Rozdział 2 - Maddie
Elizabeth z Thomasem zorganizowali przyjęcie weselne we własnym ogrodzie. I teraz kiedy stoję na jego środku, trzymając w dłoni chłodną szampanówkę pełną złotego napoju, zaczynam rozumieć, dlaczego to miejsce tak ich ujęło, że wybrali je do życia.
Na środku działki stoi duży dom z jasnych, dębowych bali. Piękny, elegancki i tak bardzo pasujący do malowniczych widoków – bo znajdujemy się u samych stóp wysokich, Skalistych Gór – że na ich tle niemal zapiera dech w piersiach. Wokół budynku rośnie zielony, idealnie przystrzyżony trawnik, a przy płocie, który został wykonany także z drewna, w dużych donicach pną się różnobarwne pelargonie. Jest tu niemal tak, jakby weszło się w zdjęcie z pocztówki. Wręcz bajecznie. Chodniki prowadzące do ogródka warzywnego i garażu zrobione zostały z płyt przypominających kamień. Dodatkowo dzisiaj cała przestrzeń przystrojona jest ślubnymi kwiatami, wstążkami, dającymi ciepłe światło lampkami, girlandami – co jest niesamowicie urokliwe. I te dźwięki ptaków zewsząd, które komponują się z muzyką klasyczną wygrywaną przez lokalną kapelę, ubarwiają wszystko.
– Wygląda tu jak bajce – oznajmiam Lizzy w zachwycie, gdy podchodzę do stołu, zastawionego pysznymi daniami. Siadam obok niej i jeszcze raz wznoszę kieliszek ku górze, na znak toastu. – Mam nadzieję, że będzie ci się tu dobrze żyło. Wszystkiego najlepszego kochanie.
Siostra obejmuje mnie ramieniem, a pełnym miłości wzrokiem obrzuca okolicę. Ubrana w białą, zwiewną suknię, jest widocznie przeszczęśliwa, a ja cieszę się jej radością, bo życie ułożyło się dla niej tak, jak to sobie kiedyś wymarzyła. Ma kochającego męża, piękny dom, znalazła też pracę w zawodzie księgowej, która ją satysfakcjonuje i z tego, co wiem, chcieliby z mężem niebawem powiększyć rodzinę. Wszystko wedle planu.
– Dziękuję – odpowiada i spogląda na mnie swoimi brązowymi, tak mocno podobnymi do moich, oczami. – Teraz czas na ciebie Maddie. Chciałabym, by moja młodsza siostrzyczka także znalazła swoje miejsce na tej ziemi i księcia niczym z bajki. I idealnie byłoby, gdybyś przy tym nie wyniosła się na drugi koniec Stanów.
Uśmiecham się. Już i tak będziemy od siebie mieszkać kawał drogi.
– Mój książę chyba jedzie prowadzony przez Google mapy, bo pogubił się w adresie – rzucam żartobliwie. – Ale ja zaczekam, ile będzie potrzeba. Na razie wolę być sama, niż cieszyć się ochłapami. A jak nie dotrze, to trudno, widocznie pisane jest mi być samą. No i dzięki temu będę miała więcej czasu, by czasem cię odwiedzić.
Siostra wybucha śmiechem, ale po chwili milknie, rzucając mi pełne pociechy spojrzenie.
– Szkoda, że z żadnym ci nie wychodzi. No i jeżeli wierzyć w znaki, to chyba ożenek nie jest ci szybko pisany. Ta historia z karawanem, kiedy tu jechałaś... Straszna. Dobrze, że to tylko niegroźna stłuczka.
Nie mówię tego na głos, ale to na jej ślub jechałam, kiedy uderzył we mnie wóz pogrzebowy, a nie na swój. I szybko uciszam tę myśl, nim ma okazję bardziej wykiełkować w mojej głowie, bo nie da mi spokoju.
– To chyba nie był żaden znak. Bardziej bym pomyślała o tym, że przez to spotkałam waszego burmistrza. Nie rozumiem tego, co się tam stało, ale miałam z nim takie silne połączenie wzrokowe. To było wręcz nieco upiorne. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam.
Od dziecka razem z siostrą zwracamy uwagę, na to co się dzieje wokół i czasem analizujemy wydarzenia pod kątem tego, co mogą one nam chcieć przekazać. Tak nauczyła nas jeszcze babcia, kiedy żyła. Twierdziła, że to, co się dzieje w naszej obecności, zawsze chce dla nas dobrze i warto zwracać uwagę na wszelkie zjawiska. I tak na przykład, kiedy gdzieś jadę i po drodze wiele rzeczy idzie źle – na przykład zapominam telefonu czy kluczy, staję w korku, czy coś mnie po tej drodze zatrzymuje – wtedy wiem, że nie powinnam tam jechać, bo życie samo daje znaki, by mnie zawrócić i, że to nie jest po prostu dla mnie dobre. Może więc miałam spotkać tego człowieka, bo co innego ta sytuacji mogła znaczyć i chcieć mi pokazać? Niestety byłaby to bardzo zła wróżba małżeńska dla mojej siostry, jeżeli patrzeć na głębsze znaczenie.
