16. ᴍʏꜱᴛᴇʀɪᴜᴍ ᴘᴏꜱᴛ
ᴍʏꜱᴛᴇʀɪᴜᴍ
Słońce chowa się za ciemnymi chmurami, gdy docierają do Asgardu. Są wręcz pewne, że do siedziby Odyna dotrą przemoczone do cna, a z obuwia będą się wylewać kaskady wody. Dlatego kierują konie na ścieżkę prowadzącą przez gęsty las i zagajnik brzozowy. Ubrane w peleryny z obszernymi kapturami, wyglądają jak przypadkowe mieszczanki w towarzystwie wiernych giermków; ktoś mógłby przypuszczać, że ma do czynienia z handlarkami i tylko brak wozu kupieckiego wyprowadza go z błędu.
Wizyta Nasili, jak i Ellafiny, oficjalnie jest kaprysem Friggi, która pragnie nadrobić stracony czas. Nie przeszkadza jej, tym samym, że kobiety zatrzymają się u niej na kilka długich dni, bo tak naprawdę przybywają ze zgoła inną misją. W końcu pani asgardzkich włości wyraziła zgodę, aby Sif weszła w szeregi dość specyficznego oddziału, a dokończenie szkolenia jest czystą formalnością, która Fince daje możliwość wyrwania się z diafanijskich objęć. Sama Sania, po wielu przeprowadzonych rozmowach, stwierdziła, że niewiele wysiłku będzie trzeba włożyć, aby ją wstępnie przygotować. Reszta zależy od przydziału i wykonywanej przez nią funkcji.
Szkoda, że ta wizyta nie wiąże się tylko z wykonaniem określonego zadania.
Bowiem Ellafina dość trudno znosi świadomość, nieuniknionej konfrontacji z Lokim, który dla dziewczyny jest chodzącą zagadką. Nie potrafi zrozumieć jego zmiennego zachowania, bo powątpiewa w ten jakże zbawienny wpływ Friggi na jego osobę. Szczególnie w sytuacji, gdy po przebudzeniu się odnajduje w dłoni jej ulubione różowe frezje. Nawet przez myśl nie mogło przejść dziewczynie, że zostawić mógł ją Balder. Z całym szacunkiem do dziedzica, ale powiedzmy sobie szczerze, złote dziecko jest zwyczajnie zbyt głupie, żeby zrozumieć niepozorny przekaz, jaki stosują wszystkie diafanijskie kobiety w jej wieku.
Co gorsza, Ellafina wcale tym faktem nie jest strwożona. Wręcz nieprzyzwoicie pragnie go rozgryźć.
Gdy na ziemię spadają pierwsze krople deszczu, zaciąga na czoło kaptur. Spina łydki, cmokając na Kadarka. W żadnym wypadku nie zamierza niepotrzebnie moknąć, choć pogoda oraz prześladujący ją – od jakiegoś czasu pech – mają zgoła inne zamiary.
Jeszcze nie miną zabudowań jednej z mniejszych wiosek, a przyjemny deszcz zmienia się w prawdziwą ulewę, zalewając wszystko wokoło strugami wody. Zjeżdżają z gościńca wprost na jedną z mniej uczęszczanych leśnych ścieżek, chcąc dostać się do pałacu na przełaj.
Kopyta koni rozchlapują błotnistą ziemię. Okazuje się, że droga, którą obrali, jest zbyt śliska, żeby szarżować, dlatego muszą się zadowolić spokojnym galopem, przerywanym co rusz kłusem, przeklinając własną naiwność oraz nieobeznania w terenie. Wiatr i pomniejsze gałęzie, schylające się do podróżnych, ściągają zaciągnięty przez dziewczynę kaptur. Ellafina musi zmrużyć oczy, aby dostrzec kontury roślin, przebijające się przez ścianę deszczu. Ma wrażenie, że pojedyncze krople spływają jej pod założoną koszulę, drażniąc rozgrzaną skórę. Włosy nieprzyjemnie przyklejają się do zaróżowionych policzków.
