Miś, porcelana, rower
Czy na moje życie składa się coś więcej niż lalka z porcelany i pluszowy miś? Tak, z pewnością...
Może w innym wymiarze, a może nawet w domu pana Nowaka, za rogiem? W każdym razie, na pewno gdzieś jest coś więcej! Nie może być tak, że wszystko sprowadza się do siedzenia w pokoju o pastelowych ścianach i ciągłego picia nieistniejącej herbaty ze zbyt małych filiżanek z dwójką niezmiennych gości.
Dlaczego to moje ciało ma w sobie życie, a nie mają go miękkie futerko pluszaka czy malowana ręcznie porcelana?
Przyglądam się moim herbacianym przyjaciołom. Skoro oni są moim życiem, to muszą być kluczem do tajemnicy jego sensu, prawda? Patrzę w szklane oczy misia i widzę tam odbicie swoich, jakby żywych. Patrzę na nieruchomą twarz laleczki i czuję mięśnie, które poruszyły kącikami moich ust.
Przecież musi być coś więcej niż ja, brązowe futerko, porcelana i pokój, w którym sama się zamykam. Musi się coś kryć za spotkaniami przy herbacie, która jest jedynie wymysłem.
Może herbata jest kluczem? Tą wskazówką, której mi brakowało? Może napój istniejący tylko w pewnej sferze umysłu jest pewnego rodzaju metaforą życia, które wiodę? Może nie ma niczego, ale umysł sądzi inaczej? Czy jestem jedną z zabawek losu, która leżąc wśród bałaganu Wszechświata, tylko myśli, że żyje?
Siedzę na podłodze, zastanawiając się, czy rozumiem. Co jeśli nie? Jeśli puste filiżanki są tylko sposobem na zabicie czasu i nie kryje się za ich istnieniem głębszy sens? Wstaję i podchodzę do okna. Jest niewielkie i znajduje się akurat na wysokości mojego wzroku. Wyglądam na zewnątrz.
Widzę ludzi. Każdy z nich w jednej ręce trzyma kruchą lalkę, a w drugiej pluszowego misia.
Oczywiście, są też na świecie tacy, których porcelanowa towarzyszka przestała istnieć. Oni zamykają się w domach i siedzą tam, bojąc się. Jeśli herbaciana przyjaciółka rozpadła się w drobny mak, co może stać się z nimi? Co stanie się z nami?
Coś na ulicy przykuwa moją uwagę. Wytężam wzrok. Ledwo cokolwiek widzę, ale jednak na granicy konturów i barwnych plam dostrzegam... chwila, co to jest?
Doskonale znam to coś, ale nazwa umyka mi między milionem myśli.
Rower! Pewien mężczyzna w szarym garniturze i szarych włosach prowadzi chodnikiem rower.
To musi być to! Życie to pluszowy miś, lalka z porcelany i rower. To dziecięca przytulanka, krucha dziewczynka o bladej twarzy i ten jeden brakujący element:
Zagrożenie i uśmiech, nauka i upadki, droga i bezdroże, kierunek i jazda w nieznane, wiatr i błoto oraz to, czego szukałam. Czego mi brakowało. Czego potrzebuję do szczęścia.
Odwracam się od okna.
Ale... zabawki nie usiądą ze mną na siodełku...
Opuszczam na zawsze cztery pastelowe ściany. Mijam identycznych, szarych ludzi, biegnąc. Przechodnie patrzą na mnie spod przymrużonych powiek, a ja nadal spieszę przed siebie. Zmierzam na obrzeża miasta, do miejsca, gdzie z okna wyraźne kontury zmieniają się w barwną abstrakcję. Docieram w końcu do rozwidlenia znajdującego się na granicy zabudowań. Rozglądam się i na horyzoncie dostrzegam odjeżdżający rower.
Siadam na ziemi. Spóźniłam się.
Miś i lalka z porcelany zostały na zawsze na kocu między bladymi ścianami. Tego dnia zostawiam za sobą pewien etap, a zanim dojdę do mety, czeka mnie długa droga i dużo pracy.
Niepewna wstaję i robię parę kroków naprzód. Mijam drzewa, wchodzę do lasu. Muszę go przebrnąć, bo dopiero po drugiej stronie boru jest miasto, w którym są fabryki. To tam mam szansę zdobyć swój rower.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top