51
Siedzę w kawiarni Nialla i czekam na niego. Boję się jak zareaguje na wieść o tym, że nie załatwiłam sprawy tak jak tego ode mnie oczekiwał. Na pewno się zdenerwuje, zupełnie tak jak zawsze gdy coś nie idzie po jego myśli. Zamówiłam sobie kawę i sernik na zimno by nie przyciągać uwagi innych. Wolę sprawiać wrażenie normalnej klientki.
Niall nie każe mi długo na siebie czekać, wchodzi do kawiarni z uśmiechem na ustach, a to oznacza, że jeszcze nie ma pojęcia, że wszystko zostaje po staremu.
— Kiedy mam się do ciebie wprowadzać? — pyta siadając przy stoliku.
— W ogóle — uśmiech od razu mu znika. — Mój ojciec jest nieugięty, gdybyś wtedy nie wysyłał tych filmików to by cię tak bardzo nie nienawidził. Nie ważne co zrobię on nie dopuści do tego byśmy byli razem.
— Teraz już wiem, że nie powinienem był tego zrobić, zrozumiałem swój błąd i możesz być pewna, że już nigdy z mojej ręki nie stanie ci się żadna krzywda. Chcę byś była ze mną szczęśliwa, a nie mnie się bała. Zależy mi na tobie Valerie — wyciąga do mnie swoją dłoń. Chwytam ją.
— Zrobiłam to co chciałeś, powiedz proszę, że będziesz pilnował by nikt nie zabił Vincenta. To dla mnie ogromnie ważne.
— Powinienem odmówić — mówi to głosem pozbawionym wszelkiego uczucia. — Jak pewnie wiesz to życie twojego brata mnie nie interesuje. Lecz skoro twój ojciec robi wszystko by zniszczyć mi życie to ja także postaram się by jego plany nie wypaliły.
— A jakby jednak się zgodził na nasz związek to wtedy co? — mój głos drży. Tak bardzo się boję. Chyba mniej bym się obawiała gdyby chodziło o moje życie, a nie Vincenta.
— To wtedy bym robił wszystko żebyś tylko była szczęśliwa skarbie. A tego zdrajcę Thomasa to chyba zamorduje gołymi rękoma.
— On tylko robi co mu każą — może i nie powinnam bronić blondyna, ale zbyt go polubiłam żeby pozwolić go krzywdzić. On naprawdę mógłby być dobrym mężem.
— Jeszcze nigdy wcześniej tak nie nie palił do pomysłów naszego ojca. Lata do ciebie ilekroć tylko ma do tego okazję., a nawet częściej. Jestem coraz bardziej przekonany, że on podsunął ojcu tę myśl. Najpierw udawał, że mi pomaga by później wbić mi nóż prosto w serce, ale ja już mu za to odpłacę! — zbyt głośno się odzywa. Na szczęście są tu tylko pracownicy, którzy ze strachu o utratę pracy nie będą plotkować.
— Ja już muszę lecieć — mówię, a następnie wstaje. On robi to samo. Przyciąga mnie też do siebie i namiętnie całuję. Kurwa, czemu jego usta sprawiają, że nogi mi miękną.
— Mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkamy. Skoro nie mogę cię normalnie mieć to niestety będę musiał się zadowolić z roli twojego kochanka. Postaraj się jednak bym nie musiał patrzeć jak mój brat cię dotyka, bo w innym wypadku będę musiał go zabić. Nie wytrzymam czegoś takiego.
— Ja nie składam obietnic bez pokrycia — komunikuje, a następnie się od niego odsuwam i wychodzę. Szczerze to nie jestem do końca przekona co do prawdomówności Nialla. Chociaż obiecał mi jedno to nie wykluczone, że spokojnie będzie patrzył jak zabiją mi brata. Nie mogę mu bezgranicznie ufać.
Jak wracam do domu to idę od razu do swojego pokoju. Jak tylko otwieram drzwi to widzę, że jest tu Thomas. Z pewnych względów wolałbym teraz go nie oglądać.
— Czekałem na ciebie — mówi i odkłada książkę, którą właśnie czytał. — Pewnie nie będziesz z tego faktu zadowolona, ale kazali mi się do ciebie wprowadzić. Podobno to ma pomóc ci myśleć racjonalnie.
No super, kolejny powód by Niall się wściekł.
— Jeśli cię zraniłam to bardzo przepraszam. To nie tak, że uważam iż Niall jest od ciebie lepszy, po prostu on obiecał, że załatwi coś na czym bardzo mi zależy.
— To czemu mnie nie poprosiłaś o pomoc. Nie potrafię tyle co Niall, ale dla ciebie zrobiłbym wszystko. Chcę wiedzieć o co go prosiłaś.
— O to by pilnował by nikt znowu nie próbował zrobić krzywdy Vincent'owi — Nie jest to kłamstwo, ale także nie mówię mu całkowitej prawdy. Tak powinno być najlepiej. — Ostatnio straciłam jednego brata i prawie drugiego.
— Szczerze to mi także się to wydaje dziwne, ale Niall to akurat ostatnia osoba, która mogłaby ci w tym pomóc. Już ci mówiłem, że on uwielbia zadręczać innych psychicznie. I nie rozumiem czemu, ale on lubi się tobą bawić. Nie pozwól by dalej to robił.
Cholera, sama nie wiem któremu mam wierzyć.
A jak wy uważacie, któremu powinna uwierzyć Valerie? Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top