dwunasty

Kiedy Annabella wstała rano, postanowiła że dzisiaj to ona zrobi im śniadanie. Przez całą noc myślała nad wieczornymi wydarzeniami i naprawdę chciała odwlec spotkanie z Calumem, jak tylko się dało. Nie była pewna, jak ma się przy nim zachowywać. Czy powinna udawać, że wcale nie doszło między nimi do prawie pocałunku, czy może powinna z nim to wyjaśnić. Była też zawstydzona, ponieważ chłopak, jako jedyny wiedział, że z nikim się nie całowała. Nawet Jessie sądziła, że kiedy w dziewiątej klasie całowała się z Scottem, a tak naprawdę oboje kłamali. Chłopak był gejem i poprosił ją, aby udawała jego dziewczynę. Dzięki temu przez pewien czas ona miała spokój od nachalnych kolegów, a on od dziewczyn, próbujących się z nim umówić.
Anna wyszła z pokoju na palcach, nie chcąc przypadkiem obudzić swojego współlokatora. Po drodze jeszcze zaglądnęła do jego pokoju, przez uchylone drzwi i ujrzała jego nagie plecy i ramiona oplatające ciasno poduszkę. Uśmiechnęła się pod nosem i cicho zamknęła drzwi, aby gotująca się woda nie przeszkodziła chłopakowi w dalszym śnie. 

Uznała, że jajecznica i kanapki powinny wystarczyć, biorąc pod uwagę, że to jedno danie wychodziło jej naprawdę dobrze. Wstawiła wodę na kawę i zaczęła wyciągać składniki, potrzebne do zrobienia posiłku. Zdecydowała, że kanapki będą z sałatą i pomidorem. Wiedziała, że Hood nie do końca przepada za zieleniną, ale naprawdę chciała go do niej przekonać. Zależało jej na jego zdrowym odżywianiu. 

Ostrożnie rozbiła jajko o krawędź szklanej miski, starając się aby kawałek skorupki nie wpadł do środka. Zrobiła tak z każdym z ośmiu jajek, a następnie zaczęła mieszać je ze sobą. Dolała trochę mleka i przyprawiła mieszaninę. Wlała ją ostrożnie na rozgrzaną wcześniej patelnię i pilnowała, żeby się nie przypaliła. Szybko wyciągnęła dwa talerze i rozdzieliła jajecznicę. Calumowi oczywiście w udziale przypadła większa część, a dziewczyna po raz kolejny zastanowiła się, gdzie on to wszystko mieści.

Kiedy śniadanie było gotowe, uznała, że to już najwyższy czas na obudzenie chłopaka. W podskokach udała się do jego sypialni, aby obudzić go w tradycyjny sposób. Z rozmachem weszła do pokoju, tylko po to, żeby zobaczyć nagiego chłopaka z parą bokserek w rękach i zaskoczoną miną. Minęła chwila, pełna niezręcznego wgapiania się w siebie, aż Bella zdała sobie sprawę, co właśnie widzi przed sobą. Oblała się rumieńcem i natychmiast, zatrzasnęła drzwi.

- Przepraszam, przepraszam! Chciałam cię tylko obudzić. - Zapewniła, przygryzając wargę. Cieszyła się, że udało jej się szybko zniknąć i miała nadzieję, że chłopak nie zauważył jej wielkiego rumieńca. Ona niestety zauważyła wszystkie wielkie rzeczy chłopaka i chociaż nie chciała się do tego przyznać, sama przed sobą, korciło ją aby wrócić do pokoju i rzucić się na niego.
Kiedy tylko dotarło do niej, co właśnie pomyślała, rumieniec stał się jeszcze bardziej czerwony, a policzki zapiekły ją tak mocno, że miała wrażenie iż lada chwila spłonie żywcem. Przyłożyła więc głowę do chłodnej powierzchnie drzwi, powstrzymując się tym samym od zrobienia czegoś bardzo głupiego. Niemal podskoczyła pod sam sufit, kiedy drewniana powłoka otworzyła się, a ona straciła równowagę, wpadając wprost w objęcia zaskoczonego chłopaka. Jego umięśnione ramiona mocno przycisnęły ją do nagiego torsu, chroniąc ją przed upadkiem. Jeśli sytuacja z wczorajszego wieczoru, sprawiła, że dziewczyna czuła się niezręcznie, to teraz miała po prostu ochotę na wykopanie sobie głębokiego dołu, gdzieś w głębi lasu. I nawet perspektywa pożerających ją robali, nie byłaby tak straszna, jak fakt, że musi teraz spojrzeć chłopakowi w oczy. Z wahaniem podniosła wzrok, wprost na zadowolonego z siebie Hooda.

- Nic ci nie jest? 

- Nie, wszystko jest okej. - Zapewniła, niezgrabnie odsuwając się od jego ciepłej skóry. - Bardzo przepraszam za to co zrobiłam, sama ustaliłam te głupie zasady...

- Więc przyznajesz, że twoje zasady są głupie? - bezczelnie jej przerwał, uśmiechając się jeszcze szerzej. Charis zmarszczyła brwi w złości, kiedy zdała sobie sprawę jak wiele radości chłopak czerpał z jej wstydu.

- Nie!

- A i się jednak wydaje, że właśnie tak powiedziałaś.

- Nie o to mi chodziło!

- A o co?

- Calum!

- Kwiatuszku! - powtórzył, nieudolnie naśladując jej głos.

- Ja tak nie mówię! - zaprotestowała. - I miałeś mnie tak nie nazywać.

Uderzyła go mocno w ramię, a zawstydzenie zmieniło się w złość.

