Rozdział 26
Te dni były dla nas ciężkie. Jednak było lepiej niż sądziłem. Dość szybko pogodził się z tym wszystkim, mimo że wiedziałem, iż nadal chowa do mnie urazę. Niech sobie nie myśli, że tylko jemu było ciężko, sam dopiero co dowiedziałem się o śmierci ojca. On ze swoimi rodzicami spędził jedynie kilkanaście lat, ja ze swoim o wiele dłużej, naprawdę dużo z nim przeżyłem.
Przez kilka pierwszych dni nie odzywał się do mnie. Początkowo całkowicie mnie odtrącał. Z czasem pozwalał mi się zbliżać do siebie coraz bardziej. Najbliższą pełnię spędziłem w lesie. Od rana do wschodu następnego dnia opuściłem naszą posiadłość. Z każdym kolejnym dniem Olivier jakby gniewał się coraz mniej.
Nadal mało ze mną rozmawiał, ale przynajmniej mnie nie odtrącał.
Wstałem z ziemi i wszedłem do domu. Z salonu słychać było włączony telewizor. Udałem się tam. Kapturek siedział na kanapie, wpatrując się w ekran. Bez słowa podszedłem do niego, siadłem na jego udach i przylgnąłem do niego, opierając brodę na ramieniu.
- Jak było na uczelni?
Wziąłem głębszy wdech, chcąc poczuć jego uspokajający zapach. Tym razem towarzyszyła mu obca nuta, którą znałem. Musiał się widzieć z Amelią, jednak nie spędził z nią dużo czasu.
- Zbliża mi się kolokwium.
- Czyli czeka cię sporo nauki- stwierdziłem.
- Niestety.
Poprawiłem się, przybliżając się do niego. Poczułem jak mnie obejmuje. Dużo lepiej, pomyślałem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Może się przejdziemy?- Zaproponowałem z nadzieją.
- Nie dzisiaj.
Na trudno. Ja jednak nie zamierzałem rezygnować z wspólnego spędzania czasu. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem obdarowywać delikatnymi pocałunkami szyję chłopaka. Czułem jak po jego ciele przebiega przyjemny dreszcz, pod wpływem którego zadrżał.
Położyłem się na łóżku, ciągnąc go za sobą. Leżał na mnie, obrzucając mnie niezadowolonym spojrzeniem. Objąłem go w pasie, nie pozwalając się ruszyć z miejsca. Zignorowałem to i wróciłem do jego szyi.
- Haji, przestań.
- Nie mów, że ci się nie podoba.- Wydyszałem, przerywając na chwilę.
Pocałunkami wędrowałem coraz w wyżej. W końcu dotarłem do jego ust. Jak zawsze na początku się opierał, lecz w końcu zaczął odwzajemniać pocałunki.
Czas szybko mijał, a moje pożądanie do niego rosło z każdym dniem. Zbliżała się kolejna pełnia, czułem to. Jednak dopóki ten dzień nie nadejdzie, nie zamierzałem się powstrzymywać. Zresztą, nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy w końcu się połączyli. Czuję, że mnie pragnie, lecz za wszelką cenę stara się to ukryć, wypiera to z siebie.
Moje dłonie zjechały na jego pośladki. Delikatnie przygryzłem płatek jego ucha. Przez moment przeszła mi myśl, by tak wgryźć się w o smakowite ciało. Szybko odgoniłem ją od siebie, karcąc się, że coś takiego w ogóle pojawiło się w mojej głowie. Wracając myślami do teraźniejszości, ścisnąłem dłońmi jego pośladki.
- Haji, nie.- Mruknął niezadowolony.
Nie byłem do końca przekonany do jego tonu. Czy aby na pewno nie kłamał? Jego ciało mówiło co innego. Wróciłem do całowania jego miękkich ust. Czując, że zaczyna coś kombinować by się wymigać, przycisnąłem jego biodra do moich. Wzwód w moich spodniach był już wyczuwalny, lecz nie tylko u mnie. Kapturek jęknął mi w usta.
Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę, usta zjechały na jego szyję. W tej chwili liczył się jedynie on. Najchętniej zdarłbym z niego ubrania i...
