~2~

POV:LILY

– Mamo! Lily znowu się zasiedziała w łazience. Spóźnimy się przez ciebie, idiotko!

– Jake, poczekaj sekundę. Co poradzę, że zgubiłam szczotkę, a wyglądam jakby mnie piorun trzasnął i ciężarówka przejechała z tym samym momencie!

– Ugh, z tobą to tak zawsze! – wydarł się mój kochany braciszek.

– Matka kazała ci mnie wozić, bo nie mam z kim jeździć, a autobusy są albo 45 minut przed pierwszą lekcją albo 45 minut po pierwszej lekcji, więc to z nią gadaj. – wytłumaczyłam, temu przygłupowi

– Gdybyś se znalazła jakiś przyjaciół, może i byś miała kogoś do podwózki.

– Zamknij mordę, Jake. – nienawidzę, kiedy ktoś wtrąca się w to, czy mam znajomych, czy nie. To taka moja "pięta Achillesowa" czy coś.

Boże, czym ja sobie zasłużyłam na tak wkurwiającego brata?

Jak zwykle musiałam coś zgubić... Zdarza się, że gubię piórnik, zeszyt od historii (ten to mógł by się nigdy nie odnaleźć), szczotkę do włosów albo nawet cały plecak!

Ja nie wiem jak to robię, że cały czas coś gubię. Mogłabym tego pilnować jak tylko się da, a i tak gdzieś to zginie.

O, sorry, opowiadam wam o sobie, a nawet się nie przedstawiłam.

Jestem Lily Morrow, mam 17 lat i... cholera, chyba to wszystko. Nie mam żadnych pasji, przyjaciół ani talentów.

No chyba, że liczy się gubienie wszystkiego co się da.

Od kiedy tylko pamiętam szukam przyjaciela albo przyjaciółki.

Nigdy jeszcze nie znalazłam kogoś, kto w jakiś stopniu jest do mnie podobny, w taki sposób abyśmy mogli się porozumieć.

Zawsze wyglądało mniej więcej tak:
– Hej
– Hej
– Opowiesz mi coś o sobie?
– Nie mam za bardzo co.
– No ja też.
– Ok, to pa.
– Pa.

I to tyle.

Znaczy znajomych mam, ale nigdy nikogo bliższego.

Mój brat - Jake jest moim totalnym przeciwieństwem.

On jest dosyć spokojny, a ja wybuchowa i energiczna.

Chłopak ma sporo przyjaciół i znajomych, a ja posiadam dwie koleżanki i jestem tą "trzecią".

– Wychodzisz, czy idziesz na piechotę?! –  z zamyślenia wyrywa mnie krzyk mojego brata.

– Już idę! – poskramiam moje kłaki, które jak zwykle nie chcą się słuchać i trzaskam drzwiami od łazienki

– Jesteś nareszcie. Ile można siedzieć w łazience? Ile się można pindrzyć? – zaczyna narzekać Jake. On bardzo lubi na mnie narzekać. Nie rozumiem, dlaczego.

– Długo. – nie chciało mi się z nim kłócić,  więc skończyłam to jednym słabym tekstem, żeby nie miał co odpowiedzieć.

– Naprawdę mogłaś wymyślić coś lepszego. – nawet nie musiałam patrzeć na Jake'a, żeby wiedzieć, że przewrócił oczami.

– Ale mi się nie chciało. –  posłałam mu najbardziej sarkastyczny uśmiech jaki tylko potrafię, wsiadając do czarnego Audi blondyna – Jedźmy bo nas noc zastanie.

– Ten tekst to ukradłaś ojcu, czy dziadkowi –  zaraz mu oczy wyskoczą z orbit, jak tak będzie nimi co pół minuty przewracał.

– Sama wymyśliłam – nie wiem, czy istnieje coś takiego, ale tryskam bardzo sarkastyczną dumą z siebie.

– Dobra, zamknij się już Lilka, bo wkurwiasz mnie – szlag mnie trafi zaraz, przecież on wie jak ja tego przezwiska nienawidzę. Chuj jebany.

– Sam się zamknij – warknęłam

Wymiana na życia już w tą sobotę!

Zapraszam!

Serio?

Nie ma chętnych?

Zajebiście.

——————————————————————

Okej, drugi rozdział już za nami. Nie jest on może jakiś wybitny bo na razie poznajemy bohaterów, ale postaram się, aby kolejne były ciekawsze.
Zapraszam również, do one shota, którego napisałem pod tytułem "and he waited" <3

xoxo
~Bye☄️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top