Rozdział 37

Tris

W ciągu następnych kilku tygodni wszyscy są zaangażowani w organizację ślubu.
Z każdym dniem, robię się coraz bardziej przerażona, rozdrażniona, jestem ciągle zmęczona i boli mnie głowa.
Najgorsze było kupno sukienki. Wybrałyśmy się pewnego dnia na zakupy z Christiną i Shauną, a ja kompletnie nie miałam ochoty na przymierzanie ubrań. Jednak one zmusiły mnie do przebrania się w ogromną ilośc sukienek. W każdej coś im nie pasowało i po kilku godzinach w końcu znalazłyśmy tą odpowiednią. Nie była ona sukienką księżniczki, wygladała ładnie i skromnie. Biała, lekko rozkloszowana, bez ramiączek, do kolan. Gdzieniegdzie przyszyte były czarne kwiatki, które miały w środku diamencik, a talię podkreślał czarny pas.

- Idealna sukienka Nieustraszonej - mówi Christina, kiedy widzi ją w swojej szafie. Dziewczyny upierają się, że Tobias nie może jej zobaczyć za żadne skarby, bo to przynosi pecha. Jak dla mnie to są to głupie zabobony, bo pech stale nas prześladuje i zobaczenie sukienki nie na znaczenia.
Shauna wchodzi po chwili do mieszkania z pudełkiem. Przyglądam mu się podejrzliwie,  chyba już wiem, co w nim jest.
- Tadaaaaaam - Shauna otwiera pudełko i wyciąga z niego okropnie wysokie szpilki, które kojarzą mi się tylko i wyłącznie ze skręconą kostką.
- Rozumiem, że sama je zakładasz? - Pytam sarkastycznie.
- Nie moja droga, są dla ciebie - odpowiada Shauna, szczerząc się do Christiny. Zaraz obie dostaną.
- No chyba nie. Kupiłam już sobie jasne balerinki - uśmiecham się krzywo.
- Co? No nie! To zepsuje cały efekt! - Upiera się Christina.
- Jak tak dalej będziecie ględzić, to ubiorę trampki - grożę. - A wiecie, że jestem do tego zdolna.
Nie mam zamiaru wyglądać jak typowa panna młoda. I tak już będę ubrana w sukienkę i baleriny, ale na tym się skończy. Na wierzch założę moją czarną skórę, bo w grudniu będzie za zimno na paradowanie w czymś cieńszym. Wiem, że dziewczynom będzie się trudno z tym pogodzić, ale to mój ślub i chcę się czuć swobodnie.
- Pozostaje kwestia wieczoru panieńskiego - uśmiecha się znacząco Shauna.
Natychmiast się spinam.
- Nie chcę żadnej głupiej imprezy ze striptizerem, czy co tam wam jeszcze przyjdzie do głowy - mówię od razu.
- Ale Tris, to jest twój ostatni wieczór wolności, musisz się zabawić - upiera się Christina.
- Małżeństwo z Tobiasem nie jest dla mnie utratą wolności - odcinam się i krzyżuję ręce na piersiach.
- Wiesz o mi chodzi. No nie daj się prosić, daj nam przygotować coś wystrzałowego - Shauna robi błagalną minę.
- Nie i koniec - odparowuję i wstaję. Ostatnio tak łatwo się irytuję, wszystko przez ten ślub, nabawię się przez niego nerwicy.
- Za tydzień ślub, a w czwartek wieczorem zabieramy cię na wieczór panieński. I bez dyskusji! - Mówi Christina tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale ja naprawdę wolałabym spędzić ten wieczór z Tobiasem - marudzę.
- Całe życie z nim spędzisz - Shauna przewraca oczami. - Proszę, zgódź się. Mamy idealny plan.
Liczę do dziesięciu i staram się uspokoić. Znam je nie od dziś i miałam okazję już niejednokrotnie przekonać się na czym polegają ich pomysły.
- Zeke i Uriah organizują wieczór kawalerski Cztery - śmieje się Shauna.
- Myślę, że też wolałby spędzić go ze mną - stwierdzam.
- Tak, marudził tak samo jak ty, ale chłopaki postawili na swoim. Więc czy tego chcesz, czy nie, w czwartek bawisz się z nami.
Nie podoba mi się to. Nie dość, że z nerwów przed ślubem boli mnie brzuch i żołądek, to jeszcze teraz będę się stresować tym, co zaplanowały.

CDN.

Ale śmieszki z Shai i Ansela 😂😂😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top