Kilku strażników dopada ich koni, pomagając zsiąść kobietom, gdy tylko pojawią się na pałacowym dziedzińcu. Nasilia ześlizguje się z wierzchowca, a jej podróżna suknia ląduje w kałuży. Niezdarnie próbuje naciągnąć na głowę obszerne okrycie. Właśnie na takie okoliczności Finka wybiera ulubione, skórzane spodnie. Jeden z paziów przekazuje informację, że Frigga już ich oczekuje.
Czym prędzej wchodzą po szerokich schodach, które w taką pogodę równie dobrze mogą odgrywać rolę ślizgawki. U ich szczytu dostrzegają gospodynię tego miejsca, skrytą pod fasadą podtrzymywaną przez szereg kolumn. Uśmiecha się na ich widok.
– Cieszę, że dotarłyście bezpiecznie, bo taka pogoda dla nas, Asgardczyków, jest jak zły omen. – Kobieta wita się z nimi ciepło i zaprasza do środka, ściągając zarzucony na siebie płaszcz przyozdobiony futrem. – Musicie wybaczyć nieobecność Odyna, ale na granicy doszło do rozruchów, które wymagają jego natychmiastowej ingerencji.
– To nawet lepiej – stwierdza bez ogródek Nasilia. – Nie będzie nam wchodzić w drogę. Twoich synów również nie ma?
Frigga wzdycha przeciągle.
– Połowicznie – mruczy pod nosem. – W pałacu jest tylko Loki, ale zachowuje się tak, jakby w ogóle go nie było. Mimo to mam nadzieję, że się z nim dogadasz. – Spogląda na Ellafinę, uśmiechając się nieznacznie. Sama ma taką nadzieję, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia.
– Myślę, że z tym nie będzie problemu. – Swoje trzy grosze dokłada Nasilia, która doskonale wie, co takiego jej najstarsza córka ze sobą wzięła.
– Wyglądasz znacznie lepiej, niż gdy widziałam cię ostatni raz. Mam nadzieję, że równie dobrze się czujesz – zwraca się do stojącej z boku blondynki, która niemrawo przytakuje. – Oh, wybaczcie mój nietakt. Pewnie jesteście zmęczone po podróży i chcecie zzuć z siebie mokre ubrania. Komnaty już na was czekają – komenderuje. – Nasilio, pozwól, proszę ze mną. Fulla cię zaprowadzi, Ellafino. Przyślę po was Sif.
Wspomniana służka, która do tej pory nie odstępowała żony Odyna na krok, teraz prowadzi Finkę i towarzyszącą jej Sanię przez pałacowe korytarze. Przechodzą w zupełnie inne skrzydło niż to, które zajmowała jeszcze kilka tygodni temu. Ich przewodniczka tłumaczy ową zmianę niechybną chęcią skorzystania przez blondwłosą dziedziczkę ze spokoju, jaki oferuje komnata usytuowana nieopodal królewskiego ogrodu, w końcu doświadczyła ostatnio tylu przykrości, że na pewno marzy o chwili relaksu na łonie natury.
Nie odważy się wspomnieć, że trzy korytarze dalej i kondygnacje wyżej pomieszkuje sam Loki.
Zostają same, a ciemne rękawice rzuca na niewielki stolik i ściąga z siebie przemoczoną pelerynę. Rozgląda się po pomieszczeniu, stwierdzając, że nieznacznie się różni od tego, które zamieszkiwała jakiś czas temu. Długie, białe zasłony dotykają błyszczącej się posadzki. Udaje jej się nawet dostrzec zarys potężnych, szklanych drzwi, za którymi może zauważyć coś na kształt marmurowej balustrady. Później koniecznie musi sprawdzić, czy ogromne łoże z tuzinem poduszek, jest tak wygodne, na jakie wygląda.
Sania wyjmuje dla niej z kufra przyjemnie suchą, lnianą koszulę z bufiastymi rękawami aż po same łokcie. Sama zresztą twierdzi, że z sukienką, na ten moment, jest zbyt wiele zachodu. Gorset wiązałaby aż do samej wieczerzy. Nieznacznie osusza włosy i tak nic nie poradzi na posklejane kosmyki, które przyczepiają się do ciała za każdym razem, gdy je odgarnia. Najlepszym rozwiązaniem byłoby ich ścięcie, ale uwielbia te wszystkie upięcia, które dla niej przygotowuje wierna służka.
