Część 2 „Nadszedł zmrok, to moja szansa!"
Siedziałam od ponad kilku godzin na skraju wejścia do Mrocznej Puszczy i wpatrywałam się w nią. Nie mogłam oderwać od niej wzroku, coś mnie wzywało. Od dłuższego czasu ciągle śni mi się ten sam sen, w którym pojawia się drzewo, tak bardzo stare i cierpiące... Czuję to do dziś w swoim sercu, zawsze, kiedy się budzę, czy w niego wpatruje. Czuję, że ono gdzieś tam jest, nie wiem skąd, ale ja to wiem.
W moim śnie idę przez piękną bujną puszczę razem z rodziną, jeszcze za czasów jej świetności. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, razem ze wszystkimi elfami, które tam również żyły, ale po chwili znów pojawia się ten mrok, a wraz z nim stwory. Wszyscy nagle znikają, giną lub uciekają, a ja jedyna stoję w miejscu sparaliżowana. Zostaje całkiem sama, słysząc w oddali skądś dobiegający mnie czyjś głos... Głos naszej królowej mówiącej „Nie obawiaj się, jesteś taka jak ja, inna... Masz niezwykły dar, a twoje przeznaczenie będzie zdolne odmienić nie jedno życie, a może nawet je ocalić". W końcu nastaje cisza, jednak i ona nie trwa długo, gdy znikąd pojawia się przede mną drzewo krzyczące o pomoc. Nie mogę znieść jego rozpaczy i mimo iż zawsze pytam: „jak mogę ci pomóc?", to nie dostaje żadnej odpowiedzi... Czuję kogoś za sobą, jakiś mrok, za mną pojawia się postać spowita ciemnością. Zawsze się budzę w tym momencie z krzykiem, a moje serce bije jak szalone tak bardzo, że przez długi czas nie mogę się uspokoić i na dodatek jakby tego było mało zawsze po przebudzeniu mój naszyjnik, który dostałam od królowej, świeci. Nie wiem z jakiego powodu, ale nigdy go nie zdejmowałam. Wiedziałam, że jest ważny, to podpowiada mi moja intuicja.
Czuję, że muszę iść tam, gdzie to wszystko się zaczęło, tam, gdzie stała się tragedia. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że las woła o pomoc. Nawet stąd wyczuwałam jego narastające cierpienie po tylu latach, jednak jeśli chciałam się tam dostać, musiałam się przekraść, a to nie będzie łatwe. Strażnicy czujnie obserwują okolice i pilnują wszystkich wyjść, patrole za to są bardzo częste. Każda próba, odkąd tylko pamiętam, zawsze kończyła się zaprowadzeniem mnie do władcy, który obdarzał mnie surowym spojrzeniem, mówiąc: „Ile jeszcze razy będę się próbowała wymykać do tego miejsca?", „To zbyt niebezpieczne, przecież może ci się coś stać!" lub „Następnym razem nie będę tak łaskawy!".
Ta... Jakby kogoś tu obchodziło co się ze mną stanie, przecież dobrze wiem, że wszyscy patrzą na mnie z pogardą. Nikt mnie tu nie chce, a czasami się zastanawiam, czy nie woleliby, gdybym wtedy zginęła... Z pewnością tak. Nie musieliby mnie wtedy oglądać, ale nigdy nie wiedziałam, czemu jestem tak traktowana. - rozmyślałam tak o tym wszystkim, że nieświadomie ścisnęłam naszyjnik, który wydawał się wyjątkowo ciepły, jakby coś wyczuwał... Hm, ale w sumie to pewnie tylko jakieś moje urojenia. Muszę opracować nowy plan, bardziej skuteczny, by się stąd wymknąć.
Tak długo siedziałam zamyślona, że nie zauważyłam, nadchodzącego strażnika, który do mnie podszedł.
