Rozdział 13
Tris
Późnym wieczorem idziemy się przejść z Tobiasem poza frakcję. Nie korzystamy z pociągu, tylko idziemy pieszo około pół godziny i dochodzimy do lasu. Tobias wyciąga z plecaka koc i rozkłada go na trawie. Siadamy obok siebie, a chłopak obejmuje mnie w pasie. Wokół słychać tylko od czasu do czasu pohukiwanie sów, a niebo jest już ciemne, naznaczone jasnymi gwiazdami. Przymykam oczy i wtulam się w Tobiasa.
- Zapomniałem zapytać... - zaczyna Tobias. - Widziałaś dziś moją matkę?
- Tak - odpowiadam i marszczę brwi. - Wybrała Erudycję.
- Co takiego?! - Tobias momentalnie się ode mnie odsuwa, a mi robi się zimno i dostaję gęsiej skórki.
- Dla mnie to też jest dziwne - patrzę na jego ściągnięte usta. - Mówiła ci coś o swoich planach?
- Tak, że zamierza wybrać Altruizm.
- Może miała jakiś powód, o którym na razie nie mogła ci wspomnieć? - Pytam.
- Po prostu znowu mnie oszukała - Tobias zaciska zęby i spuszcza głowę. Robi mi się go trochę żal, bo wiem, że chciałby móc zaufać matce, która jednak stale go oszukuje. Wplatam swoje palce między jego i ściskam, po czym gładzę kciukiem wnętrze jego dłoni.
- Może powie ci o co chodzi, kiedy nadejdzie właściwa pora?
- Dlaczego jej bronisz? - Patrzy na mnie dziwnie. - Przecież wiem, że się nie lubicie.
- To nie jest tak, że jej nie lubię - kłamię, żeby Tobiasowi nie było przykro. - Po prostu... Powiedziała mi kiedyś, że ona zawsze będzie w twoim życiu, a ja jestem tylko na chwilę. Wiem, że chodziło jej o to, że zawsze będzie dla ciebie najważniejsza, ale i tak trochę zabolało, bo poczułam się, jakbym była zabawką, którą pobawisz się miesiąc i wyrzucisz.
- Ty byłaś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejsza - Tobias zaczyna całować mnie wzdłuż szczęki, a mnie ogrania błogie uczucie.
- Ale matka to matka - upieram się.
- Jak pomyślę o tym, że miałbym stracić którąś z was, to tylko po twojej śmierci rzuciłbym się ze skalnej półki - stwierdza i tym razem to ja się od niego gwałtownie odsuwam.
- Odwołaj te słowa, Tobiasie Eaton!
- Jeśli je odwołam to skłamię. Nie chcę być nieszczery - uśmiecha się i całuje mnie w nos.
- Jesteś niemożliwy - zbliżam usta do jego warg i łączę je na długi czas. Kładę rękę na jego policzku i gładzę delikatny zarost. Gorący taniec naszych języków sprawia, że krew zaczyna płynąć szybciej, a ja przyciągam go bliżej, nie chcę żadnej pustej przestrzeni między nami. Ciepłe ręce Tobiasa wślizgują się pod moją koszulkę i zaczynają gładzić moje plecy. Przez intensywność doznań, zaczynam coraz ciężej oddychać. Kiedy usta Tobiasa lądują na mojej szyi, nie mogę się powstrzymać i wzdycham mu do ucha. Czuję na skórze jego uśmiech.
- Słyszę, że ci się podoba?
- Tak, czy pozwoliłam ci przerywać? - Pytam ze śmiechem.
Całujemy się jeszcze przez dłuższy czas, a potem Tobias obejmuje mnie jedną ręką, a drugą sięga po plecak, którego wyciąga szampana i dwa kubeczki. Patrzę na niego podejrzliwie. Co on kombinuje?
- Szampan? Chcesz mnie upić i wykorzystać? Nieładnie, Eaton.
- Droga pani Prior, ja pani nigdy nie wykorzystuję, jak się kochamy to oboje uzyskujemy z tego korzyść.
- Co racja to racja - wzruszam ramionami i biorę od niego kubek. Upijam łyk i stwierdzam, że nawet mi smakuje, jest dużo lepsze niż piwo.
- A mamy jakąś szczególną okazję do świętowania?
- Czy ta okazja jest szczególna, to nie wiem - uśmiecha się tajemniczo. - Po prostu dzisiaj kończę dziewiętnaście lat.
O cholera.
CDN.
No więc, moje drogie, czekam na wasze pomysły, co można podarować Tobiasowi na urodziny? 😏😂 Bo ja już mam pewien pomysł 😎 Ale może ktoś będzie miał lepszy 👍🏽
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top