Cosplay party

Ja: * puka do drzwi*

Bokuto: Hey, Hey , Hey Akaaari!

Ja: Hey, Hey, Hey Bokuuuto! Można?

Bokuto: Jasne! Chłopaki Akari jest!

Lev: Kiku-san! Miałeś racje, że przyjdzie!

Ja: Kiku?* szybko wbiegła do salonu, widząc jak siatkarze grają na xboxie z Japonią*

Japonia: Akari-san jesteś jak zawsze..

Ja: Tak, tak. Wybaczcie spóźnienie, ale BTT nie chciało mnie puścić. A ty wiesz jacy oni są Kiku.

Kenma: Kto?

Japonia: A nasi wspólni znajomi.

Kuroo: Oya a kogoż me cudne oczy widzą. Akari koteczku a ty czemu nie w przebraniu?

Ja:* spłoszona* Kurooo..... Nno wiesz, właśnie miałam iść się przebrać.

Akaashi: W takim razie chodź Akari-san, zaprowadzę cię do swojego pokoju i się spokojnie przebierzesz.

Ja: Dzięki Akaashi.* ruszyli na górę gdzie po chwili dziewczyna została sama w pokoju*

Francja, Hiszpania, Prusy: * na drzewie podglądając jak Akari się przebiera*

Prusy: Zboczeńcy nie gapcie się na nią

Francja: O odezwała się cnotka. A ty nie święty też patrzysz.

Prusy: Zauważmy to, że byłem z nią w związku więc wiem jak jej ciało wygląda.

Francja: To tym bardziej nie powinieneś patrzeć.

Hiszpania: Ach gdyby tylko Romano ubrał strój cheerleaderki..

Francja, Prusy: CO!?

Hiszpania: Nom. Wiecie jakbyście nie gadali i patrzyli tam gdzie powinniście, byście wiedzieli. A teraz poszła.

Prusy: Szybko schodzimy! Skoro taki wzięła cosplay to musimy ją uratować!

Francja: Masz racje! Braciszek nie może pozwolić jej się zbłaźnić!* zeszli z drzewa i szybko udali się pod okno w salonie, mając wyśmienity widok na pomieszczenie*

Yaku: Lev widziałeś ten ruch za oknem?

Lev: Yaku-san boisz się duchów? Jakie to urocze!

Yaku: LEV!* wkurzony uderzył go z półobrotu *

Kenma: Kuroo podasz mi plecak?

Kuroo: Kenma, nie. Odłóż te gry i przyłącz się do nas. Prawda Yamamoto?

Yamamoto: Dokładnie. Ale gdzie Akari?

Ja: Za tobą idioto.

* wszyscy spojrzeli w jej stronę i nastała cisza, krępująca cisza*

Ja: Tak, tak. Możecie się śmiać. Wiem jak okropnie w tym wyglądam..

* nagle drzwi się otworzyły a ją chwycił Francja*

Francja: Nie martw się! Braciszek uratuje cię!

Prusy: Debilu, nie ty ją miałeś złapać!

Hiszpania: Chłopaki...

* wyrwała się blondynowi po czym sprawnie powaliła te trójkę na ziemię*

Ja: Wiedziałam. Wiedziałam, że tak będzie jak się o tym dowie wasza trójka!!* wyciągnęła telefon* Halo, cześć Lovi. Słuchaj weź Feliksa i Matthew i przyjdź pod &%#%. Biegiem, trzeba zabrać śmieci.

Francja: Aakari, ale ppo co zzamartwiać Matthewu?

Prusy: Wwłaśnie skarbie! Feliks nie musi być w to mmieszany

Hiszpania: Anni Romano.

Ja: Oya, oya, oya. Boimy się? Cóż to nie mój problem co z wami się stanie. Ale po głosie Feliksa , który to usłyszał było słychać, że kłótnia będzie Gilbert.* ukucnęła przed albinosem, chwytając go za podbródek*

Prusy: Dalej kręci mnie twoja walka o dominacje.

Ja: * zarumieniła się* Zzamknij się.

Prusy: Nee Ak, może wybaczysz mi to? Wiesz, że jedynie się o ciebie martwię.* powiedział łagodnym głosem, kładąc dłoń na jej policzku*

Ja: Ggilbert...

Kuroo: * chwycił ją w ramiona a na jego twarzy panował "spokój"* Bardzo panów przepraszam, ale chyba ktoś po panów.

Francja, Prusy, Hiszpania: Kkochanie...

Polska: Prusy.... Ty tępaku! Akari weź tak mocno daj mu po tym szwabskim pysku, może się czegoś nauczy!

Kanada: Ffrancis... Mówiłeś, że pprzestałeś bawić się w te rzeczy...

Francja: Matthew skarbie. Ja to jedynie zrobiłem z troski o Akari!

Romano: Ty pomidorowy pojebie! Czy ty na mózg upadłeś?!

Hiszpania: Lovi, szef ma dobre wytłumaczenie!

Polska, Kanada, Romano: Jakie?

Prusy, Francja, Hiszpania: To wina Akari! Nie chciała nam pozwolić wybrać cosplayu!

Ja: *wkurzona* Weźcie ich zanim nie spróbuje ich zamordować...


Od autorki: Hey, hey, hey kochani! I tak zakończył się wypad na zakupy z BTT. A tu cosplay...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top