- 9 -

Luke

Wszedłem do sklepu w średnim nastroju. Padało i było zimno, a z April dalej byliśmy pokłóceni. Nie miałem pojęcia, kiedy to się skończy i szczerze mówiąc zaczynało mi się robić głupio za to, że na nią naskoczyłem. Westchnąłem ciężko, witając się z Claytonem, po czym zniknąłem na zapleczu. W portfelu odnalazłem kluczyk do swojej szafki i włożyłem na siebie firmową koszulę. Przejrzałem się jeszcze w lusterku i zerknąłem na zegarek. Miałem jeszcze piętnaście minut dla siebie, więc po prostu posiedziałem na telefonie. Chciałem napisać do April i zapytać się, jak długo jeszcze potrwają te ciche dni, ale ostatecznie zrezygnowałem. Wiedziałem, że pewnie jeszcze śpi, bo była sobota i wolałem jej niepotrzebnie nie denerwować. 

Do południa byłem sam. Clayton gdzieś wyszedł, a właściwie na miasto, twierdząc, że ma do pozałatwiania kilka spraw. Nie pytałem, o co dokładnie chodzi, bo przecież płacił mi za pracę, a nie za przesłuchania rodem z FBI. Spokojnie rozkładałem towar, mając przy okazji kasę na oku. Wolałem nie dopuścić do kradzieży, czy czegoś w tym rodzaju, bo wiedziałem, że bym za to wyleciał. Klientów jednak prawie w ogóle nie było. Raz pojawił się jednak staruszek, który szukał gwoździ i młotka, a po nim pojawiła się kobieta, która wyglądała niczym jak wyrwana z korporacji. Pomogłem jej wybrać kolor do sypialni, bo nie mogła się zdecydować. 

Później pojawiła się już Charlie. Przywitała się ze mną, a kiedy już była gotowa do pracy rozdzieliliśmy się z nią. Ona zajęła się kasą i obsługiwaniem klientów, a ja dokończyłem rozkładać towar i zrobiłem małe porządki na zapleczu. Clayton prosił mnie o to jeszcze ostatnio i wolałem już mieć to z głowy niż odkładać na kolejny raz. Dosyć szybko się z tym uwinąłem i byłem z siebie zadowolony. Charlie też, bo nawet zarobiłem od niej pochwałę. 

:::

- Zastanawiałam się przez cały dzień, co cię gryzie - przyznała, kiedy zostało pół godziny do zamknięcia sklepu. Spojrzała na mnie, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Coś się stało? - dodała, zerkając na nie.

- W zasadzie to nie, ale już mam dość - westchnąłem, przeczesując palcami włosy. - Pokłóciliśmy się z April po kolacji z wami i do tej pory nie jest najlepiej - dodałem, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Podgryzłem wewnętrzną stronę policzka, przyznając przed samym sobą, że zachowałem się jak skończony dupek. Sam nie byłem bez winy, ale oczywiście musiałem wyżyć się na April.

- Oj, Luke - zaśmiała się, kręcąc głową. - Zazdrość? - dodała, unosząc brwi. Nieśmiało przytaknąłem głową. Roześmiała się cicho jeszcze bardziej.

- Skądś to znam - przyznała po chwili. - Przerabiamy to z Davidem regularnie - dodała, kręcąc głową. - Przez parę dni nie jest najgorzej, ale potem zazwyczaj się przepraszamy i z powrotem jest dobrze. To, że się pokłóciliście nie oznacza od razu końca świata, zobaczysz - dodała, zerkając co jakiś czas na zegarek, aby pilnować czasu.

- Pewnie masz rację - westchnąłem. Nie byłem pewien, czy rozmawianie z Charlie o moim życiu prywatnym to coś dobrego, a tym bardziej rozmawianie z nią o kłótni z April, ale chyba naprawdę potrzebowałem się wygadać i to wszystko z siebie wyrzucić. - Ale już mi jej brakuje. Wiem, że przesadziłem, a nie mam pojęcia, jak ją za to wszystko przeprosić.

