Rozdział 3
ROZDZIAŁ 3
- Powiedziałeś Caroline, że masz dziecko?- Rebekah spojrzała na swojego brata z kpiącym uśmieszkiem.- Co się tak lampisz? Oł... Nie powiedziałeś jej.
Klaus posłał jej mordercze spojrzenie i wyszedł z salonu. Skierował swoje kroki do sypialni Caroline. Kiedy do niej wszedł, dziewczyna zaszczyciła go wściekłym spojrzeniem.
- Katherine wszystko mi powiedziała. Będziesz miał dziecko.
- Pieprzona suka...- warknął Niklaus, a Forbes spojrzała na niego jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Nie nazywaj jej tak. Cieszę się, że mi powiedziała. Ty zapewne trzymałbyś to w tajemnicy przez 200 lat.
- Nie. Właśnie miałem zamiar ci powiedzieć.- szepnął Nik i spojrzał na Caroline z bólem w oczach.- Bałem się jak zareagujesz. Nie wiem co mi wtedy odwaliło. To była wpadka. Matka dziecka uważa tak samo. Ale to jednak moje dziecko i chcę je wychować jak najlepiej.
- Oby to była dziewczyna...
- Czemu?
- Nikt z nas nie ma ochoty na mini Klausa. Boże, to byłaby masakra...- w oczach blondynki pojawiła się udawana trwoga. Pierwotny zaśmiał się.- Ej, nie podważaj moich zdolności aktorskich.
- Skąd wiesz, że o tym myślę?- blondyn przyjrzał się uważnie wampirzycy.
- Czytam w myślach.
- Hah. Na pewno.
- Wiesz, spotkałam Qetsiyah...
- Błagam nie rób sobie jaj.
- Nie robie sobie jej. Tylko spaghetti.
***
- Katherine, Mary. Uważam, że powinniście kogoś poznać.- Klaus sprowadził dziewczyny do salonu, gdzie chciał im przedstawić najstarszą Mikaelson- Freyę.
Kiedy Marija weszła do salonu, jej szczęka znalazła się na podłodze. Stała przed Freyą. Dziewczyną, która uświadomiła jej, że ma moc. Pomogła jej opanować tą siłę i zastępowała jej siostrę kiedy Kateriny zabrakło.
- Cześć Freya!- zakrzyknęła Mary i zbiegła po schodach, aby przywitać blondynkę.- Od kiedy mieszkasz z rodzeństwem?
- Niedługo. Jak z magią?- czarownica przyjrzała się uważnie swojej przyjaciółce.
- Świetnie. Opanowałam ostatnio...
- Ej chwila!- Kol przerwał wypowiedź Bułgarki, czym niezmiernie ją zirytował.- Przecież jesteś wampirem...
Freya spojrzała na niego z politowaniem. „Jeszcze nie zauważył?"- pomyślała.
- Nie, Kol. NIE jestem wampirem. Jestem hybrydą wampira i czarownicy. Dzisiaj nazywacie nas heretykami. - widząc miny pierwotnych, dodała- Widzę, że mi nie wierzycie więc...
Brunetka skupiła się mocno, a po chwili jej dłonie pokrył szron. Dotknęła ręką komody, a ta zamarzła. Elijah zaskoczony usiadł na kanapie, Klaus jeszcze nie do końca ogarnął co się stało, a Kol zbierał szczękę z podłogi.
- Stara sztuczka- mruknęła pod nosem Freya, za co dostała kuksańca od Marji.- Co?
- Wiesz, nie każda wiedźma tak potrafi.
- Prawda. Ale te urodzone na terenie Królestwa Norwegii już tak. Legendarne dziedziczki Hel.- powiedziała pierworodna, czym wprawiła swoje rodzeństwo w jeszcze większy szok.- Co tak patrzycie?
- Przydałoby się wyjaśnić im to od początku. Usiądźmy.
Kiedy wszyscy usiedli na kanapach, Mary zaczęła opowiadać.
- W Norwegii wierzono w bogów takich jak: Odyn, Thor i inni. Przybrany brat Thora, syna Odyna- Loki, był bogiem kłamstw i jeszcze wielu innych rzeczy. Miał potworne dzieci:
Węża o imieniu Jormungand. Był wężem oplatającym Midgard, czyli świat ludzi. W czasie Ragnaroku miałby stoczyć walkę z bogiem piorunów- Thorem, który jest jego zaprzysiężonym wrogiem.
Wielkiego wilka Fenrisa, którego uwolnienie z więzów rozpocznie koniec dziewięciu światów, czyli właśnie Ragnarok. Był ogromny; podczas ziewania jego szczęka dotykała nieba, a żuchwa ziemi.
