Rozdział 17
Powoli otworzyłam oczy, stopniowo uwalniając się od czarnej otchłani, która jeszcze kilka sekund temu trzymała mnie w szponach. W tym samym momencie dotarły do mnie dźwięki krzyku i uderzeń, które rozbrzmiewały gdzieś w oddali. Ich echo odbijało się od ścian, nie dając mi spokoju. Jednak niezbyt bardzo mnie to interesowało i zastanawiałam się, jak trafiłam do tego miejsca. Moje ciało było zaskakująco ociężałe, a umysł pełen niejasnych mglistych obrazów. Patrząc w sufit mogłam zauważyć, że był starannie ułożony deskami z ciemnego drewna.
Dziwne, nie przypominam sobie, żebym zmieniała wystrój pokoju.
Wspomnienia wróciły do mnie tak nagle, że prawie spadłam z łóżka, gdy siadałam. Strach, adrenalina i dezorientacja wróciły falami i dotykałam się po całym ciele, sprawdzając czy mam wszystkie części ciał i organy. Co tam się do cholery wydarzyło? Zostałam wciągnięta do jakiejś mafii czy co?
W końcu odwróciłam się w stronę krzyków i zobaczyłam Eve bijącą Damona w klatkę piersiową, a obok nich stał Finn, patrząc na całą sytuację ze zmarszczonym czołem, jakby zastanawiał się czy pomóc przyjacielowi, czy dziewczynie. Oczywiście, tylko Damon miał wszystko gdzieś i przyglądał się blondynce z obojętnym wyrazem twarzy, jakby właśnie nie biła go w klatkę piersiową, tylko ją masowała.
- Masz w tej chwili powiedzieć co się dzieję zanim wyrzucę cię przez okno! - Eve stała do mnie tyłem i chyba nie widziała, że się obudziłam, ale zrobił to Damon i Finn – To wszystko twoja wina! Gdybyś nas tam nie zabrał, nic by się nie stało!
Damon chwycił dziewczynę za ramiona i odwrócił w moją stronę. Przyjaciółka widząc, że siedzę na łóżku i im się przyglądam, od razu rzuciła się w moją stronę i mocno przytuliła, a Damon próbował poprawić swoją bluzkę, która była pognieciona przez ciosy Eve. Zauważyłam, że skrzywił się z niesmakiem na ten bałagan. Poczułam ogromną dumę, że Eve w końcu mu się postawiła, a nie udawała grzecznego kotka.
- Jak się czujesz? Co ci zrobił ten dupek?
- Czuję się lepiej i dziwnym trafem, to nie Damon zrobił mi krzywdę – wtuliłam się w nią i westchnęłam – Nie wiem co się wydarzyło, nagle zaczęła boleć mnie głowa.
- Widziałam, że jakieś auta zaczęły za wami jechać! Boże, czy oni do was strzelali?
- Nie – skrzywiłam się – Chyba, nie wiem. W połowie drogi zemdlałam z bólu.
- Masz się wytłumaczyć – oderwała się ode mnie i spojrzała z wściekłością na Mortona – Nie będziemy się narażać na niebezpieczeństwo, bo ty nas bierzesz cholera wie gdzie! Vi mogła się stać większa krzywda przez twoje widzimisie.
- Victoria żyje, nie wiem o co tyle krzyku – powiedział znudzony.
Damon zbliżył się powoli, jego kroki były ciężkie i niosły za sobą jego idiotyczną pewność siebie. Podniósł wzrok, który jak zawsze miał w sobie coś nieprzewidywanego i groźnego. Zacisnęłam dłonie w pięści, widząc, że patrzy na nas jakbyśmy były nic nieznaczącymi postaciami w jego grze, a on był niepodważalnym władcą tej sytuacji. Zamiast lęku, który zwykle u mnie wywoływał, poczułam rosnącą furię. Zachowywał się, jakby jego wola była absolutna i nie było miejsca na jakąkolwiek wątpliwość czy sprzeciw.
- Wiesz co, Morton? - wstałam z łóżka, nasze ciała były bardzo blisko siebie. Czułam jego oddech na twarzy, gdy patrzył na mnie z zimnym zaciekawieniem – Pierdol się ty i twoje cholerne tajemnice.
Patrząc prosto w jego oczy widziałam, że próbował nadal udawać obojętnego, ale pojawiła się mała iskra złości, która szybko zniknęła. Miałam to gdzieś, chciałam po prostu wrócić do normalnego życia, bo przez niego wariowałam. Najpierw wilm, coraz gorsze koszmary, jakieś halucynacje, ścigające nas samochody i ogromny ból głowy.
