64
— Nie mogę uwierzyć, że to przede mną ukrywaliście! — wrzeszczę na ojca i Edwarda. Owszem wiedziałem, że Vincent ma na sobie wyrok śmierci, ale nikt mnie nie raczył poinformować za co. A ja tak naprawdę to też zbytnio w to nie wnikałem. Dla mnie liczyło się to, że będę mógł się go pozbyć raz na zawsze.
A teraz się okazało, że to mój brat. Przyrodni, ale jednak brat.
— Nie było takiej potrzeby — odzywa się ojciec Valerie. — A ty też kłamałeś, bo doskonale wiedziałeś gdzie znajduje się moja córka. Nadal też nie wiem czy przypadkiem nie przetrzymywałeś jej wbrew woli.
— Oczywiście, że tak było — a Thomas to się zawsze musi odezwać wtedy kiedy nie trzeba. Czy on myśli, że mnie interesuje jego zdanie. Gdyby nie on to wszystko by się zupełnie inaczej potoczyło. — Dlaczego nie możesz o niej zapomnieć. Czy tak trudno jest ci zrozumieć, że już nigdy nie będziesz z Valerie? Ona się znajdzie, a później wyjdzie za mnie, bo tego właśnie chce.
Ten to naprawdę jest odrealniony. Valerie jest moja i go się nigdy nie zmieni. Nikomu jej nie oddam.
— Zamknijcie się już — Edward podnosi na nas głos. — Teraz nie interesuje mnie, który z was ożeni się z moją córką. Ważne jest to, że ona jest teraz z tym wariatem, nie mam pojęcia od kiedy on zna prawdę i co mu tam siedzi w głowie. Wiem jednak, że od zawsze był impulsywny i nieprzewidywalny. A najgorsze jest to, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najłatwiej będzie mu zranić te osoby, które nienawidzi krzywdząc Valerie.
Niestety to prawda. I chociaż wcześniej sądziłem, że on ją kocha i ona jest przy nim bezpieczna to teraz już nie wiem co o tym myśleć. On tak dobrze kłamał, że nie potrafiłem mu nie uwierzyć. Zwiódł mnie.
— A ja nie sądzę, że jej coś zrobi — Thomas jak zwykle wygaduje głupoty. A to oznacza, że on w ogóle nie zna się na ludziach. Szkoda, że zamiast siedzieć cicho to on wygłasza te swoje nikomu nie potrzebne opinie.
Ja wiem jedno. Teraz moim priorytetem jest znaleźć Valerie żywą, a następnie zabić Vincenta i stworzyć z nią szczęśliwy związek.
Pov Valerie
Przerażają mnie słowa Vincenta. Co on takiego zrobił, że miałabym go znienawidzić. Jest tylko jedna rzecz..., ale nie. On na pewno czegoś takiego by nie zrobić. To niemożliwe.
— Powiedz wprost o co chodzi, bo przecież wiesz, że nigdy nie byłam dobra w domyślaniu się — mówię czym go poganiam, widzę po jego wyrazie twarzy, że nie jest on chętny do kontynuowania tej rozmowy. Ja jednak nie zamierzam odpuszczać.
— Ja naprawdę musiałem to zrobić. Sądziłem, że dzięki temu ten rozejm z Horanem zostanie zerwany, a my dalej będziemy szczęśliwą rodziną. Nie mogłem pozwolić na to byś w trosce o mnie non stop chodziła do Nialla i pozwala mu robić ze sobą co on by tylko chciał — czyli to jednak prawda. To jednak Vincent zamordował naszego brata. Nie! On zamordował mojego jedynego brata.
A później wszystko zrzucił na Nialla wiedząc, że po części to ja będę się o to wszystko zadręczać. Miał gdzieś to co czuję. Jeszcze perfidnie próbował mnie pocieszać.
Gwałtownie się podnoszę, bo nie chcę już siedzieć obok tego kłamcy i oszusta. On wcale nie jest lepszy od mojego ojca. On także przelał własną krew, bo Robert i on mieli własną matkę.
— A ja zawsze wybierałam cięcie, pewnie nie raz sprawiłam mu tym przykrość. Nie masz pojęcia jak bardzo teraz tego żałuję! — w moich oczach pojawiają się łzy, których nie mogę dłużej powstrzymywać.
Czemu ja dałam mu się tak zwieść. Zaufałam mu chociaż nie powinnam.
— Valerie błagam nie mów tak. Może teraz tego nie rozumiesz, ale ja naprawdę chciałem dobrze. Nie miałem też innego wyjścia.
— Oczywiście, że miałeś. Jak ja mogłam być taka głupia i nie zauważyć jaki ty jest naprawdę, ale to nic. Dobrze, że już teraz wiem — chciałabym teraz pozwolić sobie na chwilę głośnego płaczu, lecz nie jest to ten czas.
Nie mogę z nim zostać ani chwili dłużej.
— Wyjedź lub tu zostań. Mimo wszystko nie zdradzę twojej lokalizacji, bo nie jestem taka jak ty, ale na pewno z tobą nie zostanę — mówię i kieruję się prosto do drzwi wyjściowych. On jednak bardzo szybko mnie dogania, a następnie zamyka w swoich ramionach.
— Nie możesz mnie zostawić kochanie, ja to wszystko robiłem byśmy na zawsze byli razem. Wszyscy inni cię krzywdzą, a tylko ze mną jesteś zawsze szczęśliwa.
No i kolejna nie wiadoma wyszła na jaw. Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top