało. Gdy klikał przycisk wyślij, był świadomy, że złamie serce Katsukiemu. Prosiak nie mógł wiedzieć nic o byłej narzeczonej Nikiforova, nie było na to szans. Chciał sprowokować Japończyka do przyjazdu do Rosji.

Victor był cieniem samego siebie. Nie było to coś przyjemnego do oglądania. Nawet jego wiecznie zadbane włosy były teraz tłuste. Ten staruch wystraszył się związku, który sam zaproponował. Pojęcie ślubu i narzeczeństwo tak bardzo go przerażały od czasów pierwszego zerwania, że gdy zobaczył występ Yuuri'ego wiedział, że ten wygrał i uciekł. Yurio nie chciał się bawić w swata, ale nie miał wyboru. Tych dwoje było całkowicie irytujących, dlatego postanowił działać. Jego plan musiał przynieść jakiś skutek, ponieważ dzień po wysłaniu nie otrzymał telefonu. Później minął tydzień i nadal nic. Po miesiącu Yurio zaczął się martwić, choć nikomu w życiu by się do tego nie przyznał. Zamiast tego on tym razem postanowił zadzwonić. Komunikat, o braku numeru sprawił, że jego serce na chwilę przestało bić. Spanikowany po prostu rozłączył się w połowie zdania. Stres zżerał go od środka, ale nikomu nie powiedział o tym wydarzeniu. Dopiero po trzech miesiącach zebrał się w sobie i zaczął próbować przekonać Victor do wyjazdu do Japonii. Ten cały czas upierał się, że nie mają czasu z powodu kwalifikacji.

Chciał więc pogodzić ich po jednym z etapów kwalifikacji. I tu obaj i Yurio i Victor dostali po twarzy. Japończyk nie brał udziału w zawodach, zamiast niego startował jakiś brunet, który patrzył na wszystko bykiem. Wtedy staruch wreszcie zdołał się chyba otrząsnąć. Zaczął pytać wszystkich łyżwiarzy o jakiekolwiek informacje, o Japończyku. Prosiak podobno nawet nie zaktualizował swojego profilu od czasu tamtych zawodów. Nawet Tajlandczyk Phichit nic nie wiedział. Niestety wycieczka do Japonii nie była teraz możliwa. Obaj musieli czekać na zakończenie zawodów. Najwyraźniej głupi los im nie sprzyjał.

---

Bum

Bum

Bum

Dźwięk rękawic uderzających w skórzany worek roznosił się po pustym pomieszczeniu. Jednym dźwiękiem poza odgłosami ciosów, był ciężki oddech Yuuri'ego. Wyładowywał na biednym worku frustracje całego miesiąca. Miał po prostu dość ludzi. Każdy, nawet jego rodzice nie mogli przez chwilę zostawić go w spokoju. Traktowali go jak szklaną figurkę i nie pozwalali mu na nic. Prosty wyjazd wieczorem był powodem do telefonów co dziesięć minut o miejsce jego pobytu. A najgorzej było, gdy powiedział im o klubie. Wtedy telefon zaczął dzwonić najdłużej po pięciu minutach. W końcu na czas treningów zaczął wyłączać dźwięk dzwonka. Były ciche dni, pomiędzy nim a rodzicami, siostrą i przyjaciółmi. Gdy nic nie przyniosło rezultatów, po prostu zmienił numer i powiedział, że jeśli nie przestaną, to nie dostaną do niego kontaktu. Wreszcie się uspokoili, a był najwyższy czas, skoro za niedługo minie rok, od kiedy trenuje. Spędzał co najmniej cztery dni w tygodniu po cztery godziny w klubie, w resztę dni chodził do pracy, aby zdobyć coś dla siebie na wydatki. Wydoroślał, stał się bardziej ostry i lekko cyniczny jak to skomentowała jego siostra. Dalej chodził na lodowisko i był w stanie zrobić część skoków z perfekcyjnym wykonaniem, ale stracił pasję. Łyżwiarstwo traktował jako talent, który wyćwiczył i po prostu żal mu było tak nagle przestać jeździć. Dodatkowo za bardzo ten sport przypominał mu o Victorze...

