Rozdział 48
Tris
Gdy tylko słyszę otwierające się drzwi, zamieram. Nie, nie, nie... To się nie dzieje naprawdę... Błagam, niech to będzie tylko sen...
- NIESPODZI... - Christina urywa w pół słowa i patrzy na nas w połowie zszokowana i w połowie rozbawiona. - COFNĄĆ SIĘ! - Krzyczy szybko.
Gdzie jest ten cholerny koc? Tobias chyba rzucił go za kanapę, ale to i tak nie ma teraz znaczenia, zobaczyła nas uprawiających seks. Właśnie umieram ze wstydu, sparaliżowało mnie, chcę powiedzieć Tobiasowi żeby ze mnie wyszedł, ale nie, to raczej będzie jeszcze bardziej krępujące, dlatego siedzimy jak skamieniali. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam bardziej zażenowana i czerwona.
- Oooooo - odzywa się Zeke, zaglądając Christinie przez ramię, po czym słyszymy głuche uderzenie i Zeke jęczy.
- Przestań, ty świnio - gani go Shauna.
- Wrócimy za dziesięć minut - informuje nas Christina i zamyka drzwi. W tej samej chwili słyszymy głośny wybuch śmiechu, całe towarzystwo rechocze tak bardzo, że w usłyszeniu ich nie przeszkadza nawet ściana. Idioci.
- Chcę umrzeć, niech mnie ziemia pochłonie - odzywam się, przymykając oczy. Tobias lekko mnie unosi i ze mnie wychodzi. - Dlaczego nie zamknąłeś drzwi?! - Robię wściekłą minę.
- Ale to ty wchodziłaś ostatnia do mieszkania - zauważa Tobias, wstając. Zbiera nasze ubrania z podłogi i rzuca mi moje.
- Zawsze muszą nas przyłapać na takiej sytuacji! - Ukrywam twarz w dłoniach. Buzia strasznie mnie pali, muszę być czerwona jak pomidor.
Zaczynam się ubierać, a ręce mi się trzęsą ze zdenerwowania. Gdybym była prawdziwą Nieustraszoną, to pewnie ta sytuacja wydałaby mi się zabawna. Ale urodziłam się w Altruizmie, który wciąż we mnie siedzi.
- Nie chcę, żeby tu przychodzili - warczę. - Będą się z nas śmiali.
- To co, mam ich wyrzucić? - Pyta Tobias, ściągając brwi.
- Nie, bo i tak nie dadzą nam spokoju - odpowiadam, zrezygnowana.
Tobias podchodzi do drzwi i je otwiera. Wszyscy jak na komendę wybuchają śmiechem.
- Już skończyliście? - Woła Zeke i przeciska się obok Tobiasa. Podchodzi na luzie do kanapy i siada obok mnie. - Cześć Tris - porusza znacząco brwiami, po czym zrywa się na równe nogi, patrząc na kanapę, to na swój tyłek. - Chyba nie usiadłem na spermie Cztery?
- Jesteś głupszy niż to ustawa przewiduje - odcina się Tobias.
- Aaaaach, więc kończysz w niej? - Zeke uśmiecha się drwiąco i siada z powrotem. - Nasza Lynn będzie miała towarzystwo do zabawy!
- Po co przyszliście?! - Rzucam, maksymalnie wkurzona. Wstaję z kanapy, bo nie chcę siedzieć obok tego kretyna.
- Jak to po co? - Śmieje się Uriah. - Chcemy się z wami napić! - Unosi do góry siatki, w której brzęczą butelki. - No i chcieliśmy wam też przeszkodzić w płodzeniu - zaczyna rechotać jeszcze głośniej, więc chwytam poduszkę i rzucam w niego z całej siły. Ciszę się, gdy siła, którą włożyłam w rzut prawie powala go na podłogę.
- Hej, dziewczyno, ostrożnie! - Woła szybko. - Mam tutaj nasze paliwo na ten wieczór.
- Mam w dupie to wasze paliwo - odburkuję. - Nie chcę już słyszeć ani słowa o tym, co przed chwilą zobaczyliście. Zrozumiano? - Obrzucam całe towarzystwo morderczym spojrzeniem.
- Dobra, dawajcie alkohol, trzeba się napić - mówi Zeke, ale w kąciku jego ust wciąż czai się uśmiech, gdy patrzy na mnie lub Tobiasa.
Nie mam ochoty na alkohol, więc go nie piję, a Tobias się ze mną solidaryzuje. Jednak nasi przyjaciele są już bardzo wcięci, więc w naszym mieszkaniu jest głośno jak jeszcze nigdy. Chłopaki non stop śmieją się głośno, ale mnie jakoś nic nie potrafi rozbawić. Mam zepsuty humor.
- Ej, rozchmurz się chmurko - woła Zeke i parska śmiechem. Kręcę tylko głową.
Nagle rozlega się pukanie i drzwi się otwierają.
- Puk, puk, mogę wejść? - Mówi Evelyn i wchodzi do środka.
Wymieniam szybkie spojrzenia z Tobiasem. Co ona tu robi?
CDN.
Dobrej nocy 💞💞💞
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top