- Długo będziesz tu jeszcze siedzieć i podziwiać? Nie próbuj nawet się wymykać, bo i tak ci się to nie uda. - powiedział z pewnością siebie, a ja go po prostu zignorowałam. Miałam już ich dość, a najbardziej tego, że ciągle coś do mnie mieli. Serio, nie mają czegoś innego do roboty? Muszą, non stop się mnie czepiać. Pomimo iż jestem teraz starsza, to nigdy się nie zmieniło. Ten sposób patrzenia na mnie, ich ton w stosunku do mnie. Ich spojrzenie wyrażało pogardę, niechęć, wyższość, jakbym była dla nich kimś niewartym uwagi.
- Co tu się dzieje? - zapytał, uważnie się nam przyglądając, a gdy mnie zobaczył, od razu obdarzył mnie drwiącym uśmiechem.
Jeszcze jego tu brakowało... Tego idioty, którym jest sam książę Legolas. Nie wierzę, że mam dzisiaj takiego pecha. Strażnika jakoś zniosę, ale jego? Nigdy nie wiem, co jest mi w stanie zrobić, żeby tylko uprzykrzyć mi życie. W sumie czego ja się spodziewałam po kimś, kto w dzieciństwie po tym wszystkim, co się stało, obrzucał mnie kamieniami, na dodatek ta cała jego przyjaciółka Tauriel również wtedy zachowała się tak samo, ale na szczęście nie było jej z nim. Mam nadzieję, że tak zostanie, bo nie mam ochoty użerać się z nią i księciem jednocześnie. On mi już w zupełności wystarczy! Jakby go tu szybko spławić i czy to w ogóle możliwe? Muszę wymyślić jakąś wymówkę i to szybko.
- Witaj książę. - pozdrowił go, kłaniając się z należytym szacunkiem, na który moim zdaniem nie zasłużył. Przynajmniej nie rzuca we mnie już kamieniami, to już postęp, prawda?
- Co tym razem zrobiłaś? - zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Próbowała się znowu wymknąć. - poinformował go.
- Gówno prawda... - mruknęłam pod nosem. Oboje obdarzyli mnie tym samym spojrzeniem, co zazwyczaj, czyli nic nowego.
- Racz na słowa i wyjaśnij. - zażądał surowszym tonem.
- Siedziałam sobie tylko i patrzyłam w stronę Mrocznej Puszczy. Z tego, co wiem, twój ojciec mi tego nie zabronił. - odpowiedziałam spokojnie, lecz niechęcią, używając specjalnie słowa „twojego ojca" zamiast króla, by mu pokazać, że mu się nie dam tak traktować.
- Skoro tak, nie widzę problemu. - wydawał się dziwnie spokojny, chociaż wiedziałam, że potrafi przybrać maskę obojętności, podobnie jak jego ojciec, ale byłam wdzięczna, że tym razem nie muszę się z nim użerać.
- Książę, jesteś pewny? - zapytał strażnik, chyba nie dowierzał w to, co właśnie usłyszał.
- Tak, możesz dać jej spokój, dopóki nie chce się wymknąć, może sobie obserwować Mroczną Puszcze do woli z bezpiecznej odległości. - podkreślając tym samym ostatnie słowa.
- Tak jest!
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam, czy on przypadkiem nie walnął się w głowę albo nie doznał ciężkiego szoku? Normalnie kazałby mnie zaprowadzić do króla, który w sumie powiedziałby to, co zwykle lub wrzucił mnie do lochu na jedną noc, góra na tydzień. Takie zachowanie do niego nie pasowało, w końcu mnie nie znosi, zresztą ze wzajemnością. Wydaje mi się, jednak, że nie tylko ja jestem w lekkim szoku. Sam strażnik wygląda na zdezorientowanego.
- I tyle? - zadałam najgłupsze w świecie pytanie.
- Wybacz, nie mam czasu poświęcać ci swojej uwagi. - odpowiedział na odchodne, kierując się s stronę pałacu.
Czy on powiedział „Wybacz"? On na serio się chyba walnął w głowę! Od kiedy on taki kulturalny? Normalnie by mi nawtykał, a teraz jest taki miły? Zrobili mu pranie mózgu, czy coś... Nie wierzę w to, co właśnie usłyszałam.