Nagle ciosy przyśpieszyły i przez dobrą minutę Yuuri uderzał worek w szybkim tempie. Później opadł z sił i dysząc, odsunął się od przyrządu do ćwiczeń. Miał właśnie odejść i iść napić się wody, gdy ktoś za nim zaczął klaskać. Katsuki natychmiast odwrócił się do osoby, która stała za nim. Był to wysoki mężczyzna, na oko miał może czterdzieści - pięćdziesiąt lat, a na jego głowie, wśród brązowych włosów, zaczęły się pojawiać pierwsze pasma siwizny. Obcy patrzył na niego z zaciekawieniem i satysfakcją, jakby zdał jakiś test.

- No, no. Aron mówił mi, że ma dla mnie odpowiedniego kandydata, ale tak wiele raz głosił puste przechwałki, że mu nie uwierzyłem. Jak los lubi płatać figle. - Mężczyzna zaśmiał się z własnego żartu.

Mocny akcent, którego Yuuri nie rozpoznawał, nie pomagał w zrozumieniu tego człowieka. Jego angielski był poprawny, ale mocno zniekształcony, przez co trzeba się było wsłuchać, aby go zrozumieć. Japończykowi nie było do śmiechu w tej sytuacji i teraz wpatrywał się w postać przed sobą. Odsunął się ostrożnie i znalazł się bliżej torby, gdzie trzymał telefon. Ten dziwny mężczyzna, choć wydawał się typem żartownisia, mógł z łatwością zrobić Katsukiemu krzywdę. Był większy i zdecydowanie bardziej umięśniony. Przybysz najwyraźniej w końcu dostrzegł zdenerwowanie swojego rozmówcy, ponieważ od razu machnął swobodnie ręką.

- Spokojnie dzieciaku, nie zrobię ci krzywdy. Aron Mera właściciel klubu polecił mi ciebie do mojej firmy ochroniarskiej. Mamy teraz problemy z liczebnością, bo jakiś choróbsko zaraziło część naszych. Szukamy rekrutów na wypełnienie, a jeśli któryś się sprawdzi, wtedy przyjmujemy go na stałe. I co o tym myślisz, pasuje ci taka praca, czy dalej wolisz okładać ten biedny worek, za bóg wie jakie grzechy?

Zaszokowany Yuuri przez chwilę otworzył usta w szoku. Na pewno nie spodziewał się takiej oferty. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie rozważał pracy ochroniarza. Zawsze chciał jeździć na łyżwach, a gdy odpuścił sobie karierę, nagle został bez jakiegokolwiek pomysłu na życie. W sumie nie mogło to być takie złe, jeśli ludzie pracują tam przez lata, a jeśli nie przypadnie mu to do gustu, zawsze mógł zrezygnować i poszukać czegoś innego. W końcu musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie na stałe. Katsuki kiwnął głową twierdząco, wywołując wielki uśmiech na twarzy obcego.

- Więc mamy umowę, teraz tylko musisz tylko dostać pozwolenie na broń palną i wyrobić wprawę na strzelnicy, ale to przyjdzie samo na treningach. To teraz tylko musimy wrócić do Włoch. Przyznaje, że to miejsce jest piękne, ale tęsknie za dobrą pizzą. Ale przynajmniej moja podróż się opłaciła. - Powiedział, patrząc prosto na Japończyka.

---

Patrząc na dom, Victor przełknął nerwową kulkę w gardle. Ośrodek wyglądał dokładnie tak samo, jak wtedy gdy przyjechał tu po raz pierwszy po Japończyka, który skradł jego serce. Było tyle wspomnień, że przygniatały go swoim ciężarem. Miał ochotę odwrócić się i jak najszybciej wrócić do łóżka w swoim mieszkaniu w Rosji. Stojący za nim Plisetsky jakby wyczuwając jego wahanie, podszedł do niego i kopnął w dół pleców. Nikiforov, zapukał do drzwi, choć chyba wolałby to zrobić ręką, a nie czołem. Po chwili oczekiwania w drzwiach pojawiła się Mari Katsuki, siostra Yuuri'ego. Spojrzała na nich, po czym z westchnieniem otwarła drzwi do szeroka i gestem kazała im wejść.

- Jeszcze tylko ich tu brakowało. - Powiedziała do siebie kobieta.