– Mam wziąć futerał z nożami? Reszta razem z umundurowaniem powinna być w kufrze twojej matki. – Brunetka wskazuje na wyciągnięty przez nią przedmiot. Ellafina marszczy czoło. – Chyba przyznasz mi rację, że lepiej, jeśli damy to wszystko Sif od razu. Nigdy nie wiesz, czy ktoś nie będzie przeglądać twoich rzeczy, gdy opuścisz komnatę.
Przytakuje jej i odpina niewygodny pas, ciasno opinający talię. Wolałaby sobie zaoszczędzić zbędnych nieprzyjemności. Wystarczy, iż wie o tym, że Loki znalazł część podpisanych przez nią rozkazów, których Sania miała się pozbyć. Może i ta myśl nie napełniałaby ją niepokojem, gdyby nie świadomość, że część schowanych pism jest wyrokami śmierci, które zostały poprzedzone przedłużającą się agonią. Dlatego ma nadzieję, że ten brakujący świstek papieru jest po prostu dyrektywą o przegrupowaniu się podległego jej oddziału, ewentualnie podrzędnym raportem.
Niestety nadzieja matką głupich.
Gdy sznuruje wysokie do kolan oficerki, drzwi komnaty nagle się otwierają. Staje w nich sprawczyni ich obecności w pałacu.
– Cieszę się, że jesteś. – Sif podchodzi do dziewczyny, racząc ją przyjacielskim uściskiem. – Słyszałam, co się stało – mówi troskliwie. – Mam nadzieję, że czujesz się dobrze, a Loki nie rzucił na ciebie jakiegoś podejrzanego zaklęcia.
Ellafina kręci przecząco głową, ściągając brwi. Nie rozumie, dlaczego miałby w tamtym momencie chcieć, mieć nad nią dodatkowy wpływ. Chyba nie byłoby mu na rękę, gdyby dowiedziała się o tym jego matka.
– No wiesz – zaczyna wykręcać się od odpowiedzi. – To, że Frigga go o coś poprosiła, nie znaczy, że nie doda swoich trzech groszy. – Siada na obszernym siedzisku, kładąc sobie poduszkę z frędzlami na kolanach. – Jest strasznie uparty i praktycznie zawsze stawia na swoim. Zresztą, dziwię się, że poprosiła go o pomoc, biorąc pod uwagę, co się stało z Sigyn, gdy sama kazała mu się nią... – Gryzie się w język, gdy zdaje sobie sprawę o popełnionej gafie.
Nie powinna mówić o incydencie, który jest niechybną plamą na asgardzkim honorze. O dziwo skrzętnie udało ją się zatuszować, do tego stopnia, że teraz niewiele osób wie, co się tak naprawdę stało tamtego feralnego dnia. Plotka na ich oczach urosła do miana legendy.
Ellafina nie zamierza odpuścić w sytuacji, gdy może się dowiedzieć, dlaczego tak wielu rzeczy nie potrafi zrozumieć. Sania przygląda się temu z dozą rezerwy i stara sobie nic nie robić z wręcz błagalnego spojrzenia Sif, proszącego o wtrącenie się w rozmowę, odwodząc od zamierzeń swoją panią.
– Proszę, zapomnij o tym, co mówiłam – stwierdza potulnie, gdy Finka nie daje za wygraną. – Po prostu tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich – szepcze, wstając z miejsca. – Lepiej już chodźmy, twoja matka i Frigga czekają na nas.
Blondynka wzdycha przeciągle, widząc nagłą zmianę zachowania. Spogląda wymownie na Sanie. Ta jedynie wzrusza rękoma i we trójkę podążają pogrążonymi w ciszy, co o tej porze jest niespotykane, korytarzami.
Jest zaskoczona, gdy zamiast do przestronnej jadalni, trafia do kolejnej komnaty, której podłogę zajmują kufry matki. Obie kobiety rozmawiają o czymś żywo, nie zwracając uwagi na przybyłe dziewczęta. Dopiero gdy Sania zacznie zasłaniać ciężkimi kotarami okna, przerywają rozmowę, odprawiając asgardzkie służki, które w całym tym tajnym zamieszaniu, są jedynie niepotrzebnym zmartwieniem.