- Chodzi mi o to, że powinnam wcześniej zapukać, ale byłam pewna, że jeszcze śpisz, a zrobiłam nam śniadanie i chciałam cię obudzić. 

- Zrobiłaś nam śniadanie? - zapytał zaskoczony. - Święto lasu!

- Nie drażnij mnie.

- Wcale cię nie drażnię, skąd ci to przyszło do głowy, Kwiatuszku?

- Jesteś tak bardzo denerwujący, że moje poczucie winy właśnie zniknęło.

- I dobrze, bo nic się nie stało. - Wzruszył ramionami. - Teraz przynajmniej jesteśmy kwita. 

Poruszył znacząco brwiami, zbijając dziewczynę z tropu .Chwilę później, uśmiechnął się zadowolony z zażenowania jakie pojawiło się na twarzy dziewczyny, kiedy zrozumiała o jakiej sytuacji mówi chłopak. Zamiast skomentować jakoś sytuację, uniosła dumnie podbródek i ruszyła w kierunku kuchni. Kiedy Hood zjawił się zaraz za nią i zajął miejsce przy stole, przyjrzała mu się uważnie i zmarszczyła brwi.

- Nie masz na sobie koszulki.

- No i? Ty pierwsza złamałaś dzisiaj zasady.

- Tak, ale...

- Poza tym, widziałaś już ciekawsze rzeczy. - Przypomniał, poruszając znacząco brwiami, a Anna wiedziała, że ta sytuacja jeszcze przez długi czas będzie ją prześladować.

Kiedy byli w trakcie śniadania, po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Spojrzeli na siebie pytająco, a Calum wzruszył ramionami. Odłożył kanapkę i ruszył aby otworzyć. Z zaskoczeniem przywitał go widok uśmiechniętej twarzy Ashtona.

- Dzień dobry, przyniosłem pączki. - Zadowolony chłopak uniósł w górę papierową torbę z logo pobliskiej kawiarni i wyszczerzył się zadowolony z siebie. Nie czekając na zaproszenie, przepchał się obok zaskoczonego Hooda i skinął radośnie w stronę siedzącej przy stole Belli. - Cześć!

- Hej? - mruknęła zaskoczona dziewczyna, poprawiając się na swoim stołku.

- Jasne, wchodź jak do siebie, bez krępacji. - Calum uśmiechnął się ironicznie, zamykając drzwi.

Jego przyjaciel nie zrobił sobie z tego zupełnie nic i radośnie podszedł w kierunku stolika. Chwycił wcześniej nadgryzioną kanapkę i dokończył ją po poprzednim właścicielu. Dziewczyna zacisnęła wargi aby powstrzymać się przed upomnieniem go. Z doświadczenia jakie nabyła mieszkając z Hoodem, wiedziała, że nie ma sensu z tym walczyć.

- Nie chce być niemiły, ale po co tu przylazłeś?

- Nie udało ci się.

- Co mi się nie udało?

- Nie bycie niemiłym. Właściwie byłeś niegrzeczny. - Zauważył Irwin, upijając łyk kawy.

- Jaki jest cel twojej wizyty, Ashton? - zapytała Anna, chowając swój pusty talerz do zmywarki.

- Widzisz! Ona jest miła. 

- Do rzeczy! - Warknął Calum, odbierając przyjacielowi kubek z kawą. Jak na jego gust, chłopak był dzisiaj dziwnie szczęśliwy.

- Dzisiaj wieczorem idziemy na imprezę do klubu. Przyjdziecie?

- Nie. - Odpowiedzieli zgodnie. Bella z zaskoczeniem spojrzała na Hooda, który jedynie mrugnął do niej.

- Dlaczego? Będzie też Jessie.

Annabella spojrzała na Ashtona i w jej głowie naglę zaczęło świtać. Jej przyjaciółka i Irwin mieli się ku sobie i to zapewne był powód jego nienaturalnego podekscytowania. Wtedy też przyszedł do jej głowy pomysł, który zaskoczył ją samom. 

- W takim razie przyjdziemy. - Zapewniła, sprawiając, że oczy obu chłopaków zwróciły się ku niej.

- Tak! - Ashton z radością klasnął w dłonie.

- Co? - jej współlokator przyjął tą wiadomość z widocznie mniejszym entuzjazmem.

- Powiedziałam, że przyjdziemy.

- Myślę, że nie powinniśmy. 

- Czemu?

- Bo to nie jest dobry pomysł. - Upierał się przy swoim.

- Niby dlaczego? - zdenerwowana dziewczyna tupnęła nogą. Wcześniej chciała iść, ale teraz była pewna, że musi. Chociażby po to, żeby postawić na swoim. - Ty możesz chodzić na imprezy, Jessie może chodzić na imprezy , wszyscy mogą, tylko nie ja?!

- Bo to nie jest w twoim stylu!

- Może najwyższy czas to zmienić!

- Nie musisz się zmieniać. - Calum podszedł bliżej dziewczyny, zapewniając ją cicho.

- Wiem, ale chce.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu chłopak skapitulował. Z westchnieniem zamknął oczy i ściskając palcami grzbiet swojego nosa, wymamrotał:

- W takim razie okej. Pójdziemy tam.

Kiedy Irwin obserwował tą dwójkę z radością odkrył, że plan jego i Jessie zaczął działać i był naprawdę zadowolony z efektów. Myślał, że po ostatniej akcji ta dwójka już nigdy nie dojdzie ze sobą do porozumienia, ale ku wielkiemu zaskoczeniu i uldze, jest jeszcze lepiej niż było. 

         ___________________________________________________________________


Annabella pójdzie na swoje pierwsze dżamp party! XD

ask//snapchat : carmellkowelove 

twitter : noellkid

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top