- 5 -
April
Tamtego dnia byłam wyjątkowo zmęczona. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale obstawiałam, że jedną z wielu przyczyn był fakt, że ostatnio nie potrafiłam się dobrze wyspać. Ciągle mnie coś budziło i tak też było zeszłej nocy. W dodatku kiedy wybiła piąta, a później, gdy słońce zaczęło swój spacer po niebie, ani tyle nie zmrużyłam oka. Pomimo wszystko, dałam się jednak wyciągnąć Red na jakąś kawę. Zadzwoniła do mnie jeszcze przed wykładami, prosząc o spotkanie. Dawno się nie widziałyśmy, a ja nie umiałam się nie zgodzić. Zaczynało mi jej brakować i nie powinnam jej zaniedbywać tylko dlatego, że miałam nową sytuację, w której z resztą dosyć szybko się zorientowałam.
Brunetka czekała na mnie w jednym z wielu lokali, jakie zdążyłyśmy już poznać. Zauważyłam ją już w środku, za nim zdążyłam przejść na drugą stronę ulicy. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zacisnęłam mocniej dłoń na parasolu. Od kilku dni pogoda nie dopisywała, więc musiałam się z nim zaprzyjaźnić. Pomachałam jej jeszcze, gdy przebiegałam przez przejście, po czym popchnęłam drzwi, a dzwoneczek zamontowany nad nimi oznajmił, że się pojawiłam. Zdjęłam swój płaszcz i odwiesiłam go na wieszak, po czym podeszłam do przyjaciółki.
- Cześć, co słychać? - zapytałam niemal od razu i usiadłam na wolnym krześle. Wcześniej jeszcze przytuliłyśmy się, a Red pisnęła z radości na mój widok.
- Cześć, cześć - odpowiedziała szybko, a później przerwała nam kelnerka. Zapytała o moje zamówienie, więc poprosiłam o kawałek jakiegoś ciasta i kawę. - W zasadzie to nic, jakoś żyje. Michael też. Studiujemy i takie tam. A co u ciebie? - dodała, siadając z powrotem na swoim miejscu.
- U mnie, hm, co u mnie - zaczęłam, nie wiedząc tak naprawdę, co powiedzieć. - Nuda. Chodzę na wykłady, Luke trochę pracuje i też studiuje, mamy nowych sąsiadów. Planujemy z nimi kolację. - dodałam, a później szybko opowiedziałam jej o Charlie i Davidzie. Red słuchała mnie uważnie, a później zadała kilka głupich pytań, bo pod tym względem w ogóle się nie zmieniła i to nadal jej zostało. Na końcu roześmiała się tylko i pożyczyła mi, aby wszystko było z nimi w porządku i abyśmy żyli w zgodzie. - Lepiej mi powiedz, jak się wam układa z Cliffordem. - dodałam i oparłam głowę na dłoniach.
- Całkiem w porządku - przyznała, a uśmiech rozjaśnił jej twarz. - Ostatnio chodzimy często na randki i w ogóle. Staramy się spędzać jak najwięcej czasu ze sobą. - dodała i lekko się zarumieniła.
- Domyślam się już, co wy w tym wspólnym czasie robicie - spojrzałam na nią oczywistym wzrokiem, a ona tylko wzruszyła niewinnie ramionami.
- Nieprawda - odpowiedziała w końcu, ale ja dalej utrzymałam swoje spojrzenia, przez co otworzyła buzię, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. - No dobra, jednak prawda. - dodała na końcu, przez co się roześmiałam.
- Widzisz jak dobrze cię znam. A raczej was.
- Widzę. I to mnie czasami przeraża.
- Mnie czasem też. Przeraża i gorszy, ale zobacz, żyje sobie dalej i świetnie sobie z tym radzę - podziękowałam kelnerce za przyniesienie napoju i od razu upiłam kilka łyków z filiżanki.
- Zauważyłam - zaśmiała się Davenport. - A Luke, to nie jest przypadkiem zazdrosny o tego Davida?
