Rozdział 4

Marija

Stałam na miejskim cmentarzu w Nowym Orleanie. Na grobach paliły się znicze. Tylko jeden się wyróżniał. Był taki osamotniony. Żadnych zniczy, ani kwiatów. Niczego. Zabrałam źródło światła z jednego z nagrobków i podeszłam do pustego. Przeczytałam napis

,,Davina Claire"

- Widzę, że znalazłaś mój nagrobek.- usłyszałam za sobą ciepły kobiecy głos.- Pusto prawda? To mi przykro kiedy na to patrzę. Wszyscy o mnie zapomnieli. Marcel, czarownice, a nawet Kol....

- Znałaś Kola?

- Kochałam go. A on mnie wykorzystał do własnych celów.

- Wiem jak to jest.- sapnęłam podchodząc do Daviny. Pomyślałam o Klausie.- Czemu się ze mną skontaktowałaś?

- Chcę cię ostrzeć. Pradawna czarownica jest na ciebie wściekła. Za to, że odnawiasz kontakty z pierwotnymi. Już raz próbowały zniszczyć moją duszę, ale moja magia mnie obroniła. Cudem.- szatynka złapała mnie za rękę.- Uważaj na siebie.

- Jasne. Dziękuję.- uśmiechnęłam się do kobiety.

- I jeszcze jedno. Ktoś próbuje odsłonić zasłonę drugiej strony. Musisz go powstrzymać.

- Kto chcę to zrobić?

- Powiem kiedy będziemy się żegnać. I mam prośbę. Czy mogłabyś, w wolnej chwili przyjść tu na mój grób i zapalić znicz? Byłoby mi naprawdę miło.- popatrzyła na mnie z prośbą w oczach.

- Jasne. Jeśli będziesz chciała to mogę nawet przyprowadzić Marcela lub Kola. - powiedziałam do niej a ona uśmiechnęła się do mnie przez łzy. Przytuliła mnie.

- Dziękuję. Więc zasłonę chcę zniszczyć potężny czarownik; naznaczony przez Hel. Mieszka w Mystic Falls i nazywa się...
Nagle zerwał się mocny wiatr. Coś pociągnęło mnie do tyłu. Później widziałam tylko ciemność...
Narracja trzeciosobowa
- Marija!- Freya potrząsnęła dziewczyną. Przyszła do niej, aby zapytać się czy pomoże jej w dekoracji salonu na jutrzejszą noc duchów. Kiedy weszła do pokoju, nieźle się przeraziła. Naznaczona była zimna i blada jak lód.

- Co się dzieję?!- do sypialni wpadli Katherine i Kol.- Czemu jest tak zimna?!

- Nie wiem. Spokojnie. Robi się cieplejsza.- Freya złapała Bułgarkę za ramię.

Mary wzięła głęboki wdech i usiadła na łóżku. Spojrzała pytająco na zgromadzenie.

- O co chodzi?

Kol i Katerina złapali się za głowy a Freya przewróciła oczami.

- Byłaś zimna i blada. Nie mogłam cię dobudzić.- najstarsza Mikaelson usiadła obok młodszej Pierce.- Co się stało?

- Rozmawiałam z czarownicą z drugiej strony.- Kol wytrzeszczył oczy jakby wiedział o kim myślała.- Daviną Claire.

Kol usiadł obok Mariji ze spuszczoną głową.

- Czego chciała?- spytała Freya.

- Ostrzec mnie. Podobno starszyzna jest na mnie wściekła i ktoś próbuje zerwać zasłonę drugiej strony. Jakiś naznaczony.- Freya na jej słowa zmarszczyła brwi.

- Myślałam, że jesteś jedyną żywą naznaczoną.- szepnęła najstarsza Mikaelson i spojrzała uważnie na Mary.

