Rozdział 10

Tris

Zrywamy się od razu po tym, jak ostatni bezfrakcyjny dokonuje wyboru. W oddali widzę Caleba i macham do niego. Posyła mi uśmiech znad zmarszczonych brwi, zapewne też zastanawia się, czego matka Tobiasa szuka w Erudycji...
Zbiegamy po schodach, śmiejąc się i krzycząc, po czym otwieramy drzwi na zewnątrz. Spoglądam na twarze transferów, którzy ciężko dyszą po biegu, a niektórzy mają zdziwione miny, zapewne przez nasze zachowanie, głośne i nieokiełznane. Zdążyłam się do tego przyzwyczaić, ale dla nich to nowość.
Tak jak podczas mojego nowicjatu, wspinamy się po metalowych kratach, na których zawieszone są tory kolejowe nad ulicą. Czuję ten przypływ adrenaliny, palą mnie mięśnie nóg, ale mimo to wchodzę na peron z szerokim uśmiechem. Nowicjusze urodzeni jako Nieustraszeni nie mają problemów z tą częścią nowicjatu i cała dwunastka po krótkiej chwili stoi obok mnie. Transferów jest w sumie osiem, nie licząc dwóch dorosłych bezfrakcyjnych, których szkoleniem zajmie się ktoś wyznaczony przez Amara.
Kiedy zbliża się pociąg, zaczynam biec i wskakuję do pierwszego wagonu. Po chwili wystawiam głowę na zewnątrz, żeby zobaczyć, czy kogoś nie zostało na peronie, jednak wszystkim się udało.
Odwracam się i napotykam nachmurzonego Harrego.
- Musisz pamiętać o tym, że jest to nowicjat Nieustraszoności - zaczyna, a ja mam ochotę przewrócić oczami, ale wolę go nie prowokować. - Masz być twarda i ostra, inaczej zrobisz z nich bezużytecznych maminsynków.
- Wezmę sobie twoje uwagi głęboko do serca - odpowiadam, a Tyler parska śmiechem. Puszczam mu oczko i staję przy wejściu, aby podziwiać widoki. Zagłębiam się w ponurych myślach. Wiem, że muszę być dla nich twarda, do tego zobowiązuje mnie moja frakcja. Nie chciałabym, aby nowicjat wyglądał tak jak za czasów Erica, ale teraz trochę bardziej rozumiem jego postępowanie. Po prostu to był jego sposób na zapanowanie nad nami, żebyśmy przestrzegali zasad.

Wyskakujmy na dach poryty żwirem. Ponownie wszyscy nowicjusze przeszli pomyślnie przez kolejną próbę inicjacyjną, chociaż prawie wszystkie transfery są blade ze strachu. Pozwalam im się ogarnąć i wchodzę na półkę na brzegu dachu. Biorę głęboki oddech.
- Witajcie w Nieustraszoności - uśmiecham się krzywo. - Nazywam się Tris, pracuję w zarządzie i będę nadzorować wasz nowicjat.
- Tris? Tris Prior? - Odzywa się transfer z Prawych.
- Nie prosiłam cię o komentarz, więc mi nie przerywaj - obrzucam go zirytowanym spojrzeniem, a on robi się czerwony. - Tutaj musicie nauczyć się jak pokonać własne słabości, starając się przy tym nie zginąć, albo odejść jako tchórze. - Odwracam na chwilę głowę. - Droga do Nieustraszoności znajduje się za mną. Będziecie musieli skoczyć.
- Czy na dole jest jakieś zabezpieczenie? - Pyta transfer z Erudycji.
- Myślisz, że ci odpowiem? - Unoszę brwi.
Odsuwam się od półki. Obserwuję uważnie ich twarze, nikt na razie nie kwapi się, aby wyjść przed szereg i dowieść swojej odwagi.
- Chcecie tutaj stać do nocy? - Pytam po chwili.
W końcu rusza się jeden z urodzonych jako Nieustraszeni. Kiedy staje na półce, zachowuje kamienną twarz, by po chwili rzucić się w przepaść. Krzyczy coś niezrozumiale, a jego przyjaciele wybuchają śmiechem. Jego skok sprawił, że inni nieco się rozluźnili. Ustawiają się w kolejce i jeden za drugim znikają w przepaści. W końcu zostajemy tylko my, decyduję się na skok jako ostatnia, inaczej niż na moim nowicjacie.
Wiatr targa moim ubraniem i niewiele myśląc, odpycham się od dachu. Czuję to dziwne ciągnięcie w pępku, a po chwili ląduje w siatce. Widzę rękę Tobiasa, wyciągniętą w moją stronę, ale odpycham się i sama wyskakuję na drewniany podest. Tobias zaciska wargi i odwraca się do nowicjuszy.
- Urodzeni w Nieustraszoności idą z Uriahem, transfery zostają tutaj - mówi donośnie.
Rozlega się szmer i na podeście robi się luźniej. Tyler ciągnie mnie za łokieć, więc odchodzę z nim i Harrym, odprowadzana czujnym spojrzeniem Tobiasa.
Kierujemy się korytarzem do Jamy, a z niej do biura. Tym razem wjeżdżamy windą i dobrze, bo mam dosyć schodów na dzisiaj.
Wchodzimy do biura Amara. Harry podaje mu kartkę z imionami nowicjuszy. Podchodzę bliżej, żeby się z nią zapoznać.

Gabriella (Erudycja)
Joe (Erudycja)
Mike (Erudycja)
Richie (Prawość)
Fred (Prawość)
Adam (Prawość)
Alice (Serdeczność)
Jessica (Serdeczność)

Żadnego transferu z Altruizmu, ale nie ma co się dziwić, bo mało który ma ochotę na wstąpienie do Nieustraszoności, od dłuższego czasu tylko ja i Tobias to zrobiliśmy.
Amar podaje mi dwadzieścia plastikowych kart z punktami.
- Przekaż je Cztery i Uriahowi, niech je u siebie rozdadzą.
- Okej - odpowiadam i zamierzam wyjść, ale Amar wręcza mi jeszcze tablet.
- Tutaj jest szczegółowy plan nowicjatu. Pilnuj, żeby Cztery się go trzymał. Do zobaczenia na kolacji.
Wychodzę i kieruję się do sypialni transferów, gdzie spodziewam się spotkać Tobiasa. Gdy wchodzę do środka, akurat coś im tłumaczy i pokazuje.
Dwie Serdeczne w ogóle go nie słuchają, tylko ciągle wskazują na niego palcem i chichoczą. Próbuję coś wyłapać z tej dziecinady. Dowiaduję się, że mój chłopak jest "mega przystojny" i poznaję ich obawy: "ciekawe czy po nowicjacie umówi się z którąś z nas?"
Zaciskam zęby, walcząc z pokusą, aby zrobić im coś bardzo bolesnego.

CDN.

Miłej niedzieli kochane robaczki 😘😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top