- 21 -
Nie rozmawialiśmy ze sobą. Ja nie odczuwałam takiej potrzeby, a Luke nadal był obrażony. Nie zwracałam na to uwagi, skupiając się przy okazji tylko i wyłącznie na uczelni. Chciałam uzyskać możliwie jak najlepsze wyniki i nie obchodziło mnie to, że przez to musiałam zostawać trochę dłużej niż inni. Poza tym wolałam się nie ograniczać, jak jak Hemmings to znajomych z pracy i nawiązywałam na kampusie nowe znajomości. Było to przecież całkiem normalne, poza tym ktoś nawet kiedyś powiedział, że licealne i studenckie lata to te najlepsze w życiu człowieka, bo potem jest tylko gorzej. Zamierzałam więc dobrze wykorzystać okres studiów i zyskać nowych przyjaciół, a także potrzebne mi do zawodu umiejętności, czy widzę. A to, że Luke miał z tym jakiś problem, to nie była już moja sprawa. Ostatnio ciągle je miewał i kończyło się to, jak się kończyło. Miałam i w dalszym ciągu mam powoli dość, bo zachowywał się gorzej niż niejedna dziewczyna. Tłumaczyłam mu to już wiele razy, ale chyba tylko marnowałam czas. Nie miałam pojęcia, czy Michael zachowuje się w stosunku do Red tak samo, czy to tylko Hemmings ma takie odchyły, ale miałam nadzieje, że jeśli nie jest on jedynym takim przypadkiem, to że jakoś pozostałe kobiety jakoś wytrzymują ze swoimi facetami. I nie zabijają ich po drodze.
I w ten oto sposób zaczęliśmy się mijać. Ja siedziałam dużo na uczelni i wychodziłam gdzieś z Red, czy innymi, a on chodził do pracy i również coś tam ze sobą robił. W dalszym ciągu byłam na niego zła i nawet nie pytałam z kim się zadaje, czy spędza czas. Może tak się nie zachowuje wzorowa dziewczyna, ale ja nie miałam zamiaru ustąpić. Już raz to zrobiłam i skończyło się tym, że wylądował w sąsiednim mieszkaniu z partnerką sąsiada i nawet nie wiedziałam, co tam z nią robił. Nie było to normalne, tym bardziej, że nawet nie chciał powiedzieć, jakąś sposobnością się tam znalazł, a chyba nie była to żadna wielka tajemnica. W pewnym momencie miałam ochotę zapytać o to wszystko Charlie, ale po prostu dałam sobie spokój, bo przeczuwałam, że i tak mi nie powie.
:::
Tamtego dnia wróciłam wcześniej niż zwykle. Ashley była już na ostatniej prostej, więc nie musiałam jej, aż tyle w tym wszystkim pomagać. Poza tym odwołano mi jeden wykład, co ucieszyło nie tylko mnie, a wszystkich innych studentów. Mało komu chciało się siedzieć na zajęciach w piątek, kiedy w głowach był już weekend, a nie smętne gadanie profesora. Pożegnałam się więc ze znajomymi, wsiadłam w autobus i dotarłam do domu.
Wchodząc po schodach, natrafiłam na Davida, który również wracał do domu. Uśmiechnęłam się na jego widok, tak samo, jak on na mój. Zatrzymałam się, aby na niego poczekać, a po chwili zmierzaliśmy już razem na nasze piętro.
- Jak minął ci ten tydzień? - spytał, a ja dopiero po tym pytaniu zorientowałam się, że własnie tyle minęło do tamtej sceny.
- Całkiem w porządku, ale profesorowie nie odpuszczają - westchnęłam, kręcąc głową. - Mam dużo do roboty, poza tym zaangażowałam się w jakiś projekt jednej znajomej z roku i jakoś leci. A tobie? - zainteresowałam się, nie chcąc rozmawiać tyle o sobie.
- Praca, praca, praca - przewrócił oczami. - Dorosłe życie jest nudne. Możesz mi wierzyć.
- Domyślam się - zaśmiałam się cicho, a później założyłam kosmyk włosów za ucho. - Ale pociesz się tym, że jest weekend. Trochę odpoczniesz. To jeszcze nie zbrodnia, a każdemu się przydaje.
- Mam taką nadzieje - westchnął, szukając w kieszeni garnituru kluczy od mieszkania. - Jesteś może głodna?
- Trochę, a dlaczego pytasz?
- Mam w planach zrobić jakąś kolację, ale nie lubię jeść sam. Charlie nie ma, bo pojechała do rodziców na weekend. Może wpadniesz?
- No nie wiem - westchnęłam, rozważając w duchu wszystkie "za" i "przeciw". Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Nie zamierzałam dawać Hemmingsowi kolejnego powodu do sprowokowania następnej kłótni, ale nie było go, bo bywał w pracy częściej niż musiał i chyba nie zanosiło się na to, aby miał już wracać. - Na pewno to nie będzie problem?
- Jasne, że nie - David posłał mi uśmiech. - Zrobię swój makaron z kurczakiem. Żaden ze mnie szef kuchni, ale wszyscy go lubią, więc może i tobie posmakuje. Przetestujesz i powiesz mi co myślisz.
- W takim razie w porządku - zgodziłam się, a później ustaliliśmy jeszcze, o której dokładnie mam przyjść. Chciałam się jeszcze przed tym wszystkim ogarnąć i chociaż wziąć szybki prysznic, aby zmyć z siebie cały tydzień i uczelnię. Zniknęłam w mieszkaniu zaraz po tym, jak się pożegnaliśmy i od razu zniknęłam w łazience. Po drodze zaczęłam się też zastanawiać, co na siebie włożyć i jak się uczesać, choć nie było to żadne wyjście do restauracji, czy na miasto, a po prostu wspólna kolacja u Davida. Zeszło mi z tym wszystkim krócej niż podejrzewałam i po zaledwie pół godzinie pukałam już do sąsiedniego mieszkania z uśmiechem na twarzy.
Wieczór minął w bardzo przyjemnej atmosferze. Pomogłam nawet w paru rzeczach, aby nie siedzieć bezczynnie i poszło nam o wiele szybciej niż David założył. Jeszcze podczas gotowania opowiadał mi parę historii ze swojego życia, a podczas jedzenia to ja przejęłam te pałeczkę. Wspominałam głównie o Skiperze, czy o wybrykach z Red z liceum, albo innych historiach, jakie jednak dobrze wspominałam. Dużo się przy tym śmialiśmy, ja czy David, albo razem, a wina w butelce zaczynało ubywać. Wkrótce nawet nie potrzebowałam jakiś historii, aby chichotać bezwiednie pod nosem. Nie powinnam była chyba się zgadzać, ale było naprawdę miło i z wielką chęcią bym to wszystko powtórzyła. I jeszcze raz i jeszcze.
Rozstaliśmy się jakoś chwilę przed północą. Nawet nie wiem, czemu myślałam, że się rozstaliśmy, choć nic nas przecież nie łączyło. Chyba po prostu za dobrze czułam się w jego towarzystwie i byłam zbyt pijana, aby zwracać na to jakąś głębszą uwagę. Przeszłam klatkę z uśmiechem na twarzy oraz z bolącym od śmiechu brzuchem. Po zamknięciu drzwi od wewnątrz, udałam się od razu do sypialni, ciesząc się, że następny dzień to była sobota i nie musiałam nigdzie wychodzić, czy robić czegokolwiek co wiązałoby się z opuszczeniem mieszkania.
~*~
chce skończyć to ff jeszcze na wakacjach, więc w najbliższym czasie będzie kolejny maraton x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top