szósty
Ostatnie dwa tygodnie minęły Annabelli w ciągłym stresie. Jej rodzice w dalszym ciągu do niej nie zadzwonili, w pracy ciągle pojawiali się nowi klienci, a bałagan który zostawiał po sobie Calum był nie do zniesienia. Wszędzie walały się jego ubrania - zazwyczaj brudne -, chłopak nigdy nie wkładał naczyń do zmywarki, a ona już niemal cztery razy poślizgnęłam się na mokrych po jego kąpieli kafelkach. Mimo tego wszystkiego, Hood była zabawnym chłopakiem i naprawdę miło spędzało im się czas razem. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, zazwyczaj spowodowanych jego nieudolną próbą flirtu. Największym jednak plusem, były śniadania, które dla nich robił. Calum był dosłownie najlepszym kucharzem jakiego miała okazję poznać i nawet jeśli musiała go budzić, bo on sam nigdy nie słyszał alarmu w telefonie, to jego jajecznica była tego warta. Kiedy usłyszała znaną już melodie zwlekła się z łóżka i poczłapała do pokoju naprzeciwko. Dzisiaj zaczynała pracę o jedenastej, a była dopiero siódma rano, mimo to wiedziała, że Calum nie może się spóźnić po raz kolejny, a za dwie godziny ma klienta, któremu kończy robić rękaw. Z tego co jej powiedział, był to szanowany prawnik i jego również zdziwiło, to jak wiele chce mieć tatuaży. Przez te kilka dni Anna usłyszała wiele historii o ludziach którzy przyozdabiają swoje ciało rysunkami.
Otwierając drzwi nie starałam się nawet zrobić tego cicho, w końcu przyszła go tutaj obudzić. Spał na brzuchu z rozwalonymi nogami i skopaną kołdrą. Jedno jego ramię owinęło się szczelnie wkoło poduszki. Usta miał lekko rozchylone. Sięgnęła do szafki nocnej i wyłączyła dzwoniący budzik, na co Hood jedynie westchnął. Przysiadła na jednej krawędzi łóżka i zaczęła tyrpać jego ramię, chodź doskonale wiedziała, że tak go nie obudzi. Przerzuciła jedną nogę przez jego ciało i teraz siedziała okrakiem na jego plecach, zaczęła szczypać skórę na jego kościach biodrowych. Calum chwilę machał ręką, próbują odgonić jej dłoń od swojego ciała, po chwili jednak się poddał i z głębokim jękiem przewrócił się na plecy, tym samym zrzucając Annę na podłogę. Panna Charis pisnęła chicho zaraz przed tym jak z głuchym łomotem uderzyła o podłogę. Hood powoli usiadł na łóżku, przyglądając się blondynce siedzącej na podłodze.
- Nic ci nie jest? - zapytał, kiedy w końcu wyzbierała się i usiadła na skraju materaca.
- Nie, ale na drugi raz bądź ostrożniejszy.
- Nie musiałaś na mnie siadać i mnie szczypać. - Mruknął, masując swój bok. Na jednym z bioder formował się siniak od wielokrotnego szczypania. - Patrz co mi zrobiłaś!
- Gdybyś potrafił sam się budzić, nie musiałabym używać przemocy.
Zanim Hood zdążył dodać coś na swoje usprawiedliwienie, Annabella opuściła jego pokój i udała się do łazienki. Rozebrała się i weszła do kabiny prysznicowej. Kiedy miała już zanurzyć ręce w strumieniu wody, zerknęła na dół i zagotowało się w niej. Zakręciła kran i wyskoczyła z brodzika owijając się ręcznikiem.
- Calumie Thomasie Hood! - wrzasnęła otwierając drzwi do łazienki. Chłopak niepewnie wyjrzał zza rogu z przestraszoną miną. Jeśli wołała go po jego drugim imieniu, wiedział, że zrobił coś złego. Tylko nie miał pojęcia co to mogło być. Jest niemal pewny, że brudne ubrania z wczoraj wrzucił do szafy, a bieliznę i skarpety znalazła już wczoraj, więc to nie o to chodzi. - Co to jest?!
Wolnym krokiem wszedł do pomieszczenia i podążył wzrokiem za jej wystawionym oskarżycielsko palcem. Zmarszczył brwi i pochylił się niżej w stronę brodzika. I wtedy to zauważył. Włosy w syfonie. Czarne włosy. Wiedział, że już się nie wymiga i że to może być jego koniec. Mógł przyznać się do winy od razu, lub udawać że to nie jego. Natychmiast zdecydował się na drugą opcje.
- To są włosy. - Odpowiedział mało inteligentnie, co wcale nie spodobało się dziewczynie, bo westchnęła tracąc cierpliwość.
- To wiem, ale czyje one są?
Przełknął głośno ślinę.
- No ja, uhm ja nie wiem. - Zająknął się, wycierając ręce o spodnie dresowe.