- Hajime, przestań!- Podniósł się, piorunując mnie wzrokiem.
Znów się zagalopowałem. Prawda była taka, że ja już nie mogłem wytrzymać. Miałem dość jego ciągłego opierania się. Gdybyśmy się połączyli, jego uczucia do mnie stałyby się pewniejsze. Nie opierałby się tak, a ja stałbym się spokojniejszy. Obojgu byłoby nam łatwiej. On tylko musiał się zgodzić, byśmy się przespali.
Jego ciemnoniebieskie oczy patrzyły na mnie karcącym wzrokiem. Odwróciłem głowę, czując lekki wstyd. Puściłem go, pozwalając mu zejść. Zszedł ze mnie, wyszedł z salonu, po czym zamknął się w łazience. Podniosłem się do pozycji siedzące, wzdychając ciężko.
- Kocham cię Kapturku- szepnąłem w pustą przestrzeń.
Było już późno. On ma na rano zajęcia, a później idzie do pracy. Musi się wyspać. Zapewne po wyjściu z łazienki uda się do sypialni. Wyłączyłem nadal grający telewizor i poszedłem się przebrać. Dzisiejszy wieczór był wyjątkowo gorący. Zrezygnowałem z ciuchów, zostawiając na sobie jedynie bokserki.
W sypialni wślizgnąłem się pod kołdrę. Czekałem na niego przy zgaszonym świetle. Wiedziałem, że po przyjściu tutaj od razu się położy. Z zniecierpliwieniem oczekiwałem go.
W końcu zjawił się. Nie odezwał się do mnie ani słowem. Po prostu położył się na swojej połowie łóżka. Wokół nas panowała cisza, pomijając odległe leśne odgłosy, docierające do moich uszów. Byłem w stanie również usłyszeć nierówny oddech Oliviera docierający do mnie zza moich pleców.
Czułem jego zdziwienie, gdy jego ręka natknęła się na moje półnagie ciało. Zawsze spałem w ubraniu by nie krępować chłopaka. Od dzisiaj zamierzałem spać tak jak wygodnie większości facetom, w samych bokserkach.
Ostatecznie Olivier przytulił się do moich pleców, obejmując mnie ręką w pasie. Na karku mogłem czuć jego niespokojny oddech. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy poczułem na pośladkach wybrzuszenie w jego spodniach. Wypiąłem się nieco w jego stronę.
Kapturek najwyraźniej speszony moim posunięciem chciał się odsunąć, lecz przytrzymałem jego rękę, zmuszając go do pozostania w miejscu. Dookoła nas przez cały czas panowała cisza.
Zamknąłem oczy. Delikatnie zacząłem ocierać się o jego kroczę. Przygryzałem wargę, powstrzymując się od wydobycia jakichkolwiek dźwięków, czy chociażby głośniejszych oddechów. Czułem natomiast na karku jego oddech, który towarzyszył niemym westchnieniom.
Miałem ochotę by jego członek zagłębił się we mnie i porządnie mnie przeleciał. Tak bardzo tego potrzebowałem. Zaprzestałem swoich ruchów. Dłużej nie wytrzymam. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę się na niego rzucę, zmuszając do kochania się ze mną.
Leżałem oddychając niespokojnie, podobnie jak mężczyzna za mną. Po raz ostatni przybliżył się do mnie i wtulił swoją twarz w moje plecy. On miał rację. Chodźmy już spać. W przeciwnym razie ta noc może się skończyć bardzo przyjemnie.
Przekręciłem się na drugi bok. Łóżko było jeszcze ciepłe, ale przede wszystkim puste. Podniosłem się rozglądając po pomieszczeniu. Nie było go tu. Słysząc szmer w korytarzu, uspokoiłem się. Położyłem na jego połowie biorąc głęboki wdech. Pościel jak i poduszka była przesiąknięta jego podniecającym zapachem.
Dzisiaj musiałem się wynieść. Mamy weekend, co oznacza, że Kapturek przez ten cały czas będzie w domu. Do wschodu księżyca, który był dzisiaj w swoim apogeum, miałem jeszcze dużo czasu. Co nie oznaczało, że już nie wpływał na mnie i moje zmysły.
