Rozdział 38

Tris

Czwartek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Mój poziom stresu sięgnął zenitu. Marzę o tym, aby ukryć się gdzieś dzisiaj wieczorem, ale te dwie okropne baby mnie za bardzo pilnują.

Gdy po obiedzie wchodzimy z Tobiasem do mieszkania, czuję, że coś jest nie tak. Łóżko wygląda tak, jakby ktoś na nim siedział, a pamiętam, że rano dokładnie je ścieliłam i wygładziłam pościel.
Marszczę brwi i zaglądam pod łóżko. Serce mi przyspiesza, gdy widzę pod nim kartkę. Chwytam ją i zaczynam czytać pospiesznie.

Nie myśl sobie, że wygrałaś. Uderzę wtedy, kiedy będziesz się najmniej spodziewała. Bądź czujna i czekaj na mnie.

No nieźle. Albo Evelyn była tutaj sama, albo kogoś wysłała. Mam ochotę się roześmiać, nie dam się zastraszyć starszej kobiecie z zaćmieniem umysłowym. Wie, że przegrała, dlatego też nie obawiam się jej działań. Za kilka dni zostanę żoną Tobiasa i nikt, ani nic nam nie przeszkodzi.
- Co tam masz? - Do sypialni wchodzi Tobias i od razu wyrywa mi kartkę. Czyta ją szybko i ściąga brwi. - Skąd to masz?
- Leżało pod łóżkiem - odpowiadam, wzruszając ramionami.
Siadam na brzegu, a Tobias wpatruje się we mnie niespokojnie.
- To nic takiego, komuś się nudzi - próbuję go uspokoić.
- Tris, ktoś ci grozi.
Taaa, nawet wiem kto. Twoja zbzikowana mamuśka.
- To nic - powtarzam. - Wyluzuj, Tobiś. Dziś twój wieczór kawalerski.
- Nie przypominaj mi - wzdycha i robi groźną minę. - I błagam, nie nazywaj mnie tak.
- Dobrze, nie będę - przewracam oczami, po czym dodaję cicho - ... Tobiś.

Po kolacji zostaję porwana do mieszkania Christiny. Dziewczyny sadzają mnie na kanapie i zaczynają atakować moją twarz makijażem.
- Nie, nie nakładaj pudru! - Wydzieram się, jakby mnie co najmniej obdzierali ze skóry. W sumie tak się czuję. Jakby moja skóra była zamieniana na obrzydliwą paćkę.
- Zamknij się i siedź spokojnie - warczy Christina, tym razem próbując zrobić mi kreski eyelinerem.
Poddaję się, bo wiem, że i tak z nimi dzisiaj nie wygram. Przyjaciółka maluje moje usta, po czym odchodzi kawałek i przygląda się mojej osobie.
- Shauna, dawaj włosy - mówi.
- Jakie włosy? - Marszczę brwi.
- Dzisiejszego wieczoru wszystkie trzy ubieramy peruki, aby zmienić się w zupełnie inne osoby - mówi tajemniczo Shauna.
Jęczę i zakrywam twarz dłońmi.
- Uważaj na makijaż! - Krzyczy Christina.
Mam już dość, a dopiero ten wieczór się zaczął. Muszę w miarę szybko się upić, może dzięki temu nie będę się tak męczyć.
Dziewczyny zakładają mi perukę, przez co jestem brunetką. Gdy patrzę w lustro, nie poznaję samej siebie. Christina jest teraz ruda, a Shauna blondynką.
Dziewczyny wyciągają z szafy trzy identyczne, czarne, koronkowe kiecki. Nie są zbyt długie, dlatego czuję się bardzo niekomfortowo, mam ochotę ciągle ją obciągać w dół.
- Ale z nas gorące laski - stwierdza Christina.
- Idziemy się zabawić! - Dodaje Shauna i wychodzimy z mieszkania.
Ratunku.

Po kilku godzinach jestem już trochę wcięta, choć nie wypiłam za dużo. Dziewczyny prowadzą mnie do klubu ze striptizem, choć zapieram się rękami i nogami.
- Chłopaki zamówili taniec dla Tobiasa, może ty go wykonasz? - Proponuje Shauna, śmiejąc się.
- Nie ma mowy - kręcę głową. - Poza tym mnie pozna.
- Więc załóż to - Christina podaje mi koronkową maskę.
- Zwariowałaś?! - Wybucham histerycznym śmiechem.
- No dawaj. To tylko taniec - Shauna macha brwiami. - Erotyczny.
Może to wina alkoholu, ale się zgadzam. Zakładam maskę i patrzę w lustro. Chyba mnie nie rozpozna, zresztą gdy wchodzę na salę, widzę, że Tobias ma zasłonięte oczy czarną opaską. Robi mi się go żal, na pewno nie czuje się komfortowo. Wierci się niespokojnie.
Podchodzę do niego powoli, zaczynam wczuwać się w rytm muzyki. Siadam mu na kolanach i zaczynam na nim tańczyć i ocierać się o niego. Na początku jest sztywny jak struna, ale po chwili jego ręce zaczynają błądzić po moim ciele.
Zaczynam się denerwować. On naprawdę obłapia obcą dziewczynę? Przecież nie wie, że to ja.
Tobias z każdą chwilą staje się coraz odważniejszy. Wkłada ręce pod moją sukienkę i gładzi uda, po to by po chwili szukać po omacku moich ust. Gdy je znajduje, atakuje je mocnym i namiętnym pocałunkiem, a jego ręce zjeżdżają na moje pośladki.
Ledwie powstrzymuję łzy. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę wykorzystał okazję. Nie mogę już dłużej udawać. Odrywam się od niego i uderzam mocno w twarz.
- Ty dupku! - Wrzeszczę, w końcu pozwalając wypłynać łzom. Ledwie przez nie widzę.
- Tris?! - Tobias ściąga opaskę i unosi brwi.

CDN.

Dobranoc robaczki ☺️😚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top