Mimo to dwaj mężczyźni za nią usłyszeli to. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i nie skomentowali tych słów. Zostali poprowadzeni korytarzem do salonu, gdzie stał mały kwadratowy stół, a przy jego bokach, leżały płaskie poduszki do siedzenia. Kobieta usiadła niedbale na jednej z nich i spojrzała na stojących w drzwiach Rosjan. Obaj stali niepewnie w progu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wreszcie blondyn po prostu prychnął zirytowany, własną niepewnością. Przeszedł szybko całą długość pokoju, po czym usiadł na jednej z puf na skrzyżowanych nogach. Victor poszedł w jego ślady, choć o wiele ostrożniej. Usiadł obok młodszego mężczyzny i naprzeciwko Mari. Dziewczyna patrzyła na nich spod byka.

- Czego chcecie. - Zapytała płynnie po angielsku. - Nie jesteście tu mile widziani, zwłaszcza ty, siwielcu. - Tu wskazała brodą na Nikivorowa.

Starszy Rosjanin tylko westchnął.

- Wiem, że zrobiłem dużo złego, ale chciałbym porozmawiać z Yuurim, Nie jestem w stanie się do niego dodzwonić, więc ta wizyta to moja jedyna szansa.

Mari Katsuki, tylko spojrzała na niego obojętnie. Sięgnęła do kieszeni i wyjęła paczkę papierosów. Odpaliła jednego, po czym zaciągnęła się głęboko dymem. Zapach palonej nikotyny wypełnił pokój.

- Nie możesz tego zrobić... - Odpowiedziała.

Victor zerwał się ze swojego miejsca. Przy okazji rozrzucił poduszki i przewrócił ozdoby, które stały na stoliku, ale się tym nie przejął.

- Nie rozumiesz, ja muszę go zobaczyć! - Wrzasnął, zdeterminowany.

Mari po prostu znowu zaciągnęła się dymem i tym razem wydychając, posłała go prosto w twarz siwowłosego.

- Nie możesz z nim porozmawiać, ponieważ się wyprowadził. Polecam wykupić bilet do Włoch.

---

- Dobrze ci dzisiaj poszło japońcu. - Powiedział Sylas uderzając go przyjacielsko w plecy.

Właśnie wrócili z jednego z większych balów charytatywnych. Jego organizator wynajął agencję Fora, w której przyszło pracować Katsukiemu. Przez cały wieczór był zmuszony nosić dopasowany garnitur, jako jeden z ochroniarzy, który miesza się z gośćmi i bezpośrednio ochrania klienta. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że większość kobiet na gali, czasem nawet te zamężne, próbowały z nim flirtować. Był przystojny, o czym wiedział, ale i tak uważał to za przesadę. Był dobrze umięśniony, zarówno z powodu łyżwiarstwa, jak i obecnych treningów. Jego włosy zostały przylizane do tyłu, a kilka kosmyków zadziornie nie trzymało się szyku. Całości efektu dodawały jego oczy.

W pierwszych dniach pracy dowiedział się, że nie może pracować w okularach. Na szczęście jeden z jego współpracowników, który miał na imię Sylas Ricci, posiadał soczewki dopasowane o jego wady. Jedną przeszkodą było to, że miały one lekko czerwoną barwę. Córka Sylasa zamówiła je na imprezę i ten miał je odebrać. Nastolatka o nich zapomniała, a teraz miały się przydać Japończykowi. Później tak mu się spodobały, że stale zamawiał ten sam typ, których noszenie dodawały mu dziwne uczucie drapieżności. Tak więc ten wyposażony w dopasowany garniak i przeszywające spojrzenie musiał odganiać się od kobiet. Pod koniec ostatecznie, zamiast przeprowadzać ewentualną ewakuację, musiał po prostu odsunąć od klienta pijanego gościa, który oskarżał go o spanie z jego żoną. Dziwnie było się do tego wszystkiego przywyknąć.

Nowy kraj, nowi ludzie, nowa kultura. Musiał się przyzwyczaić do tego, że wszyscy współpracownicy mówili do niego po imieniu. Nie miał dostępu do pożywienia, które jadł na co dzień, a nowe mieszkanie znacznie różniło się od jego domu rodzinnego. Do rodziców dzwonił rzadko, chciał się po prostu usamodzielnić. Przeprowadzka do innego kraju była skokiem na głęboką wodę, ale na razie nie żałował tej decyzji. Dzięki temu poznał ludzi takich jak Ricci. Mężczyzna był Włochem, cały czas się uśmiechał i zarażał optymizmem. Ogólnie cały zespół składał się z mieszanki narodowości. Jedną cechą wspólną była chyba jedynie znajomość angielskiego.

