55


— Jeśli myślisz, że tym wszystkim uda ci się coś osiągnąć to się mylisz — mówię do Nialla jak już siedzę w jego samochodzie. Wcześniej byłam pewna, że on nic mi nie zrobi, ale teraz już nie wiem czy on by do mnie nie strzelił. Ni cholery nie potrafię go rozgryźć.

— Myślałem, że już wiesz, że nie jestem tym, którego można sprawdzać. A ty non stop robisz coś by mnie wyprowadzić z równowagi. Dziś jednak miarka się przebrała, nie będę stał z boku i patrzył jak bawisz się moimi uczuciami. To już się skończyło.

Czemu jeszcze teraz muszę jego znosić. Chcę wrócić do domu, pójść do ojca i zażądać wyjaśnień. Muszę się dowiedzieć kto jest moją prawdziwą matką i co najważniejsze to spytać się jej czemu nawet nie szukała ze mną żadnego kontaktu. Przecież przez dziewięć miesięcy nosiła mnie w sobie, musiała się choć trochę się do mnie przywiązać.

— Proszę odwieź mnie do domu, mam teraz bardzo trudny okres w życiu. Nie mam teraz czasu na twoje zabawy.

— Już tak nie przesadzaj, z tego co wiem to Vincent'owi nic już nie zagraża. Na głowie masz tylko ślub z Thomasem, który mogę cię zapewnić nie dojdzie do skutku. Nie pozwolę byś była z kimś innym już ja.

— Już do końca ci odbiło — komunikuje, a następnie wpatruje się w szybę. Jest ciemno, ale ja i tak dostrzegam, że nie jedziemy do jego domu. Przyznaję, że ogarnia mnie dość spore przerażenie. Boję się być z nim w miejscu, którego nikt nie zna. — Gdzie jedziemy? — pytam spoglądając na niego.

— Musisz się wyciszyć i mieć czas na spokojne przemyślenie. Wtedy dojdziesz do wniosku, że to właśnie mnie kochasz i jedynie że mną chcesz być. A wtedy coś wykombinujemy żeby nikt nas nie mógł rozdzielić.

— Niall to jest niedorzeczne, narobisz sobie tylko kłopotów, a naprawdę nie chcę byś miał jakieś problemy — nie mogę się z nim na razie kłócić. Moja pozycja jest zbyt nie pewna. Teraz muszę jedynie przekonać go by pozwolił mi wrócić do domu.

Lekko się uśmiecha, nie wiem czy to dobrze wróży.

— Widzisz skarbie, martwisz się o mnie, a to oznacza, że ci zależy. To wszystko potrwa krócej niż się spodziewałem — oznajmia, a ja nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Jemu chyba już do końca odbiło.

Droga zajmuje nam ponad godzinę, wiem, bo na radiu pokazuje się godzina. Ja jednak w ogóle nie kojarzę tego miejsca, w które mnie przywoził i co najgorsze znajduje się ono na kompletnym odludziu. Jest zupełnie tak jakby tu kogoś przywiózł na tortury i powolną śmierć z dala od wszystkich.

— Zabierz mnie stąd! Chcę do domu! — nie wytrzymuje tych wszystkich emocji i wybucham głośnym płaczem. Niall nachyla się w moją stronę, a następnie pociera mój policzek. To w ogóle mi nie pomaga. On chyba nie rozumie, że to właśnie jego się boję.

— Valerie musisz zrozumieć, że robię to właśnie dla twojego dobra. Najpierw to Vincent ma wkładał ci głupstw do głowy na mój temat, a teraz jeszcze robi to mój brat. A znam jego bujną wyobraźnię, więc mogę się domyśleć jakie kłamstwa ci na mnie opowiada. A prawda jest taka, że bardzo cię kocham i nie zrobiłbym niczego co mogłoby ci zaszkodzić — jego głos jest taki spokojny. On naprawdę wierzy, że tym wszystkim się o mnie troszczy.

— Ja nie chcę tu być — kręcę przecząco głową. On jednak wychodzi z auta i a następnie otwiera moje drzwi i mnie wyciąga. Nic nie widzę, a on jakby na oślep ciągnie mnie do jakiegoś domu.

Wchodzimy do środka, a on zapala światło. Jest to niezbyt wielki dom, taki który swoim bogactwem ma nie przyciągać wzroku innych. Jest urządzony w ciemnych barwach, zupełnie tak jak w stylu Nialla.

— Nikt, ani mój ojciec ani brat nie mają pojęcia o tym miejscu, więc nawet jak będą mnie podejrzewać to nikt tu nie przyjdzie.

Ciągnie mnie w głąb domu, a następnie wchodzimy do dość sporej sypialni.

— Nie ufam ci kochanie, więc będziesz tu zamknięta do czasu aż nie zrozumiesz co jest dla ciebie dobre  – co? Mam być jego więźniem. — A i chcę cię poinformować, że szyby są tu pancerne i nie dasz rady się stąd uwolnić. Oczywiście codziennie będę cię odwiedzał i przynosił jedzenie oraz picie. A także będziemy spędzać ze sobą sporo czas. Nie chcę byś czuła się samotna.

Jasna cholera, ilekroć myślę, że gorzej być nie może to zdarza się coś takiego. Przecież ja utknęłam z szaleńcem.

No Niall'owi już do końca odbiło. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top