- Zabieraj nas w tej chwili do Flowmart albo...
Nie dokończyłam, bo brunet popchnął mnie na ścianę i ku mojemu zaskoczeniu, przyłożył mi sztylet do szyi. Usłyszałam przerażony krzyk Eve i nie byłam w stanie się ruszyć. Ten psychol właśnie przystawił mi sztylet do szyi! Boże, co ja sobie myślałam zgadzając się na ten wyjazd? Wiedziałam, że był psychopatą, ale nigdy bym nie pomyślała, że zabije mnie przy wszystkich.
- Teraz mnie posłuchasz, różyczko – warknął, mocniej przyciskając mi sztylet do szyi – Gówno mnie obchodzi czego chcesz, więc lepiej bądź grzeczna zanim przywiążę cię do łóżka, żebyś nie mogła nigdzie pójść. Próbujemy zapewnić wam bezpieczeństwo, a wam wszystko się nie podoba. Mam, kurwa, dość.
- Bo nic nam nie mówicie! Niby chronicie nas przed wilami i innymi stworami, ale my nie jesteśmy głupie! - patrzyłam na niego wściekła i przerażona – Wiemy, że to ma drugie dno, więc mów o co chodzi. Nie będziemy siedzieć jak grzeczne pieski i pozwalać wam nami dyrygować.
- Vicki ma rację – Finn położył dłoń na ramieniu Damona – One zasługują na prawdę, a tym bardziej Vicki.
- No właśnie! – burknęłam, ale Morton oczywiście mnie nie słuchał.
- Zamknij się, nie ty tu rządzisz – Damon odsunął od mojej szyi sztylet, a ja wzięłam głęboki wdech, który jak się okazało wstrzymywałam i odsunęłam się od niego na łóżko, chcąc być jak najdalej od niego – To ja decyduję kiedy dowiedzą się czemu tu są, a nie ty, więc bądź cicho i najlepiej idź zajmij się tymi ludźmi, którzy nas śledzili.
Finn przez chwilę stał w miejscu bez słowa i zaciskał pięści. Było widać, że chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Dzięki niemu wiedziałam chociaż, że ja i Eve nie jesteśmy tu bez przyczyny. Damon albo nas w coś wplątał albo do czegoś potrzebował, co bardzo mi się nie podobało. Nie chciałam żyć w niewiedzy i narażać siebie i Eve na niebezpieczeństwo, bo on nie jest gotowy by nam o wszystkim powiedzieć. Nasze życie się waliło, nie czułyśmy się bezpiecznie nawet w naszym mieszkaniu, a co dopiero w obcym kraju.
I dlaczego Finn tak bardzo słuchał Damona? Zachowywał się jak jakiś potulny piesek, który był na każde jego zawołanie. Dość często widziałam ich razem i nie wyglądało na to, że w najbliższym czasie miałoby się to zmienić. Jednak z drugiej strony współczułam Finnowi, że musiał przebywać w towarzystwie Damona, który był dość toksyczny. Finn miał prawo sam o sobie decydować i nie powinien słuchać tego idioty.
- Macie zostać w pokoju – moje przemyślenia przerwał jego wkurzający głos – Zaraz wam ktoś przyniesie jedzenie. Za cztery godziny mamy samolot powrotny i mam nadzieję, że będziecie do tego czasu gotowe, a jeśli nie, to was tutaj zostawię.
Skrzywiłam się na jego groźbę i czułam, że nie była tylko grą słowną, był w stanie to zrobić. Nie chciałyśmy się z Eve jeszcze bardziej się narażać, więc nie odezwałyśmy się, czekając aż wyjdzie z pokoju. Gdy to jego postać w końcu zniknęła, Eve rzuciła poduszką w drzwi i wymamrotała przekleństwa w jego kierunku.
- Co on sobie myśli?! Zachowuje się jak cholerny król – burknęła.
- Po powrocie do domu musimy spróbować się od niego odciąć – zamyśliłam się – Nie mam zamiaru spędzać z tym człowiekiem ani minuty dłużej. Ma przed nami tajemnice i jeszcze oczekuje, że będziemy mu ufać.
- Jest zadufanym w sobie, przystojnym dupkiem.
- Tego przystojnego to mogłaś sobie darować – przewróciłam oczami – Może nim być, ale i tak chce mi się wymiotować, kiedy na niego patrzę.