Mimo to Katsuki pierwszy raz od dawna poczuł, że gdzieś przynależy. Adrenalina, którą czuje się przy wystrzale z broni, treningi i sztuki walki, to było coś, do czego był stworzony. Przy swojej obecnej kondycji był czasem w stanie powalić osoby nawet dwa razy większe od niego. Oczywiście istniało ryzyko, ale w głowie Japończyka nie odgrywało to dużej roli. Dodatkowo podobały mu się Włochy. Sam klimat, smak powietrza, podejście ludzi, kraj był niemal perfekcyjny, gdyby nie prawie znikoma ilość lodowisk całorocznych. Na szczęście miał jedno w okolicy swojego mieszkania, gdzie był w stanie zaprosić przyjaciół z pracy i trochę się popisywać. Któryś z jego kolegów z pracy dla żartów wpisał jego imię do wyszukiwarki. Gdy zorientowali się, że był łyżwiarzem figurowym, nalegali, aby pokazał im kilka sztuczek. W sumie go do tego zmusili, ale i tak miał trochę zabawy, bo obserwował, jak niektórzy z nich po raz pierwszy w życiu założyli łyżwy. Ogólnie bardzo zżył się z tymi ludźmi.

- Wiesz, poszłoby mi lepiej, gdybym nie miał tak obolałych pleców, przez twoje ciągłe przyjacielskie gesty. - Yuuri powiedział, pocierając obolałe plecy.

W odpowiedzi na swoje skargi usłyszał tylko śmiech. Już miał się jakoś odgryźć, gdy do pomieszczenia wszedł ich szef. Ignazio Sica jak zawsze przechadzał się w swojej bluzę moro, w której kołnierzyk włożone miał okulary przeciwsłoneczne. Nikt nigdy nie widział, aby nosił je na nosie.

- Drużyno, dobrze się spisaliście - W odpowiedzi na pokoju wybuchły wiwaty. - Kilku z was na pewno dostanie się za to premia, ale ja nie o tym. Mamy kolejne zadanie, wielką imprezę. Będziemy współpracować z dwoma innymi agencjami, więc nie chcę, żadnych zgrzytów, ani głupich akcji. Rozumiemy się? No to ok. Teraz macie wolne, a w ciągu dwóch dni wyślę wam szczegóły. Akcja jest przewidziana na za dwa tygodnie, więc mamy mało czasu. A teraz ruszyć tyłki i do domu się wyspać, większość z was mi tu zaraz na pysk padnie.

Część os razu ruszyła do drzwi, chcąc jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku. Sam Katsuki musiał jeszcze ubrać kurtkę, zanim wyjdzie na zaśnieżony dwór. Założył swoją czarnoniebieską kurtkę, z flagą Japonii. Nie był się jej w stanie pozbyć. Łyżwy, ta kurtka i medal to jednym co mu zostało z tamtego okresu. Z całego serca starał się, żeby tak zostało. Tamte miejsca, wydarzenia, relacje i ludzie, stali się już tylko przeszłością.

---

- Drodzy państwo witamy na finale zawodów Grand prix. Dziś gościć będziemy najbardziej utalentowanych zawodników z całego świata. Uroczystości tej przyświecają nasi sponsorzy...

Katsuki wyciszył w głowie irytujący głos komentatora. Nienawidził swojego szefa, że wkopał go w tę pozycję. Stał teraz z założonymi łyżwami, wewnątrz lodowiska, zastanawiając się, czy morderstwo to jakieś wyjście. To wielkie wydarzenie, którego mieli pilnować, okazało się zawodami łyżwiarskim, czymś, o czym nie miał ochoty pamiętać. Nienawidził tego, ale mimo wszystko musiał ochraniać wszystkich tych ludzi za to mu płacą. Dodatkowo był jedną z niewielu osób z ich branży, która potrafiła utrzymać się na lodzie. Od czasów jednego z incydentu na obecnych eliminacjach do finału, regulamin kazał posiadać co najmniej jednego ochroniarza wewnątrz lodowiska. Podobno ktoś wjechał na lód z nożem w ręku w czasie występu. Łyżwiarz wtedy zdołał umknąć do wyjścia, ale nie wiele brakowało do tragedii.

