27


Leżę na łóżku przytulając swoją poduszkę. Choć często kłóciłam się z Robertem to mimo wszystko go kochałam, a tym bardziej nigdy nie chciałam żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. A teraz on nie żyje i to bardzo możliwe, że z mojej winy. Jak głupią zaufałam Niall'owi, a ten pewnie już na samym początku miał plan żeby zniszczyć moją rodzinę.

- Za godzinę będziemy jechać do kaplicy - mówi do mnie Vincent. Nawet nie zauważyłam jak przyszedł.

- Zdążę - mówię, a on do mnie podchodzi, a następnie kładzie się na łóżku i przytula mnie do siebie owijając swoje ręce wokół mojego pasa. Zawsze tak robił gdy było mi smutno.

- Nie podoba mi się to, że to ty tam wrócisz. Będę cię rzadko widywał, a jak już to on będzie mi dokładnie opowiadał to z tobą robił. Ja tego nie wytrzymam - opiera swoją głowę o moje ramię. - A może tak się go pozbędziemy? Same z nim problemy.

Czy chcę śmierci Nialla? Sama tego nie wiem. Owszem czasem jest dla mnie miły, ale w wielkości czasu pokazuje swoją gorszą stronę. Pozostaje także kwestia Roberta, jest duże prawdopodobieństwo, że to właśnie Niall to zlecił.

- Już raz próbowałeś i same problemy z tego wynikły. Poza tym w bezpośredniej konfrontacji z nim nie mam żadnych szans. Zabije mnie, a później ciebie.

- Kochanie ja doskonale wiem, że on ma do ciebie słabość. Jesteś śliczna i z tego co wiem to potrafisz z tego korzystać. I tak musisz być dla niego miła, bo nie chcemy przecież ryzykować by stała ci się jakkolwiek krzywda. Jesteś dla mnie najważniejsza.

- A ty dla mnie. Muszę lecieć pod prysznic - Vincent trochę się ode mnie odsuwa, ale i tak pozostaje w moim łóżku. Ja wstaje i idę do łazienki. Ściągam ubrania, a następnie wchodzę pod prysznic, i chociaż przeważnie lubię ciepłą wodę to teraz potrzebuje czegoś zimnego na otrzeźwienie. A po skończeniu owijam się ręcznikiem i wracam do pokoju by wybrać sobie ubrania.

Vincent nadal zalega na moim łóżku.

- Nie idziesz się przebrać? - pytam go.

- Szczerze to nie mam ochoty tam jechać, nie mogę sobie wyobrazić Roberta w trumnie. Skoro dostał w głowę to ciekawe czy nie ma rozwalonej czaszki.

- Weź się zamknij - rozkazuje mu. - To nasz brat.

- Masz rację - wstaje. - Załóż sukienkę, on zawsze mówił, że słodka wyglądasz w sukienkach - mówi, a następnie wychodzi.

***
W kaplicy jesteśmy pierwsi. Ojciec stwierdził, że sam do nas dojedzie, a oprócz mnie i Vincenta wybrał się także Thomas. Mówiłam mu, że nie musi tego robić, ale on stwierdził, że dziwnie by się czuł zostając sam.

Niepewnie podchodzę do trumny, pracownicy zakładu pogrzebowego naprawdę bardzo się postarali, on wygląda zupełnie tak jakby spał. Na na dziurę po kuli, ale jest ona przykryta pudrem.

Nie wiem czemu, ale dotykam jego dłoni. Jest taka zimna.

A to wszystko być może z mojej winy, gdybym od samego początku nie drażniła Nialla i nie pojechałabym do domu to wtedy tata nie kazałby mi się zamienić z Vincent'em to może byś jeszcze żył.

I chociaż wiele razy ci tego nie okazywałam to naprawdę byłeś dla mnie ważny. Kocham cię i to nie mniej niż Vincenta.

Nagle czuję dotyk na moim ramieniu, wtulam się w tę osobę sądząc, że to mój brat, lecz po chwili orientuje się, że on nie pachnie perfumami Vincenta.

Odwracam głowę i widzę przed sobą Nialla.

- Jestem przy tobie skarbie i możesz być pewna, że tak pozostanie. Możesz płakać, a ja cię pocieszę - on naprawdę jest doskonałym aktorem. Ja jednak się na to nie nabiorę.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top