- 8 -
Wyszłam z uczelni w dosyć kiepskim nastroju. Nie miałam ochoty na nic, a tym bardziej na powrót do domu. W dalszym ciągu byliśmy z Luke'iem pokłóceni i niewiele wskazywało na to, że coś ma się zmienić, jeśli chodziło o ten temat. Ponadto pogoda też nikogo nie zadowalała. Wiało i zbierało się na deszcz, przez co westchnęłam i otuliłam się szczelniej kurtką. Ruszyłam powoli przed siebie na przystanek, mając nadzieje, że kierowcy nie okażą się na tyle bezduszni i nie będą wjeżdżać w kałuże, które zostały z poprzedniego deszczu. Mijałam mnóstwo innych studentów, którzy także opuścili uczelnie, ale wielu jeszcze na nią wracało na te późniejsze wykłady. Między innymi ci z prawa, ale akurat oni mnie nie obchodzili. Było tak jak mówił Kurt i nikt nie żył z nimi w miłych stosunkach. Oprócz nich samych.
Dotarłam na przystanek chwilę po tym, jak uciekł mi autobus. Jeden chłopak denerwował się, bo spotkał go ten sam problem, ale mi to nie przeszkadzało. Naprawdę mi się nie śpieszyło i usiadłam tylko spokojnie na ławce. Chciałam znaleźć słuchawki, ale akurat, gdy ich szukałam zadzwonił mój telefon. Wyświetlił się numer Red na co mimowolnie się uśmiechnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć, wredoto - przywitałam się i zaśmiałam pod nosem. Wiedziałam, że się oburzy za to, ale nie na tyle, aby się obrazić w przeciwieństwie do niektórych. Przewróciłam odruchowo oczami, kiedy Luke wrócił do moich myśli. - Co tam?
- Ej! - uniosła głos, na co pokręciłam głową. Wiedziałam. - Nie żebyś mi nie schlebiała, ale ej!
- Co chcesz? - zapytałam, rzucając okiem na rozkład jazdy, aby dowiedzieć się, kiedy będę mieć następny autobus. Red zawsze dzwoniła, gdy czegoś chciała i nie było to nic nowego. A przynajmniej nie dla mnie. Michael pewnie też się już przyzwyczaił.
- Słyszałam od Clifforda, że nie żyjecie z Hemmingsem w dobrych stosunkach - zaczęła, a ja uznałam, że Luke ma wyjątkowo długi język. Już pewnie zdążył się wygadać połowie swoich znajomych. Jeśli nie całemu miastu. Przecież co to takiego, nasze życie prywatne. Prychnęłam pod nosem po chwili. - Więc stwierdziłam, że możesz trochę czasu poświęcić mnie. Zabieram cię do kina, Irwin! I nie słyszę żadnego "ale". Dzisiaj nie jestem w nastroju na wykłócanie się, która z nas ma rację, choć obie wiemy, że to zawsze ja ją mam.
- Masz szczęście, że zaraz mam autobus - powiedziałam, patrząc się już na zupełnie inny kierunek, w którym jeździły pojazdy. - Idziemy na coś konkretnego, czy decyzja w kinie?
- Zobaczymy, co jest teraz na tapecie. Nie wiem, dawno nie byłam i się nie orientuje.
- Będę za jakoś pół godziny. O ile nic się nie spóźni - powiedziałam, wstając. Autobus nadjeżdżał. - Na razie, paskudo.
- Ja ci dam paskudę!
- Też cię lubię, Red.
- Niech ci będzie, bo ja ciebie też. Nawet bardzo.
- No widzisz?
- Nie widzę - zaśmiała się, kiedy wsiadałam już do pojazdu. Skasowałam bilet i usiadłam na wolnym siedzeniu. O tej godzinie powinno być to niemożliwe, ale widocznie dopisało mi szczęście.