- ...witamy także firmę Fora, która odpowiada za dzisiejsze bezpieczeństwo na lodowisku, jak i w obszarze wokół niego. Jak widzicie na lodowisku stoi już jeden z jego przedstawicieli, a wokół znajduje się co najmniej dziesięć osób. Mamy nadzieję, że czują się dzięki temu państwo bezpieczni. Może zachęcimy pana obecnego na lodowisku, do pokazu swoich umiejętności, co wy na to?

Tłum szumiał entuzjastycznie, a Katsuki wyklinał Sylasa, tylko on był do tego zdolny, nigdy żadne prowadzący nie wywołałby ochroniarza do pokazu na lodzie. Głupi Włoch miał kontakty w najróżniejszych miejscach, co teraz sprawiało, że miał ochotę krzyczeć. Jeszcze bardziej, gdy słyszał za sobą szydercze prychnięcia łyżwiarzy, którzy zaraz mieli wejść na lód się rozgrzewać. Z głośników popłynęło Grande amore, a Japończyk był już na sto procent pewien czyja to sprawka, to była ulubiona piosenka Ricci, którą puszczał na okrągło w pracy. Nagle został pchnięty w plecy, przez stracił równowagę i dość mocno przechylił się do przodu, aby ustać na nogach. Zza barierki uśmiechał się do niego jeden z jego kolegów, sprawca jego niechętnej wędrówki.

- Proszę państwa, nasz ochroniarz włączył się do naszej zabawy!

Uradowany tłum wrzeszczał, ale Yuuri go nie słyszał. Wróciły wszystkie wspomnienia, gdy grał na emocjach tłumu własnym występem, gdy muzyka tańczyła dla niego, a nie on dla niej, gdy to, co robił, było pasją. Przez jedną gorzką sekundę miał ochotę uciec z tafli lodowiska, ale po chwili się zreflektował.

Raz...

Ostatni raz podda się temu uczuciu. Jakby w ciszy przejechał kilka kroków, wpadając w znaną sobie perfekcję. Płynął po lodzie, jakby całe jego życie było tylko jazdą na łyżwach. Jak dawno tego nie czuł. Odchylił głowę do tyłu, rejestrując pierwsze dla siebie nuty melodii. Znał ją na pamięć, a mimo to każde brzmienie było dla niego czymś nowym. Początkowe tony szły całkowicie spokojnie, aby z czasem budować napięcie. Przez pierwszą część występu nie zrobił ani jednego skoku, co normalnie oznaczałoby samobójstwo dla normalnego zawodnika, ale nie dla niego. Więc gdy zaczął się kulminacyjny moment melodii, rozpoczął swój spektakl. Jedna potrójna kombinacja skoków, przy której wylądował przechylony na lewą stronę, by zaraz po chwili przejść w obroty, gdzie uniósł stopę nad głowę. Wyszedł z tego płynnie i nabierając prędkości, wykonał poczwórnego flipa prawie pod koniec układu. Skoczył jeszcze kilka razy, wykorzystując dostępną na jeden program liczbę. Skończył ślizgiem na ustawionych w jednej linii łyżwach wprost na środek lodowiska, gdzie skłonił się z wdziękiem.

Jego płuca płonęły, a adrenalina była porównywalna do tej odczuwanej przy bezpośredni zagrożeniu z bronią. Słyszał tłum i był z siebie dumy, że mu się udało. Spojrzał z zarozumiałym uśmiechem w stronę łyżwiarzy. Większość z nich patrzyła na niego w otwartym szoku. Uwielbiając to uczucie, zdjął z siebie marynarkę, którą przerzucił przez ramię i zaczął sunąć do swojego stanowiska. Poczuł jakiś ruch po lewej stronie, ale gdy się odwrócił, jakieś ciało poleciało w jego stronę. Nie mając jak się utrzymać, poleciał do tyłu, uderzając plecami w twarde podłoże. Został na chwilowym bezdechu, gdy próbował zmusić obolałą klatkę piersiową do przyjęcia powietrza. Przerwał mu jego pracę pocałunek, który otrzymał i uczucie kosmyków na twarzy. Nie odpowiedział na pieszczotę z powodu szoku. Na nim leżał Victor i go całował. Patrzył w te niebieskie oczy i nie potrafił wykrztusić słowa. Zamiast niego zrobił to Rosjanin.

- Wreszcie cię znalazłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top