5


Ubrana w seksowną czerwoną sukienkę z mocnym makijażem, który zazwyczaj preferuje i z rozpuszczonymi czarnymi włosami, które się naturalnie kręcą. To, że idę to słychać z daleka, bo moje obcasy uderzają o drewnianą podłogę.

Dociera do jadalni, u nas jest ona urządzona w bardzo ciemnych barwach, a tutaj wręcz odwrotnie. Biały i lekko beżowy kolor są wszędzie. Skłamałabym twierdząc, że mi się tu nie podoba.

- No nareszcie. Długo kazałaś na siebie czekać, ale przynajmniej wyglądasz względnie - mówi po tym jak bezwstydnie zeskanował moją sylwetkę. Czuję się jakbym była jakąś rzeczą za którą on zapłacił, a teraz sprawdza czy została ona prawidłowo wykonana. - Siadaj już, bo jestem głodny, a jedzenie stygnie - siadam do długiego stołu gdzie on siedzi u szczytu. Chciałabym zająć kilka miejsc dalej od niego, ale niestety talerz został mi tak przygotowany, że muszę siedzieć obok niego.

Od razu bierze się za jedzenie tego mięsa polanego sosem na sałacie. Całkowicie nie w moim guście, bo ja preferuje kuchnie śródziemnomorską. Biorę jednak łyka tego białego wina. Ono za to nie jest najgorsze.

- No zjedź coś - zachęca mnie szatyn albo mi po prostu rozkazuje. Z nim to nigdy nic nie wiadomo. - Musisz mieć siłę na później - tymi słowami to już całkowicie odbiera mi apetyt.

- Następnym razem jak chcesz bym zjadła to najpierw spytaj co lubię, bo tego to nie mam zamiaru jeść - odsuwam od siebie ten talerz. Już sama ta niewola nie działa na mnie tak rozdrażniająco jak sama jego osoba. Skoro nie ma tu Vincenta to powinien dać mi spokój i nie zwracać na mnie najmniejszej uwagi.

- Rozpuszczona księżniczka, która jest przyzwyczajona do tego, że dostaję wszystko czego tylko sobie zapragnie. Muszę cię zmartwić, ale to już się skończyło! - komunikuje podniesionym głosem. On się zapomina, nie jestem jedną z jego dziwek na których może się wyładowywać. - Sama się na to zgodziłaś, więc przyjmij do wiadomości, że tu nikt nie będzie znosił twoich humorów!

Podnoszę się, bo nie mam ochoty na spędzenie z nim ani chwili dłużej.

- Nie musisz, wystarczyłoby, że byś zaczął mnie ignorować. Ja naprawdę nie potrzebuję twojej uwagi ani zainteresowania. - próbuje odejść od stoła, ale on chwyta mnie za nadgarstek i przyciąga tak, że prawie na niego wpadam.

- A miało być tak miło, ja jednak nie przywykłem do zmieniania swoich planów, więc będzie tak jak sobie postanowiłem. Zaraz zaczniesz udawać to, że moje towarzystwo sprawia ci przyjemność i będziesz za wszelką cenę starała się wprawić mnie w dobry humor.

Nie wytrzymuje i zaczynam się głośno śmiać na jego słowa. On naprawdę żyje w innym świecie.

- Chociaż jestem zamknięta w twoim domu to nie zmienia faktu, że jesteśmy sobie równi. A ja to nie Vincent, jeśli mój tata się dowie, że mnie dręczysz i upokarzasz to zerwie wszystkie ustalenia i cały ten rozejm pójdzie się jebać - wyrywam swoją rękę z jego uścisku i odchodzę.

- Albo po prostu odda nam Vincenta i to na nim będę się wyzywał.

Pieprzony kretyn ma rację.

Zaciskam zęby i wracam do tego przeklętego stołu.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top