- Wstałeś.- Usłyszałem jego głos. Przekręciłem twarz, spoglądając na niego jednym okiem. Widziałem jak ciężko przełyka linę.- Pomyślałem, że dzisiaj wieczorem obejrzymy jakiś film i wypijemy coś. Co byś chciał?
- Im mniej słodkie tym lepiej. Jak pewnie zdążyłeś zauważyć, woda wchodzi mi najlepiej.
- Ale chyba procentami nie pogardzisz?
Spojrzałem na niego podejrzliwym wzrokiem. Kapturku, co ty planujesz?
- Jak najmniej smakowe i słodkie.
- Dobrze. To ja wychodzę na zakupy. Będę późnym popołudniem. Mam w mieście do załatwienia kilka rzeczy. Do zobaczenia.
- Nie dostanę buzi na dowidzenia?- Odezwałem się smutnym tonem.
Siliłem się by przebiegły uśmieszek nie pojawił się na mojej twarzy. Kusząco oblizałem usta. Widziałem jak bierze głębszy wdech. Cierpliwie czekałem na jego decyzję. Wewnątrz skakałem z radości, kiedy podszedł do mnie. Pochylił się by złożyć na mych ustach pocałunek. Gdy nasze wargi się złączyły, moja ręka powędrowała na jego kark, by uniemożliwić mu zbyt szybki odwrót.
Przedłużałem i pogłębiałem nasz pocałunek coraz bardziej. Jęknąłem niezadowolony, kiedy odsunąłem się ode mnie. On również już dyszał. Szybkim krokiem wyszedł z sypialni, a po chwili usłyszałem trzaśnięcie wejściowych drzwi.
Przewróciłem się na brzuch. Westchnąłem zaciągając się zapachem Kapturka pozostawionym na jego połowie łóżka. To za mało. Chciałbym go tu i teraz. Dzisiejszego dnia najchętniej nie wychodziłbym wraz z nim z łóżka.
Zastanowiło mnie, co na dzisiaj planował Olivier. Nigdy wprost nie zaproponował mi oglądania z nim filmu, a już na pewno nie wspólnego picia. Jeszcze nie widziałem by pił w domu. Zadrżałem na myśl, jak to wszystko może się zakończyć. Czyżby naprawdę chciał ze mną to zrobić? W końcu co może oznaczać wieczorne oglądanie filmu w połączeniu z alkoholem i naszymi zacieśniającymi się więziami?
Jak na razie nic nie wskazuje na to, że jest świadom tego, co jest tak naprawdę między nami. Nawet jeśli nieświadom prześpi się ze mną, sprawi że nasze drogi splotą się ze sobą. Połączymy się.
Nadal ciężko było mi w to wszystko uwierzyć. Te całe bratnie dusze przypisywałem jedynie powieściom fantasy. Ten element nie pasował mi do nawet tak bardzo nienormalnego i fantastycznego świata, w którym żyliśmy. Wszystko jednak wskazywało, ze jest to prawdą. Nawet Ridick to potwierdził.
Jeśli dzisiaj z Kapturkiem będziemy współżyć, wszystko się uspokoi i unormuje, a zarazem uczucia staną się bardziej pewne. Bosz... Jak ja tego pragnę. Mam już dość tego opierania się, jakby tylko dla zasady. Rozumiem, że najprawdopodobniej nie spał jeszcze z mężczyzną. Jednak nie musiał się niczego bać.
Haji, dość! Coraz bardziej się nakręcasz, to że Olivier zaproponował wspólne spędzenie czasu jeszcze niczego nie oznacza, a już na pewno nie oznacza czegoś takiego! Wyobraźnia za bardzo cię ponosi!
Do jego powrotu krążyłem po lesie niedaleko domu. Na niebie wisiały ciemne chmury zwiastujące deszcz. Całe szczęście, że dach nam już nie przecieka jak kiedyś. Korzystając z okazji udało mi się nawet upolować niewielki posiłek.
