46


Odkąd tylko pamiętam tata zawsze gorzej traktował Vincenta niż mnie czy Roberta. Wcześniej tłumaczyłam sobie to tym, że ja jestem dziewczynką, a Robert najstarszym synem i dlatego poświęca nam więcej uwagi. Nigdy też do głowy mi nawet nie przyszło, że mój ojciec mógłby chcieć śmierci swojego młodszego syna.

Szybkim krokiem kieruję się do kuchni, staram się nie dać po sobie poznać tego czego byłam jeszcze przed chwilą świadkiem.

Szczęście mi dziś nie dopisuje, bo w kuchni jest Kate. Dużo bardziej bym wolała żeby w tej chwili wybrała się na jakieś zakupy czy coś.

— Dobrze, że już jesteście — oznajmia z uśmiechem na ustach. — Przygotuje coś dla Vincenta, bo na pewno biedaczek umiera z głodu.

— Nie! — wyrywa mi się. — Ja zrobię mu jedzenie, bo mnie o to poprosił — ufam Kate, ale w tej sytuacji, w której ta się rozczarowałam w stosunku do mojego własnego ojca to nie mogę nikomu ufać.

— Wystarczy, że powiesz na co on ma ochotę to, to zrobię. Praktycznie wszystkie te dni spędziłaś u boku brata, więc należy ci się podoba odpoczynek. A może też sama jesteś głodna?

— Tak, leć i kup świeżych owoców, bo mam ochotę na sałatkę z tych owoców. Vincent na pewno też ze mną zje — mojego jedzenia nikt na pewno nie zatruje. Ojciec póki co wiąże jeszcze ze mną jakieś nadzieję.

— Dobrze — odpowiada, a następnie wyciąga torbę i wychodzi. A ja szybko podbiegam do lodówki i wyjmuje z niej rzeczy na kanapki. Teraz sama muszę robić jedzenie dla mojego brata. Tak samo jak picie, bo w nim także ktoś może dodać tam truciznę.

Póki co też nie będę o tym informować Vincenta o tym co się dowiedziałam. Jak jeszcze trochę wydobrzeje to namówię go byśmy gdzieś wyjechali i dopiero później wyjawię prawdę.

Wracając do mojego brata jeszcze bardziej staram się uśmiechać i sprawiać wrażenie zadowolonej. On nie może nabrać nawet cienia podejrzenia. On potrzebuje spokoju, a nie większej dawki nerwów.

Jak wchodzę do jego pokoju to naklejam na swoje usta uśmiech. Ma myśleć, że mam w głowie jedynie radość z faktu, że jest on już w domu.

— Strasznie długo ci zeszło — komunikuje leżąc na łóżku. Zbyt szybko opuścił ten szpital, lecz tu będzie mi trochę łatwiej go pilnować. Tata nie odważy mu się czegoś zrobić w mojej obecności, bo doskonale wie, że najpierw musiałby zabić mnie. — Liczę jednak na twoje dobre serduszko i kawałek szynki i normalnego sera. Przez nich schudłem chyba z dziesięć kilo.

— Najwyżej dwa i znaj moją łaskę — podaje mu kanapki zupełnie takie jak lubi. Rzucam mu też butelkę wody. Siadam też koło niego. — A co byś powiedział gdybym spała dziś z tobą? Wiem, że się bardzo rozpycham, ale mam dziś ochotę na przytulanie.

— No jasne, nie przypominam sobie bym cię kiedyś odrzucił, więc dziwi mnie to, że się o to pytasz. Wcześniej mi się po prostu ładowałaś do łóżka i...

— Oj już na mnie tak nie narzekaj — przerywam mu. Opieram też głowę o jego ramię. Nie mogę pojąć czemu tata się chce go pozbyć. Vinnie bywa impulsywny, a także nieprzewidywalny, lecz ma dużo więcej zalet niż wad.

Nagle jednak słyszę pukanie do drzwi, przez moje ciało odrazu przebiega dreszcz przerażenia. A co jeśli to ktoś to ma pozbawić życia Vincenta?

Mój brat każe wejść tej osobie, a do pokoju wchodzi Thomasa. Ostatni raz go widziałam wtedy gdy przywiózł mi ubrania do szpitala. Później nawet przestała odpisywać na jego wiadomości. Miałam wtedy zbyt dużo spraw na głowie.

— Jeśli przyszłeś zabrać mi siostrę to muszę cię poinformować, że ona na razie się stąd nie ruszy. Teraz jest moja — znaczenie podkreśla swoje ostatnie słowo. Ja teraz także wolałabym nie spędzać tyle czasu z Thomasem.

W owej sytuacji naszego ślubu na pewno nie będzie. Ja wyjadę gdzieś z Vincent'em, bo nie zamierzam mieszkać z ojcem, który ma coś z głową. Przecież nikt normalny nie planuje morderstwa swojego dziecka.

— Nigdy nie miałem nawet takiego zamiaru. Valerie musi się ze mną oswoić, bo skoro ślub ma być za niecały miesiąc.

Bystrzeje na jego słowa. Jak to miesiąc? Czemu ja nic o tym nie wiem?

— Co? Kto ci to powiedział? — pytam go i podnoszę się do pozycji stojącej.

— Twój ojciec i to zrobił to wczoraj, więc byłem przekonany, że o wszystkim wiesz.

Cholera, co się dzieje z moim życiem?

Teraz będzie się coraz więcej działo. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top