drugi

Annabella rzadko była pesymistycznie nastawiona do sytuacji w swoim życiu, teraz jednak nie widziała żadnego światła w długim i ciemnym tunelu rozpaczy w jakim się znalazła. Dla niej to był już koniec, dlatego potrzebowała kogoś, kto rozświetli ten mrok.
- Jessie, co ja mam teraz robić? - Annabella jęknęła, mieszając swoją herbatę. Jej przyjaciółka siedziała naprzeciwko, zajadając się swoim sernikiem. Kawiarnia, w której zawsze się spotykały, była dzisiaj wyjątkowo pełna. Miejsce miało swój przytulny klimat, ale przede wszystkim serwowano tu najlepsze desery. A jej przyjaciółka była chyba największym smakoszem na świecie. Dlatego właśnie przy wyborze lokum do awaryjnych spotkań padło na to miejsce.
- A próbowałaś jakoś to odkręcić? - wymamrotała z buzią pełną sernika. Anna skrzywiła się nieznacznie, widząc obrzydliwe zachowanie swojej przyjaciółki, ale zamiast skomentować to czymś nieprzyjemnym, zaczerpnęła łyka swojej herbaty.
- Nie odbierają telefonu ode mnie. - mruknęła, usilnie starając się znaleźć jakieś rozwiązanie z sytuacji. Nie mogła opuścić swojego mieszkania, za bardzo się z nim zżyła i za dużo pracy włożyła w uwicie sobie gniazdka, żeby teraz tak po prostu je oddać. Nie wiedziała jednak skąd mogłaby wziąć pieniądze na czynsz i inne wydatki. Nie było też mowy o znalezieniu innej pracy, za bardzo kochała książki. - Żeby się z nimi dogadać, musiałabym ich odwiedzić, a to absolutnie nie wchodzi w grę. Już wolę spać pod mostem. - Skłamała. Nie zniosłaby brudu i wilgoci pod mostem.
- To może znajdź współlokatora? - zaproponowała Jess, pakując kolejny kawałek ciasta do swojej buzi.
- Co?
- No wiesz, kogoś z kim podzielisz się rachunkami - wzruszyła ramionami. - Masz jeden wolny pokój, prawda?
- Nie jest wolny! - zaprotestowała, niemal od razu. - Mam w nim bibliotekę!
- Cóż, więc naciesz się nią, bo za niedługo zostanie ci jedynie karton i Harbour Bridge - zakomunikowała, wzruszając ramionami. Annabella wiedziała, że jej przyjaciółka ma rację i dlatego denerwowało ją to jeszcze bardziej.
- No dobrze, ale trzeba będzie ją przerobić na sypialnię, a na to też nie mam pieniędzy - próbowała czego tylko się dało, żeby odwieść od tego pomysłu. Choć był jedyną opcją, jaka jej teraz pozostała.
- Sprzedasz książki.
- Zwariowałaś?! - pisnęła, ale widząc, że zwróciła tym uwagę prawie wszystkich klientów, uśmiechnęła się przepraszająco i znacznie ciszej dodała - zwariowałaś?
- Masz je wszystkie na swoim czytniku, a poza tym nie będziesz miała na nie miejsca. Sprzedaj je w swojej pracy, myślę, że Victoria je od ciebie odkupi. - Jess widząc, że to w dalszym ciągu nie przekonuje jej przyjaciółki, uśmiechnęła się cwanie i postanowiła wykorzystać coś, co przeraża panienkę Charis jeszcze bardziej niż wizja utraty swoich papierowych znajomych. - Ewentualnie możesz wziąć kredyt.
Zadłużenie było czyś, na co Annabella się nigdy nie zgodzi. Już chyba wolałaby wizytę u matki. Sapnęła, wiedząc, że jest na przegranej pozycji. Może współlokator nie jest takim złym pomysłem. Pod warunkiem, że będzie potrafił dostosować się do jej kilku życiowych reguł.
- Dobra - westchnęła zrezygnowana. - Myślisz, że znalezienie kogoś będzie trudne?
- Nie, myślę, że nie.