Oliviera nie było dłużej niż zakładałem. O której mówił że wróci? Po południu? Wieczorem? Słońce już powoli zniżało się ku wierzchołkom drzew a go nadal nie było. Zaczynałem się niepokoić. Z drugiej strony, co mu się może stać? Niemal codziennie idzie do miasta i wraca z niego cało. Tylko tak naprawdę to był pierwszy raz, kiedy go nie odprowadzałem. Może powinienem po niego pójść?
- Ty nie w domu?
Spojrzałem w stronę źródła głosu. Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Przecież wiesz, że nie mogę usiedzieć długo w środku.
Podszedłem do niego i przejąłem część zakupów. Było tego aż cztery reklamówki. Najwyraźniej lodówka musiała robić się pusta. Nie śledzę na bieżąco jej stanu, ponieważ w ogóle do niej nie zaglądam. Odłożyłem wszystko do kuchni.
- Pomóc ci w czyść?- Spytałem nie mając za bardzo co robić.
- Na razie nie jesteś mi w niczym potrzebny. W sumie do zachodu masz wolne. Możesz polatać po lesie czy co tam chcesz.- Odpowiedział wypakowując zakupy.
- Co? Serio, mogę?- Wiedziałem, że nie lubił, gdy przebywałem pod postacią wilka.
- Tak, tylko nie wróć zbyt późno.
Ucałowałem go w policzek i z bólem odszedłem. Tak naprawdę nie miałem ochoty zostawiać go samego, jednak przebywanie przy nim w czasie, gdy na niebie powoli pojawiał się księżyc, było by prawdziwą męczarnią. Jeszcze nie wymyśliłem jak przetrwam ten wieczór z nim bez przelecenia go, jednak będę musiał dać radę. Nie zrobię nic przeciwko jego woli.
Korzystając z jego pozwolenia, wyszedłem na zewnątrz, rozebrałem się by nie niszczyć ubrań i przemieniłem się. Otrząsnąłem się wesoło i pobiegłem do lasu. Co prawda przemieniłem się już dzisiaj podczas jego nieobecności, jednak dodatkowy posiłek mi nie zaszkodzi. Poza tym, bieganie po lesie jako wilk to ogromna przyjemność. Tyle terenu do zwiedzenia, tyle szczegółowy nie widocznych dla ludzkiego oka.
Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie myśli ciągle uciekające w jego stronę. Starałem się o nim nie myśleć, zająć swój umysł czymś innym, jednak Kapturek twardo siedział w mojej głowie. Chciałem mieć go ponownie przy sobie.
Gdy tylko ujrzałem pomarańczowe niebo przebijające się prze gałęzie drzew od razu ruszyłem w stronę domu. Z radością biegłem z powrotem do swojego słodkiego Kapturka. Ciekawe czy na mnie czekał?
Uśmiechnąłem się widząc go na werandzie. Natychmiast podbiegłem do niego. Cieszyłem się, gdy jego dłoń zanurzyła się w mojej sierści.
- Przemieniaj się i oglądamy.
Zniknął wewnątrz domu. Przemieniłem się i ubrałem w pozostawione wcześniej ciuchy. Powoli wszedłem do środka. Czułem jego obecność w salonie. Zajrzałem tam. Siedział na kanapie spoglądając na telewizor.
- Gotowy?
Skinąłem głową ciężko przełykając ślinę. Wszedłem do środka i zająłem miejsce obok niego. Doskonale czułem jego zapach, dzisiaj wydawał się być silniejszy. Kapturek włączył wcześniej wybrany przez siebie film. Starałem się skupić swój wzrok na telewizorze, jednak prawda była taka, że co chwila zerkał on w stronę chłopaka.
Za każdym razem wstrzymywałem oddech, gdy kusząco przejeżdżał jeżykiem po wargach, by je zwilżyć. Już ja bym ci je zwilżył. Drgnąłem, kiedy jego twarz skierowała się w moją stronę.
- Wszystko w porządku.
Nie. My nadal jesteśmy w ubraniach.
- Tak- odpowiedziałem niepewnie.