- Też tak myślałam, Freya. Trzeba będzie pomyśleć o jakiś treningach. Czuję się, że to nie zakończy się miło...- wlepiła wzrok w ścianę zamyślając się. Przy okazji mruknęła siarczyste:

Kurwa, mogłam zostać w Chinach.

Twarz Kateriny rozświetlił grymas. W końcu to ona ją tu ściągnęła. Pierce wstała, złapała Freye za ramię i wypchnęła ją za korytarz. Kol i Marija popatrzyli na nie zaskoczeni.

- O co chodzi do cholery? Czyli jest ktoś jeszcze? I chcę ją zabić?-warczała Katherine.

- Nie wiem. Znam tylko jedną naznaczoną i siedzi na tamtym łóżku- wskazała na środek pokoju.- Dzieję się coś złego. Szykuję się coś złego. Czuję to, a rzadko się mylę...

- Znowu coś!- wrzasnęła Katerina i kopnęła w ścianę.
                           ***
Elijah właśnie popijał wino w salonie, kiedy usłyszał wrzask i huk. Nie wahał się ani chwili- pobiegł na pierwsze piętro gdzie spotkał Freye.

- Co się stało?

- Znalazłam Mary ledwo żyją, a Katherine jest wściekła- mruknęła blondynka i wywróciła oczami.

- Czekaj... Znalazłaś ledwo żyją Marije i zostawiłaś ją samą? Pogięło cię?- spytał zdenerwowany brunet, ale Freya tylko (po raz kolejny) wywróciła oczami.

- Jest z Kolem. Idź uspokój swoją panusie, bo rozwali nam łazienkę- powiedziała i weszła do pokoju w którym przebywała naznaczona i brat Elijah'y.

***

- Musimy znaleźć tego naznaczonego albo go tu sprowadzić- Freya weszła do pomieszczenia.

- Davina powiedziała tylko, że mieszka w Mystic Falls. Tylko tyle zdążyła- mruknęła Marija.- Muszę z nią porozmawiać po raz kolejny.

- To niebezpieczne- wtrącił Kol. Kobiety go zignorowały.

- Znam zaklęcie.

- A ja idealnie miejsce. W nocy wkradniemy się na cmentarz i odprawimy rytuał obok nagrobka Daviny. Wtedy łatwiej będzie się z nią kontaktować- powiedziała Petrova i wstała z łóżka.- Idę się przejść.

Naznaczona wyszła. Kol spojrzał na swoją siostrę.

- To bardzo niebezpieczne?

- Jak diabli.

***

Carolina idąc po schodach wpadła na Mary.

- Hej Caroline- szatynka uśmiechnęła się do Forbes. Odwzajemniła go.

- Cześć Mary. Gdzie się wybierasz?

- Przejść się. Idziesz ze mną?

- Chętnie.

Dziewczyny wyszły z domu i skierowały się do najbliższej kawiarni. Zajęły wolny stolik i zamówiły po kawie.

-Coś nowego w planie zemsty na Elenie?- spytała Caro, biorąc łyk latte.

- Nic. Ogólnie mamy poważniejszy problem. Jakiś inny naznaczony chcę zerwać zasłonę drugiej strony.

- Skąd o tym wiesz?

- Miałam swego rodzaju wizję- zaczęła Norweżka. - Rozmawiałam z Daviną Claire.

- Tą czarownicą?

- Dokładnie. Nie zdążyła mi powiedzieć kim jest. Wiem tyle, że mieszka w Mystic Falls. Dziś w nocy chcę znowu z nią porozmawiać i...- gwałtownie przerwała patrząc na drzwi.  Caroline chciała się odwrócić ale Mary pociągnęła ją za ramię.- To Damon, Elena oraz Jeremy. Mają broń. 

- Chyba nie myślisz, że...

- Tak myślę. Polują na nas... Musimy wracać do posiadłości. TERAZ- Pierce pociągnęła Forbes za rękę i drugim wyjściem wyszła z kafejki.- Mam nadzieję, że nas nie widzieli.

- Ja też. Ja też...





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top