Finka w tym czasie otwiera większy, bogato zdobiony kufer i zaczyna z niego wyciągać wszystkiego kolorowe materiały oraz pantofle. Stuka w drewniane dno, odblokowując mechanizm skrytki, po czym bezceremonialnie kładzie na łóżko jasny mundur z błękitną przepaską oraz drugi, podobny z widocznymi wstawkami stalowej zbroi. Nie wiedzieć skąd Sania wyciąga pochwę z ukrytym wewnątrz mieczem, którego rękojeść zdaje się niezwykle delikatna i przypomina skrzyżowane ze sobą pnącza. Odwijają specjalnie przygotowaną parę toporków oraz łuk z jeszcze nienaciągniętą cięciwą.
Wszystkim tym czynnością przygląda się skupiona Nasilia oraz nieco zdenerwowana Sif, która dopiero teraz zdaje sobie sprawę, w jakie przedsięwzięcie zamierza wejść.
Przynajmniej ma nadzieję, że dla słusznej sprawy.
– Musisz wiedzieć, moja droga, że jeśli zdecydujesz się poznać naszą tajemnicę i do nas dołączyć nie będziesz miała odwrotu – mówi z powagą Nasilia, a Frigga siedząc obok, przygląda się temu z ciekawością. – Tego sekretu będziesz musiała strzec lepiej niż własnego oka.
– Nawet mój syn nie może o niczym wiedzieć. Nie wspominając o mężu – mówi spokojnie królowa.
– Właśnie – zaznacza Sania, a Ellaina zostaje częściowo wykluczona z tej zażartej rozmowy. – Co nie zmienia faktu, że musimy zakończyć w ciągu tych kilku dni twoje szkolenie, a później sprowadzić do Diafanis, aby złożyć przysięgę przed posągiem naszej patronki.
– Akurat tym zajmiemy się później, gdy moja córka już z tobą skończy. – Jej słowa brzmią jak jawna groźba. – Mogę nawet stwierdzić, że ją znienawidzisz. – Śmieje się, a Finka posyła strwożonej dziewczynie nieodgadniony uśmiech.
– Przestałabyś straszyć moja przyszłą synową, Nailio – rzuca rozbawiona Frigga. – Twoje żarty wyszły z obiegu tysiące lat temu. Nie mniej pragnę stwierdzić, że wciąż potrzebujecie miejsca do ćwiczeń.
– A znając ciebie, moja droga, zadbałaś nawet o ten szczegół – stwierdza kpiarsko. – Mówiłam ci te kilkaset lat temu, żebyś do nas wstąpiła.
Kobieta jedynie kręci głową. Ciężko wstaje z zajmowanego fotel, spoglądając uważnie na drzwi, jakby za chwilę ktoś miał nimi wejść.
– Pod asgardem rozciąga się sieć korytarzy, prowadzących do podziemnych grot, przygotowanych na wypadek ewakuacji. Część przejść jest ogólnie znana, część doszczętnie zasypana przez niedopatrzenia konstrukcyjne. – Tłumaczy spoglądając na młode kobiety. Razem z Nasilią wyglądają jak wyrocznie, pastwiące się nad ich losem. – Ale jest jedna jaskinia, do której prowadzi naturalny korytarz, wydrążony przez podziemną rzekę, jeszcze za czasów, kiedy na tronie zasiadał ojciec Odyna. Nawet Loki o niej nie wie, a to jest nasza znaczna przewaga. Jedno z wejść znajduje się w pałacu, drugie gdzieś w okolicznych lasach, ale nie daję pewności, czy nie zostało zniszczone przez ludność. – Nastaje dość długa cisza. – To jedyne, co mogę wam zaproponować. Pytanie tylko, czy podejmujesz się takiego obowiązku Sif?
Ukochana Thora nie wie, gdzie powinna podziać wzrok. Czuje, jak na jej barki spada ogromny ciężar odpowiedzialności. Od zawsze chce działać dla dobra swojego ludu. Fakt opieka nad spichlerzami i zbiorami to dość ważne zadanie, ale wizja obrony poddanych dzierżąc miecz, jest równie kusząca. Chce zaskoczyć wszystkich wokoło, a w szczególności siebie, a skoro dostaje od losu taką możliwość, dlaczego by z niej nie skorzystać.