- Są czarne. - Zauważyła, a on odruchowo przeczesał swoje włosy. Zagryzł wargi i widząc jej spojrzenie wiedział, że przegrał. Anna uśmiechnęła się zwycięsko i schyliła się do szafki po rękawiczki. Calum naprawdę chciał być porządnym chłopakiem, ale cóż. Przed nim kucała właśnie dziewczyna w samym ręczniku, a on był tylko mężczyzną. Przygryzł wargę powstrzymując się przed dotykaniem jej. Już raz popełnił ten błąd i Annabella dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie lubi kiedy ktoś ją klepie i w zamian też go klepnęła. W twarz. Mocno. Odruchowo potarł policzek i szybko odwrócił wzrok, ponieważ dziewczyna odwróciła się do niego przodem.
- Wyciągaj.
Calum chwycił za lateksowe rękawiczki i ubrał jedną z nich. Wzdychając pochylił sie i zaczął wygrzebywać włosy. Z obrzydzeniem na twarzy wrzucił kudły do muszli klozetowej i spojrzał na Annabellę.
- Zadowolona?
- Jak nigdy. - Uśmiechnęła się słodko i zaczęła wypychać go z łazienki. - A teraz idź i zrób mi śniadanie.
Drzwi zatrzasnęły się przed jego twarzą, więc nie pozostało mu nic innego jak wrócić do kuchni.
Calum był w trakcie sprzątania swojego stanowiska, kiedy dzwoneczek nad drzwiami dał znać, że ktoś właśnie wszedł do salonu. Hood nie przejął się tym, ponieważ jego kolejny klient będzie tutaj dopiero za pół godziny, więc miał czas dla siebie. Planował zjeść w spokoju swoją kanapkę - oczywiście z sałatą, bo wszystko co jedli w domu, było z sałatą - i napisać do Anny wiadomość, że na obiad chce zrobić spaghetti i czy mogłaby kupić makaron. Kiedy skończył i wysłał smsa do małego pomieszczenia wszedł Ashton z papierową torbą ręku. Calum wywrócił oczami i usiadł na fotelu, a Irwin zajął miejsce tatuażysty.
- Przyniosłem ci babeczkę. - Chłopak uśmiechał się zadowolony z siebie i swojej dobroduszności, wyciągnął w kierunku Hooda papierową torbę. - Jagodowa.
- Nie musiałeś, mam śniadanie. - Wskazał głową w kierunku wyciągniętej już kanapki. Sięgnął po nią i rozpakował ją ze sreberka.
Ashton zmarszczył brwi w zdezorientowaniu.
- Od kiedy robisz sobie śniadania?
- Od kiedy Annabella każe mi je jeść.
- Ta dziewczyna robi ci śniadania? Stary, oddaj mi ją.
Calum uśmiechnął się zadowolony, ale zaprzeczył.
- Każe mi je przygotowywać.
- Czekaj, czekaj. - Ashton wyciągnął dłonie, starając się zrozumieć sytuacje. - Zmusza cię do jedzenia śniadań i robienia ich?
- Dla mnie i dla niej.
- I ty się dałeś?
- Jest bardziej agresywna i stanowcza niż wygląda. - Mruknął, odsłaniając swoje biodro pokryte siniakiem. Anna była bardzo stanowczą osobą i sam jej wzrok zmuszał chłopaka do robienia rzeczy, których nigdy by nie zrobił.
- Co ci się stało? - Irwin zmarszczył brwi, lekko dotykając fioletowej plamki.
- Znalazła sobie swój sposób na budzenie mnie.
- Po co cię budzi?
- Żebym robił jej śniadania. - Wzruszył ramionami. - Właściwie nie jest tak źle. Od jakiegoś czasu rzadziej się spóźniam, w sumie lubię gotować, a ona pierze moje rzeczy.Tylko czasami na mnie krzyczy, ale oprócz tego jest naprawdę zabawnie.
Ashton patrzył na niego jak na ducha i chyba nawet nie mrugał.
- Jesteś pewien, że wszystko z tobą okej?
- Nie! - Calum jęknął żałośnie chowając twarz w dłoniach. - Ona jest czasami tak bardzo okropna, że mam ochotę chwycić jej głowę i walić nią o ścianę. - Przyznał pocierając czoło. - I każe mi jeść sałatę, ja naprawdę nie lubię sałaty. - Poskarżył się. - Ale to jest takie trudne, bo czasami naprawdę jest urocza, ale zawsze jak myślę sobie: "Lubie ją, jest super.", to ona zmusza mnie do wyciągania włosów z syfonu, albo do mycia liści jej kwiatków.
- Dlaczego?
- Bo się kurzą? - Powiedział, a chwilę później wytrzeszczył czy. - Ja już nawet rozumuje jak ona!
- Potrzebujesz imprezy. - Ashton nie sądził =, że nadejdzie taki dzień, że to on będzie proponował swojemu przyjacielowi zabawę, ale to była sytuacja awaryjna. - W sobotę, po koncercie.
Nie wiem jak wy, ale ja współczuje Calumowi ;_;
ask//snapchat : carmellkowelove
Twitter @noellkid
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top