I ostatnie dziecko Lokiego- Hel. Pani Helheim. Krainy dla tych, którzy nie zmarli bohatersko. Prawa strona jej ciała była normalna- ludzka, ale lewa była w zaawansowanym stanie rozkładu. Mieszkała w Neilheimie- krainie śniegu i lodu. Zyskała nad nią całkowitą władzę, dzięki czemu mogła panować nad śniegiem i lodem. Około roku 566, w Norwegii rozprzestrzeniła się opowieść o ,,naznaczonych lodem" lub inaczej ,,dziedzicach bogini Hel". Były to dzieci które miały w sobie potężną magię. Hella miała tej mocy za dużo. Rozrywała ją od środka. Dlatego oddawała potężnym dzieciom część swojej mocy. Pewnie się zastanawiacie czemu mam taką moc, skoro nie urodziłam się na terenie Norwegii, a moja matka i Katherine nie są wiedźmami? Odpowiedź jest prosta...- Mary wzięła wdech i chciała kontynuować historię, lecz Freya jej przerwała.
- Ja dokończę. Mary nie jest biologiczną siostrą Katherine. Ciotka Kateriny znalazła ją pod swoimi drzwiami. Wiedząc, że ona nie może jej wychowywać oddała ją swojej siostrze- matce Kat.- złapała Mariję pocieszająco za ramię, widząc jak ta markotnieje. - Ma umiejętności jakie posiadają zwykłe wiedźmy, ale jak widzicie ma także dodatkowe.- wskazała dłonią na komodę pokrytą lodem.- Ja tego nie sprzątam.
- Ja posprzątam- mruknęła pod nosem heretyczka.- Może łaskawie się odezwiecie?
- Wow. Tego się nie spodziewałem.- przyznał Kol.- Ej! Ja nie zachowałem magii.- zrobił minę smutnego szczeniaczka i spuścił głowę. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Dobra, chodź smutasie. Pójdziemy coś zjeść. W hotelu „Magia Voodo" jest impreza na Halloween. - naznaczona wstała, złapała Kola za rękę i razem z nim wybiegła z rezydencji.
Klaus spojrzał na zgromadzenie i poruszył zabawnie brwiami. Caroline spojrzała na niego z politowaniem. Zauważyła, że coś dzieję się między Mary a Kolem, ale Nik już wyobrażał sobie, że robią coś zboczonego. Forbes wstała z kanapy i ruszyła do drzwi. Hybryda momentalnie znalazła się przed nią.
- Gdzie idziesz, kochana?
- Najeść się, oraz podejrzeć co ile osób zabiją Kol i Marija.
***
- To jak Królowo Śniegu? Jakiego chcesz drinka?- Kol uśmiechnął się flirciarsko do brunetki, a ta słysząc swoje nowe przezwisko przewróciła oczami.
- Whisky z lodem.- pierwotny kiwnął głową i ruszył w kierunku barku.
Marija rozejrzała się w poszukiwaniu pokarmu. Nie zobaczyła nikogo ciekawego. Nim się obejrzała wrócił Kol z dwoma drinkami.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Zabiłaś już kiedyś wiesz... swoją mocą?
Mina kobiety zmarkotniała. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Zabiła wiele osób. Głównie dlatego, że ją zdenerwowały. Lecz miała też na sumieniu kilka osób, które obdarzyły ją miłością. To wszystko przez jej moc. Kiedyś nie potrafiła nad nią panować. Ból mordował ją od środka.
- Mari, wszystko okej? Chcesz wyjść?
- Zrobiło mi się trochę gorąco.- szepnęła czarodziejka. Kol pomógł jej wstać, a później objął dziewczynę ramieniem. Spojrzała na niego pytająco.
- Nie patrz tak na mnie. Nie chcę żebyś upadła.
Mężczyzna wyprowadził ją z hotelu i razem usiedli na ławce.
- Co ci się stało?
- Czasami tak mam. Przed moimi oczami przelatuję wiele wspomnień. Robi mi się gorąco, kręci mi się w głowie i tak dalej.
- Freya nie mogłaby ci jakoś pomoc? Jakieś ziółka?- Kol poruszył zabawnie brwiami, a Mary prychnęła, uśmiechając się pod nosem.
- Na to nie ma lekarstwa. A jeśli w głowie ci zioła, to facet po drugiej stronie ulicy ma trochę.- wskazała na menela siedzącego pod jednym ze śmietników.
- Sugerujesz, że jestem ćpunem?
- Nie...- kobieta udała zawahanie. Mikaelson spojrzał na nią spod byka i zaczął ją łaskotać. Naznaczona śmiała się niebogłosy. W pewnym momencie oboje spadli z ławki. Mary leżała na Kolu. Spojrzeli na siebie nie pewnie. Pierwotny zaczął zbliżać swoją twarz do twarzy Pierce. Mieli się już pocałować kiedy przerwała im jakże wspaniała osobistość...
-Heja! Jeśli chcecie to robić, to wynajmijcie sobie jakiś pokój! Nie chce mi się oglądać dzisiaj darmowego porno! Przyjdźcie jutro!- facet spod kosza wydarł się na całą ulicę. Marija szybko wstała, tak samo jak Kol. Oboje swoją uwagę skupili na swoim obuwiu.
Lecz nie wiedzieli, że przygląda się im ktoś, kogo najmniej by się spodziewali...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top