Po nieco dłuższej chwili, jakby specjalnie przedłuża oczekiwanie na odpowiedź, z jej ust pada jedno krótkie zdanie:
– Zróbmy to.
☆
Po dniu pełnym wrażeń jedyne, o czym marzy to sen. Słońce zdążyło schować się za horyzontem, więc do komnaty wraca w towarzystwie licznych świec zapalonych w wiszących świecznikach; o ile to są świece, bo Asgard lubi zaskakiwać ją na każdym kroku. Odprawia Sanię, twierdząc, że poradzi sobie w dotarciu do łoża. W końcu nie ma nic trudnego w stawianiu kroku za krokiem, otworzeniu drzwi i schowaniu się pod przyjemnie ciepłą pierzyną.
Nie bardzo wie, dlaczego ma wyjątkowo dobry humor. Może jest to spowodowane nieobecnością Lokiego na ich wspólnej wieczerzy, co skutkowało odsunięciem w czasie ich konfrontacji. Zawsze istnieje ewentualność zrzucenia winy na nieprzyzwoitą ilość spożytej przez nią nalewki, którą Frigga przyniosła specjalnie dla nich ze swoich zbiorów.
Wciąż ma na sobie swój podróżny strój, który zaczyna jej ciążyć. Leniwie odwiązuje wstążkę z długiego warkocza i powolnymi ruchami w rytm miarowych kroków, rozplątuje włosy. Zastanawia się, czy nie wybrać się któregoś dnia na przejażdżkę, wcześniej wymykając się z pałacu. Sania będzie bardziej niezadowolona niż jej matka, biorąc pod uwagę, że rodzicielka nie wie, co się działo podczas ich ostatniej wizyty w Asgardzie.
Im mniej wiadomo królowej Diafanis o wybrykach córki, tym lepiej dla niej. W końcu Ellafina do tej pory nie przyznaje się, kiedy tak naprawdę nabyła bliznę na żebrach po lewej stronie. Niech wciąż myślą, że nadziała się na złamaną gałąź, gdy Kadark spłoszył się na widok liścia. Całe szczęście ciał jej napastników, wciąż nie odnaleziono.
W pewnym momencie, gdy już jest nieopodal zajmowanego przez siebie lokum, przystaje, odnosząc wrażenie, że od dłuższej chwili jest obserwowana, a czyjś wzrok pozostawia na niej palące piętno. Rozgląda się wokół siebie z niepokojem, nie dostrzegając żadnej osoby nawet strażników, gdzieś wciągnęło. Wygląda przez jedno z okien, wychodzących na pałacowy ogród, w którym o tej porze dokazują stada świetlików. Mimowolnie się uśmiecha. Spuszcza wzrok na czubki swoich butów.
Gdy unosi głowę, napotyka badawcze spojrzenie zielonkawych tęczówek. Zagryza wargę, nie wiedząc, co powinna zrobić. Trudno jej to przyznać, ale w pewnym sensie jest urzeczona jego widokiem, sylwetką skąpaną tylko połowicznie w cieniu. Stoją naprzeciw siebie. Ellafina otwiera usta, jakby chciała coś powiedzieć. Robi nieznaczny krok w przód, a cała ta magiczna otoczka znika razem z mężczyzną. Podobnie zresztą czynią świetliki.
Poprzysięga sobie, że już więcej nie tknie żadnej nalewki w większej ilości.
☆
Jeszcze mało romansu w romansie, ale od następnego rozdzialiku będziemy szli w kierunku spiknięcia tych dwóch bub, w końcu frezje zostały rzucone.
Przynajmniej możecie się przyjrzeć, jak wyglądają moje przygotowania do matury. Nie ma uja, żebym teraz jest nie oblała.
Jeszcze ważne ogłoszenie. Od dzisiaj rozdziały minimum co dwa tygodnie, chyba, że stanie się cud. Wtedy koleżanka na snapie będzie miała przesrane moim spamem.
wecia
<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top