Rozdział dwudziesty trzeci- Louis

 Wiem, że przyszedł w nocy kiedy Jasmine usnęła. Z niczym bym nie pomylił tego zapachu i tego głosu, który wyszeptał do mnie słowa o których słuch powinien zapomnieć. Gdyż on nie wiedział co mówi, nie wiedział, że u mnie to tak nie działa.
Przekonany, że śpię otworzył się niczym zbyt piękny kwiatek na poboczu drogi. Nie zwracał uwagi na to, że byłem tylko spróchniałym drzewem.
Zszedłem do kuchni cały zapłakany. Dawno nie widziałem wszystkiego tak rozmazanego, niewidocznego dla tego co prawdziwe.
Wyjąłem kubek, zagotowałem wodę. Kupiłem herbatę uspokajającą na dobry sen i naprawdę marzyłem, żeby zadziałała, żebym mógł na chwilę odetchnąć i nabrać nowe powietrze. Miałem dość tego wstrzymywanego. Zabijał.
Z gorszych rzeczy, nic tak nie bolało jak świadomość, że Jasmine rozdarła wspomnienia o Lily. Nie wiem w jakim świecie dobrym pomysłem było wpuszczenie jej do mojego domu. Pod którym dachem znajdował się mój asystent i chłopak w jednej osobie. Jak mogłem być na tyle głupi.
Owinąłem ręce wokół ciepłego kubka i przytuliłem do jednej ze ścianek policzek. Popieprzone jest to życie. Tak bardzo nieprzewidywalne i nieprzemyślane. Jak Bóg, czy ktokolwiek kto był na górze, czy nawet nie na górze tylko gdzieśtam, może zsyłać na swoje biedne dzieci taki ból? Na dzieci, które niby kocha, na dzieci, które sam stworzył i nazywał swoimi. Prześladowania, śmierć, cholerne choroby, które zaliczały się do nieuleczalnych.
Jak mógł.
Jak może.
Tęskniłem za nią. Tęskniłem za Lily jak tego dnia kiedy oskarżyłem Harry'ego o gwałt i go uderzyłem, a on uciekł, daleko ode mnie, daleko od problemów.
Wypalam jedną fajkę, drugą, trzecią, uciskam wszystkie o blat stołu, który lekko się dymi. Wszystko miesza się ze łzami, których nie potrafię powstrzymać, bo jestem za słaby.
Dziwne, przez połowę jej życia narzekałem na nią. Chciałem żeby zniknęła, chciałem żeby wyparowała z mojego jakże idealnego życia. Zazdrość zżerała mnie z każdym następnym dniem bardziej, tak jednoznacznie, że zaczęło mi odbijać. Później umarła. I wszystko obróciło się o 360 stopni.
Amfa stała się mi kimś bliskim, Hera, jeszcze bliższa przyjaciółka i Lustacia, ulubionym trunkiem co często leżała obok łóżka, bo zaliczała się do tych dziwnych. Cigara za to zawsze wyciągała do mnie rękę. A psychiatra miał ochotę odciąć mnie od każdego z kolejna.
Z czasem cały jego personel.
Przez jakiś okres nikt nic nie wiedział, jednak ludzie gadają i bywają bardziej spostrzegawczy niż nam się wydaje na pierwszy rzut oka. Dowiedzieli się od pacjenta co wyszedł po długim leczeniu na nerwicę. Byliśmy dobrymi znajomymi, ale chyba tylko ja to tak spostrzegałem. Bóg go ukarał, ponieważ kilka miesięcy później pomyślnie popełnił samobójstwo.
Bywały dni ciszy, pusty dom, pusta dusza, pustka od środka. Próbowałem się pozbierać po obrocie sytuacji. Biznes dalej się kręcił, Kurt zastępował mnie przez dwa bite miesiące, przegapiłem jego ślub z Kate, przegapiłem pierwszy sukces chłopców, przegapiłem mistrzostwa piłki nożnej, przegapiłem...ważne sprawy. Bo, nie wiem czy wiecie, przez dwa miesiące cały świat potrafi się zmienić nie do poznania.
Odwyk to dobra rzecz, ale widzisz to dopiero po czasie. Śmieją się, że nigdy nikogo nie wyleczyli, kiedy ja byłem chodzącym przykładem, że potrafili zdziałać cuda.

Jasmine ma na sobie prześwitującą bluzkę, zachodzi mnie od tyłu i ucisza szloch przyciskając mocno dłoń do moich ust. Zawsze tak robiła, zawsze tak działała.
"Louis, skarbie, jeśli się nie uspokoisz obudzisz całe osiedle."
Przesuwa dłonie przez moje ramiona w dół, na co dosłownie zastygam w miejscu i milczę. Kręci mi się w głowie. Nie wiem co jest główną przyczyną.
"Tęsknie za Lily, Jas." wyznaję chrapliwie. Jasmine siada obok mnie i przyciąga do uścisku. "Tak bardzo za nią tęsknie, ona...ona..."
"Lily była wspaniała, wiem Louis." wzdycha w moje włosy "Często o niej myślę, jestem prawie pewna, że została aniołem."
"Kochała mnie, prawda?"
Przez opuchnięte oczy ledwo dostrzegam jej kiwnięcie głową. Ale kiwa, wiem to, czuję to.
"Nieważne jak bardzo wpłynęła na nasze życie, nie możemy do niej co krok powracać. Ona cię ciągnie w dół, chociaż już nie istnieje. Obiecałeś mi, że zaczniesz żyć, przestaniesz się zadręczać."
"Nie zadręczam się." zaprzeczam.
"To co tutaj robisz?"unosi wysoko brew "W kuchni, w środku nocy, cały zapłakany?"
"Nie umiałem zasnąć."
Nie jest mi dane nic więcej powiedzieć, bo do kuchni wchodzi trzecia osoba. Przyciąga naszą uwagę w mgnieniu oka.
"Harry."
Mój głos się załamuje, widzę jak przygląda się nam ze ściśniętymi ustami. Jak szybko jego klatka piersiowa pracuje, jak opiera się całym ciężarem ciała o próg.
"Nie umiałeś zasnąć, Louis." Harry potrząsa zdumiony głową. "Co ty nie powiesz."
I w sumie nie wiem jak zareagować; wytłumaczyć się nie mogę, bo wyglądałoby to podejrzanie. Zarazem dalej otoczony jej ramionami również nie mogłem być.
Spuszczam wzrok na swoje gołe stopy. Myślę, że powoli zbliża się czas opowiedzenia mu całej historii. Ale jeszcze nie dzisiaj.
"Wziąłeś tabletki na uspokojenie?" pyta wyjmując z szafki szklankę.
"Nie, wypiłem herbatę."
"Okay."
Popija powoli wodę tylko po to, aby utrzymać dłużej swój wzrok na nas. Odsuwam się od Jasmine na większą odległość, podrygując nerwowo nogą.
"Czemu nie śpisz?" pytam przyciszonym głosem. Obecność Jasmine zeszła na drugi plan.
"Nie umiałem zasnąć." powtarza moje słowa, zdecydowanie celowo. Robi kilka kroków w stronę wyjścia. "Nie przeszkadzajcie sobie."
Znika w salonie, a Jasmine upiera się odprowadzić mnie do swojego pokoju. Śledzę jej wzrok, który pada na wymiętoloną poduszkę obok mojej i rozkopaną drugą kołdrę. Wiem, że wie, ale pozostawia to bez komentarza kiedy wychodzi na korytarz.
Znowu byłem sam.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top