- Jeszcze nie, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie - westchnęłam i przewróciłam oczami, bo czasem zazdrość blondynka była naprawdę bezpodstawna i potrafiła nas oboje doprowadzić do białej gorączki. - Wiesz jaki był, a w tej kwestii niewiele się zmieniło - dodałam, kręcąc głową. - No, ale mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku.
- Ja też, chce, abyś była szczęśliwa.
- Jestem, naprawdę. - zapewniłam ją. - To bardzo kochane z twojej strony, Red.
- Ja w ogóle jestem kochana przecież, zapomniałaś o tym? - zarzuciła włosami do tyłu, przez co roześmiałam się cicho.
- Wybacz - przyznałam, a ona wymruczała coś tylko, że wybacza.
Resztę tamtego popołudnia spędziłyśmy właśnie w taki sposób. Opowiadałyśmy sobie mnóstwo rzeczy, a także domówiłyśmy sobie dodatkowe kawałki ciast. Było naprawdę miło i potrzebowałam bardziej niż bardzo towarzystwa swojej przyjaciółki. Dobrze mi to zrobiło, jej z resztą również. Cieszyłam się, że nasz kontakt nie uległ zmianie i że w dalszym ciągu wszystko jest w jak najlepszym porządku. Później Michael, który przyjechał po Red, zaoferował, że podrzuci mnie do domu, abym nie musiała się tłuc autobusami. Bardzo mi się spodobał ten pomysł i chętnie się zgodziłam. Poza tym zaoszczędziłam w ten sposób sporo czasu i byłam nawet wcześniej niż się spodziewałam.
Minęłam się z Charlie na klatce, gdzie jeszcze zamieniłyśmy kilka słów, po czym już weszłam do siebie i zrzuciłam buty ze stóp, a na końcu odłożyłam wszystkie swoje rzeczy na odpowiednie miejsca.
- Wróciłam! - oznajmiłam i ruszyłam powoli przed siebie wgłąb mieszkania, pocierając przy tym przy okazji kark. Była dopiero środka, a weekend i tak wydawał się być oddalony o dodatkowych kilka dni. - Luke?
- W kuchni, odgrzewam nam pizze - oznajmił, więc stanęłam na progu pomieszczenia i skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej.
- Luke kucharz Hemmings, no kto by się spodziewał - zaśmiałam się i podeszłam bliżej. - Cześć - stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta. - Masz pozdrowienia od Red i Michaela.
- Podziękuje im przy okazji - przyznał, a później posłał mi uśmiech. - Stęskniłem się za tobą, wiesz?
- Wiem, ale nie bardziej niż ja za tobą - usiadłam na blacie i patrzyłam się, jak talerz z pizzą obraca się w mikrofalówce. - Nie mam dzisiaj ochoty na Glee, może obejrzymy coś innego? - dodałam, bo to była już nasza mała tradycja.
- Co tylko chcesz, krasnalu - wytknął końcówkę języka w moją stronę, przez co przewróciłam oczami i sięgnęłam do szafki po dwa kubki dla nas. Zrobiłam herbaty, a później powędrowałam do salonu. Usiadłam na kanapie, a później zabrałam pilota i zaczęłam szukać w naszej bibliotece czegoś, co byłoby w miarę interesujące na ten wieczór. Postanowiłam, że obejrzymy jakąś bajkę, a będzie nią Mała Syrenka.
- Długo każesz na siebie czekać - szturchnęłam blondynka w bok, bo przyszedł dopiero po jakimś czasie.
- I tak mnie kochasz.
- Skąd ta pewność?
- Bo chce cię teraz pocałować, a ty mi nie odmówisz.
- Tego też nie byłabym taka pewna.
- Ja i tak wiem swoje.
- Nie wiesz.
- Wiem. I ty też mnie kochasz.
- No dobra, masz rację, kocham.
~*~
hejkaaa! cieszę się, że do was wracam po tej przerwie. mam nadzieje, że to był pierwszy raz i zarazem ostatni, kiedy złamałam sobie palca i już więcej nie zostawię was bez rozdziału na tak długoXD
zaczynam kolejke od początku, bo nie wiem, na którym ff skończyłam ostatnio, mam nadzieje, że wam to nie przeszkadza x
komentarze i gwiazdki mile widziane:)
all the love, red x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top