Rozdział 41

Tris

Zabawa trwa w najlepsze. Wszyscy tańczą, śmieją się i przekrzykują, nie żałując sobie alkoholu. Ja nie piję, bo chcę dokładnie zapamietać ten dzień. Tobias również się nie upija.
Patrzę ja jego radosną twarz i nie mogę się powstrzymać, żeby go nie pocałować. Tańczymy objęci, uśmiechając się do siebie jak idioci.
- Odbijany! - Krzyczy Tyler, odciągając mnie od Tobiasa, który marszczy brwi. - Spokojnie stary, zaraz ją oddaję!
- No ja myślę - odpowiada Tobias i idzie do stołu, gdzie siedzą Zeke, Uriah , Caleb i Matthew, który przyjechał specjalnie na tę okazję z Agencji.
Niepewnie kładę ręce na ramionach Tylera.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia - mruczy Tyler do mojego ucha.
- Dziękuję - uśmiecham się.
Tyler przygląda mi się przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zaczynam się czuć trochę dziwnie.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - mówi po dłuższym czasie.
Nie wiem, co mam mu odpowiedzieć. Czuję się niezręcznie. Wiem, że chciałby być kimś więcej niż moim przyjacielem, ale szanuje to, że kocham Tobiasa. Bardzo lubię Tylera, ale traktuję go bardziej jak brata, niż mężczyznę, z którym mogłabym stworzyć parę.
Stop.
O czym ja w ogóle rozmyślam? Jestem żoną Tobiasa. Boże, jak to brzmi. Nagle czuję się starsza, niż w rzeczywistości jestem. Mam siedemnaście lat i już wyszłam za mąż. Niektórzy mówią, że małżeństwo w tak młodym wieku jest jak wyjście z imprezy o 22.
Ale przecież kocham Tobiasa. Skoro poprosił mnie o rękę, to musiało to być dla niego ważne, żebyśmy wzięli ślub. Wiek nie ma tutaj żadnego znaczenia.

Jesteś młoda, powinnaś korzystać z życia, a teraz na własne życzenie zamknęłaś się w klatce.

Próbuję pozbyć się natrętnego głosu w mojej głowie, ale jest to prawie niemożliwe. Nie wiem dlaczego dopiero teraz dopadły mnie watpliwości. Jest już na to za późno, stało się, nie na odwrotu.

Całe życie przed tobą. Co jeśli spotkasz kogoś innego? Tobias jest twoim pierwszym chłopakiem. Powinnaś spróbować być jeszcze z kimś innym, żeby być pewną, że to ten jedyny.

A właśnie, że jest jedyny! Mój pierwszy i jedyny chłopak, z którym mam zamiar spędzić resztę życia. Dużo razem przeszliśmy, takie sytuacje pokazują, czy związek jest silny, jeśli przetrwał te wszystkie burze.

Masz siedemnaście lat, życie już cię doświadczyło, ale to dopiero początek. Jeszcze wiele przeciwności losu przed tobą. A ty właśnie straciłaś wolność, jesteś teraz zależna od Tobiasa.

Zawsze marzyłam o wolności. Dlatego wybrałam Nieustraszoność.
Ale przecież Tobias mnie nie ogranicza w żaden sposób.

Wszystkie decyzje będziecie musieli teraz podejmować wspólnie. Straciłaś swoją niezależność.

Mam dosyć. Odrywam się od Tylera i marszczę czoło.
- Dziękuję za taniec - mówię cicho i idę w stronę stołu.
Pierwsze ci zauważam, to kompletnie pijany Caleb. Wytrzeszczam oczy, bo nigdy w życiu nie spodziewałabym się po swoim bracie, że może doprowadzić się do takiego stanu.
- Ja nie dam rady?! - Krzyczy i wstaje. - Potrzymaj mi drinka - wciska szklankę w ręce Tobiasa.
- Caleb, co ty robisz? - Pytam, zirytowana.
- Muszę im coś udowodnić - odpowiada, ściąga koszulę i kładzie się na stole. - Jestem gotowy.
Zeke i Uriah również wstają. Zbierają ze stołów wszystkie puste puszki po piwach i zaczynają budować z nich wieżę na brzuchu Caleba. Gdy dokładają dziesiątą puszkę, wszystkie spadają, robiąc okropny hałas.
- Masakra - kwituję i chwytam swoją kurtkę. Muszę iść się przewietrzyć, bo trochę kręci mi się w głowie.
Gdy wsuwam ręce do kieszeni, wyczuwam kartkę. Marszczę czoło i ją wyciągam.

Moje gratulacje.
Mam nadzieję, że nie cieszysz się zbyt wcześnie.
Już niedługo stracisz wszystko.

Kończę czytać i rozglądam się gorączkowo po namiocie. Jak i kiedy Evelyn podłożyła mi tę kartkę?

CDN.

Dobranoc 💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top