- Stary, dużo tego jeszcze masz? - Ashton zaczynał się niecierpliwić. Calum wnosił już trzecią torbę do jego mieszkania i chłopak poważnie zaczął się zastanawiać, gdzie oni to upchną w jego kawalerce. Oboje zdawali sobie sprawę, że nie pomieszczą się w tak małym metrażu, ze wszystkimi swoimi rzeczami.
- Ta jest ostatnia - mruknął, odkładając torbę obok pozostałych. Rzucił się na kanapę obok Irwina. Ashton westchnął i podał przyjacielowi otwartą wcześniej butelkę piwa. - I co zamierzasz zrobić? - zapytał, przeczesując palcami swoją grzywkę. - Możesz zostać tu tak długo, jak będziesz musiał, ale mam nadzieję, że nie będzie to trwało wieczność. Ta kanapa jest cholernie niewygodna, zwłaszcza jeśli trzeba ją z kimś dzielić.
- Chyba, że tym kimś jest pijana dziewczyna.
- Nie sypiam z pijanymi! - uniósł ręce w obronnym geście. Oboje wiedzieli, że oszukuje samego siebie, więc westchnął i dodał - chyba, że sam jestem pijany - dodał, na co Calum zmarszczył brwi i uśmiechnął się pobłażliwie. - Porzućmy ten temat! Skupmy się na tym, że nie masz mieszkania. Co zamierzasz zrobić? - ponowił swoje pytanie, biorąc łyk zimnego piwa.
- Nie stać mnie na wynajęcie mieszkania. Nawet kawalerki - jęknął ciemnowłosy, masując czoło jedną ręką.
- Myślałem, że dostałeś pracę w salonie - Ashton rzucił okiem w stronę zegara. Za trzy godziny zaczyna się jego zmiana w pubie. Na samą myśl o kolejnej nocce za barem, poczuł się jak gówno.
- Bo dostałem.
- Więc w czym problem? Jeśli masz pracę i do tego zbierasz pieniądze za nasze występy, powinieneś mieć pieniądze na opłacenie mieszkania.
- Wtedy nie byłoby mnie stać już na nic innego - Calum nie wyobrażał sobie, jakby to było gdyby musiał oszczędzać. Nigdy tego nie robił i teraz też nie miał zamiaru. Ciągle żył nadzieją, że lada dzień zadzwoni do niego matka z przeprosinami i będzie błagać go o powrót. Musiał tylko dotrwać do tego czasu.
Calum od dziecka zazdrościł Ashtonowi wyrozumiałej mamy. Chodź jego rodzina nigdy nie była tak bogata jak rodzina Caluma, to on przynajmniej miał od nich wsparcie duchowe. I czasami finansowe, a przynajmniej tyle ile dali radę. Jego mama nigdy go nie wspierała. W niczym. Już więcej zrozumienia i wsparcia mógł uzyskać od swojego ojczyma, niż od tej oziębłej kobiety.
- To poszukaj kogoś do dzielenia czynszu - zaproponował Ashton, wstając ze swojego miejsca udał się do kuchni, żeby wyrzucić pustą butelkę. Otworzył lodówkę, w której prócz światła i lodu znalazł jedynie zaschnięty plasterek sera, butelkę wody mineralnej, która prawdopodobnie kiedyś była gazowana oraz sześciopak piwa. Kiedy sięgał ręką w kierunku schłodzonego procentowego napoju, przypomniał sobie o swojej dzisiejszej zmianie i po raz kolejny miał ochotę rzucić tę robotę.
- Co? - Calum ożywił się na propozycje swojego przyjaciela. Pomysł dzielenia się opłatami za mieszkanie, wydawał się teraz idealny.
- W Sydney jest mnóstwo osób, które szukają współlokatora. Na pewno kogoś znajdziesz.


Ashton ze znużeniem nalewał kolejny kufel piwa kolejnemu pijanemu klientowi. Ten tutaj ubrany był w garnitur i od godziny mamrotał coś o zdradzieckich kobietach i puszczalskich żonach. Chłopak podejrzewał, że właśnie nakrył swoją żonę na zdradzie z jej szefem, bo wspominał coś o kasiastym głąbie. Nie było to nic nowego. Pub Tank był miejscem, gdzie ludzie przychodzili zapijać swoje życiowe komplikacje. Zdradzieckie drugie połówki zajmowały drugie miejsce w rankingu najczęstszych problemów, pierwsza była utrata pracy. Ashton więc nie komentował stanu depresyjnego swojego klienta i jedynie położył pełen kufel na tacce. Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem i wskazał na niego palcem.
-Ty! - wybełkotał.
- Ja? - Ashton spojrzał za siebie, aby upewnić się, że nikt za nim nie stoi.
- Tak, ty! Wyglądasz na przyjemnego chłopaczka - potrząsnął głową.
- Dziękuję?
- Kobiety takich lubią! - krzyknął, jakby nie panując już nad głośnością swojego tonu. - Omota cię, oskubie z pieniędzy, a później pobiegnie do bogatszego! O tak! I nawet nie pomyśli o tym, że zaharowujesz się na śmierć, żeby tylko podołać wymaganiom jej i jej zakichanej mamuśki! Zdzira!
Tak, ewidentnie ten pan został zdradzony. Kiedy nie zobaczył zrozumienia w oczach Ashtona, machnął na niego ręką i ruszył do zajmowanego wcześniej stolika. Po drodze wylał prawie połowę zawartości swojego kufla na marynarkę, ale był w takim stanie, że się tym nie przejął. Irwin spojrzał na zegar i z ulgą odkrył, że zostało mu jeszcze tylko półtorej godziny. Zbliżała się jedenasta, kiedy do baru weszła młoda dziewczyna. Z jej miny można było wywnioskować, że jest zdenerwowana. Ashton obstawiał, że zerwał z nią chłopak. Odwrócił się w stronę drugiego barmana - Tima, który teraz polerował kieliszki.