Powróciłem wzrokiem w stronę ekranu telewizora. Po niecałych dwóch minutach moje oczy znów spoglądały w jego stronę. Przybliżyłem się nieco do niego. Objąłem go ramieniem przyciągając do siebie. Teraz nie było szans bym jakkolwiek skupił się na filmie. Oparłem brodę o jego głowę, która spoczywała na moim ramieniu. Powoli gładziłem dłonią jego przedramię.
- To jak, pijemy?- Spytał, odsuwając się ode mnie.
Nie wiem czy to dobry pomysł by którekolwiek z nas było nietrzeźwe. Mimo wszystko skinąłem głową. Z grymasem na twarzy patrzyłem jak mnie opuszcza. Miałem ochotę pójść za nim, jednak musiałem się opanować. W pomieszczeniu robiło się naprawdę gorąco. Nim zdążyłem wstać i otworzyć okno, on już wrócił.
- Mam nadzieję, że dobrze wybrałem.
Uśmiechnąłem się do niego. Na razie postawiłem swój trunek na stole. Jak najdłużej musiałem utrzymać trzeźwość umysłu. To było trudniejsze zadanie niż mogłoby się wydawać, nawet na trzeźwo. Nie wiem czy on to robił specjalnie? Każdy jego ruch zdawał się być prowokujący.
Kapturek sięgnął po swoją szklankę i zaczął powoli sączyć swój trunek. Jego kuszące usta dotykały szkła zamiast moich warg. Sięgnąłem po szklankę ze stołu i opróżniłem ją za jednym razem. Kapturek oparł się wygodnie zamykając oczy. Tak kusząco wyglądał. Wziąłem głęboki wdech.
- Muszę się przewietrzyć.- Odezwałem się nagle.
Podniosłem się, przecisnąłem obok niego z zamiarem dostania się do drzwi. Po kilku krokach pokój poruszył się wokół mnie, zaburzając moją równowagę. Przetarłem ręką oczy, robiąc krok do tyłu. Co jest? Mój wzrok przez chwilę zasłoniła mgła. Moje nogi zadrżały, po czym ugięły się pod wpływem mojego ciężaru. Upadłem obok Oliviera. Moja ręka powędrowała w stronę jego dłoni leżącej na kanapie.
Chłopak podniósł się nieco spoglądając za okno. Patrzyłem na niego szukając pomocy. Moim ciałem targały sprzeczne sygnały. Z trudem było mi wykonywać najdrobniejsze ruchy, jednocześnie wszystkie zmysły były wyostrzone. Osłabienie organizmu połączone z pobudzonymi zmysłami.
Poczułem jak jego dłoń chwyta moją brodę, by obrócić moją twarz w swoją stronę. Jego oczy spoglądały na mnie chłodno. Jego dotyk na mojej skórze wywoływał przyjemne ciepło. Powoli jego dłoń zjechała na moją szyję i tors, wślizgując się pod moją koszulkę. Przymknąłem oczy. Moje ciało drżało z podniecenia.
Nagle jego ręka znikła. Spojrzałem na niego, jednak obraz był nieco rozmazany. Siedział z moją szklanką w dłoni z beznamiętnym wyrazem twarzy. Przyglądał się uważnie resztce alkoholu, która w nim została.
- Olivier- odezwałem się słabo, nadal dysząc.
Moje ciało domagało się jego uwagi. Westchnąłem, kiedy jego ręka ponownie znalazła się na mnie. Był pochylony w moją stronę. Z wysiłkiem sięgnąłem dłonią do jego ramienia. Unosiłem głowę by sięgnąć jego zbliżających się w moją stronę ust. Dzieliła je naprawdę mała odległość, a mimo to nie miałem siły by podnieść się i ich dosięgnąć. Jego palce zataczały małe koła wokół moich sutków, doprowadzając mnie do szaleństwa.
- Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?- Wyszeptał.- Tak bardzo cię nienawidzę, a mimo to nadal moje ciało nadal cię pragnie.
Odsunął się, gwałtownie zabierając rękę z mojego torsu. Dyszałem będąc pobudzony jego dotykiem. Co on mi podał?! Siedział wpatrując się przed siebie twardym wzrokiem. Spróbowałem się do niego przysunąć. Dłoń zawiesiłem na jego kolanie, po chwili opierając na nim czoło. Przytuliłem się do niej, pragnąc go.
