Temat trzeci: Szkoła.
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale dopiero dzisiaj mam dostęp do laptopa i mogłam posklejać wasze wyznania. Wybaczcie <3 Dodał te, które udało mi się znaleźć, jeśli kogoś pominęła, to napiszcie mi, a ja was dodam jak najszybciej ;P Następny temat "Coś, co zraniło mnie dogłębnie" będzie dostępny do następnej niedzieli, więc wysyłajcie wyznania <3
Ninakorka!
Moje gimnazjum jest na bardzo wysoki poziomie nauczania. Wiele osób mówi, że ma nawet poziom ponadgimnazjalny. Nauczyciele wciskają z nas siódme poty, a później dziwią się, czemu nie chcemy brać udziałów w konkursach, przedstawieniach, itd. Gdy w innych szkołach zajęcia kończą się o załóżmy 14:20, w mojej szkole wraca się do domu około godziny 16, chyba, że musisz czekać na autobus, wtedy jeszcze później. Z powodu złego samopoczucia/choroby zwolniłam się w życiu tylko dwa razy, raz było to z powodu zasłabnięcia (gdyby koleżanka mnie nie złapała spadłabym z schodów), a drugi z powodu ataku paniki. Ataki paniki całkiem często zdarzają mi się w szkole, a raz zdarzył się na kilkudniowej wycieczce. Otóż na tej wycieczce będąc w pokoju koleżanek dostałam ataku paniki, ale zatuszowałam to tak, żeby wszystkie myślały, iż się śmieje. Wszystkie mi uwierzyły lub po prostu chciały wierzyć, bo nie umiałam oddychać i walczyłam o każdy oddech, a łzy leciały strumieniami. I zatuszowałam to wszystko zwykłym udawaniem śmiechu. Nie wiem, czy być dumną z swojej gry aktorskiej, czy płakać, bo moja klasa jest tak ślepa. Praktycznie każdy w tej klasie jest inwidualstą. Jest to niema walka o bycie najlepszym, nie ma tutaj czegoś jak klasowe spotkanie itp. Myślę, że to przez to jaki szkoła narzuca nam poziom.
-------------------------------------------------------
Te wyznanie łączy się z moim pierwszym, które zostało tu zamieszczone. W 2010 moja rodzicielka przepisała mnie do drugiej szkoły. Już na dzień dobry wiedziałam, że zgotują mi tam piekło. Przez te dzieci, tak, bo w 2010 roku byłam małym dzieckiem do dziś mam kompleksy. Złe zęby, złe ciuchy, za wysokie czoło, za dobre oceny. Nie miałam tam nikogo, serio. Nikt ze mną nie siedział na obiedzie, nikt nie chciał ze mną mieć kontaktu. Byłam skazana na samą siebie. Niszczenie rzeczy, kradzieże, wykorzystywanie w celach naukowych. To była moja codzienność. Moja matka parę razy interweniowała w tych sprawach, ale to dolewało tylko oliwy do ognia. W 2015 zaczęłam palić aby trzymać się z paroma dziewczynami. Przestałam się aż tak uczyć dzięki czemu już nie byłam pierwszorzędną uczennicą. Powtarzałam sobie ' byle do szóstej klasy ' ( swoją drogą na testy szóstych klas musiałam założyć grubą marynarkę, bo od nadgarstków aż do ramion miałam pocięte ręce) Dzieciaki widziały, że się tnę, raz nawet pewna laska ugryzła mnie w rękę abym pokazała im swoje blizny. Miałam wiele przezwisk " królik" " cięta" " przy*eb" ale najgorsze było " szablo zębna " to bolało najmocniej na skórze. Nienawidziłam swojej szkoły, nienawidziłam swojego życia. Do dziś czasem nie mogę spojrzeć w lustro. To na prawdę nie jest moja wina, że tak to wyglądam. Czy oni wszyscy myślą, że to takie fajne? Uciekanie po szkole do domu aby nikt mi nie przyłożył? Płacz w pokoju tuląc do nadgarstków żyletkę? Przez szkołę miałam dwie próby samobójcze. Czyli do 2015 roku ( dokładnie czerwca ) od dnia moich narodzin miałam już pięć prób na koncie a nie skończyłam porządnie podstawówki. Nie wiem skąd te dzieci miały tyle pokładów nienawiści ale mogą być dumne. Zniszczyły mnie koszmarnie. Przez nich miałam anoreksje, Przy 170 cm wzrostu ważyłam 40 kilogramów! Nie wierzę, że ja jeszcze żyje ale jednak jak widać tak. Nienawidzę słowa ' szkoła' kojarzy mi się tylko z bólem i cierpieniem.