- Co się w ogóle stało w tym aucie? - oczywista zmiana tematu Eve dała mi znać, że nie chce już o nim rozmawiać – Jechaliśmy za wami i nagle z jakiejś uliczki wyjechały trzy samochody. Finn od razu się zatrzymał i skrył między jakimiś domami. Nie chciał mi powiedzieć co się dzieje!
- Ja też prawie nic nie wiem. Zauważyłam tylko te samochody i nagle pojawił się ogromny ból głowy – skrzywiłam się – Czułam się jakby ktoś kroił mi mózg. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego. Nie miałam pojęcia co się dzieje, a Damon wyglądał na wściekłego. I mimo że próbowałam, to nie wytrzymałam długo i straciłam przytomność – opadłam na łóżko z westchnieniem – Nie wiem czy to Damon, czy może stres i głód. Chociaż dobrze, że zemdlałam, dostałabym zawału przez te jego manewry samochodem. Dosłownie czułam się, jak mój żołądek robił fikołki – spojrzałam na Eve, która bawiła się nerwowo rogiem poduszki – Co się z wami stało?
- Po tym jak Finn się zatrzymał, to do kogoś zadzwonił i powiedział coś w innym języku, chyba hiszpański to był, nie mam pojęcia. Nie chciał mi powiedzieć co się dzieje i po jakiś dwudziestu minutach ukrywania się, pojechaliśmy w kompletnie inną stronę. Zatrzymaliśmy się w tym obskurnym hotelu – skrzywiła się - Jak to zobaczyłam to myślałam, że będzie miał zamiar mnie zabić i upozorować moje samobójstwo – uniosłam brwi na jej słowa, pewnie też bym tak pomyślała – Na szczęście tego nie zrobił i tylko wynajął nam pokój. Siedzieliśmy w ciszy przez pół godziny, aż w końcu pojawił się Damon z tobą na rękach. Boże, myślałam że umarłaś i prawie rzuciłam w niego lampką nocną, ale Finn mnie trochę uspokoił i Damon w skrócie powiedział, że ktoś was śledził i próbował zatrzymać, ale udało mu się uciec.
Zagryzłam wargę, przysłuchując się historii Eve. Za dużo się nie dowiedziałam, Damon oczywiście musiał powiedzieć tylko skrawek informacji, a teraz pewnie siedział z Finnem w drugim pokoju i opowiadał mu wszystko ze szczegółami. Ja też chciałam powiedzieć Eve co widziałam w Stonehenge, ale bałam się jej reakcji. Pewnie uznałaby mnie za wariatkę, tak jak wszyscy inni, więc wolałam to zatrzymać w sobie.
- Wiesz co? - uniosłam wzrok słysząc jej głos – Mogłaś przywalić mu z pięści, a nie z liścia. Może wtedy poukładałoby mu się w głowie.
Parsknęłam śmiechem na jej słowa. Mimo absurdalnej sytuacji Eve była w stanie poprawić mi humor.
- Masz rację, przy następnej okazji zrobię to i dodatkowo złamię mu nos, by wiedział, że z nami kobietami się nie zadziera.
Eve położyła się obok mnie i przygryzła wargę rozbawiona. Nie wiedziałam jakim cudem potrafiłyśmy się śmiać w tak absurdalnej sytuacji.
- Mam straszny mętlik w głowie – westchnęłam po chwili ciszy.
- Ja też – mruknęła – Myślisz, że w końcu nam powiedzą?
- Nie wiem... - zamknęłam oczy – Czy oni nie widzą, co to z nami robi? Chodzimy cały czas spięte i nerwowe!
- No właśnie! Jestem tak spięta, że tu nawet masażysta nie pomoże – poczułam, jak poruszyła się obok mnie, żeby lepiej się ułożyć – Chyba czołg musiałby mnie przejechać.
- Albo ich, wtedy daliby nam spokój.
- Ale to my będziemy siedzieć w tym czołgu.
- Nie ma problemu – uśmiechnęłam się – Dla mnie to będzie czysta przyjemność.
- I zejdzie z nas napięcie! Załatwimy dwie sprawy za jednym zamachem.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdyby to było takie łatwe... Chociaż spodziewałam się, że jeśli jakimś cudem doszło by do takiej sytuacji, to prędzej Damon zniszczył by ten czołg, niż on jego.
- Jest tylko jeden problem – spojrzałam na Eve.
- Jaki? – uniosła brwi.
- Nie mamy czołgu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top