- Rób, co chcesz, słyszałaś. Tylko nawet niech ci przez myśl nie przejdzie się wymykać. - powiedział, wracając na swoje stanowisko.
Och, mój drogi, ale mi już ta myśl dawno przeszła, muszę tylko ją dopracować, ale nie ma co się śpieszyć. Swoją drogą zastanawiać się ile razy już dzisiaj usłyszałam, żebym się nie wymykała, tak bardzo lubią mi o tym ciągle przypominać. Szkoda, że nigdy nic sobie z tego nie robię — zachichotałam w duchu sama do siebie. Gdy strażnik odszedł, ponownie usiadłam na ziemi, wpatrując się z powrotem w Mroczną Puszcze, która była dla mnie prawdziwą zagadką. Rozpamiętywałam dalej mój sen, w którym pojawiało się tajemnicze drzewo, głos ze słowami królowej. Zastanawiałam się nad każdym, nawet najdrobniejszym jego szczegółem, który może mieć, chociażby najmniejsze znaczenie. Ciągle mnie zastanawiało zachowanie królowej tego dnia, jakby wiedziała więcej, niż chciała mi powiedzieć przy użyciu tych słów, skierowanych do mnie przed tym zdarzeniem. Jeszcze na dodatek to dzisiejsze zachowanie Legolasa wobec mnie. Całkowicie tego nie rozumiem, mimo że długo nad tym myślałam. To wszystko wydaje mi się takie dziwne... Może jestem po prostu przewrażliwiona, chociaż w sumie, może jego ojciec coś mu powiedział i stąd to jego nietypowe zachowanie. No bo cóż innego mogłoby to być. Eh, za dużo o tym myślę, muszę się skupić na opracowywaniu planu, jak się przekraść po cichu między patrolami i zlokalizować to miejsca ze snu. Byłam pewna, że skądś je znam.
Długo się przygotowywałam do tego, wiem, gdzie każdy patrol się kieruje, o jakiej godzinie się zmieniają, a także kto gdzie pełni warte. Najlepiej będzie poczekać do nocy, by się przekraść, wtedy mniej widać niż w czasie dnia. Mam tylko nadzieje, że to wypali i znowu mnie nie złapią.
W czasie gdy wyczekiwałam na nadejście zmrok, postanowiłam się udać do biblioteki, do której o dziwo nie zakazano mi wstępu. Zaczęłam przeglądać różne księgi, które mogłyby mi uprzyjemnić ten czas. Miałam nadzieję, że nikt się nie przyczepi do mnie. Po jakieś godzinie w końcu udało mi się znaleźć książkę pt. „Serce moim orężem", która mnie zaciekawiła. Usiadłam przy oknie, w którym akurat było wolne miejsce przy małym stoliku z delikatnie zdobionym drewnianym krzesłem. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać jej treść, która bardzo szybko mnie wciągnęła.