--------------------------------------------
W mojej klasie znana jestem z tego, że nie biorę życia na poważnie i mam dystans do siebie. Prawda jest trochę inna. Cały czas jestem w pewnym stopniu wyśmiewana, ale każdy uważa, że to tylko żarty a ja przecież mam "dystans do siebie" więc nie mogę narzekać. Próbowałam to zmienić, mówiłam, że mi to przeszkadza ale nikt się tym nie przejął. Najgorzej było po mojej nagłej utracie wagi. Mogłam cały dzień nic nie jeść i pomimo tego, że dużo osób to zauważyło, nikt nie zareagował. Nie mam żadnych przyjaciół, mam paru "znajomych" ale na pewno nigdy nie nazwałabym tych ludzi przyjaciółmi, dlatego też zostałam całkowicie sama z moimi problemami które ciągną się już ponad półtora roku. Nie jestem pewna czy to już anoreksja ale wątpię, że płakanie po zjedzeniu chociaż jednego posiłku czy samookaleczanie po każdym wejściu na wagę jest normalne. A szkoła tego nie polepsza, dziewczyny w mojej klasie często żartują sobie z zaburzeń odżywiania a moja samoocena wtedy leci jeszcze bardziej w dół. Jutro pierwszy raz od czerwca zobaczę ludzi z mojej klasy (piszę to drugiego września) i szczerze mówiąc, boję się tam iść. Jestem pewna, że przez te wakacje przytyłam i boję się, że będą mi to wypominać. Na szczęście to już mój ostatni rok w tej szkole, to jest jedyna rzecz która mnie pociesza.
------------------------------------------
W przedszkolu i do połowy 4 kl podstawówki byłam popychadłem. Byłam cicha, niechlujna i miałam złe oceny. Jeden chłopak gonił moich rodziców i mówił im abym zaczęła się uczyć bo obniżamy poziom kl. To jest pikuś, poszedł do mojego brata i chciał aby odopilnował tego, żeby została w jednej klasie. W 4 kl wyrzucano mi zeszyty do kosza, nikt nie chciał ze mną siedzieć ( mojego wzrost) ze mną w ławce. Okazało się, że mam problemy ze słuchem i potrzebowałam a paratu sluchowego. Przyniosl ulotkę do szkoły i po cichu czytałam, zabroni mi ją z łapek i smiano się ze mnie. Po ten zdobyłam przyjaciółke, dostałam aparat słuchowych i wszystko się zmieniło... Ale nie do końca. Jak ktoś brał mnie na plac z kim za bardzo nie gadalam to po to abym byłam sponsorem. Ok, kolejny etap gimnazjum tu było spoko byłam pomocna i miła do wszystkich, miałam problem, aby się otworzyć. Teraz zawodowka, otworzyłam się na cały świat i byłam sobą, otwartą taką małą kluska, dużo osób się ze mnie śmiało, ale miałam to gdzieś. Raczej mnie polubili, zaakceptowali, dali mi tą próbę czasu. Ale ja jestem samotna... Moja przyjaciółka pojechala na wakacje za granicę, a ja nie miałam nigogo... Byłam sama cały czas... Opowiadalam o moich problemach osobom, które chybs to nie obchodzil ( ale takim co mozna zaufać) muszę to zmienić. Zacznę poznawać nowe duszyczki, które mnie pokochają taką jaką jestem. I wiem że narazilam się jednej lasce, przez jej własną głupotę boję się iść do szkoły, ale głowa wysoko i idę przed świat muszę pokonać wszystkie przeszkody które daje mi ten popieprzony świat. Trzymajcie za mnie kciuki.
--------------------------------------------------
Ojejku, tutaj chyba mam sporo w temacie, a więc od początku, w mojej szkole nie bardzo jestem lubiana, wręcz przeciwnie, raczej za mną nie przepadają, a zarówno nauczyciele jak i uczniowie sporo gadają na mój temat, wszystko zaczęło się w 3 klasie, gdzie jedna dziewczynka aby udowodnić jaka to ona nie jest fajna zacznie mi rozkazywać, "zrób to" , 'przynieś tamto" , "zawiąż mi buty". Było dobrze dopóki w 4 klasie nie zmieniło się to w wykorzystywanie "zabiorę twoje kanapki, ty ich przecież nie potrzebujesz" i tak cały rok, dopóki nie postawiłam się tym bachorom, wychodząc przed szereg, będąc inną osobą, spokojnym introwertykiem z zasadami, którego nic nie mogło ruszyć udało mi się przerwać rok, chociaż to wcale nie było proste, 7 klasa, na koniec gdy załamania nerwowe zaczynały już przytłaczać zaczęło się uciekanie z lekcji, pisanie sobie usprawiedliwień, i takie... nie za ciekawie jest.. ~Ninita
-------------------------------------------------
Z moją klasą jest taka trochę popierdolona sytuacjaW pierwszej klasie nikt się nie znałW drugiej klasie utworzyły się grupkiw trzeciej zaczeliśmy się integrować i tak zostało do końca szóstej klasyPanowała u nas zasada "Jeden za wszystkich, wszyscy za jadnego" Było cudownieCo prawda były spiny ale i tak byłospokoW siódmej klasie coś się popsułoNasza zasada pękła i zniknełaPanują ciągłe kłotnie, bijatyki, obrażanie, szydzenie, obgadywanie i tak dalejJuż nikt sobie nie pomagaKażdy zaczął palić czego ja nienawidzęZaczeli się ciąć bo uwaga cytuję "dzięki temu jest się fajnym i jest taka moda"Strasznie mnie to wkurzyło bo z własnego doświadczenia wiem, że gdy sięgasz po żyletkę to nie masz powodów do radości. Ale pomaga zapomnieć. Zaczełam się ciąc właśnie przez nichNie mogę nikomu powiedzieć co czuję bo nikogo to nie obchodziMają wszystko w dupieUdają fajnych, a ja przez nich mam zjechaną psychikęJutro rozpoczęcie roku a ja się boje wejść do szkoly, bo nie wiem co tym razem odwaląSą zdolni do wszystkiego, a ja się boję, że wkońcu nie wytrzymam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top