,, Dziwne wydarzenia "

Gdy wróciliśmy do obozu pogadliśmy ze sobą chwilę. Mam dziwne podejrzenia, że Pablo coś przede mną ukrywa. Zwłaszcza po tym zdaniu i jego reakcji kiedy powiedział, że one zabiły jego mamę...

Pogadaliśmy chwilę, ale miał  jakieś sprawy do zalatwienia niecierpiące zwłoki. Usiadłam więc na drewnianej ławce wykonanej z drzewa. Nie była jakaś niesamowicie wygodna, ale spełniała swoje zadanie.

Nie będę martwiła się tym kolesiem w kapturze co wychodzi i znika w jednej chwili,  bo jeszcze dostanę cholery nad samym rozmyślaniem nad tym. Muszę skupić się na treningu. Za miesiąc odbędą się zawody, turniej mistrzostwa czy jak tam zwał, od których zależy czy nadal będę w klasie B. Szkoła miała system turnieji który decydował w jakiej klasie byliśmy.

- Mimo wszystko jestem w jednej z najlepszych klas jednak nie znaczy to wcale, że nie muszę nic zrobić by się na tym stanowisku utrzymać. Albo będę ciężko trenowała, albo skończę w najgorszej, a ci z klasy C lub D awansują na moje miejsce. Ta szkoła to zwykłe miejsce przetrwania, albo dajesz z siebie wszystko, albo będziesz pomiatany do końca swojego  życia. - Pomyślałam przypominając sobie trud jaki włożyłam, aby dostać się do tej klasy.

- Grace jak poszło...? - Szepła postać kobiety kryjąca się w cieniu.

- Jezu tobie nigdy się nie znudzi straszenie mnie?  - Powiedziałam po wyskoczeniu ze strachu.

- Mów jak ci poszło... - Zamrugała tymi swoimi oczami jakby nic nie zrobiła.

- Oddałam chustę Pablo. Jest całkiem miły jak na chłopaka. - Dodałam nieco zawstydzona...

- No i jak wyznałaś mu miłość?  - Zapytała chichrając się jak głupia.

- Roxanne to nie tak jak myślisz. - Powiedziałam z lekko zaczerwienioną twarzą.

- Twoja twarz mówi co innego - Przybliżyłasię do mnie pokazując te swoje rzęsy nadal przystając przy swoim.

- Roxanne... - Powiedziałam zdenerowana.

- No już już nie będę się ciebie dopytywać, ale jakbyś chciała jakieś rady służę - Powiedziała z tym swoim sarkastycznym ukłonem...

Nagle podeszła do nas nauczycielka...

- Zbierzcie się pod dziedziniec za piętnaście minut. Zbliża się pełnia... - Powiedziała poważnym tonem znikając nam z oczu tak szybko jak sie pojawiła.

- Mam złe przecucia - Powiedziałam nieco przerażona...

- Nie martw się jak coś to Cię obronię - Uśmiechnęła się prężąc te swoje muskuły. To wyglądało strasznie przekomicznie z mojej perpsektywy.

Po chwili zmienił się nastrój miałam jakąś dziwną wizję...?

Świat był lodowaty. Wszędzie leżały jakieś części, a nawet zwłoki ludzi. Dwa kilometry dalej widziałam niebieskie ślepia, które podążały w moim kierunku.

W końcu spod zamieci śniegu i gradu ujawniła się głowa postaci była ona dosyć przerażająca. Przypominała bestię miała duze ilosci kolców w okolicach podbródka Przypominającą brodę. Jego korpus był koloru niebieskiego podobnie jak cała rezta jego ciała. Biło z niego dziwne światło zupełnie jakby to była jakaś maszyna, a nie zwierzę. Potwór wpatrywał się we mnie tymi ślepiami przez jakiś czas. Nie wiedziałam co zrobić, moje nogi nie chciały drgnąć byłam sparaliżowana samym jego widokiem...

Bestia po chwili otworzyła powoli swoją paszczę i przemówiła.

