5. Grayson

Plotki to jedyna rzecz, która mnie irytuje w Brightstone. Życie byłoby tutaj idealne, gdyby ludzie zajmowali się własnymi sprawami, a nie cudzymi.

Dopóki żyła Meg, nie zdawałem sobie sprawy z ich skali, ale gdy odeszła, niestety zauważałem je na każdym kroku. Bo nie sposób było nie dostrzec ukradkowych spojrzeń mieszkańców i szeptów, kiedy byłem w ich pobliżu, albo pracownic urzędu, w którym pełnię szefostwo. Do tego Emma, przewodnicząca miejskiego koła gospodyń, wygadała się przy okazji jakiegoś zebrania, że mają z koleżankami specjalną grupę w popularnym komunikatorze, gdzie przekazują sobie najświeższe plotki. Poprosiłem ją wtedy, by dodała mnie do niej anonimowo, bym jako burmistrz mógł wiedzieć, co się dzieje w naszym społeczeństwie i w razie czegoś reagować. Nie zgodziła się, bo podobno nie da się tego zrobić tak, by nikt nie wiedział o dodaniu nowego uczestnika czatu, ale za to czasem przesyła mi skreeny. To stąd wiem, że w miasteczku jest Madeline Jonas. Jej siostra pochwaliła się tym, że leci z mężem na Dominikanę, a ich córeczka zostaje pod opieką cioci.

Jakoś dwa, albo trzy lata temu trafiłem na Maddie przypadkiem. Ogromnym szokiem dla mnie w tamtym momencie było to, że pomimo skrajnej rozpaczy, w jakiej się wtedy znajdowałem, wzbudziła we mnie uczucia. To było osłupiające. Bo ostatnie, czego bym się spodziewał, to to, że jakaś kobieta sprawi, że na chwilę zapomnę o własnej żonie, za którą rozpaczliwie tęskniłem. Bardzo surrealistyczne.

Na tamten moment jednak, to wydarzenie było mi chyba potrzebne, by zrozumieć, iż są na świecie kobiety, które mogą jeszcze zwrócić na siebie moją uwagę. Ale najbardziej piorunujące było to, że poczułem przy tym tak wiele uczuć, aż się wystraszyłem. Niestety poczułem wtedy też ogrom wyrzutów sumienia. Gdyby moja żona wiedziała o tym...

Nigdy wcześniej, nawet przy Meg, nie przeżyłem czegoś podobnego. To było tak, jakbym spotkał dawną miłość, ale w przypomnieniu sobie o niej, przeszkadzała mi amnezja. To było jak grom z jasnego nieba. Zadzwoniło konkretnie, tylko nie wiedziałem gdzie. Przedziwne uczucie. Tak dziwne, że wspominam tamte sceny do tej pory.

Spoglądam na nasze wspólne zdjęcia, które wiszą na ścianie dużego pokoju. Przypominają mi wspólny czas, który nigdy już nie wróci. Kiedyś ten dom był pełen życia, przeróżnych zapachów, kobiecej ręki. Teraz jest tutaj inaczej. Spokojniej i ciszej... I smutniej.

Megan długo chorowała i do końca niemal nikt nie wiedział, że jej dni są policzone. Psychicznie była jednak silna dla nas obu. Wspierała mnie, kiedy sama potrzebowała pomocy. Nasz związek zbudowany był na przyjaźni. Troszczyłem się o nią, widząc jak z każdym dniem gaśnie. Myślę, że w tym wszystkim jednym plusem było to, że w jakiś sposób przygotowałem się na jej odejście. Chociaż i teraz, pomimo, że minęło już trochę czasu, są chwile bardzo trudne.

Dlatego teraz, kiedy Maddie jest w miasteczku, jestem jej ciekaw. Bo skoro dotknęła mnie w środku wtedy, czy dzisiaj, gdyby nasze oczy też się spotkały, doszłoby do wymiany tak potężnej energii, jak wtedy?

Chyba lepiej, abym się nie dowiedział. Strach pomyśleć, co by się stało, gdybym faktycznie coś poczuł. Życie w samotności jest ciężkie – ale stracenie kogoś, kogo kochasz, jest jeszcze trudniejsze. Po odejściu Meg postanowiłem, że więcej nie wejdę w żaden związek, bo to zbyt bolesne, by kogoś stracić. Dodatkowo – prawdopodobnie jestem całkowicie bezpłodny, więc nie przedłużę linii rodu, i teraz z perspektywy czasu widzę, że życie z drugą osobą jest ograniczające. To obowiązek zatroszczenia się o tę osobę w taki sposób, by nie ranić jej uczuć i mieć na uwadze nie tylko swoje dobro, ale także jej. To życie we dwójkę. Meg była moją licealną miłością. Nigdy tak naprawdę nie byłem sam. Teraz zaczynam doceniać uroki samotności i nie chcę zmieniać stanu tej rzeczy. Jest mi dobrze. Dodatkowo najlepsze lata mam za sobą, więc... Po co mi kobieta, zwłaszcza młodsza o około piętnaście lat? Szaleństwo. Dlatego chyba lepiej dla mnie, abym jej nie spotkał.