– Miałam tak z Thomasem. To pierwsze spojrzenie w oczy było jak porażenie elektryczne, gdzie czas na moment się zatrzymał. Niemal zeszłam na zawał. Tylko, że my się akurat zakochaliśmy w sobie od pierwszego wejrzenia, a w waszym przypadku to raczej niemożliwe. Dziwne by było, gdyby człowiek pogrążony w żałobie, nie pochowawszy jeszcze żony, zakochał się od jednego spojrzenia – Lizzy parska śmiechem w niedowierzaniu. – Co za sytuacja w ogóle. Może coś ci się przewidziało i po prostu cię urzekł. Tutaj w Brightstone lata za nim połowa kobiet. Facet jest przystojny, ma dobry charakter i jest inteligentny. No i jakby nie patrzeć, dla ciebie za stary. Dzieli Was chyba piętnaście lat, o ile dobrze liczę.
Unoszę do góry brwi. W życiu nie pomyślałabym, że jest tyle starszy. Wyglądał smutno, ale nie staro.
– Możliwe, że tylko ja to poczułam, bo spodobał mi się z miejsca. W każdym razie dziwne to było. I sumie jeszcze dziwniejszy byłoby, gdyby się okazało, że moja bratnia dusza, to akurat ten najprzystojniejszy typ z okolicy.
Siostra zaczyna się śmiać.
– Ale ty też jesteś bardzo ładna, więc w sumie... A co z walizką? Udało ci się z nim skontaktować? Jak coś to poszukam do niego numeru.
– Dzwoniłam do pana Josepha, ma przekazać wiadomość, więc pewnie będzie niedługo wiadomo. Oby jak najszybciej. Fajnie byłoby, gdyby któryś z nich ją tutaj podrzucił. Nie mam przy sobie nawet piżamy.
Moja siostra chrząka.
– No nie wiem, już plotkują w miasteczku, że woził jakąś kobietę. Chodziło o ciebie.
Unoszę brwi.
– Ale skąd wiedzą, że to ja? I skąd wiesz ty?
Lizzy wzdycha.
– Wiesz, to mała miejscowość, a ja należę do zrzeszenia gospodyń od niedawna. Mamy swoją grupę, spotykamy się raz na jakiś czas w miejskiej świetlicy i rozmawiamy w konfie na messengerze. Zrobiły wam nawet zdjęcie, jak wysiadaliście. Oczywiście nie napisałam, że to ty, ale poznałam.
Pocieram czoło, na samą myśl o tym.
– Straszne z was plotkary. Masz to zdjęcie? Prześlij mi.
Aż kręcę głową. Ten małomiasteczkowy klimat totalnie by mi nie odpowiadał, gdybym tu mieszkała.
– Jasne, później. Nawet nie wiesz, jak straszne potrafią być. Wszystko dopatrzą. Już dopisały sobie, że być może burmistrz ma z tobą jakimś romans.
Zaczyam się śmiać w niedowierzaniu. Co za okolica.
– Dobrze, że tu nie mieszkam, zwariowałabym.
– Nigdy nie mów nigdy, skarbie – do rozmowy włącza się mama i przytula nas obie.
Przez następne godziny świetnie się bawimy. Dobrze jest spotkać się w takim gronie rodzinnym, bo to niestety zdarza się to coraz rzadziej. Rodzice mieszkają w New Yersey, i mało kiedy się z nimi widujemy. A teraz jeszcze Lizzy zamieszkała tutaj, a co za tym idzie, nie będzie takiej możliwości, by odwiedzili nas obie jednocześnie. Z przyjemnością zatem patrzę na wszystkie znajome twarze, a także poznaję rodzinę Thomasa.
W końcu, gdy już jestem dość mocno wstawiona, a niebo nad nami staje się pełne pięknych gwiazd, zauważam reflektory samochodu na podjeździe.
– To będzie moja walizka.
Szybko wstaję, a gdy to robię, nieco kręci mi się w głowie. Na szczęście buty zdjęłam już jakiś czas temu, więc nikt powinien zauważyć mojego chwiejnego kroku.
Gdy podchodzę do bramy wjazdowej, z samochodu wysiada pan Josepf. Nieco rzednie mi mina, bo liczyłam, że jednak będzie to ktoś inny, ale widocznie nie jest mi pisane już spotkać się ponownie z Graysonem. Każdy z nas ma swoją drogę, osobno. A chciałam sprawdzić, czy i teraz będzie pomiędzy tak silne połączenie.
– Przywiozłem walizkę – mówi i przechodzi na tył, gdzie otwiera bagażnik.
– Dziękuję i przepraszam za kłopot. Myślałam, że Grayson sam ją podrzuci.
– On teraz nie ma głowy do niczego. Ale scholowaliśmy twój wóz i pojutrze powinien być gotowy do odbioru, więc będziesz mogła bezpiecznie wrócić do domu. Wyślę ci SMS-em namiar do mechanika, byś mogła się dogadać co do kosztów i odbioru.
Patrzę na niego z wdzięcznością.
– No cóż, wygląda na to, że cała historia zakończy się dobrze.
– Tak. Nie będę już wam przeszkadzać, udanej imprezy.
Unoszę kącik ust.
– Dziękuję panu bardzo.
____________________
Lubicie jak są w książce sceny erotyczne, czy wolicie bez?
Zastanawiam się jak bardzo pikantną zrobić tę historię :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top