- 24 -
Luke
Na targach było naprawdę fajnie. W prawdzie nie znałem się ani trochę na tym wszystkim, ale i tak byłem wdzięczny, że Clayton postanowił zabrać mnie na to wydarzenie. Mój szef jednak nie był taki surowy, jak mogłoby się wydawać i szczerze mówiąc z dala od sklepu był to całkiem wyluzowany facet, który czerpał z życia pełnymi garściami. Te trzy dni zapowiadały się naprawdę dobrze i jeśli miałem go spędzić w towarzystwie żartów, a także historii, jakie opuszczały usta Charlie, która również była z nami, czy Claytona to naprawdę nie mogłem się tego doczekać. Nareszcie mogłem się odstresować i choć na chwilę uwolnić od April.
Na miejsce dojechaliśmy dzisiaj rano. Cały dzień spędziliśmy na wielkiej hali, gdzie wszystko się odbywało, a wieczorem pojechaliśmy już do hotelu. Okazało się, że mamy z Charlie pokoje obok siebie, a to bardzo mi się podobało. Clayton niestety nie miał tego szczęścia i wylądował na drugim końcu korytarza, więc ustaliliśmy, że zobaczymy się dopiero rano na śniadaniu. Ja z brunetką natomiast umówiłem się na jakiegoś drinka w barku na parterze wieczorem. Szczerze mówiąc nie mogłem już się doczekać i podświadomie zacząłem odliczać minuty do tego wyjścia. Czas w jej obecności mijał naprawdę szybko, ale też i miło.
:::
Zaśmiałem się z żartu, jaki właśnie Charlie skończyła opowiadać i upiłem łyka ze swojego drinka. Nie wiedziałem, który to już był z kolei, ale lekko szumiało mi w głowie, więc na pewno nie byłem tak trzeźwy, jak zakładałem, że byłem. Spojrzałem na brunetkę, a ona uśmiechnęła się pod nosem i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Wiesz, fajnie, że przyjechaliśmy tutaj razem - stwierdziła, biorąc łyka ze swojego martini.
- Też mi się tak wydaje - oparłem się o bar i posłałem jej uśmiech. - Poza tym gdziekolwiek byśmy nie poszli razem zawsze jest fajnie i miło - puściłem jej oczko.
- W sumie, to masz rację, Hemmings - zgodziła się ze mną, po czym pokiwała głową. - Poproszę jeszcze jedno - dodała do barmana, a ten skinął głową i wziął się za przygotowanie drinka. - David ubije mnie za ten rachunek, ale nie za bardzo mnie to obchodzi. To moje pieniądze i mogę z nimi robić co chce. Co tylko chce.
- April ostatnio też ciągle się mnie czepia, nie martw się - westchnąłem, przewracając oczami. W zasadzie trochę gryzło mnie sumienie, że pokłóciliśmy się jeszcze bardziej przed tym moim wyjazdem, ale z drugiej strony całkiem mi to odpowiadało. Ciszę pomiędzy nami dało się znieść. Zwłaszcza wtedy, gdy byłem zajęty i nie miałem zbyt wiele wolnego czasu. - Doskonale wiem, jak to jest. Ale i tak to wszystko moja wina, że nam się nie układa.
- Znana śpiewka - prychnęła, a później pokręciła głową, przewracając w dodatku oczami. - Czasem zastanawiam się, jak bardzo byłabym szczęśliwa, gdybym była singielką - dodała, śmiejąc się pod nosem. - Życie byłoby z pewnością prostsze. I nie musiałabym znosić jakiś scen zazdrości. Nie wiem, czy wszyscy faceci są takimi zazdrośnikami, ale David przechodzi czasem samego siebie. Dosłownie. Ktoś potrąci mnie na ulicy i to całkiem przypadkiem, a ten robi szopkę.