Jest weekend, więc zamiast siedzieć w urzędzie, mam czas na pracę w domu. Dzisiaj na zewnątrz o dziwo temperatura jest wysoka, bo jak na styczeń te minus trzy stopnie, to w górach prawdziwe zaskoczenie. Nie pamiętam kiedy ostatnio było tak ciepło o tej porze roku.

Podchodzę do okna, by uchylić je i wpuścić do domu trochę świeżego powietrza, kiedy zauważam kobietę idącą chodnikiem. Uchylając więc jedną z części, przypatruję się uważnie. Minęła już mój dom, więc nie widzę twarzy, ale serce zaczyna mi bić mocniej, jakby wiedziało i chciało się wyrwać. Jestem pewny, że tą kobietą jest Madeline. A gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, to rozwiewa je widok sanek, na których siedzi córeczka Thomasa Williamsa.

Kobieta nagle się zatrzymuje i odwraca, by odebrać dzwoniący telefon, który leży w torebce ułożonej na przodzie sanek. Aż zamieram widząc ponownie jej piękne rysy twarzy i brakuje mi tchu. Jest blisko, a cisza na ulicy pozwala usłyszeć czysto każde wypowiedziane przez nią słowo.

- Cześć... Tak, wyszłyśmy na spacer, jest przyjemnie... Nie, spokojnie, nic się nie dzieje, Charlie jeszcze nawet nie zapłakała, możecie być spokojni... Idziecie zobaczyć wulkan? Jest czynny? Nie boicie się? A to tak można? Może jednak poszukajcie kogoś, kto was oprowadzi po terenie. To brzmi bardzo niebezpiecznie.

Czuję niepokój, słysząc tę rozmowę. Erupcja czynnych wulkanów na Dominikanie już niejednego pozbawiła życia. Ba, nawet nie erupcja, ale dwutlenek siarki czy tlenek węgla wydobywające się z krateru. Tam nie potrzeba wiele, by pozbawić się życia. Wystarczy stanąć w złym miejscu, żeby zrobiło się zapadlisko i wpaść w szczelinę. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak trudny to teren.

Kusi mnie, by wyjść do niej, zabrać telefon i powiedzieć Elizabeth, co sądzę na ten temat. A uważam, że to skrajna nieodpowiedzialność i głupota. Proszenie się o śmierć.

– Lizzy, nie chcę by nic się wam stało. Może nie idźcie tam. Sama mówiłaś, że masz złe przeczucia – kobieta kontynuuje rozmowę, nachylając się do dziecka, by poprawić śpiworek. Dziewczynka zaczyna się niecierpliwić. Obserwuję każdy ruch i gest Maddie, nie potrafiąc oderwać wzroku. Gapię się jak urzeczony. Śledzę każdy jej ruch. A to jest bardzo dziwne, że mam taką potrzebę i brak kontroli nad tym. Dosłownie jakby odbierało mi rozum. – Czyli idziecie z większą grupą z przewodnikiem i nie będziecie podchodzić blisko? Musisz mi obiecać, że będziesz ostrożna.

Przesuwam wzrokiem po szczupłej sylwetce w dół i w górę, aż ponownie zatrzymuję się na twarzy. Jest uderzająco piękna i wciąż mam wrażenie, jakbym gdzieś już ją spotkał. Dziwne. Bo to nie jest możliwe, byśmy kiedykolwiek wcześniej (poza tamtym jednym wydarzeniem), mieli okazję ze sobą razem przebywać.

Nagle Maddie rzuca spojrzeniem w okno, a ja szybko się odsuwam. Nie mogła mnie jednak dostrzec – nie przez firanę. Za to z pewnością wyczuła, że się jej przypatruję.

Po chwili kobieta się rozłącza, całuje małą i obraca, by ruszyć dalej w kierunku miasteczka. Mam ochotę poczekać przy tym oknie, bo pewnie za chwilę będzie wracać, ale zmuszam się do tego, by odejść i zostawić to, cokolwiek znów się wydarzyło, w spokoju. 

_____________

Dzięki za podzielenie się opinią. W tygodniu zmienię nazwę książki na Zapomniane serca. Fajnie, że podzielacie moje zdanie w większości, bo Zapomniane jakoś przyjemniej nawet brzmi niż Zgubione. 

Kolejny rozdział jest dla mnie trudny do napisania, ale musze to w końcu zrobić, by nie przeciągać fabuły :/ 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top