Podczas drogi zdążyłam rozplątać słuchawki i przesłuchać kilka piosenek. Zaczęło padać, ale nie była to jakaś ulewa. Zaledwie mżawka. Obserwowałam jak kropelki spływają po szybie w dół, ścigając się przy tym, aż do momentu, w którym nie zobaczyłam, że to mój przystanek i trzeba wysiadać. Zebrałam swoje rzeczy i stanęłam przy wyjściu. Kiedy autobus się zatrzymał wyszłam i skierowałam się we właściwe miejsce. Nie mieszkałam w tym mieście długo, ale wiedziałam gdzie znajdują się poszczególne miejsca, takie jak teatr, kino, czy kilka barów, w których starałam się bywać często razem z Red, w samotności czy z Hemmingsem za nim się pokłóciliśmy. Dosyć szybko odnalazłam się w tym mieście, co mnie bardzo cieszyło.
Brunetki jeszcze nie było, co oznaczało, że przyszłam pierwsza. Stanęłam przed wejściem, rozglądając się co jakiś czas na prawo i lewo, aby zobaczyć, czy przypadkiem Davenport nie nadchodzi, ale jej nie było. Zawsze się trochę spóźniała, ale deszcz akurat wtedy powoli zaczynał robić się mocniejszy i szczerze mówiąc nie miałam ochoty jeszcze stać w tym deszczu.
- Przepraszam! Przepraszam! - zerknęłam w lewo i zauważyłam Red, która biegnie i potyka się o własne nogi. Zaśmiałam się na ten widok i wtedy, kiedy myślała, że przeskoczy kałużę, ale tak się nie stało i prawie w nią wpadła. - Taksówkarz wywiózł mnie nie tam gdzie trzeba i stwierdziłam, że szkoda mi czasu, abym się wracała. Stwierdziłam, że nic ci się nie stanie, jak chwilkę na mnie poczekasz i się przeszłam. A właściwie przebiegłam. Ten dziad od WF - u z liceum mógłby być ze mnie dumny.
- Zawsze masz efektowne wejścia, Red - zaśmiałam się z niej, na co wzruszyła tylko niewinnie ramionami i stanęłyśmy już w kolejce do kasy.
Wybrałyśmy jakąś komedię, która nawet dobrze się zapowiadała, ale jednak tak nie było. Oglądałyśmy, bo szkoda było wychodzić w połowie, czy w trzech czwartych. Ja jadłam tylko swój popcorn, szukając jakiegoś sensu w fabule, a Davenport komentowała pod nosem zachowania bohaterów, jak to miała w zwyczaju. Zawsze znalazł się ktoś, kogo wyzywała od idiotów, buraków, czy buców. Nic nowego.
Po filmie udałyśmy się jeszcze do jakiegoś baru, aby coś zjeść. Trochę pogadałyśmy, co znacznie poprawiło mi humor i kiedy już dotarłam do domu stwierdziłam, że tak łatwo Luke mi go nie zepsuje. Weszłam do mieszkania, odkładając swoje klucze na komodę. Odłożyłam torebkę i buty na swoje miejsce, a kurtkę odwiesiłam na wieszak. Hemmings leżał na kanapie z nogami wyciągniętymi przed siebie. Przewróciłam oczami na ten widok i bez słowa udałam się do sypialni. Tam zabrałam ze sobą świeżą bieliznę oraz swoją piżamę i skierowałam się do łazienki. Potrzebowałam długiego prysznica, a przede wszystkim ciepłego, który porządnie mnie wygrzeje. Trochę zmarzłam, jak szłam od przystanku do domu, więc należało mi się, a Luke niech robi co chce. Nie obchodzi mnie to. Skoro ma zamiar jeszcze tak się dąsać, to niech się dąsa. Ja nie mam zamiaru ulec.
Kiedy wystałam się już wystarczająco długo pod strumieniem ciepłej wody, umyłam włosy i ubrałam się, odpuszczając sobie maseczkę na twarz, po czym wróciłam do sypialni. Posprawdzałam jeszcze trochę social mediów, popisałam z Red, a na sam koniec tego dnia podpięłam telefon do ładowarki i po prostu zasnęłam, nie przejmując się blondynem z salonu.
~*~
dramy ciąg dalszy hehe
wpadniecie może na mojego bookstagrama? nazywam się tam @devilbooks. mam selene na ikonce, z góry bardzo dziękuje!
śpijcie dobrze, all the love x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top