- 27 -
April
Po tamtej nocy z Davidem wpadłam w jakiś trans. Dosłownie. Wstawałam, jadłam śniadanie, szłam na uczelnię, wracałam, jadłam kolację, brałam prysznic i szłam spać. Nie robiłam poza tym nic innego, a po powrocie Luke'a nawet nie chciałam robić nic innego. Bałam się, że on dowie co się stało i rozpęta się przez to naprawdę wielkie piekło. A mimo to było zadziwiająco cicho. Ciszej niż zazwyczaj. Mijaliśmy się, tak w zasadzie unikając siebie nawzajem, co szczerze mówiąc mi odpowiadało. Mimo, że jakaś część mnie się za nim stęskniła, to jednak większość mojej osoby wolała nie kusić losu i nie prowokować niczego, co mogłoby się wydawać dziwne. Rozmawiałam o tym wszystkim z mamą, ale pominęłam to, co uznałam za stosowne pominąć. Nie chciałam, aby pomyślała sobie o mnie coś, co nie było prawdą, czy źle coś zinterpretowała. Już i tak byłam chodzącym kłębkiem nerwów i nie potrzebowałam dodatkowego stresu. Jednak to nic nie dało. Ta rozmowa, choć trochę rozjaśniła mi w głowie, nie sprawiła, że poczuła się jakoś lepiej. Dalej czułam ten sam ciężar na sumieniu i sercu i nie wiedziałam, co mam z tym wszystkim zrobić. Czułam totalną pustkę w głowie, a każde kolejne rozmyślanie o wszystkim przyprawiało mnie tylko i wyłącznie o ból głowy.
Minął równy tydzień, odkąd Luke wrócił. Był czwartek, a ja nie wiedziałam, czy chce wracać do domu tak szybko, jak to miałam w zwyczaju przez ostatnie dni. Nie chciałam przebywać z nim w mieszkaniu, bo miałam wrażenie, że z każdą kolejną godziną demaskuje mnie coraz bardziej. Siedziałam smutna i przybita na uczelni, myśląc, gdzie mogłabym się pokręcić następne parę godzin. Wykład miał się zaraz skończyć, ale i tak nic z niego nie zapamiętałam. Będę musiała załatwić sobie od kogoś notatki, ale tym zajmę się później. Albo w ogóle. Moja chęć na naukę i samodoskonalenie się nagle przeminęła i nie miałam pojęcia, co zrobić aby wróciła.
Po wszystkim spakowałam swoje rzeczy to torebki i razem z całą masą studentów udałam się do wyjścia. Przy okazji wyjęłam swój telefon i odblokowałam go. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Red, wiadomość od operatora i jeszcze parę innych powiadomień z social mediów. Poza tym nuda. Luke czasem do mnie pisał, ale przestał to robić, gdy zaczęliśmy się kłócić. Nie dziwię się temu nawet. Ale odsunęłam od siebie tę myśl. Nie chciałam w całym tym tłumie robić jakiejś sceny rozpaczy. Nie potrzebowałam tego. I niemalże od razu po tym nacisnęłam zieloną słuchawkę przy numerze Red i uniosłam urządzenie do ucha. Mija kilka sygnałów, ale brunetka odbiera połączenie.
- No nareszcie kobieto! Już myślałam, że się do ciebie nie dobije - powiedziała, a w jej głosie było słychać udawaną irytację, ale też ubaw. - Nie odzywasz się, coś się stało?
- Hej - przywitałam się najpierw, a później wzięłam głębszy oddech. - Nie, nic się nie dzieje. A przynajmniej na razie. Po prostu potrzebowałam pobyć sama ze sobą.
- I jak to obcowanie na ciebie wpłynęło?
- Nie wiem. Chyba nijak - przewróciłam oczami, choć ona tego nie widziała. - Przepraszam, że nie odebrałam, ale miałam wykład.
- Nic się nie dzieje, ale zadzwoniłam do ciebie, bo myślałam, że wyskoczymy do kina - powiedziała, a później zamilkła czekając na moją reakcję. Czy miałam ochotę, aby gdziekolwiek iść w towarzystwie i udawać, że mam dobry humor? Nie. A czy chciałam od razu wracać do domu. Też nie. Więc się zgodziłam.
- W porządku, ale na co? - zainteresowałam się, choć było to udawane.
- Nie wiem, nie pamiętam niczego z repertuaru, ale na pewno coś znajdziemy - zapewniła mnie, a ja wyszłam już na zewnątrz. Otuliłam się szczelniej kurtką, aby nie zmarznąć. - Spotkamy się pod kinem?
- Tak - pokiwałam głową, idąc na przystanek. - Nie wiem za ile mam autobus, więc w razie czego troszkę się spóźnię.
- Nie przejmuj się, ja za chwilę dopiero wyjdę z domu.
- Twoje wyczucie czasu jest jak zwykle niezawodne - powiedziałam, kręcąc przy tym głową. Mijałam studentów i wykładowców, którzy z radością opuszczali kampus. Ja do niedawna też byłam taka szczęśliwa, ale wszystko nagle zniknęło i nie wiedziałam, jak poprawić sobie humor. Przez to wszytko, w co się wplątałam i te kłótnie, jakich doświadczyłam sprawiły, że przestałam przypominać tą April, którą byłam jeszcze zanim przyjechałam do Toronto. Bardzo za nią tęskniłam. Chciałam, aby wróciła. - Dobra, idę już na przystanek. Napiszę ci smsa, jak będę już na miejscu.
- Do zobaczenia - brunetka pożegnała się, a później ja to zrobiłam i się rozłączyłam. Na szczęście zaraz po tym, jak znalazłam się na przystanku, podjechał ten autobus, który mnie interesował, więc wsiadłam do środka i znalazłam wolne miejsce. Miałam ochotę znaleźć w torebce słuchawki i podłączyć je do telefonu, ale uznałam, że szybciej dojadę na miejsce niż je rozplącze. Dałam sobie spokój i po prostu siedziałam, patrząc się na ulice, które mijałam. Oparłam głowę o szybę, a później westchnęłam ciężko. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, że dałam się wyciągnąć, ale z drugiej strony lepiej było posiedzieć dwie, czy prawie trzy godziny w kinie z Red niż kręcić się tu i tam samej.
Wysiadłam pod kinem i zatrzymałam się przed budynkiem. Było zimno i zbierało się na deszcz, ale ja nie chciałam wchodzić do środka. Wolałam poczekać na Red na zewnątrz, poza tym nie ustaliłyśmy która kupuje bilety, a która jedzenie i nie chciałam się rządzić. Naprawdę miałam dość jakichkolwiek kłótni i chociaż te z Davenport byłyby tylko dla żartu, to i tak ich nie chciałam. Byłam nimi potwornie zmęczona. Byłam zmęczona ukrywaniem prawdy i kłamaniem, że mi z tym dobrze.
Dusiłam to wszystko w sobie, choć nie było to dobre. Ale nie miałam z kim o tym porozmawiać. Nadal uważałam, że Red i tak za dużo wie i jeśli powiem coś jeszcze, to po prostu każe mi się zamknąć, bo ją to nudzi. Mama też odpadała, a nie byłam pewna, czy dam radę spojrzeć po tym wszystkim Davidowi w oczy. Czułam się potwornie samotna, a nienawidziłam się tak czuć. Niby był jeszcze Ashton, ale on miał swoje życie i nie chciałam mu się pakować ze swoim błotem do środka. Sama powinnam się z tym uporać.
~*~
osiem do końca
co sądzicie o tym wszystkim i zachowaniu april oraz luke'a?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top