- April twierdzi, że ja jestem zazdrosny, nie wiem ile w tym prawdy, ale skoro nic mi nie mówi, to chyba mam prawo. Ciągle siedzi na tej uczelni, a ja wcale nie mam pewności, że tak jest w rzeczywistości. Ufam jej, ale jakoś po prostu nie mam ochoty ryzykować - wzruszyłem ramionami, a później poprosiłem o następnego drinka. Nie wiem, czy to będzie dobry pomysł, ale najwyżej obudzę się jutro z kacem mocniejszym niż zazwyczaj. Clayton mi nie zabraniał tutaj pić, sam z resztą powtarzał, że gdyby nie to, że nie czuje się po podróży zbyt dobrze sam wpadłby na dół.
- Może przestańmy mówić o swoich związkach? - zaproponowała i się roześmiała. - Mam dość. Specjalnie tu przyjechałam, aby uwolnić się od Davida na parę dni. I ty też powinieneś skończyć.
- Dobrze - zgodziłem się, przeczesując palcami włosy. - Masz rację, Charlie. Jak zawsze.
- Kobieta zawsze ma rację, Hemmings. Musisz to zapamiętać - zachichotała, pijąc martini.
- Z wami źle, bez was jeszcze gorzej - westchnąłem ciężko, kręcąc przy tym głową. Kopnęła mnie w łydkę, na co się roześmiałem i uniosłem do góry ręce, aby wiedziała, że przyjmuje poddańczą postawę.
- Żartuje - stwierdziłem po chwili, śmiejąc się.
- Mam taką nadzieje - stwierdziła poważnie, a później odgarnęła kolejny raz kosmyk włosów za ucho. - Posiedzę tu z tobą jeszcze trochę i będę się zwijać. Czuje, że dzisiaj przesadziłam. Ale było warto.
- Ja też, więc się nie przejmuj. Jak będziemy mieć kaca, to razem - puściłem jej oczko, a później się roześmiałem.
- Niezbyt mnie to pocieszyło, ale dziękuje za to, że się starasz - stwierdziła, patrząc się na mnie. Uregulowała rachunek za swoje drinki, a później poprawiła się na krześle. - Wiesz, fajnie z ciebie towarzystwo. Naprawdę. Żałuje, że spotkaliśmy się niedawno.
- Lepiej późno niż wcale, co? - rzuciłem optymistycznie, dając napiwek barmanowi za dzisiejszy wieczór. Zapłaciłem już wcześniej, a nie chciałem wychodzić na kogoś, kto nie szanuje pracy innych. Poza tym widziałem, że chłopak zbiera na podróż dookoła świata, więc fajnie było się dołożyć do czegoś takiego. Niech spełnia marzenia.
- Chyba tak - zsunęła się na podłogę i wystawiła rękę w moim kierunku. - Odprowadzisz mnie, tak? - dodała, ale uznałem, że to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Pokiwałem głową i pociągnąłem ostatni łyk z drinka. Złapałem jej dłoń w swoją, uznając przy okazji, że ma bardzo miękką skórę i uśmiechnąłem się pod nosem.
Udaliśmy się do windy, a ja od czasu do czasu zerkałem na krągłe pośladki brunetki i podziwiałem to w jaki sposób kręci biodrami. Nie było to może szczególnie uczciwie, ale zauważyłem, że Charlie wzbudzała nie tylko moje zainteresowanie. Minęło nas kilku mężczyzn i każdy jeden spoglądał na nią, uśmiechając się cwaniacko pod nosem. Miałem ochotę prychnąć przez to pod nosem, ale zostawiłem swoje komentarze dla siebie. W ciszy wsiedliśmy z brunetką do windy i udaliśmy się na swoje piętro. Nie chciałem się z nią tak szybko rozstawać i szczerze mówiąc nie wiedziałem, jak dokładnie do tego doszło, ale obudziłem się z nią w jednym łóżku następnego dnia rano.
~*~
dzisiaj dla odmiany luke, co sądzicie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top