Rozdział 8
Tobias
Jeszcze nigdy nie uczestniczyłem w takiej akcji. Jestem oszołomiony i jednocześnie podekscytowany. Kiedy przyszła pielęgniarka Nieustraszonych, Zeke przyszedł do nas i usiadł na kanapie, wyraźnie przerażony.
- Czemu uciekłeś? - Pyta Uriah, marszcząc czoło.
- Bo to jest ponad moje siły - ukrywa twarz w dłoniach. - Poczekam tutaj, bo tam bym padł.
Nic nie mówię, ale chyba nie zostawiłbym Tris w takiej chwili, zawsze staram się ją wspierać jak tylko mogę. Ale nie byłem w środku, więc może faktycznie to jest za straszne, nawet dla Nieustraszonego.
Na moment staje mi serce, kiedy słyszymy płacz dziecka. Czyli się udało.
Zerkam na Zekego, który poderwał się z kanapy.
- Już?! - Pyta, drepcząc przed nami nerwowo.
- Właśnie zostałeś ojcem - śmieje się Uriah. - Ale jazda!
Czekamy niecierpliwie aż któraś wyjdzie z sypialni. Mija kilkanaście minut, drzwi się otwierają, a my zamieramy.
Z sypialni wychodzi rozpromieniona Tris, trzymając malutkie zawiniątko. Całuje dzieciątko w główkę i podchodzi do nas.
- Cześć tatusiu, to ja, Lynn - mówi, uśmiechając się szeroko.
Nie mogę pozbyć się uśmiechu z twarzy. Ta chwila ma w sobie coś szczególnego. Jednocześnie w moim sercu pojawia się obawa. Kiedyś sam będę w takiej sytuacji. Co jeśli traumatyczne dzieciństwo sprawi, że będę takim samym ojcem jak Marcus? Jeśli zacznę się znęcać nad Tris i dzieckiem?
Ale Tris jest inna niż moja matka. Nie pozwoliłaby, abym był taki. Jednocześnie wiem, że mnie kocha, a miłość czasem oślepia.
- Chcesz wziąć ją na ręce? - Pyta Tris i uśmiecha się zachęcająco do Zekego.
- Nie wiem, ona jest taka malutka, a co jeśli zrobię jej krzywdę?
Zeke ma rację, ona jest taka drobniutka, że nie dziwię się, że się boi.
- Wyciągnij ręce - mówi Tris.
Zeke posłusznie wykonuje jej polecenie, a ona kładzie mu malutką na rękach.
- Cześć Lynn - Zeke patrzy na córeczkę ze wzruszeniem, oczy mu się załzawiły. - Ale z ciebie kruszynka.
Mała ma przez prawie cały czas zamknięte oczka, ale czasami delikatnie je otwiera. Mają barwę głębokiego granatu, ale po jakimś czasie mogą się zmienić.
Nagle zaczyna płakać, a Zeke robi przerażoną minę.
- Tris, coś się jej dzieje!
Tris odbiera od niego malutką i przewraca oczami.
- Dzieci tak czasami mają, że płaczą.
- A co z Shauną? - Pytam po chwili.
- Musi jeszcze urodzić łożysko. Jest wykończona.
Brzmi strasznie, dlatego nie zadaję już więcej pytań.
Z sypialni wychodzi Christina.
- Pora na zwrot do prawowitej właścicielki - śmieje się. - Już po wszystkim.
- Mogę tam wejść? - Pyta Zeke.
- Oczywiście, musicie pogratulować wojowniczce - odpowiada i otwiera szerzej drzwi.
Wchodzimy powoli i widzimy zmęczoną, ale szczęśliwą Shaunę. Pielęgniarka pakuje swoje rzeczy, a Tris kładzie Lynn w ramionach Shauny.
- Niezła nam się udała, co? - Odzywa się Zeke i całuje delikatnie swoją dziewczynę.
- Tak, śliczna jak Lynn. Jest do niej bardzo podobna - odpowiada Shauna.
Przyglądam się twarzyczce dziecka, ale za cholerę nie jestem w stanie zauważyć podobieństwa. Może dlatego, że jestem facetem?
Nagle Zeke wyciąga z kieszeni granatowe pudełko i chrząka.
- Planowałem to zrobić już od kilku dni, ale cały czas czekałam na właściwy moment - zbliża się do Shauny. - Wyjdziesz za mnie?
Shauna jest wyraźnie zszokowana, ale zaczyna się śmiać.
- Idealny moment sobie wybrałeś. Ale niech ci będzie.
- Dziękuję! - Zeke całuje ją krótko, po czym głaszcze jednym palcem policzek córki.
Pielęgniarka zaczyna tłumaczyć Shaunie jak poprawnie zająć się córeczką, a Tris ciągnie mnie za rękę.
- Pora na nas, zostawmy ich samych.
Wychodzimy z ich mieszkania, a Tris wzdycha ciężko.
- Szkoda, że zaczyna się nowicjat - mówi smutno. - Nie będę miała tyle czasu, żeby pomóc Shaunie przy Lynn.
Otwieram drzwi i wchodzimy do środka. Zbliżam się do Tris i zaczynam całować ją po twarzy, aż w końcu docieram do ust. Moje ręce wślizgują się pod jej koszulkę i zaczynam ją ściągać.
- Też chcesz taką córkę? - Śmieje się Tris, wyczuwając moje zamiary.
Jej uwadze nie umyka moja przerażona mina.
- Żartowałam! Aż tak bardzo boisz się zostać ojcem?
- Nie jestem jeszcze gotowy - odpowiadam wymijająco.
- Ja też nie, ale na szczęście wiemy jak sobie z tym poradzić - puszcza mi oczko i ciągnie w stronę sypialni.
CDN.
Spałam może z dwie godziny 🙁
Kuba jest jednym z moich ulubionych piłkarzy, nadal nim jest i będzie! ❤️
Dzięki niemu zagraliśmy z Portugalią ❤️
Każdy z chłopaków dał z siebie wszystko, zadecydowała loteria, bo absolutnie nie byliśmy gorsi niż Portugalczycy.
Jestem strasznie dumna z naszej drużyny! 🇵🇱👏🏽👏🏽👏🏽
A na Ronaldo mam focha, bo choć jest moim drugim ulubionym piłkarzem, to na ten moment nie znoszę całej Portugalii 😂😡
Wybaczę mu, kiedy zacznie się Liga Mistrzów 😏😎
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top