60
— Rusz głową i zastanów się co by mnie uszczęśliwiło. Jeśli chcesz ze mną być to musisz się nauczyć jak wyczuć moją potrzebę — nie mówię wprost, że chcę wolności, bo doskonale wiem jaka by była odpowiedź z jego strony. Może jak ruszy tym swoim łbem i coś wymyśli, bo już gorzej to nie może ze mną postąpić.
— W normalnej sytuacji to bym ci dał swoją kartę i kazał poszaleć po sklepach — komunikuje, a następnie zaczyna się wycierać.
— Czyli poszedłbyś na łatwiznę, a ze mną takie rzeczy nie przechodzą — mówię, a następnie wracam do tego ładnego pokoju. O nie, ja tu zostanę. Skoro już jestem zamknięta to potrzebuję lepszych warunków. — Przynieś moje rzeczy, chcę być tutaj. Jest tu dla nas większe łóżko — do powiadam po chwili by go zachęcić.
— Dobrze, w końcu jak staniesz się niegrzeczna to wrócisz do tamtego pokoju albo do jeszcze gorszego — nie potrafi nic innego poza grożeniem. Właśnie dlatego go skreśliłam. — Przyniosę ci ubranie — kiwam głową, a on wychodzi. Wraca szybko, a ja po prostu zrzucam z siebie ręcznik i zaczynam się ubierać.
Nie wstydzę się przed nim swojego ciała.
— Co mam zrobić byś mnie stąd wypuścił — nie mogę wszystkiego zostawiać Vincent'owi. Sama przede wszystkim muszę o siebie zadbać.
— Szczerze to sam nie wiem — mówi, a następnie sam siada na łóżku. Ja stoję, w tym samym miejscu co wcześniej. — W normalnej sytuacji to wystarczyłoby jedynie ciebie przekonać, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Twój ojciec jest największą przeszkodą, którą muszę pokonać.
Brzmi to dokładnie tak jakby chciał zabić mojego tatę. Ja nie chcę jego śmierci, ale muszę też wymyśleć coś dzięki czemu nie będzie on już zagrażał Vincent'owi. Mój brat jest najważniejszy.
— A dbasz o to by Vincent był bezpieczny? Jeśli coś mu się stanie to nigdy ci tego nie wybaczę. Masz za wszelką cenę dbać o to by nic mu nie zagrażało — wiem, że wiele od niego wymagam, ale niech się stara. On wiele może, ale przeważnie mu się nie chce.
— Jeśli dalej będzie mi sprzyjał to bardzo chętnie.
Żebyś tylko wiedział, co kombinuje mój brat to byś zmienił zdanie. Oby tylko Vincent był dość uważny i szybko się nie zdradził.
***
Mężczyźni są naprawdę łatwi do sterowania. Wystarczyłoby żebym była trochę milsza dla Nialla, a on nie zamknął mnie w pokoju. Mam teraz możliwość chodzenia po całym tym domu. I mogę z pewnością stwierdzić, że mi się tu nie podoba, nie wykluczam też, że jest to spowodowane tym, że traktuje to miejsce jak więzienie.
Bycie z Niall'em nie byłoby takie najgorsze gdyby odrobinę po hamowała tę swoją złość. I co najważniejsze przestał walczyć z moim bratem.
Oglądam w malutkim salonie telewizję gdy słyszę samochód, podbiegam do okna zdziwiona, bo Niall był u mnie zaledwie wczoraj. A jak zauważam, że z auta wychodzi też Vincent to wprost nie potrafię ukryć uśmiechu.
Czyli jednak Horan postanowił dotrzymać słowa. A Vinni też poskromił swoją nienawiść i zrobił wszystko by mnie zobaczyć.
Lecę do drzwi wyjściowych i jak tylko się one otwierają to wpadam w ramiona mojego brata. Tak bardzo za nim tęskniłam.
— Tak bardzo się o ciebie bałem kochanie, nie masz pojęcia jakie myśli mi przechodziły przez głowę jak cię nie było. — jeszcze chwilę trzyma mnie w ramionach, a jak się od niego odsuwam to dokładnie wzorkiem skanuje moje ciało. Szuka jakichś śladów, które mógłby być dowodem na to, że Niall się nade mną znęcał.
Na szczęście nic takiego nie znajdzie.
— Może w salonie ją pooglądasz —odzywa się Niall trochę poirytowany tym co robi Vincent.
— To, że wziąłem twoją stronę nie znaczy jeszcze, że ci ufam, nigdy nie zapomnę tego jak ją dusiłeś — odpowiada mu, a ja chwytam za jego rękę i prowadzę go do salonu. — Valerie jest potrzeby telefon, muszę mieć z nią stały kontakt.
— Najpierw to ty jej wytłumacz, że jestem dla niej najlepszą możliwą opcją to wtedy będziemy mogli po negocjować.
Vincent mocniej ściska moją dłoń i ja już wiem, że on nie zamierza tego robić.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top