07: czemu mnie ranisz?
zindler czasem dawał pozory bycia cieniem dobrego człowieka. czasem. bo zdarzało się to naprawdę rzadko i wtedy nawet dziewczyny, które u niego pracowały mogły oddać połowę, albo i mniej zarobionych przez siebie pieniędzy, a resztę po prostu zostawić. można było powiedzieć, że jeden z takich dni właśnie nadszedł, aczkolwiek nie wszyscy w to wierzyli, a już na pewno nie roxanne. pozwolił im zostać w klubie tylko dlatego, że policja ostatnio zrobiła coś na wzór łapanki z drugiej wojny światowej i zabrała do aresztów wszystkie prostytutki, nietrzeźwych, a także narkomanów spod lasku bulońskiego, nie chcąc, aby za bardzo się tam panoszyli i robili nie wiadomo co z nie wiadomo kim.
poza tym roxanne nie czuła się jakoś specjalnie na siłach, aby sterczeć tam kolejną noc. coraz częściej miała napady kaszlu i budziła się przez nie w nocy, a przy okazji wszystkich dookoła. parę razy już nawet udało jej się zemdleć i koleżanki po fachu musiały ją cucić na każdy możliwy sposób, aby nie straciła klientów i one również. jednak brunetka zaliczyła największą wtopę wtedy, kiedy naprawdę źle się poczuła i krew zaczęła jej płynąć w nosa, a było to podczas jednej z gier wstępnych w hotelowym pokoju z napalonym kontrahentem, który pomimo tego, w jakim znalazła się stanie i tak ją wykorzystał.
- jak się czujesz? - spytała ją raven, gdy brunetka oparła się o bar, prosząc przy okazji o drinka.
- nie jest najgorzej. - posłała jej pokrzepiający uśmiech i odetchnęła cicho. czasem ciężko było jej złapać oddech, zwłaszcza podczas stosunków i niekiedy prawie się dusiła, ale do tej pory twierdziła, że sama to wyleczy i nie czuła potrzeby informowania nikogo o swoim stanie zdrowia szefa, który i tak odesłałby ją z kwitkiem. - a czemu pytasz?
- nie chce, żebyś znowu mi tutaj zemdlała. i tak ostatnio za dużo się dzieje. - przyznała, wspominając akcję spod lasku, a później poprosiła o blue lagoon, a barman tylko przytaknął i zaczął robić danego drinka.
- nie zemdleję, mam to wszystko pod kontrolą. - zaśmiała się, machając przy okazji ręką i upiła swojego napoju, aby jakoś się słodzić. w klubie było gorąco, a ona nie chciała nabawić się rumieńców, bo nie były jej do niczego potrzebne. - naprawdę, raven, dam sobie radę. - zapewniła koleżankę, a ta tylko westchnęła i poprawiła swoją spódniczkę.
- załóżmy, że ci wierzę. - powiedziała, obserwując przez chwilę brunetkę, a później odwróciła wzrok i rozejrzała się po lożach. - roxanne?
- hm?
- kojarzysz takiego wysokiego blondyna z postawionymi włosami na żelu?
- chyba, tak, a co?
- gapi się na ciebie już od jakiegoś czasu i myśli, że tego nie widać. - zachichotała, a roxanne odwróciła wzrok i napotkała od razu te niebieskie tęczówki, które towarzyszyły jej od jakiegoś czasu i nic na razie nie miało się zmienić.
- to luke. - odpowiedziała ciężko, zaciskając palce na barze, aby nie osunąć się na podłodze. znów zaczęło jej się robić słabo, ale postanowiła to przezwyciężyć i nie dać się tak łatwo. - przychodzi tu czasem, chociaż częściej do lasku. - dodała, upijając łyk drinka. uwadze raven nie uszło to, że jej dłonie się trzęsły.
- po co? chce czegoś od ciebie? - uniosła brew, jakby podejrzewała go o coś gorszego niż powinna.
- nie, niczego nie chce. po prostu ze mną rozmawia, ostatnio nawet przyniósł mi herbatę. wtedy, gdy było tak zimno. - powiedziała, przypominając sobie parę szczegółów. luke nie wydawał się być złym człowiekiem, a raczej zupełnie przeciwnie.
- naprawdę?
- tak. - pokiwała głową, a później łapczywie złapała trochę powietrza do płuc, bo naprawdę nie czuła się zbyt dobrze. nagle znowu poczuła, jak bije od niej gorąco, a atak kaszlu się zbliża. w dodatku miała wrażenie, że zaraz wyleje resztę drinka, jaki znajdował się w szklance, dlatego odłożyła ją na bar, by jednak nic się nie stało.
ale jednak się stało. raven tylko patrzyła, jak osuwa się na ziemię, a później ona włącznie z trzema innymi dziewczynami próbuje ją jakoś ocucić, ale niewiele to dawało i w końcu skończyło się na tym, że wezwano kartkę, która zabrała ją do szpitala. luke patrzył, jak podpinają ją do tej całej aparatury pierwszej pomocy i nie wiedział, co ma zrobić, bo wiedział, że jeśli cokolwiek by to nie było, to ochroniarz nie pozwoliłby mu się do niej zbliżyć, a on sam zostałby wyrzucony i do tego pobity.
~*~
na dniach planuje skończyć roxanne x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top