Rozdział 2
Biały, puchaty śnieg z wolna opadał na chodnik po którym szłam z Kateriną .
Wyglądała dzisiaj wyjątkowo ładnie , kasztanowe włosy związała w luźny warkocz. który przerzuciła sobie prze ramię.
Szare oczy. w których tańczyły promienie wschodzącego słońca. dawały niesamowitą poświatę niczym dwie małe latarki .
Na jej ustach jak zazwyczaj gościł uśmiech , miała zaczerwioną twarz od niskiej temperatury. która była na zewnątrz .
Lubię słuchać dźwięku. który wydaje śnieg kiedy deptam go swoim ciężkim zimowym butem , skrzyp , skrzyp.
Z moich ust przy każdym wydechu pojawiała się mała mgiełka , uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie moich młodszych lat , kiedy to w takie oto dni budowaliśmy igloo czy bawiliśmy się w naukowców. którzy byli na biegunie .
Wtedy jeszcze moja liczba przyjaciół nie ograniczała się tylko do jednej osoby , no ale cóż
byliśmy wtedy jeszcze dzieciakami , nie myśleliśmy wtedy tak jak teraz .
Dużo się zmieniło , a mój niezawodny szósty zmysł. który prawie się nigdy nie myli. Mówił mi. że coś się zmieni. tylko czy na lepsze a może na gorsze ?
-Katerina mam złe przeczucia , mam wrażenie że coś się stanie.-
- Niby co ? może babka od biologii skręci sobie nogę i nie będzie dzisiaj tej okropnej kartkówki z genetyki ! to było by wspaniałe !- Odparła i zaczęła się śmiać. klepiąc mnie przyjacielsko po plecach .
- Ja tam wiem że twój wspaniały szósty zmysł jest wspaniały i nigdy się nie myli ... Nie licząc tych kilka razy kiedy jednak to zrobił. Myślę że za dużo się po prostu martwisz tym co się dzieje u ciebie w domu i w szkole . Facet od fizyki kiedyś się odczepi , a jak nie. to zawszę można coś wymyślić , a twoja mama z Nicolas'em tworzą naprawdę ładną parę -
Złapała mnie za rękę , chociaż jej dłoń była w tych dziecinnych rękawiczkach z nadrukiem sowy , głównej bohaterki bajki którą jako 5-latki uwielbialiśmy , czułam ciepło , jej ciepło które przyjemnie mnie rozgrzało. aż przeszedł mnie dreszcz po plecach .
-Może masz rację -
-Ja zawszę mam rację , nawet wtedy kiedy jej nie mam-
Uśmiechnęłam się , ścisnęłam jej rękę w niemym podziękowaniu. Puściła moją dłoń by odebrać telefon z tym denerwującym dzwonkiem , który zawsze mi się kojarzył z jeżdżącymi paznokciami po tablicy , a co w jej przekonaniu jest świetną koreańską melodią .Dzwonił jej chłopak Patryk i jak zawsze buzia im się nie zamykała .
Gdzieś tam głęboko w mojej duszy też bym chciała mieć kogoś takiego jak Patryk , też mieć związek z kimś kto będzie dla mnie ważny tak bardzo jak ja dla niego .
Ukłucie żalu uderzyło w moje serce .
Wiedziałam że nie mogę się oszukiwać , bo kto by chciał kogoś takiego jak ja ? I sama nie wiem czy potrafiła bym być z kimś , na pewno nie teraz , nie w tym momencie kiedy jestem tak głęboko w tej czarnej mazi .
Nie teraz , nie w tym momencie , później ... tak na pewno będzie lepiej ...
Kiedy w końcu dotarliśmy do szkoły była 7:57. bo droga która normalnie zajmuje góra 10 min., nam upłynęła w ciągu 20 - Katerina wylądowała w zaspie przez głupie gadanie na mój temat, a w odwecie ona wsypała mi trochę śniegu za kołnierz kurtki więc zakończyło się to bitwą na śnieżki . Na szczęście mieliśmy jeszcze około 3 min do rozpoczęcia pierwszych zajęć , więc tak zwanym dzikim biegiem dopadliśmy do swoich szafek szkolnych , nasze szafki były obok siebie a i tak większość rzeczy Kat lądowały u mnie bo często zapominała kluczy nie tylko tej do szafki.
-Jakie mamy pierwsze zajęcia ? - Zapytała Kat starając wepchnąć kurtkę do mojej szafki .
- Masz pamięć gorzej dziurawą niż ten ser morski który jadłaś na śniadanie - Odparłam odsuwając się od szafki by mogła na spokojnie wepchnąć kurtkę , bo oczywiście po co nam wieszaki w szafkach ?
-Pierwszą mamy naszą ukochaną biologię i sprawdzań - Poprawiłam swoją torbę która powoli suwała się z mojego krótkiego ramienia , wyraz twarzy Kat w tym momencie wyrażała najgłębszą depresję w jej kolekcji min .
Wtedy za nią zobaczyłam wysokiego , przynajmniej w moim przekonaniu chłopaka o włosach koloru ciemnego blond, sięgających do ramion i brązowych wesołych oczach . Jego skóra zdobiła jeszcze opalenizna zdobyta na wakacjach nad morzem gdzie pływał na desce .
Patryk położył palec na ustach i błysnął tym swoim rozbrajającym uśmiechem , po cichu podszedł od tyłu do Kat i wbijając palce w jej ramiona krzyknął jej do ucha , za co dostał od Kat łokciem w żebra.
- Witaj o piękna niewiasto , twe oblicze jest dzisiaj wyjątkowej urody niczym u zamarzniętej w przeręblu wiewiórki.-
- Po pierwsze, cześć Głupku , po drugie musisz poćwiczyć nad komplementami, a po trzecie najważniejsze, mamusia nie mówiła, że przed szkołą nie wolno brać tyle tego świństwa ?-
Uśmiechnęłam się delikatnie na ich przekomarzanie.
- Nie chciałabym przeszkadzać zakochanej parze, ale jak tak dłużej postoimy to się na zajęcia spóźnimy , a Smoczyca tego nie lubi a nie chcę zaczynać dnia od jedynki.-
Katerina skrzywiła się na wzmiankę o babce od biologii . Pożegnaliśmy się z Patrykiem i umówiliśmy się że spotkamy się na długiej przerwie obiadowej na dachu szkoły , kiedy się odwróciliśmy, kątem oka zobaczyłam coś, co spowodowało u mnie dreszcz niepokoju , a dokładnie, on się uśmiechał ale nie był to jego zwykły uśmiech, był inny, pełen dzikości i przebiegłości .
Wiedziałam, że on to zauważył , bo nasze oczy się na chwilę spotkały , czułam że cały świat zwalnia, że byłam tylko ja i te jego oczy i uśmiech- obydwa przerażające , aż poczułam jak po moim cele rozchodzi się prąd, a po nim nastąpił przerażający chłód . Poczułam się jak w tym filmie, który ostatnio oglądałam- o dziewczynie i seryjnym mordercy, który miał ją na swojej liście , najgorsze było to, że w tym przypadku to ja byłam główną bohaterką .
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top