- Nigdy nie wybaczę ci tego co zrobiłeś moim rodzicom.- Odezwał się chłodno.- Poza tym, nie wiem jak cię twoi wychowywali, jednak nie ładnie jest grzebać w cudzych rzeczach.
Słuchałem go, jednocześnie ocierając się o jego nogę, pragnąc go coraz bardziej z każdą chwilą. Wiedział, że znalazłem książkę. Wiedział to, co oznaczało, że zdawał sobie sprawę z tego co przechodziłem. Musiał się domyślać co jest między nami.
- Jestem na siebie wściekły, że wzdycham na samą myśl o tobie.
Gwałtownym ruchem zdjął moją rękę od siebie. Sięgnął gdzieś w tył. Poczułem na swoim nadgarstku chłodny metal. Ręka została przysunięta do poręczy kanapy i tam uwięziona. Skąd on miał kajdanki?!
Chłopak wstał. Sięgnąłem ręką jego nogi, lecz on ją pewnym ruchem odrzucił ją od siebie.
- Oli.- Jęknąłem, patrząc jak odchodzi.
Zatrzymał się na środku salonu. Patrzył na mnie zawistnym wzrokiem swoich burzowych oczu. Za oknem jakby dla podkreślania dramatyczności całej sytuacji słychać było grzmot pioruna. Dyszałem, pragnąc go coraz bardziej, nie zważając na obecną sytuację.
- Nie ubrudź podłogi, bo nie będę po tobie sprzątał.- Odezwa się chłodno, niemal z pogardą.
Wyszedł, zostawiając mnie tu samego. Może i w normalnych warunkach, byłbym na niego wściekły, jednak teraz w mojej głowie był jedynie Olivier i jego dotyk, który cały czas czułem na sobie. Czytał książkę o wilkach będącą w jego posiadaniu, więc wiedział co wywołuje takim drażnieniem się ze mną. Pieprzony sadysta! Niech nim będzie, ale rżnąc mnie na tysiąc różnych sposobów, a nie porzucając pobudzonego do granic możliwości!
Moja ręka wylądowała pod moją bluzką. Dłoń błądziła w miejscach, w których jeszcze niedawno czułem jego dotyk. W bokserkach miałem boleśnie mało miejsca.
*****
Wyszedłem z salonu, zostawiając go tam samego. Wszedłem do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Oparłem się o nie, siadając na podłodze. Cholera!
Dlaczego?! Dlaczego on?! Nie. Zadaje złe pytanie. Dlaczego ja?! On jako wilk jest skazany na możliwość znalezienia bratniej duszy i takie cierpienia. Ale dlaczego ja?! Dlaczego ja również musiałem brać w tym wszystkim udział i cierpień z powodu uczuć do niego? Uczuć, które nie powinny zaistnieć w takich okolicznościach. Dlaczego on musiał doprowadzić do takich okoliczności?
Gdyby nie postąpił tak z ciałami moich rodziców, prawdopodobnie poddałbym mu się niedługo. Ciężko było mi powstrzymywać uczucia jakie do niego czułem oraz udawać niedostępnego. Z dziwnych powodów nie raz miałem ochotę go przelecieć. Tak nie powinno być! Jesteśmy przecież mężczyznami!
Jednak zjadł moich rodziców. Zbezcześcił ich zwłoki. Nie daruję mu tego. Z tego powodu nigdy nie dopuszczę do naszego połączenia. Nie pozwolę by mój popęd względem niego zaćmił powagę czynu, do którego się dopuścił. Poza tym, dlaczego jakieś przeznaczenia ma decydować za mnie w wyborze partnera czy partnerki? Sam kieruję swoim losem!
Chciałem żeby cierpiał. Dzisiaj zrobiłem pierwszy krok w tym kierunku. Szczerze mówiąc tabletki rozpuszczone w jego alkoholu zadziałały lepiej niż się spodziewałem. Bardzo dobrze. Osłabiony Hajime nie będzie w stanie wydostać się z kajdanek, które w normalnych warunkach najpewniej zerwałby jednym szarpnięciem. Miałem jedynie nadzieję, że w tej chwili jest również zbyt słaby by przejść przemianę.