- Kup jakieś kwiaty, my lubimy dostawać kwiaty - zachichotała, kiedy szliśmy już na zaplecze. - I pogadajcie na spokojnie. Wróć wcześniej i poczekaj na nią. Założę się, że ona też ma już dość takich sytuacji. 

- Nic na to nie wskazywało - przyznałem, pocierając dłonią skórkę na swoim karku.

- Nie musiało - pokręciła głową, zabierając z szafki swoją torebkę. - David kiedyś mnie zapytał, czemu nie zorientował się, że jestem smutna, bo rzeczywiście byłam. Czasem kobiety po prostu dobrze wszystko maskują. Nie wszystko, ale większość - dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Nigdy wcześniej się jeszcze nie kłóciliśmy tak poważniej - przyznałem, wsuwając telefon do kieszeni w spodniach. 

- Zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz - puściła mi oczko, chcąc rozluźnić atmosferę. - Poza tym bez kłótni w związku byłoby całkiem nudno i dosyć typowo, jak z filmów - dodała, wzruszając ramionami. 

- Dziękuje, że chciałaś mnie wysłuchać - spojrzałem na nią, a ona machnęła ręką i posłała mi uśmiech. 

- Nie ma za co - sprawdziła, czy wszystko ze sobą zabrała. - Trzeba sobie pomagać, prawda?

- Prawda - pokiwałem głową, kiedy zamykała już sklep. - Naprawdę dziękuje.

- Już przestań dziękować - zaśmiała się. - Postawisz mi za to piwo i będziemy kwita, okej? 

- Niech będzie - uśmiechnąłem się i pożegnaliśmy się już. Odprowadziłem po tym wzrokiem. Podeszła do jakiegoś najnowszego Audi i zajęła miejsce pasażera. Na miejscu kierowcy siedział David, który wbijał we mnie swoje spojrzenie. Uśmiechnąłem się lekko i pomachałem im. Tylko Charlie zareagowała, a David wycofał pojazd na ulicę i odjechali z piskiem opon.

Ja postanowiłem posłuchać się jej i udałem się do kwiaciarni. Miałem tylko nadzieje, że jeszcze będzie otwarta i dostanę jakiś bukiet. Na szczęście przestało padać i słońce wyszło zza chmur więc byłem trochę bardziej optymistycznie nastawiony niż wcześniej. Myślałem cały czas nad tym, co powiedzieć April, gdy już wrócę do domu. Liczyłem, że nigdzie nie poszła z Red, czy sama, bo wiedziałem, że jeśli będę czekać, to wszystko mi się pomiesza i w końcu nic nie wyjdzie, tak jak bym chciał, aby wyszło. Kwiaciarka zrobiła mi bukiet z herbacianych róż, bo czerwonych nie było, a białe jakoś mi nie pasowały. Potem już dotarłem do domu, ale jak podejrzewałem, April gdzieś wyszła. Westchnąłem ciężko, zastanawiając się, gdzie mogła pójść i ewentualnie z kim. 

Zacząłem się kręcić po mieszkaniu, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Kwiaty wstawiłem do wody, aby nic im się nie stało i w myślach ciągle powtarzałem sobie to, co już względnie ująłem w słowa, aby tego nie zapomnieć i się nie zaciąć. Minuty mijały, a brunetki ciągle nie było. Zaczynałem się dzięki temu denerwować jeszcze bardziej i stresować w dodatku. Wpatrywałem się uparcie w drzwi, siedząc na kanapie, jakby to miało przyśpieszyć powrót April. 

Po jakimś czasie jednak klucze przekręciły się w zamku i brunetka pojawiła się w środku. Westchnęła ciężko, odkładając siatki z zakupami na podłogę, po czym zaczęła się rozbierać.

- Możemy porozmawiać?

~*~

jak wam się podoba rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top