„Opowiadała o pewnej dziewczynie, która wychowała się samotnie w lesie, troszcząc się o zwierzęta w nim zamieszkałe, ale pewnego razu zaczęła zauważać niepokojące znaki, zachowanie zwierząt, a także, że w pobliskich wioskach ludzie zaczęli chorować na dziwną chorobę. Bardzo ją to niepokoiło, więc wyruszyła szukać wyjaśnienia tego wszystkiego. Po kilku miesiącach wędrówki i wielu przygodach w końcu odkryła źródło tego wszystkiego. W pewnym obszarze zło zapuściło swe korzenie, a tym złem okazała się jakaś dziwna istota, którą wszyscy uważali za demona. Bohaterka opowieści była pełna obaw, ale troska o innych była silniejsza i zbierając w sobie odwagę, ruszyła do ciemnego, mrocznego miejsca. Musiała przejść przez wiele prób, a także pokonać wiele stworów, które stały na jej drodze. Wykazała się wielkim sprytem w tej wyprawie, przy tym ratując dużo osób takich jak: ludzi, krasnoludy, elfy, driady, zmiennokształtnych, a także wiele zwierząt i innych ras. W końcu dotarła do samego źródła ciemności, ale gdy ją ujrzała, wyczuła w niej gorycz, złość, nienawiść, żal i wielki ból. Stoczyła zaciętą walkę ze złą istotą, którą wszyscy uważali za demona, nie dając się zwieść. W końcu ją pokonała, a istota upadła na zimie, zbyt słaba, by się bronić. Gdy bohaterka miała zadać ostateczny cios, zawahała się i opuściła swój miecz, chowając go. Podała rękę istocie, mówiąc „Nie chcę cię zabijać tylko pomóc. Nie wiem, dlaczego to robisz i pewnie nie mogę ci zaoferować nic, ale ofiaruje ci swoją przyjaźń", uśmiechnęła się pod koniec. Istota obdarzyła ją bacznym spojrzeniem i z jej oczu uleciało kilka łez, sprawiły one, że miejsce, w którym się znajdowali, powrócił do swej pierwotnej formy. Same łzy okazały się lekarstwem, a dobroć bohaterki, jej wyrozumiałość, delikatność i chęć niesienie pomocy, nie oczekując niczego w zamian, przebiło się przez złą duszę istoty. Okazała się nią być zaginiona elfka, którą wyrzucili wszyscy i się od niej odwrócili. Bohaterka wróciła do swego domu z nową przyjaciółką, ale była już inna niż przed wyprawą, bo odnalazła coś, czego, niektórzy nigdy nie odnajdują. Prawdziwą przyjaźń, a także zdała sobie sprawę, jaką siłę nosi w sercu. Uświadomiła sobie także, że każdy zasługuje na druga szanse i nie wolno nikogo pochopnie oceniać, bo można stracić coś wspaniałego, a przyjaźń z istotą nauczyła ją bardzo dużo o sobie samej. Od tej chwili wszyscy w Śródziemiu pamiętali dobroć bohaterki i jej odważnego, czystego i dobrego serca".
Książka tak mnie, wciągnęła, że nim się zorientowałam, zapadł zmrok. Nie spodziewałam się, że czas minie tak szybko. Nie czekając ani chwili dłużej, odłożyłam książkę na półkę, a później ruszyłam, zabierając moją torbę, którą kiedyś ukryłam w tajemnej skrytce. Skradałam się jak najciszej, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Ukrywałam się w różnych zakamarkach, a mrok był moją osłoną. Dosyć szybko minęłam pierwszy patrol straży, a inne także mi nie sprawiały zbytniego problemu. Doszłam do warty, gdzie znajdował się wcześniej widziany przez mnie strażnik, który podejrzewał mnie o ponowne próby wymknięcia się do Mrocznej Puszczy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, stwierdzając w myślach, że nawet nie wie, jak bardzo miał racje, podejrzewając mnie o to. Klęczałam w najciemniejszy zakamarku, nie chcąc być zauważoną, wyczekiwałam zmiany warty. Doświadczenie mnie nauczyło, że nie warto się śpieszyć w takich sytuacjach. Na szczęście długo nie musiała czekać, gdyż zauważyłam zbliżających się do nich zmienników ich warty. Strażnicy zaczęli rozmawiać ze sobą, informując, jak się sprawy mają, rozmowa typu, czy nikt podejrzany się nie kręcił albo o jakieś innego typu niepokojące zdarzenia.
Wykorzystałam tę okazję, by przejść niezauważoną, mijałam ich ostrożnie, uważając na każdy krok. Gdy nagle jeden z nich się odwrócił. Moją dosyć szybko reakcją było niezdarne schowanie się za dość sporych rozmiarów kamień tuż przy Mrocznej Puszczy. Miałam nadzieję, że zdołałam się ukryć, nie wzbudzając przy tym podejrzeń.
- Zaraz wracam, chyba coś słyszałem. - powiedział do kompanów ze straży, która miała ich zmienić.
Wstrzymałam oddech, próbując zachować absolutną ciszę, gdy jeden ze strażników zbliżał się w moją stronę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top