40


— Czemu akurat Thomas? — pytam ojca przy śniadaniu. Nie to, że ten wybór mi jakoś przeszkadza, ale z punktu widzenia mojego ojca na młodszym Horanie dużo nie zyska.

— To chyba logiczne — odpowiada tata krojąc kawałek pieczeni. — Potrzebujemy tego rozejmu, a temu psychopacie Niall'owi bym cię nie oddał. A z tego co zauważyłem to nie jesteś jakoś mocno rozczarowana moim wyborem.

— Jest najlepszy z możliwych — oczywiście dużo lepiej by było gdybym sama mogła sobie wybrać męża, ale to niestety nie jest możliwe.

— A ty czemu masz taką minę jakbyś się cytryny najadł — tata beszta Vincenta, który nawet nie podnosi wzroku. Od kilku dni chodzi ciągle naburmuszony. Nie rozumiem czemu, przecież powinien się cieszyć, że uwolniłam się od Nialla.

— A nie pomyślał nikt o tym, że Thomas może być po prostu dobrym aktorem, a jak po tym całym ślubie się okaże, że on jest jeszcze gorszy od Nialla. Wtedy już nie będzie łatwo się wycofać — jasna cholera, a może ja naprawdę daje z siebie zrobić idiotkę. Niall i Thomas mogą się mną na wzajem bawić.

— Weź już tak nie przesadzaj, na pierwszy rzut oka widać, że chłopak jest do niczego i Valerie z łatwością będzie mogła nim sterować — tata odwraca głowę w moją stronę. — A rozmawialiście już o swojej przyszłości?

— Tak i w większości rzeczy się ze sobą zgadzamy, ustaliśmy, że po wszystkim przeprowadzimy się do Mediolanu lub Florencji — oczy ich obu zostają skierowane na mnie. Chyba nie spodobał się im ten pomysł.

— Zamieszkacie w tym domu i to już postanowione.

— A to niby czemu? — pytam wściekle. Im bardziej się podporządkowuje tym więcej się ode mnie wymaga. A ja już marzę jedynie o tym by móc w spokoju zająć się swoim życiem i tak jak każdy inny zacząć spełniać swoje marzenia. Czy to naprawdę aż tak wiele?

— Mimo wszystko wolę widzieć dokładnie wiedzieć jak wam się układ — przewracam oczami na jego słowa. Jak już będę żoną Thomasa to razem będziemy podejmować decyzje i nikt nam nie będzie mówił co mamy robić.

***
— Nie smuć się, pobędziemy tu kilka miesięcy i później już nikt nas nie zatrzyma — mówi do mnie Thomas. Opowiedziałam mu dokładnie to co powiedział mój ojciec. — A za jakiś czas to on będzie z ciebie dumny jak wszystkie wielkie gwiazdy będą nosić ubrania twojego projektu.

Śmieje się na jego słowa, ma w sobie coś takiego, że potrafi mi poprawić humor.

— A ty będziesz jednym z najlepszych lekarzy, każdy będzie chciał być go leczy.

— Moja rodzina woli jak pozbawiam ludzi życia, a nie miałbym je ratować. Niestety nie jestem w tym tak dobry jak powinienem — komunikuje ze smutkiem w głosie. — A ty Valerie, zabiłaś kiedyś kogoś?

Automatycznie spoglądam w podłogę.

— Tak, ale bardzo nie lubię o tym rozmawiać, kiedyś jednak ci o tym opowiem — obiecuje mu. — A co byś chciał tu zmienić? W końcu będziesz tu mieszkał, więc musisz się tu dobrze czuć.

Rozgląda się po moim pokoju, mam nadzieję, że nie będzie chciał przefarbować tych pięknych fioletowych ścian.

— Wystarczy mi trochę miejsca w twoje garderobie i półka na moje książki. A i jeszcze jedna najważniejsza sprawa, chcę byś zakończyła wszelkie relacje z innymi facetami. Oczywiście wiem, że Niall cię do tego wszystkiego zmuszał, lecz chodzi mi o innym.

— Okej — i jak nie miałam zamiaru, więcej spotykać się z Nate'em, więc mała strata.

— Jeśli nasz seks nie przypadnie ci do gustu to wtedy spróbujemy wymyśleć jakieś rozwiązanie, ale teraz wolałbym byśmy zachowali chociaż odrobinę normalności. Ja też nie mam zamiaru cię zdradzać.

— A jest w twoim życiu obecnie ktoś kogo kochasz?

— Nie i tak naprawdę to nigdy nie było — przybliża się do mnie, kładzie swoją zdrową dłoń na moim policzku i pociera je kciukiem . — Mam ochotę cię pocałować, lecz ciągle dręczą mnie wyrzuty sumienia, że to przeze mnie to wszystko cię spotkało. Mogłem siedzieć cicho, a nie dzwonić ze skargą do ojca.

— Masz rękę w gipsie i a i na twojej twarzy widać jeszcze twarzy pięści mojego brata, chociaż nie twierdzę, że nie jesteś zabójczo przystojny.

— Ty i tak miałaś gorzej — napiera na moje ciało przez co upadam na poduszki, a on zwisa nade mną. — Teraz moim zadaniem jest cię chronić skarbie — łączy nasze usta i składa na nich delikatne pocałunki.

On jest zupełnie inny od Nialla. Lecz nie twierdzę, że mi się nie podoba.

Nagle słyszę głośne pukanie. Thomas ze mnie schodzi, ale zajmuje miejsce obok mnie.

— Chyba nigdy nie będzie dane nam dokończyć — mówi z uśmiechem na ustach, a ja zapraszam tę osobę do pokoju.

Drzwi się otwierają i wpada przez nie zdyszana pokojówka Kate.

— Valerie — mówi do mnie po imieniu, bo jest ponad dwa razy starsza ode mnie. Poza tym to tak naprawdę ona mnie wychowała. — Ktoś strzelał do Vincenta. Jest w złym stanie i nie wiadomo czy przeżyje.

Biedna tą Valerie, ona to chyba nigdy spokoju mieć nie będzie. Liczę na wasza opinię..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top