Jutro z nim porozmawiam i zakażę się przemieniać. Dotychczas dość pokornie przyjmował moje warunki, bojąc się, że od niego odejdę. Niech i teraz nie sprawia kłopotów i trzyma się zakazu przemiany w wilka. Prawda była taka, że chociażbym mu obiecał, że jeżeli to zrobi, to opuszczę go w trybie natychmiastowym, to nie byłbym w stanie tego zrobić. Moje ciało burzyło się za każdym razem, gdy musiałem się z nim rozstawać.
Siedziałem pod drzwiami wytykając sobie uczucia do niego. W całym domu panowała cisza, dzięki której jego westchnienia i jęki dochodzące z salony były świetnie słyszalne. Warknąłem wściekle pod nosem, przenosząc się na łóżku. Siedziałem zwrócony tyłem do drzwi. Spoglądałem w mrok za oknem. Co kilka minut ciemność rozświetlały błyskawice, których nie byłem w stanie ujrzeć. Deszcz delikatnie stukał o parapet i okna, nie zagłuszając dźwięków Hajime.
Błagałem by w końcu skończył. Jego jęki i westchnienia działały na mnie bardziej niż sobie może wyobrażać. Żałowałem, że schowałem telefon z słuchawkami w gabinecie. Próbowałbym zagłuszyć go muzyką. Jednak cały sprzęt leżał w pokoju obok, do którego nie byłem w stanie się dostać.
Niech on w końcu skończy! Ile można się zadowalać?!
*****
Otworzyłem ociężałe powieki. Zamrugałem kilkakrotnie. Przez okno wpadało światło poranka. Poruszyłem się będąc zdezorientowany. Zdziwiłem się, kiedy moja ręka została zatrzymana w miejscu. Spojrzałem na nią. Mój nadgarstek był połączony z poręczą kanapy za pomocą stalowych kajdanek. Szarpnąłem rękę, jednak nie udało mi się zerwać więzów. Byłem zbyt słaby.
Co on mi podał? Co to miało być, do cholery?!
Z stęknięciem podniosłem się do siadu. Bolała mnie głowa, było mi słabo. Nie miałem ochoty ani siły na nic. Przetarłem zmęczoną twarz wolną ręką. Rozejrzałem się leniwym wzrokiem dookoła. Co ja mam zrobić?
Już miałem krzyknąć by sprawdzić, czy ktoś oprócz mnie jest w domu, kiedy w progu salony pojawił się blondyn. Jego wzrok był tak samo chłodny jak wczorajszego wieczora.
- Sprawię, że będziesz cierpiał. Zapłacisz za to co im zrobiłeś.
Milczałem. Miał prawdo do zemsty. Zasłużyłem na wszystko, co dla mnie przygotował.
- Masz tu siedzieć. Jak tylko jakimś cudem się uwolnisz, odchodzę. Jeśli przemienisz się w wilka, również mnie już nie zobaczysz.
Wziąłem głęboki wdech, przejmując się jego słowami. Nie kłamał. Był w stanie to zrobić. Skinąłem głową na znak, że rozumiem jego warunki.
- A co z jedzeniem?
- Będziesz się musiał zadowolić surowym mięsem.- Odparł beznamiętnie.- Wody też ci nie zabraknie.
Surowe mięso. Świetnie... Mam nadzieję, że będzie w miarę możliwości świeże, a nie te starocie, które sprzedają w większości sklepów. Będę musiał jeść to co mi przyniesie. Na nic innego nie będę mógł sobie pozwolić.
Zresztą, zasłużyłem na najgorsze.
_____________________________
Rozdział niezbyt długi, lecz mam nadzieję, że się podobał. Zapowiadało się dobrze, a wyszło jak zawsze. Nasz Kapturek pokazuje pazurki :3 Co z tego wyniknie? Czy Haji da mu się tak traktować? Jak to się wszystko skończy? Czekajcie, a się dowiecie ;)
Przy okazji chciałabym zachęcić do przeczytania niedawno zaczętego opowiadania „185K-Snake", które możecie znaleźć na moim profilu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top