Zakupy cz.2
Ja: FRANCIS........ KURWA CO TO ZA OSOBY?!
Francja: Ach oni? Projektanci modowi z mojego kraju.
Ja: A wy kurwa czego się śmiejecie debile?! Nie mogliście go jakoś powstrzymać?!
Hiszpania: Nie. Poza tym też chcemy ci pomóc. Ale może zamiast kota to torreador? Ten strój bardzo podkreśliłby twoje kształty co nie Gilbert?
Prusy: Naturalnie. A masz się czym chwalić.*puścił do niej oczko pijąc piwo*
Ja: Jebani alkoholicy.... Dobra! Wiem jaki cosplay wezmę, ale wy odeślijcie tych ludzi!* warknęła wskazując na projektantów*
Francja: Ranisz serduszko braciszka
Ja: Ciesz się, że nie ma tu Anglii albo Szkocji. Wtedy to miałbyś nie tylko serduszko złamane.
Prusy: Ach ta cienka riposta..
Hiszpania: No dobra, skoro mówisz, że wiesz jaki cosplay założysz to co to będzie?
Ja: * z lekkim rumieńcem* A to już nie wasz problem. Spadam cześć!* wyszła*
Francja: Czy myślicie o tym samym co ja?
Hiszpania: Oczywiście, że tak.
Prusy: Jak raz się z wami zgodzę.
Francja, Hiszpania, Prusy: Idziemy za nią!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top