66
- W domu zróbcie trzy pierwsze zadania z 66 strony - powiedziała nauczycielka a cała klasa zaczęła marudzić- Bez dyskusji. No chyba że chcecie całą stronę
- Nie!- krzyknęli wszyscy
Przewróciłem rozbawiony oczami po czym zacząłem się pakować. Wyszliśmy z klasy a gdy pożegnałem się z przyjaciółmi ruszyłem w stronę miejsca gdzie mam się spotkać z tym wariatem, czyli pod moją szafką skąd od razu zabiorę książki.
- A to co?- zapytałem sam siebie widząc kopertę
Zwykła biała koperta
Nawet nie jest podpisana
- Co tam masz?- usłyszałem nagle głos szatyna przez co wzdrygnąłem się lekko
- Nie twój zasrany interes - powiedziałem posyłając chłopakowi wrogie spojrzenie
Włożyłem kopertę do książki od chemi po czym zacząłem się na powrót pakować
- Oj nie bądź już taki wredny bo ci zmarszczki na czole wyjdą- rzucił po czym oparł się o szafkę bokiem
Zamknąłem szafkę głośno trzaskając drzwiczkami po czym udałem się w stronę wyjścia
- Masz sexi tyłek- powiedział zalotnym tonem i nie wiedzieć czemu moje policzki zaszczypały
- A ty masz krzywą morde- krzyknąłem mało groźnie bo tak naprawdę uważam go za przystojnego
- Urocze. Nie umiesz się złościć
- Jestem bardzo wściekły!- krzyknąłem a na dowód mojej wściekłości zamknąłem mu drzwi szkoły przed nosem
Stanąłem przed schodami po czym obróciłem się aby sprawdzić jego reakcje. Chłopak otworzył drzwi trzymając się za nos a ja chcąc nie chcąc wybuchłem śmiechem przez co zwróciłem na siebie uwagę innych uczniów
- A więc tak chcesz się bawić? - zapytał poważny tonem a moja mina z rozbawionej zmienił się na niepewną tego co nadejdzie
Chłopak widząc moja reakcja uśmiechnął się cwanie po czym zaczął zmniejszać między nami odległość. Szatyn przerzucił mnie sobie przez ramię po czym udał się w bliżej nie znamy mi kierunku
- Gdzie mnie niesiesz!- krzyknąłem wymachując nogami jednak od razu przestałem gdy dłoń szatyna spotkała się z moim pośladkiem
Boże nie dość, że wariat to jeszcze zboczeniec
Przystojny zboczeniec
Boże czemu taka myśl narodziła mi się w głowie
Oddaliliśmy się trochę od tłumu na jakieś 20 metrów, a po chwili czułem jak szatyn zdejmuje mnie ze swojego ramienia, po czym kładzie na czymś miękkim. Jak się po chwili okazało był to niewielki stos zrobiony ze ściętej trawy. Spojrzałem na szatyna i nim zdążyłem zareagować ten usadowił się pomiędzy moimi nogami i zaczął mnie łaskotać a czasami nawet lekko obsypywać trawą.
- Dylan nie!- krzyknąłem przez śmiech- proszę!
Szatyn nie przestawał a ja stwierdziłem, że skoro tak chce się bawić to nie będę gorszy
Dyskretnie chwyciłem dużą garść trawy po czym rzuciłem nią w niczego nie podejrzewającego chłopaka. Dylan nie zdążył zrobić uniku i na jego twarzy wylądowała spora ilość trawy którą niezdarnie próbował wypluć lub strząsnąć. Wyglądało to tak komicznie że wybuchłem jeszcze głośniejszym śmiechem a z oczu poleciały mi małe łezki.
Szatyn zdążyły się w miarę ogarnąć a gdy zobaczyłem jego minę od razu spoważniałem. Chłopak na powrót zaczął mnie łaskotać i nim się zorientowałem trawa zaczęła wkradać mi się pod bluzkę
Moment.....
