05: więc jak mam zapomnieć?

tamtej nocy roxanne została w klubie. o dziwo dostała na to pozwolenie i oczywiście nie miała zamiaru zmarnować takiej szansy. robiło się coraz zimniej, a ona sama czuła, że coś ją nabiera, bo nie było zbyt najlepiej. niekiedy łapał ją mocny kaszel i miała coraz częściej załzawione oczy, czy ciężko było jej podnieść się z łóżka przez ból mięśni, albo raczej dziwne ukłucia w płucach i brak oddechu. ale jak to na roxanne przystało, nie miała zamiaru iść do lekarza, poza tym według niej nie było to nic takiego i wolała popracować, aby dostać swoje wymarzone napiwki, które były jej coraz bardziej potrzebne.

tamtej nocy także luke zjawił się w klubie. nie wiedział, po co przyszedł, chyba tak po prostu i nawet nie spodziewał się, że zastanie tam swoją brunetkę. bajerowała właśnie jednego z wielu klientów, pozwalając mu szeptać sobie sprośne słówka do ucha i dotykać wszędzie, gdzie tylko chce. w duchu jednak nie miała na to ochoty, bo był wyjątkowo obleśny i za stary, ale nikt inny nie wyraził nią zainteresowania, a wiedziała, że jeśli wróci bez pieniędzy może się to źle skończyć, czego nie chciała, bo z poobijaną twarzą tym bardziej nikogo nie zainteresuje. a już na pewno nie swoich stałych klientów spod lasku. 

blondyn poczuł się zazdrosny - z resztą, jak zawsze - bo przecież przy dziewczynie, w której się kochał, kręcił się jakiś staruch, który chyba był niewyżyty. nastolatka ogarniała wręcz wściekłość, ale nie mógł nic zrobić. ona nawet go nie zauważyła, może nawet nie chciała, poza tym jakby to wyglądało, gdyby po prostu do niej podszedł i zabrał, skoro nie wiedziała, jaka jest sytuacja i na pewno nie odwzajemniała jego uczuć, bo nie mogło tak być. 

- co dla ciebie? - spytał barman, gdy luke westchnął ciężko i rozejrzał się po dostępnych alkoholach.

- poproszę coś mocnego. cokolwiek to będzie. - przyznał, przeczesując palcami włosy.

- coś się stało? - uniósł brew, stawiając przed nim kieliszek, do którego nalał czystej, dobrej, a przede wszystkim mocnej wódki, a później niewielką szklankę z sokiem. - dziewczyna? - dodał, widząc, jak szybko luke wypił shota.

- tak jakby. - przyznał, obracając kieliszek w dłoniach, dopóki nie został napełniony od nowa. - jest tutaj dzisiaj. ale nie zwraca na mnie uwagi.

- och, stary, współczuje. - jęknął, domyślając się, że zakochał się w prostytutce. to było gorzej niż niezdrowe. - one nie zwracają na nikogo uwagi, no chyba, że masz pęk euro w kieszeni. - dodał, wzruszając ramionami.

- domyślam się. - przytaknął, a brunetka, która odwróciła głowę, aby założyć kosmyk włosów za ucho akurat rzuciła na niego kątem oka, a kąciki jej ust drgnęły w górę. trwało to może ułamki sekund, ale luke poczuł się, jak w niebie i nie potrzebował niczego więcej, aby jego serce oszalało. 

- o kurwa, roxie? stary, masz dobry gust. - zaśmiał się barman, gdy luke zabrał kieliszek i go opróżnił. - ale nie jestem pewien, czy ona tutaj długo zostanie. słyszałem od dziewczyn, że chce wyjechać. - dodał. - mówię to tylko po to, abyś się nie rozczarował.

i wtedy coś zaczęło się w nim sypać. jak to chciała wyjechać? gdzie? i po co? przecież paryż był piękny. było tutaj wszystko. no może powiedzmy, że wszystko. a przede wszystkim był on. mały chłopiec, który się zakochał i wiedział, że nie przeżyje tego, że już nie będzie miał okazji, aby zobaczyć jej twarz. w takiej, czy innej odsłonie. 

- w-wiesz może, gdzie i dlaczego? - uniósł brew, ale barman odpowiedział mu pokręceniem głową w przeczący sposób.

- niestety nie. - dorzucił w końcu. - ale jeśli chcesz, to spróbuje się jakoś zorientować. być może któraś coś wie. - dodał, wskazując dyskretnie głową na inne dziewczyny do towarzystwa. 

- jeśli tylko będziesz mógł, to proszę. - powiedział po kolejnym kieliszku, czując przy okazji jak piecze go przełyk. - to dla mnie ważne.

- wiem, widać to. - pokiwał głową, wycierając kolejne kieliszki do martini i nie tylko. - postaram się, ale nic nie obiecuje. nie mówią nic, kiedy nie są podpite, a piją tutaj dosyć rzadko, aby mieć więcej niż jednego klienta na wieczór. - dodał, wzdychając.

- i tak dziękuję. - przyznał luke, a później zapłacił za alkohol, dopił sok, spojrzał jeszcze raz na roxanne, ale ona na niego już nie i wyszedł, twierdząc, że to za dużo informacji jak na jeden wieczór.

~*~

połowa tego short story, to właśnie ten rozdział x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top