- Czy zmienisz wyrok. Ocalisz swą rasę ? - Jego glos brzmiał przerażająco niski ton straszny dźwięk wydobywający się z jego gardła. Natychmiast po usłyszeniu padłam na kolana i płakałam nie potrafiłam tego kontrolować nigdy wcześniej nie czułam takiej presji...

Postać po przemowieniu odeszła idąc coraz dalej znikając w zamieci z każdym jego krokiem.

Jednak zdążyła powiedzieć...

- Będę czekał na ciebie na końcu świata  Leonoro Grace... - Znikając mi z oczu.

Potem znalazłam się w obozie spojrzałam na swoje ręce i nie mogłam przestać płakać.

- Grace... -  W rej chwili nie wiedziałam jak zareaguje Roxanne bałam się jej reakcji ale ona...

- Wszystko będzie dobrze - W tej chwili poczułam dziwnie przyjemny dotyk czułam, że nie muszę się martwić niczym...

Roxanne mnie przytuliła i uspokoiła nie wiem co bym zrobiła bez niej...

Podniosłam głowę z jej uścisku i ujrzałam jej uśmiech.

- Chodźmy na dziedziniec - Uśmiechając się do mnie.

- Tak chodźmy - Odwzajemniając uśmiech.

Po chwili wszyscy zebrali się na dziedzińcu, a nauczycielka zaczęła wyjaśniać powody zebrania...

- Dziękuję wszystkim za przybycie, więc tak jak widzicie. Niedługo o dwudziestej będzie kolacja, którą musicie sobie upolować...

Głosy z tłumu
- Upolować?
- O co jej chodzi ?
-  Nie wiem...
- Zaczekajmy może powie coś więcej
                     ........................

- Tak jak wspomniałam, bycie w klasie B jest prestiżem, które musicie sobie zdobyć za miesiąc odbędą się zawody, a ten obóz nie jest odpoczynkiem tylko obozem treningowym pot, krew i łzy oto moje motto zasady są proste ci którzy upolują w lesie zwierzyne przyniosą tutaj i dostaną jako kolacje. Możecie być  w drużynach, ale nie więcej, niż trzy osoby. Ci którzy nie zdobędą nic będą głodni do jutra, aż do obiadu...

Podchodzą starsze roczniki przed szereg koło dwunastu osób...

- Jaki jest hymn naszego obozu ? - Powiedziała uśmiechając się morderczo.

- Albo trenujesz albo żerujesz. Bez wysiłku nie dasz rady. Jeśli przeżyjesz to piekło staniesz się wzorowym członkiem klasy B. Nie ma miejsca na przegranych liczą się tylko zwycięscy na tej wiecznej drodze chwały.

zastępca starszego rocznika

- Odmaszerować! -  Powiedział głośnym owalnym tonem.

- Tak jest! - Wychodzą.

- Słyszeliście ich damy wam składniki, ale broń musicie sobie zrobić sami z tego co  jest pod ręką...  - Pokazując ten przeraźliwy uśmiech ze spojrzeniem.

Rzuciła nam jakieś patyki, trochę lian kilka kamieni i jakieś narzędzia z poradnikiem jak je zrobić.

- Macie piętnaście minut by zapoznać się z poradnikiem później musicie go oddać i udać się na polowanie, a i jeszcze jedno uważajcie na siebie. Szkoła nie odpowiada za to co się z wami stanie jeśli wkroczycie do lasu nieprzygotowani możecie nawet umrzeć... - Nienawidzę tej baby.

Tak jak obiecała po upłynięciu wyznaczonego czasu zabrała nam poradnik i kazała ruszyć przed siebie mówiąc nam, że wszystko pod ręką jest naszą bronią. Kazała nam też oddać  nasze ukryte bronie i sztylety...

Co zrobi Grace. Jakie przeznaczaenie na nią czeka?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale...

Moi drodzy sporo mnie nie było i pewnie zapomnieliscie o moim kanale, więc mam prośbę zostawcie komentarz, żrbym wiedział czy ktoś to czyta...







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top