To nie tylko trawa
Spojrzałem na szatyna z szokiem a gdy miałem krzyknąć aby przestał poczułem dziwną przyjemność. Chłopak musiał się zorientowałć bo na jego twarzy pojawił się łobuziarski uśmiech. Dłonie szatyna zaczęły delikatnie zjeżdżać z mojej klatki piersiowej do pasa a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Chłopak przejechał paznokciami po moich biodrach a ja niekontrolowanie jęknąłem co nie ukrywam bardzo mnie zdziwiło
- Tommy- zaczął z nierównym oddechem po czym naparł czymś twardym na moje pośladki
Spojrzałem w dół i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego czym na mnie naparł. Zarumieniłem się a moje ciało jak sparaliżowane nie chciało się ruszyć.
Co dziwne nie czułem strachu
Moje ciało zareagowało tak jakby na coś czekało
- Dy...- zacząłem a po chwili jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej- ...lan - dokończyłem szepcząc w jego usta
- Dylan! Thomas!- usłyszałem krzyk dyrektora gdzieś w oddali- proszę nie tarzać się w trawie
Dylan jak poparzony odsunął się odemnie po czym spuścił głowę głośno wzdychając. Nie minęła chwila a ten z niechęcią wstał od razu wyciągając w moją stronę rękę
Wstałem otrzepując się z trawy a gdy sytuacja sprzed chwili do mnie dotarła zalałem się czerwienią. Spojrzałem się na Dylana chcąc mu posłać wrogie spojrzenie jednak szybko z tego zrezygnowałem widząc jego zawsztydzoną twarz. Chłopak zakrywał usta ręką głośno przy tym dysząc i nie wiedzieć czemu mój wzrok zjechał niżej.
Teraz żałuję, że to zrobiłem. Nie dość, że jeszcze bardziej się zarumieniłem to na dodatek chyba popadne przez niego w kompleks
Ale w sumie współczuję jego wybrance a przyjmowaniu tego
Thomas przestań!
O czym ty myślisz
- To...yyyy...ten- zaczął nerwowo drapiąc się po karku
- Projekt- rzuciłem nieśmiało
- Tak....projekt- odparł po czym ruszyliśmy w stronę mojego domu
**********
Perspektywa Dylana:
Cała droga do domu Thomasa minęła nam w ciszy. Jednak nie to było najtrudniejsze. Najtrudniejsze było to, że po wejściu do jego domu musiałem odegrać z jego mamami szopkę, że niby się nie znamy.
Usiadłem tak jak zawsze na kanapie w jego pokoju po czym wyjąłem jakiś brudnopis. W moim przypadku był to pierwszy lepszy zeszyt który się nawinął
- Rozbieraj się- usłyszałem głos blondyna
Z moją głową nadal coś jest nie tak bo słyszę moje pragnienia
- Głuchy jesteś?- zapytał a ja odwróciłem głowę w jego stronę aby dowiedzieć się o co chodzi
- O kur....- wyszeptałem widząc jak blondyn w samych spodenkach zbliża się w moją stronę
- No dalej- pospieszył
- Ale co
- No rozbieraj się
- Tak od razu? Bez gry wstępnej?- zapytałem skanując całe jego ciało
- Co?- zapytał marszcząc brwi- dawaj mi te ciuchy. Muszę wrzucić je do prania bo są całe od trawy. Przecież nie będziesz mi tu brudził kanapy- wyjaśnił a ja poczułem się jak skończony kretyn - masz - dodał rzucając we mnie jakimiś dresami- są na mnie za duże więc na ciebie powinny być w sam raz
Zacisnąłem usta w wąską linię po czym zacząłem zmieniać ciuchy. Ubrałem dresy po czym na powrót usiadłem na kanapie. Chłopak opuścił pokój a ja zrobiłem coś co chodziło mi po głowie odkąd założyłem jego bluzę. Chwyciłem materiał w dłonie po czym przyciągnąłem do swojego nosa mocno zaciągając się zapachem
Jezu
Jestem w raju
Zaraz mi
No i za późno
- Co ty robisz?- usłyszałem głos blondyna
Szybko podniosłem głowę w górę a widząc jego zmieszaną minę jedyne co mogłem zrobić to wyszczerzyć się
Dylan myśl
- Ja....yyyy....wycieram nos z trawy- odparłem śmiejąc się nerwowo
- Zostaw sobie już tą bluzę- powiedział siadając obok mnie na kanapie
On myślał, że ja mu ją oddam?