- Myślę, że chłopak z nią zerwał - mruknął, wystawiając w jego kierunku dłoń.
- Obstawiam, że zaciążyła - skwitował po dłuższych oględzinach Tim i pochwycił dłoń blondyna.
- I przyszłaby do baru? - tutaj zawsze obstawiali jaki problem tym razem przyszły opić poszczególne osoby.
- To pokolenie jest głupie - wzruszył ramionami, specjalnie zaznaczając przy tym swoją wyższość związaną z dziesięcioletnią przewagą nad kolegą. Ashton jedynie pokazał mu środkowy palec, nie chcąc wszczynać kolejnej przepychanki. Odwrócił się przodem do sali, nachylając się w kierunku dziewczyny, która teraz siedziała na krześle barowym. Miała ładne, duże, czerwone usta i Irwin na chwilę skupił się wyłącznie na nich. Był niemal pewny, że go wołają.
- Co podać? - zapytał, dopiero po chwili. Cholera, te usta były naprawdę najładniejszymi ustami jakie widział.
- Piwo - mruknęła przyglądając się półce pełnej alkoholów.
- Lane czy...
- Butelkowane, - przerwała wzdychając ciężko. Widząc dziwną minę Ashtona, dodała - wszyscy wiedzą, że sikacie do tych beczek.
Irwin miał jej powiedzieć, że wcale tak nie robią, no a przynajmniej on tak nie robi, ale widząc jej zmarszczony z obrzydzenia nos uśmiechnął się jedynie i wyciągnął butelkę piwa z lodówki. Otworzył ją i postawił obok szklanki na blacie. Dziewczyna odsunęła szklankę i pochyliła się nad blatem, była teraz milimetry od chłopaka. Sięgnęła ręką i zgarnęła zieloną słomkę, przy użyciu której zaczęła pić piwo. Przez dłuższą chwilę nie wypowiedziała ani słowa, patrząc jedynie w przestrzeń i sącząc swój napój.
- Kłopoty z chłopakiem? - zagadnął, opierając łokcie o blat. Popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem, po czym roześmiała się radośnie.
- Nie, to nie to.
Za plecami usłyszał śmiech Tima. Spojrzał na nią dokładnie, marszcząc brwi w skupieniu.
- Jesteś w ciąży? - wypalił, sprawiając, że dziewczyna zakrztusiła się pitym piwem.
- Słucham? Nie, oczywiście, że nie!
Chłopak odetchnął z ulgą. Co prawda od początku pomysł ciężarnej dziewczyny w miejscu jak to był prawie niemożliwy. Ale w tych czasach nic nie wiadomo.
- W takim razie, co jest twoim problemem?
- Moja przyjaciółka zachowuje się czasami jak nadęta krowa - pożaliła się, jednocześnie bawiąc się słomką. - To znaczy, halo! Jest młoda i zamiast korzystać z życia, to ona siedzi w domu i rozpacza, bo musi sprzedać swoje stare książki! Już nawet jej rodzice są bardziej zabawni. Pilnie potrzebuje kogoś, kto ją trochę rozrusza, bo ja sama nie podołam.
- Mojemu przyjacielowi potrzebny ktoś, kto wyznaczy mu jakiekolwiek zasady. Znam to. Jest chyba najbardziej beztroską osobą na świecie. Rodzice właśnie wyrzucili go z domu, a jedyne o czym on myśli to to, że nie będzie go stać na zabawę.
Nagle dziewczyna zesztywniała i z wielką nadzieją w oczach spojrzała na swojego rozmówcę.
- Co właśnie powiedziałeś?
- Że myśli tylko o zabawie.
- To wcześniej.
- Właśnie wyrzucili go z domu.
- Szuka może mieszkania?
- Tak, ale można powiedzieć, że nie do końca go stać.
- Chyba mam plan doskonały.
Uśmiechnęła się przebiegle i o cholera, Ashton nie chciałby być na miejscu tej dwójki.  

Myślę, że nikt nie chciałby być na ich miejscu xD

Byłoby mi miło, gdyby każdy kto to przeczytał zostawił komentarz lub gwiazdkę.

ask//snapchat : carmellkowelove 

Twitter @noellkid

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top