Nigdy
Zaczęliśmy szukać informacji na projekt jednak po jakiejś godzinie zacząłem robić się senny przez co głośno ziewnąłem. Moja senność nie była spowodowana zmęczeniem, choć to by było najlogiczniejsze wyjaśnie. Ja byłem senny przez tą bluzę, a dokładnie przez ten zapach
- Chcesz kawy?- Zapytał spoglądając na mnie
Kiwnąłem chłopakowi na tak a ten od razu wstał po czym wyszedł z pokoju. Jeszcze raz chwyciłem za materiały bluzy a gdy miałem się już zaciągać zapachem przypomniała mi się jedna rzecz. Tommy dostał od kogoś kopertę. I z tego co wiem schował ją do podręcznika od chemii
Szybko chwyciłem za jego plecak po czym jak nigdy ochoczo chwyciłem za podręcznik od chemii
Wiem....to złe i nie powinienem tak robić
Ale co jeśli to list miłosny od kogoś?
Tylko Dylan O'Brien może wysyłać mu takie listy
Delikatnie otwarłem kopertę po czym wyjąłem zawartą w niej kartkę.
- No chyba śnisz- wyszeptałem sam do siebie po przeczytaniu zawartości
Nie ma mowy że pokaże mu ten list.
Wyrwałem kartkę z zeszytu po czym napisałem na niej "masz piękne czekoladowe oczy". Złożyłem skrawek papieru po czym włożyłem go do koperty na powrót ja zaklejając.
- Jestem- powiedział wchodząc pokoju akurat gdy chowałem książkę do torby
Całe szczęście wzrok miał utkwiony na kubkach więc nie zwrócił na to uwagi
- Pij - powiedział stawiając kawę na stole
- Skąd wiedziałeś że lubię gorzką?- zapytałem upijając pierwszego łyka
- Nie wiedziałem.....po prostu pożałowałem ci cukru- odparł po czym upił łyk swojej kawy na co ja przewróciłem rozbawiony oczami
Zapewne jego była bardzo słodka. Raz widziałem jak w gorszy dzień sypał sobie cztery łyżki cukru bo jak to on stwierdził "osładza sobie życie"
Wraz z chłopakiem na powrót zajęliśmy się projektem
Około godziny 18:30 pożegnałem się z chłopakiem po czym udałem się w miejsce do którego de facto miał się udać Tommy
Z listu nie wynikało za wiele. Tylko miejsce, godzina spotkania, imię gościa, David i jak go rozpoznam
Pewnym krokiem wkroczyłem do parku a gdy odnalazłem wzrokiem fontannę od razu rozejrzałem się za osobą z brązowym płaszczem niebieskimi spodniami i blond włosami
Mam
- Czy pan David?- zapytałem podchodząc do starszego mężczyzny
Mężczyzna uniósł wzrok znad telefonu po czym wstał chowając go leniwie do kieszeni
- Tak, przepraszam ale czekam na kogoś więc
- Tommy nie przyjdzie- przerwałem mężczyźnie- kim pan jest i czego chce od Tommy'ego?!
- Czego chce?- zapytał parskając śmiechem- chce Tommy'ego a dokładnie chce go zabrać do siebie.
No chyba sobie jaja robi
- Chyba pan zwariował nie oddamy panu Tommy'ego- krzyknąłem zaciskając dłonie w pięść
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie cwanie po czym podszedł kładąc mi rękę na ramieniu
- Wydaje mi się że nie masz nic do gadania. W końcu jestem jego ojcem....i to ja mam większe prawo niż jakiś tam jego przyjaciel - powiedział po czym wyminął mnie
A ja?
A ja stałem tam jak wryty. Dobrze wiem jaką Tommy ma z nim przeszłość. Przecież bił go. Ja nie pozwolę na to aby zabrał mi Tommy'ego
Odwróciłem się z zamiarem wykrzyczenia mu co o nim myśle ale niestety nie spotkałem tam mężczyzny
Świetnie. Nie dość że mój chłopak mnie nie pamięta to jeszcze zjawia sie jego psychiczny ojczulek
Gorzej być nie może
~~~~~~~~
Dziękuję za już 20 tysięcy wyświetleń ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top